23. Pierniki

Hansy no-magic AU

– Kupisz mi coś słodkiego? – spytała Pansy zaraz po tym jak odebrałem. – Nie miałam czasu wpaść do sklepu po szpitalu.

– Jasne skarbie, masz jakieś specjalne życzenia?

– Coś z czekoladą, dużą ilością.

– Dla ciebie wszystko. Za kwadrans kończę i podjadę do sklepu.

– Kocham cię.

– Ja ciebie też.

Moja partnerka się rozłączyła, a ja wróciłem do uzupełniania raportów.

– Okropny z ciebie pantoflarz Harry – roześmiał się Teodor, mój policyjny partner.

– Zobaczymy co powiesz gdy to Ast będzie w potrzebie.

Po pół godziny byłem w sklepie w alejce ze słodyczami. Pansy prosiła o czekoladę tylko w czasie tych dni, tłumaczyła to niedoborem magnezu czy czymś tam.

Zdecydowałem się na kilogramowe opakowanie pierników z nadzieniem o smaku dzikiej róży. Przy kasie wziąłem też leki rozkurczowe. Ekspedientka posłała mi miły uśmiech, kasując zakupy.

Nie minęło piętnaście minut, a parkowałem auto na podjeździe.

– Wróciłem! – oznajmiłem, wchodząc do domu.

Kobietę znalazłem leżącą na sofie w salonie. Zasnęła w lekko skulonej pozie małym grymasem bólu na twarzy.

Siadłem na podłodze i zacząłem przeczesywać jej włosy. Miała na tyle płytki sen, że się przebudziła.

– Wszystko mnie boli – mruknęła zaspanym głosem.

– Zaraz przyniosę ci wodę i tabletki, skarbie.

W kuchni nalałem wody do szklanki. Podałem ją brunetce razem z lekami.

– Kocham cię, wiesz? – powiedziała.

– Pewnie, że wiem. – Usiadłem obok i przygarnąłem Pansy do siebie.

– Oglądamy coś?

– Co tylko zechcesz kwiatuszku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top