Rozdział 10
Dalej szliśmy korytarzami. Wciąż czuję ogromny wstyd, w końcu wparowałam mu do pokoju Kiedy się przebierał. Ciekawe jak on to odebrał, nie wyglądał na zmartwionego bądź skrepowanego. To dziwne.
- Coś Cię niepokoi? - Zapytał Gabriel oficjalnie.
- Nie tylko myślę o czymś.
- O tym zdarzeniu sprzed paru minut?
-Tak ,czemu nic Ci to nie robi ,że zobaczyłam Cię prawie nago?
- Wiesz....to krępujące, ale powiem ci. Pracowałem przedtem w innych posiadłościach ,a tam głównymi właścicielami były kobiety. Wykorzystywały mnie seksualnie i jestem przyzwyczajony do nagości. - oświadczył mi ze stresem w głosie.
Nie mogłam wykrztusić słowa. Nigdy nie przypuszczałabym, że coś tak strasznego musiał przeżywać. Tak mi go szkoda.
-Bardzo mi Cię żal.
-Nie trzeba to już było w życiu tak długim jak moje ważne jest aby patrzeć wstecz.
-Rozumiem.
-No i jesteśmy. - powiedział wesoło.
-Dziękuję Ci za doprowadzenie do pokoju.
-Nie musisz jestem tu po to aby robić takie rzeczy i jakby co to wiesz gdzie mnie szukać.
- Wiesz jak to jest z moimi obeznaniami terenu zamku. Dobrze, że toaletę mam blisko bo bym jej nie znalazła. - Moje słowa wywołały uśmiech na jego twarzy,miło mi, że go uszczęśliwiłam.
- No cóż do zobaczenia.- pożegnałam go.
- Tobie również i miłej rozmowy.
I właśnie w taki sposób zakończyłam rozmowę z Gabrielem.Weszłam do pokoju ale zanim to zrobiłam chciałam się upewnić że nie ma ani kszty szans na przypadkowe wejście podczas przebierania się ojca Daniela.
-Proszę wejść. - Usłyszałam natychmiast po zapukaniu.
-Dobry wieczór.
-Nawzajem ,coś się stało, że mnie odwiedzasz?
-Tak musimy omówić wszystko stroje jakie będziemy mieli,wystrój sali i pułapkę na wybraną.
-Wszystko już gotowe jedyne co pozostało to strój, ale tylko dla ciebie.
-Ale...jak, kiedy?
-Ty byłaś wtwedy skaleczona i leżałas w skrzydke szpitalnym.
-Rozumiem ,mów-powiedziałam stanowczo.
-Co?-Zapytał zdziwiony.
-No to co ustalone zostało na jutrzejsze wydarzenie.
-Co do ustroju sali będzie dość ciemna,udało mi się nawet załatwić "kulę disco" wiesz raz na jakiś czas będziemy puszczać wolne piosenki.
-Nie o to chodzi,wiesz dobrze co jest najważniejsze w całym balu.
-Nie mogę Ci powiedzieć ale nie musisz się niczym przejmować kup sobie ładną suknię dobrze.
-Nie ,chcę w tym uczestniczyć!-powiedziałam lekko podniesionym głosem.
-Nie dajesz mi innego wyboru.-szepnął do siebie.
-Co....
Po tych słowach straciłam przytomność.
Dużo bidula ostatnio śpi, co?Co tam u Was?Jeśli się rozdział spodobał to napisz kom. :)
Wiem trochę późno dodaje.
☆Dobranoc kochani ☆
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top