5
Donośny dzwonek oznajmił koniec lekcji. Adrien wraz z przyjaciółmi wyszedł przed budynek, gdzie już czekała na niego Kagami gotowa na następną lekcję szermierki, która ich dziś czekała.
- Do zobaczenia stary! - Zawołał Nino - i pamiętaj, że jutro kolej Alyi na siedzenie z Marinette a nie twoja!
- Hehe jasne... - Zaśmiał się lekko zakłopotany dzisiejszą sytuacją. Umówili się z Alya, że będą się zmieniać po tygodniu. Ten tydzień Alya mała siedzieć z Marinette a on z Nino. Jednak tak zdążył się przyzwyczaić do obecności siedzącej obok czarnowłosej, że w następnym poniedziałek jak gdyby nigdy nic, usiadł obok niej zapominając o tym na co umówił się z mulatką. Odwrócił się z zamiarem wejścia do samochodu i napotkał niezadowolona minę Tsurugi. Wzruszył tylko ramionami i wszedł do środka zapinając pasy. Droga minęła im w całkowitym milczeniu. Dopiero kiedy weszli do szatni i zaczął ubierać buty do szermierki, tuż nad jego głową pojawiła się Kagami.
- Nie powiedziałeś mi że siedzisz z Marinette - powiedziała oskarżycielsko.
- bo nie uważam żeby to było konieczne - odparł nie przerywając czynności.
- dla mnie to ważne - powiedziała z naciskiem marszcząc brwi. Gdy zobaczył jej minę, którą już tyle razy widział a która nie zapowiadała niczego dobrego, jego również ogarnęła złość.
- Nie sądziłem, że mam ci się spowiadać z tego z kim siedzę w klasie - powiedział sucho stając na przeciw niej. Byli prawie tego samego wzrostu więc bez problemu mógł jej spojrzeć w oczy.
- Nie obchodzi mnie z kim siedzisz- burknęła.
- Taaak? A więc o co chodzi? - Spytał z powątpiewaniem.
- Po prostu widzę, że ostatnio dużo czasu spędzasz z Marinette. Twój ojciec zaczął z nią pracować, więc będzie teraz często w waszym domu a na dodatek, siedzisz z nią w ławce - powiedziała niezadowolonym głosem.
- Ktoś tu jest chyba zazdrosny? - Zapytał Adrien z szelmowskim błyskiem w oku podchodząc do niej.
- Bynajmniej - odparła Kagami machając dłonią jakby odganiała natrętną muchę i poszła na salę. Adrien zaśmiał się pod nosem. Nigdy nie podejrzewał, że Tsurugi może być zazdrosna. A przynajmniej jak dotąd jej zachowanie nie sugerowało, żeby kiedykolwiek miała być. Jak się tak nad tym zastanowić w ostatnim tygodniu widywał i rozmawiał z Marinette częściej niż od samego początku gdy ją poznał. Musiał przyznać, że uwielbiał z nią przebywać jednak w dalszym ciągu pozostawała tylko jego przyjaciółka i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Po treningu pojechali samochodem Kagami do domu modela. Jak w większości przypadków jedli razem obiad w olbrzymiej jadali. Gabriel bardzo, ale to bardzo rzadko pojawiał się na posiłkach. Robił to w zasadzie tylko wtedy, gdy była z nimi matka Kagami bądź jakaś inna ważna osoba. Po posiłku udali się do jego pokoju. Gdy tylko przekroczyli jego próg Kagami zamknęła drzwi opierając się o nie pośladkami. Uśmiechała się dwuznacznie gdy zaczęła do niego podchodzić i zmysłowym ruchem oparła dłonie na jego piersi. Agreste uśmiechnął się do niej czułe na moment przed tym, nim jej wargi spoczęły na jego. Objął ją w pasie przyciągając do siebie i oddając pocałunki. Choć były przyjemne, z jego punktu widzenia nie różniły się niczym specjalnym od pocałunków, którymi czasem musiał obdarować jakąś modelkę podczas pozowania. Jego zdaniem albo czegoś im brakowało albo... jego umysł zalało wspomnienie pocałunku z Biedronką. Tego jednego jedynego, który pamiętał i który sam zainicjował. Wtedy czując smak jej słodkich malinowych ust, które zaczęły odpowiadać na jego pieszczotę myślał, że zwariuje. Tsurugi popchnęła go na łóżko siadając na nim okrakiem. Jej język wydarł się między jego wargi przeciwko czemu wcale nie protestował. Jej dłonie przemierzały kolejne centymetry jego ciała, aż dotarły do brzegu spodni i zaczęły rozpinać ich guzik. Wtedy Adrien zesztywniał i delikatnie acz zdecydowanie powstrzymał jej rękę. Kagami spojrzała na niego ze złością. Zeszła z jego kolan i stanęła na podłodze mierząc go ostrym wzrokiem.
