16. Czekolada
Tooru jak przystało na dżentelmena otworzył drzwi przed Miyoshi i przepuścił ją przodem.
Studentka prawa zajęła miejsce pod oknem, a chłopak zrobił to samo.
– Co podać? – spytała kelnerka, która do nich podeszła.
– Latte z podwójną białą czekoladą poproszę – zamówiła brunetka.
– Gorącą czekoladę z cynamonem.
Okimasa wywróciła oczami na zamówienie swojego chłopaka. To było tak przewidywalne.
– Czy podać też jakieś ciasto do tego?
– Dwa razy czekoladowe poprosimy.
Kelnerka zanotowała wszystko w notatniczku i odeszła w kierunku lady.
– Jesteś okropnie przewidywalny Tooru – pokręciła głową z uśmiechem, przechodząc na swój rodzimy japoński.
– Kocham czekoladę, w różnej postaci.
– Aż dziw, że cały czas masz tak dobrą formę.
– To dzięki siatkówce. Wiesz treningi zajmują sporo czasu.
– Dalej grasz?
– Nie umiem przestać, wejście na boisko ma w sobie to coś. Czuję się tam jak ryba w wodzie, tak jak ty kiedy śpiewasz.
– A co u Hajiego? Dawno nie miałam okazji porozmawiać z nim na Skypie, studia zajmują zbyt wiele czasu, czasami wolałabym zostać w Japonii.
– Ostatnio widzieliśmy się dwa dni przed moim przylotem tutaj, z Omi-san tak samo.
– A jak sobie radzisz łącząc jednocześnie studia, treningi siatkówki i pracę?
– Mam smykałkę do modelingu złotko, to bardziej jak drugie hobby niż robota. Ze studiami też mi jakoś idzie, fotografia dobrze mi wychodzi.
Pracownica kawiarni przyniosła parze ich zamówienia.
– To... Jak ci się podobał musical? – zapytał Oikawa, mieszając w napoju.
– Żartujesz sobie? Lepszej niespodzianki wymyślić dla mnie nie mogłeś, dziękuję. Żałuję tylko że trwał tak krótko.
– Twoja ulubiona królowa?
– Nie umiem wybrać pomiędzy Aragońską, Boleyn, a Howard, miały najfajniejsze piosenki. A ty?
– Howard bez dwóch zdań. Jej historia najbardziej mnie przejęła. Wiem, że kiedyś inaczej patrzeli na dorosłość u kobiet, ale ....... – zawiesił się, szukając słów – dzisiaj to by raczej nie przeszło.
– Cieszę się, że żyję w dwudziestym pierwszym wieku, a nie szesnastym.
– Ja też. Następnym razem chodźmy na Nędzników.
– Nie masz ich dość? – roześmiała się Miyoshi.
– Nigdy, przenigdy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top