4. Kołdra

Ciemnoskóry półbóg wszedł do Bunkru Dziewiątego w poszukiwaniu swojego przyjaciela, będącego synem Hefajstosa.

– Wylan – zawołał wgłąb pomieszczenia.

Odpowiedziała mu tylko cisza. Wywrócił oczami i zaczął poszukiwania rudowłosego herosa.

Odnalazł go wpół leżącego na blacie zawalonego wynalazkami biurka.

Uśmiechnął się na sam ten widok.

Znalazł gdzieś w odmętach Bunkru kołdrę, którą sam tam przyniósł kilka tygodni wcześniej i okrył nią swojego chłopaka.

– Jes? – syn Hefajstosa lekko otworzył oczy.

– Śpij Wylan, pewnie projektowałeś calutką noc.

– To będzie dla ciebie – ze sterty papierzysk wyjął jedną kartkę.

Jesper zobaczył rysunki przedstawiające pistolet, różne cyfry opisujące parametry i wszystko to co składało się na projekt.

– Pistolet z kulami z niebańskiego spiżu? Plus cesarskie złoto

– Dokładnie, idealna broń dla syna Apolla.

Fahey pokręcił głową z rozbawieniem.

– Który z Bogów mi ciebie zesłał, Wy?

– Nie wiem Jes – rudowłosy ziewnął.

– Śpij Wy. Jak się wyśpisz to wtedy razem coś zmontujemy.

– Teraz już chyba nie zasnę.

– Zaśniesz, zaśniesz – syn Apollina wyjął z kieszeni poprzedni wynalazek Wylana, gitarę, która w zależności od potrzeby zmniejszała, lub zwiększała się. Zaczął śpiewać pierwszą lepszą kołysankę, która wpadła mu do głowy.

Po kilkunastu sekundach potomek Boga kowalstwa spał już w najlepsze.

Ciemnoskóry poprawił jeszcze raz kołdrę okrywającą chłopaka, pocałował go w czoło, a następnie wziął się za drobne porządki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top