- Znów to samo! Tylko mi nie mów, że nadal nie jesteś gotowy! Jesteśmy ze sobą tak długo, że Ci w to nie uwierzę! - Zawołała rozzłoszczona i zirytowana zarazem. Agreste zapiął guzik w spodniach i usiadł na brzegu łóżka. Nie wiedział co ma jej na to odpowiedzieć. Prawda była taka, że po prostu tego nie chciał. Nie z nią. A przynajmniej nie teraz. Za każdym razem gdy próbowała się do niego dobrać, przed oczami pojawiał się obraz uśmiechniętej Biedronki. Nadal ją kochał i gdzieś tam miał nadzieję, że pewnego dnia jednak będą razem. To skutecznie go blokowało przed wejściem w kolejny etap związku z Kagami. Dziewczyna rozzłoszczona jego milczeniem powiedziała sucho:
- Widzę, że wbrew temu co twierdzisz, jednak w dalszym ciągu nie jesteś pewny swojego wyboru.
- Wybacz mi Kagami - powiedział cicho.
- Musisz wreszcie zdecydować Adrien - powiedziała i wyszła z pokoju zostawiając go samego. Blondyn przeklinał sam siebie za swoje niezdecydowanie. Naprawdę bardzo lubił Kagami i starał się jak mógł by coś z tego wyszło, jednak potem bywały momenty zwątpienia takie jak ten. A teraz dochodziła do tego jeszcze ostatnia sytuacja z Biedronką, kiedy uratowała mu życie. Jej silny uścisk, szloch i błaganie by nigdy więcej tego nie robił, by jej nie zostawiał. Na koniec zaś pocałunek w czoło, którego absolutnie się nie spodziewał. To go prawie złamało i następnego dnia nawet chciał zerwać z Kagami, dostrzegając cień szansy na spełnienie swoich marzeń. Jednak potem przypomniał sobie jej ostre słowa w których wyjaśniła mu stanowczo, że nigdy nic więcej ich nie połączy.
- No to masz problem - powiedział Plagg lądując obok niego na łóżku z okrąglutkim camembertem.
- Nie wiem co mam robić Plagg - powiedział zaciskając dłonie na swoich włosach.
- Przecież już znasz moje zdanie na temat Pekińczyka - odparło rzeczowo Kwami.
- Plagg! Mówiłem żebyś nie nazywał tak Kagami - skarcił przyjaciela jednak nie był w stanie ukryć czającego się w głosie rozbawienia, co zepsuło cały efekt. Plagg nie znosił młodej Tsurugi która jak dla niego za bardzo się rządziła.
- Poza tym nie pytałem co o niej myślisz, tylko co powinienem zrobić - sprostował Agreste.
- Wiesz co Ci powiem? Jeśli nie potrafisz wybrać między Biedronką a Pekińczykiem to nie wybieraj wcale - powiedział Plagg i wrzucił spory kawałek sera do pyszczka.
