12. Taniec
Świąteczna uroczystość z okazji świąt w Ilvermorny różniła się od tej w Hogwarcie.
W Ameryce przerwa świąteczna zaczynała się dopiero dzień przed dwudziestym piątym. Dwudziestego trzeciego dyrektorka ogłaszała bal świąteczny, jedną z corocznych tradycji.
Angie specjalnie na tą okazję przyszykowała mi śliczną, srebrną sukienkę.
Kiecka z przodu sięgała za kolana, z tyłu do kostek, plecy, tak jak ramiona miała odkryte a przód zabudowany. Dobrałam srebrne dodatki: niewysokie obcasy – przy prawie metrze osiemdziesiąt, nie było potrzeby nosić niewygodnych szpilek – wiszące kolczyki, komplet dziewiętnastu cienkich bransoletek i naszyjnik ze szmaragdem.
– Wyglądasz... Wow – powiedział Harry, który towarzyszył mi w wymianie.
– Dziękuję – okręciłam się wokół własnej osi. – Ty też jesteś niczego sobie – podeszłam do niego i chwyciłam za czarny, niezawiązany krawat. – Tylko ten element nie do końca mi się podoba – wykonałam klasyczne wiązanie. – Znacznie lepiej – kiwnęłam do siebie. – Mam nadzieję, że zarezerwujesz dla mnie jeden taniec.
– Nie umiem tańczyć.
Uniosłam oceniająco brew.
– Aktualnie zasugerowałeś mi, że jestem beznadziejną nauczycielką.
– Umiem zatańczyć z tobą walca. Nauczyłaś mnie tańców klasycznych. Ale zwykłego tańca, takiego dla przyjemności nie potrafię. Lepiej? – powtórzył mój wcześniejszy gest.
– Za dużo czasu przebywasz ze mną, Diabłem i całą resztą. Ale lepiej, o niebo lepiej. Ale przynajmniej jednego kawałka razem ci nie odpuszczę.
– No dobra – gryfon wywrócił oczami. – Z tobą nie mam szans przegrać w dyskusji Pans.
– Żebyś wiedział Harry, żebyś wiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top