- Sugerujesz żebym z nią zerwał? - Dopytywał Adrien.
- Sugeruję żebyś spróbował z kimś, kto jest Ci przeznaczony - odpowiedział tajemniczo mały kotek.
- Eh... I pewnie więcej nie masz zamiaru mi powiedzieć - Westchnął Adrien.
- Jakbyś zgadł - uśmiechnął się złośliwe Plagg.
Marinette siedziała nad projektem damskiego kapelusza idealnie pasującego do garsonki, którą wraz z Gabrielem zaprojektowali w zeszłym tygodniu. Musiała przyznać, że bardzo obawiała się tej współpracy nie mogąc sobie wyobrazić jak mogłaby ona przebiegać. Nie wspominając już o tym, że nie miała pojęcia co by się stało gdyby nagle zaatakowała akumą. Na razie dopisywało jej w tym względzie szczęście, bo jeszcze aniu razu w tym czasie Władca Ciem nie zaatakował. Pierwsze popołudnie spędzone sam na sam z Gabrielem było drętwe. W jego gabinecie pojawił się stół kreślarski wraz z przyborami specjalnie dla niej. Gabriel bez żadnych słów wstępu kazał jej usiąść i pokazać szkicownik. Interesujące go projekty miała przelać na przygotowany papier a gdy już to zrobiła, Gabriel pokazywał co należałoby zmienić bądź dodać do projektu. Marinette była pod wrażeniem wprawnego oka projektanta i musiała przyznać, że z każdą jego uwaga zaczynała zauważać sama coraz więcej swoich błędów, co tylko sprawiało, że jej prace stawały się coraz lepsze i bardziej przemyślane. Mijały dni i dziewczyna zaczynała czuć się coraz pewniej i śmielej wydawać opinie na temat projektów, nawet samego Agreste. Gabriel zaś kiwał głową z fachową miną przyjmując jej spostrzeżenia z których czasem korzystał. Czarnowłosa mogła być z siebie dumna. Sam Gabriel rzadko się uśmiechał chyba, że faktycznie spodobał mu się jakiś projekt. Adrien przychodził tylko na sam koniec by odwieźć ją do domu i Marinette miała dziwne wrażenie jakby tych dwoje, ojciec i syn, byli odgrodzeni od siebie jakimś grubym murem. Zaczynała rozumieć dlaczego Adrien popadał w melancholie gdy rozmawia o swoim domu rodzinnym. Ona wychowana w kochając się rodzinie nie potrafiła przejść obok tego obojętnie. Z drugiej stroni również nie mogła nic z tym zrobić, bo to by oznaczało wtrącanie się w życie prywatne Gabriela Agreste a to nie mogło się dla niej dobrze skończyć.
- Panno Dupain-Cheng po co w tym projekcie znajduje się ta kokarda? Przecież mówiłem, że się tutaj nie nadaje - powiedział z irytacja w głosie Gabriel stając za jej plecami. Marinette cała się spięła a jej ręką trzymająca ołówek, niebezpiecznie zadrgała nad papierem. Wiedziała, że projektantowi ten element nie odpowiadał i kazał go usunąć jednak ona uważała, że kokarda była konieczna i uzupełniała całość. Zacisnęła dłoń znajdującą się pod biurkiem w pięść. Nie mogła pozwolić by ktoś narzucał jej swoją wolę. Nawet jeżeli to był jej własny idol.
- Wiem - powiedziała z pewnością w głosie o jaką nawet się nie podejrzewała - Ja jednak uważam, że akurat ten element nadaje całemu kapeluszowi charakter.
- Proszę to usunąć! - Rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu, odchodząc od stolika.
- Nie - odparła równie stanowczo Marinette wstając od biurka. Zdumiony Agreste odwrócił się do niej a na jego twarzy odmalował się szok. Raczej nie wyglądał na kogoś komu ludzie ośmielali się sprzeciwiać. Jednak tym razem to był projekt przy którym nie miała najmniejszego zamiaru odpuścić, choćby Agreste miał ją wyrzucić przez to za drzwi.
- Nie? - Powtórzył oniemiały.
- Nie - powtórzyła z naciskiem Marinette.
- Nie! - Powtórzyła z naciskiem Emilie podpierając się pod boki. Gabriel spojrzał na młodą dziewczynę, zaskoczony jej uporem. Nie był przyzwyczajony do tego by ktoś podważał jego decyzje. Tak został wychowany. Jednak ta dziewczyna właśnie to zrobiła. Sprzeciwiła mu się. Pracowali nad wspólnym projektem na studia, który miał być podstawą do zaliczenia semestru. Emilie upierała się przy tandetnej ozdobie na dekolcie sukni wieczorowej, na którą on definitywnie nie miał zamiaru się zgodzić. Jednak Emilie ewidentnie również nie miała zamiaru się poddać.
- Ta brosza absolutnie tutaj nie pasuje Panno de Vanily - zwrócił się do niej używając jej szlachetnego nazwiska.
- Cała suknia jest gustowna i skromna. Potrzebuje elementu takiego jak ten, który przykułby uwagę do sukni przez dłuższą chwilę Gabrielu - powiedziała akcentując jego imię jakby je właśnie wypluwała, jednak zrobiła to z dystynkcją godna arystokratki. Agreste zacisnął dłonie w pięści. Rzadko mu się zdarzało by ktokolwiek zdołał wyprowadzić go z równowagi, jednak ta dziewczyn grała mu na nerwach wręcz perfekcyjnie odkąd ujrzał ją po raz pierwszy. Była niesamowicie piękna, pełna gracji i wdzięku a jednocześnie, jak niespokojny duch próbujący wyłamać się z ograniczających ją ram. Elegancka i niepokorna jednocześnie co, musiał przyznać bardzo go intrygowało. Teraz jednak buzowała w nim złość.
- Ta sukienka nie będzie miała żadnej broszki - powiedział ze złością.
- Dobrze. Niech tak będzie Gabrielu - zgodziła się blondynka spoglądając na niego intensywnie zielonymi oczami, które jako jedyne oprócz charakteru odróżniały ją od siostry bliźniaczki. Bardzo łatwo odpuściła a nawet powiedziałby, że zbyt łatwo... zebrała wszystkie materiały z jego biurka łącznie z sukienką i wyszła z pokoju nie oglądając się za siebie. Następnego dnia zrozumiał dlaczego Emilie tak po prostu odpuściła, a w zasadzie chciała by właśnie tak to wyglądało. Przyniosła na zajęcia projekt wraz z gotową sukienką, którą zwieńczała brosza z iskrzącymi się niebieskimi kamieniami. Gdy to zobaczył wręcz kipiał z gniewu, jednak było już za późno by mógł cokolwiek w tej sprawie zmienić.
- Cóż to za mina Agreste? - spytała Audrey.
- Nic - warknął mając nadzieję, że dziewczyna się odczepi. Przyjaźnił się z nią odkąd pamiętał, jednak nie zawsze miał siłę na znoszenia jej władczego tonu.
- Znowu sprzeczka z Emilie? - Zauważyła dobitnie spoglądaj za jego wzrokiem utkwionym w de Vanily. Blondynka właśnie zaśmiała się perliście z czegoś i spojrzała na niego swoimi roziskrzonymi zielonymi oczami, uśmiechając się zawadiacko. Serce Gabriela nagle zamarło a cała złość na moment go opuściła dopóki nie przypomniał sobie ich porannej wymiany zdań, gdy odkrył jak go przechytrzyła. Mimo wszystko miał do niej jakąś niewytłumaczalną słabość.
- Agreste, de Vanily teraz wasza prezentacja.
Gabriel poprawił okulary na nosie i wstał dumnie wyprostowany. Wyszedł za Emilie na środek sali i rozpoczął swoją część prezentacji, którą dokończyła blondynka. Z nieskrywaną fascynacją przyglądał jej się jak opisuje projekt i pomysł na broszkę. Nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi na jej ponętna postawę i kuszące malinowe usta...
- To był genialny projekt. Zwłaszcza ta brosza dodaje kreacji tego czegoś. Żałuję, że nie mogę wam dać więcej nic celujący - zachwyciła się profesorka. Emilie spojrzała na niego dumnie z przymrużonymi błyszczącymi oczami.
- A nie mówiłam, że mam rację Agreste - powiedziała z szelmowskim uśmiechem i pstryknęła go przy wszystkich w nos, po czym dumnie zeszła z podestu. To właśnie wtedy Gabriel się w niej zakochał.
Oniemiały spoglądał na pannę Dupain-Cheng wyrywając się ze swoich wspomnień. Jej jagodowe oczy wpatrywały się w niego z takim samym uporem jak te Emilie. Do pomieszczenia po uprzednim zapukaniu weszła Nathalie oznajmiając, że kolacja jest gotowa.
- Tak już idziemy. Panno Dupain-Cheng ciebie też to dotyczy. O kapeluszu porozmawiamy następnym razem - powiedział sucho. Sam nie miał pojęcia dlaczego to zrobił. Pokierował nim jakiś dziwny impuls którego nie rozumiał. Zobaczył zaskoczoną minę dziewczyny, która momentalne spuściła gardę i ruszyła za Nathalie. Kobieta poprowadziła ją do jadalni. Gabriel rzucił ostatnie spojrzenie na obraz swojej żony, jakby to ona nawet teraz płatała mu figle, po czym ruszył zaraz na paniami. Usiadł u szczytu stołu zauważając, że Marinette tak po prostu usiadła tuż obok niego a nie tak jak to zwykle bywało z paniami Tsurugi, które były nauczone zachowania przy stole. Zresztą Emilie postąpiłaby dokładnie tak samo jak ta dziewczyna, łamiąc wszelkie reguły. Jednak jego żona przynajmniej zrobiłaby to z wdziękiem. W żaden sposób nie skomentował postępowania nastolatki. Drzwi do jadali się otworzyły i Adrien ze smutnym wzrokiem powlókł się na swoje miejsce, absolutnie niczego się nie spodziewając. Kiedy chciał odsunąć krzesło spojrzał przed siebie i zamarł z otwartą na oścież buzią.
- Ekhem... - chrząknął znacząco projektant.
- Przepraszam tato - powiedział skruszony Adrien i zamknął usta spoglądając na niego z nadzieją.
Gabriel zerknął na uśmiechającą się do jego syna dziewczynę i w duchu westchnął. Przecież nie mógł siedzieć z nią sam po tej stronie stołu, to było niestosowne.
- Nathalie przenieś nakrycie Adriena na miejsce naprzeciw panny Dupain-Cheng.
Adrien z nieskrywaną radością jakiej już dawno u niego nie widział, zajął miejsce tuż obok niego. Nie miał pojęcia, że ten drobny gest tak bardzo go ucieszy. Prawda była taka, że gdy była z nimi Emilie jedli w ten sposób każdy posiłek. Jego żona nie chciała słyszeć żadnych wymówek i kładła nacisk na rodzinne posiłki w swoim towarzystwie a nie tak jak wypadało, że każdy członek rodziny siedział od siebie na tyle daleko by nie można spokojnie porozmawiać. Nie rozumiała w ogóle tej tradycji bogaczy i nie miała zamiaru jej przestrzegać. Tym czasem zatrudnił młodą utalentowaną dziewczynę, która nagle zaczęła wywracać w posadach jego świat, który zdołał sobie zbudować bez Emilie. Zmarszczył groźnie brwi i przystąpił po jedzenia.
- Pyszne jedzenie - pochwaliła czarnowłosa z uśmiechem na co prawie się zadławił. Nie lubił rozmów podczas jedzenia chyba, że były koniecznością i dotyczyły interesów. Adrien widząc jego minę parsknął śmiechem na co zmierzył go ostrym spojrzeniem.
- Wybacz Marinette, ale my nie rozmawiamy przy stole - wyjaśnił Adrien co w pełni usatysfakcjonowało Gabriela.
- Ale jak to? - zapytała zdumiona a Gabriel pomyślał, że chyba nikt wcześniej nie uczył jej jak powinno się zachować przy stole - przecież to jeden z ważniejszych momentów dnia - kontynuowała dziewczyna - wtedy wszyscy odchodzą od pracy, mogą razem zasiąść do stołu i porozmawiać o tym jak spędzili swój dzień - powiedziała na co Gabriel zamarł. Już kiedyś coś podobnego od kogoś usłyszał.
- My nie robimy tak już od dawna. Może kiedyś, dawno temu, ale nie teraz - powiedział ze smutnym uśmiechem Adrien a Gabriel zauważył, że jego syn w zasadzie dosyć często jest przygnębiony...
- Och... - westchnęła nastolatka i już więcej nic nie powiedziała. Posłusznie jadła posiłek w ciszy, choć było widać jak bardzo jej to nie odpowiadało. Po kolacji Adrien odprowadził Marinette do samochodu. Gabriel był zły na siebie samego za te sentymentalne bzdury. Może i Marinette momentami przypominała jego żonę jednak Emilie, to była Emilie i żadnej innej kobiecie nie pozwoli burzyć porządku w jego domu. Gdy zobaczył wracającego Adriena nie omieszkał rzucić sucho:
- Tylko się nie przyzwyczajaj - po czym zniknął w swoim gabinecie.
Marinette wróciła zamyślona do domu. Adrien odprowadzając ją do samochodu, podziękował za podarowanie mu wieczoru z ojcem. Po mimo tego, że niewiele mówili to on i tak był jej wdzięczny. To dało jej siłę by spróbować sprawić by Gabriel Agreste, wreszcie przejrzał na oczy i zaczął poświęcać Adrienowi więcej czasu. Z silnym postanowieniem weszła do swojego pokoju i wypuściła Tikki z torebki. Kwami podleciało na jej burko i wzięło z talerzyka truskawkowego makaronika. Jej ojciec widząc jej nastrój dbał o to by każdego popołudnia znajdowała u siebie świeżą porcję smakołyków. Brakowało jeszcze tylko lodów. Tom myślał, że jego córka nadal przeżywa rozstanie z Luką podczas gdy ona zajadała słodyczami uczucie do Czarnego Kota.
- Chyba całkiem udany dzień prawda Marinette? - spytała Tikki.
- Chyba tak - przyznała z uśmiechem - to przykre, że Adrien musi jeść sam. chciałabym to jakoś zmienić - powiedziała smutno.
- Już to zrobiłaś Marii - zauważyło kwami - po raz pierwszy od dawna Adrien miał szanse zjeść kolacje ze swoim tatą - dodała lądując na dłoniach przyjaciółki.
- Tak wiem, ale Tikki... chciałabym żeby tak było codziennie.
- Wszystko w swoim czasie Marii. A puki co jestem z ciebie dumna. Na prawdę postawiłaś się swojemu idolowi - zawołała tuląc się do jej policzkach co rozładowało napięcie. Czarnowłosa ziewnęła przeciągle. Czuła jak ogarnia ją zmęczenie a nawet jeszcze nie odrobiła pracy domowej. Zasiadła do biurka i wyjęła z plecaka podręcznik. Jej długie związane w kucyki włosy tańczyły po blacie biurka. Zastanawiała się cały czas nad tym czy ich wreszcie nie przyciąć dla własnej wygody. Westchnęła i zabrała się za odrabianie zadania. Zapowiadała się długa noc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top