4

Marinette nie musiał długo czekać na pojawienie się Alyi w jej domu. Krótko po tym jak wróciła od Agresta, jej przyjaciółka pojawiła się pod jej drzwiami.
- Opowiadaj! - Rozkazała podekscytowana, sadowiąc się na jej krześle obrotowym obok biurka.
- To nic wielkiego... - Zaczęła budując w Alyi napięte - dostałam propozycje stworzenia kolekcji z Gabrielem Agreste! - Wykrzyknęła unosząc ręce do góry.
- Naprawdę?! Gratulacje! - zawołała dumna ze swojej przyjaciółki mulatka i podbiegła by ją uściskać.
- To oznacza tylko więcej Ariena w pobliżu... I możesz zapunktować u jego ojca - zaczęła kombinować.
- Alya! - zawołała zrezygnowanym głosem Marinette - przecież Adrien chodzi z Kagami!
- A cóż to za problem? Każdy wagonik da się odczepić - powiedziała konspiracyjnym szeptem.
- Alya... - jęknęła czarnowłosa - Poza tym to stare dzieje - dodała.
- Adrien zawsze pozostanie twoją pierwszą miłością a to sprawia, że w każdej chwili można rozpalić ten ogień na nowo - zachichotała Alya z miną mówiącą, że już zaczyna coś knuć.
- Na razie muszę skupić się na projektowaniu dla Pana Agreste. To jest mój priorytet! - Powiedziała Marinette zaciskając pięść z rosnąca determinacją.
- Tak, tak masz rację. Najpierw trzeba przekonać do siebie potencjalnego teścia.
Marinette wzniosła oczy ku niebu załamując ręce. Pomimo tego, że podjęła już dawno decyzję jej przyjaciółka nie zamierzała odpuszczać. Ciągle na przekór wszystkiemu starała się połączyć tych dwoje uznając, że idealnie do siebie pasują. Podczas gdy Alya nadal upierała się przy swoim, z pokoju Marinette zniknęły wszystkie zdjęcia Adriena a zamiast nich, na tablicy tuż przy jej łóżku pojawiło się kilka nowych. W tym jedno bardzo twarzowe, przedstawiające Czarnego Kota... 
- Będę lecieć. Umówiłam się na dziś wieczór z Nino - powiedziała uradowana Alya, całując Marinette w policzek na pożegnanie i zniknęła pod klapą w podłodze. Marinette westchnęła i usiadła przed pulpitem komputera szukając inspiracji. Jej spokój nie trwał jednak zbyt długo, bo w godzinach wieczornych nagle na jej ekranie pojawiła się twarz nowego złoczyńcy. Beztroska. Marinette niewiele myśląc zawołała:
- Tikki kropkuj!

Biedronka przemierzała dachy Paryża kierując się na most nad Sekwaną, gdzie ostatnio była widzianą nowa przeciwniczka opętana akumą. Po drodze dołączył do niej Czarny Kot, salutując jej na powitanie w trakcie biegu. Zatrzymali się na moment na jednym z dachów, skąd mieli bardzo dobry widok na złoczyńcę. Dziewczyna o czarnych jak węgiel włosach i przenikliwych błękitnych oczach, ubrana była w krótkie kolorowe spodenki i top. W dłoni dzierżyła wielki średniowieczny młot, którym posługiwała się z niezwykłą wręcz zręcznością. Lawirowała na poręczy mostu nic sobie nie robiąc z grożącego jej niebezpieczeństwa.
- Jakieś pomysły? - Spytał Kot zerkając na Biedronkę.
- Akuma może być ukryta w jej młocie. Musimy spróbować go jej odebrać.
- W takim razie możesz na mnie liczyć - zapewnił. Zeskoczyli na brukowaną ulicę postanawiając grać w otwarte karty. Beztroska zeskoczyła z poręczy i z szerokim, wręcz szalonym uśmiechem zawołała:
- Czekałam na was! Gdy tylko uda mi się zdobyć wasze Miracula, będę mogła wreszcie wieść swoje wymarzone beztroskie życie.
- Tylko tyle? - Zdziwiła się Biedronka - zwykle chodzi o jakąś zemstę na kimś, bądź zdobycie czegoś, ale to?
- Nie wszyscy mają tak udane życie jak ty Kropeczko - rzucił Czarny Kot i choć się uśmiechał dostrzegła w jego oczach, przez moment cień smutku. Ruszyli do ataku jednak Beztroska unikała ich ciosów tak płynnie i zwinnie, jakby zawodowo tańczyła w balecie. Kpiła sobie z niebezpieczeństwa, co raz skacząc dosłownie po krawędzi mostu. Musieli znaleźć jakiś sposób, by odebrać jej broń. Czarny Kot w pewnym momencie Krzyknął:
- KOTAKLIZM! - I z zaciętą miną ruszył do ataku.
- Kocie nie! - Wrzasnęła Biedronka i wyciągnęła rękę w jego kierunku, jakby to jeszcze mogło go zatrzymać. Wtedy dla niej czas nagle zwolnił. Zobaczyła jak Czarny Kot dopada do Beztroski. Dziewczyna machnęła młotem a on, wyciągnął ku niemu dłoń i przyłożył ją do jego trzonka. Przedmiot zaczął się rozpadać jednak  jeszcze trafił Kota z impetem w klatkę piersiową. Super bohater upadł bez tchu, na wybrukowaną kocimi łbami drogę. Młot złoczyńcy rozsypał się w drobny mak wypuszczając na wolność małą akumę. Biedronka nie wiele myśląc jednym ruchem ją złapała, by po chwili pożegnać białego motylka.
- Kocie! - Krzyknęła przerażona i rzuciła się w jego kierunku. Jej serce waliło jak młotem ze strachu, kiedy zdała sobie sprawę, że Czarny Kot się nie rusza. Chat nie oddychał a jedyne bijące serce które mogła teraz usłyszeć, było jej własnym. Oblał ją zimny pot kiedy zrozumiała co się dzieje. Czarny Kot umierał.
- Nie... - Wyszeptała cicho - Nie! - Krzyknęła głośno. On nie mógł jej opuścić. Nie mógł jej zostawić!Biedronka bez Czarnego Kota była nikim. Ona bez Czarnego Kota była nikim...
- Nie, nie, nie, nie... - Czarnowłosa czuła rosnącą w niej panikę od której szumiało jej w uszach. Zaczęła wdmuchiwać powietrze w jego płuca, a następnie uciskać klatkę piersiową.
- Błagam cię Kocie, ocknij się - prosiła powtarzając te same czynności. Nie mogła sobie wyobrazić już bez niego życia. Nawet nie brała pod uwagę, że mogłoby go kiedyś w jej życiu nie być.  Wyobrażała sobie nawet, jak jako dwoje staruszków, podtrzymują się wzajemnie i wolnym krokiem drepczą po ulicy, by tak samo jak od wielu lat, obejrzeć rozgwieżdżone niebo Paryża. Chciała by zawsze był przy niej. Zawsze... Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Przerwała na moment dotykając drżącymi dłońmi jego twarzy i błagała:
- Kocie proszę, nie zostawiaj mnie, słyszysz? - Kot nadal nie oddychał. Ponownie przystąpiła do reanimacji a łzy z jej policzków, zaczęły obficie kąpać na twarz Chata. Nie mogła go stracić. Tak bardzo go potrzebowała. Był kimś więcej niż tylko partnerem. Był najważniejszą osobą w jej życiu a ona, nie potrafiła się do tego przyznać aż do teraz. To z nim pragnęła się zestarzeć, nie z Luką, nawet nie z Adrienem, tylko z nim. Z irytującym i sypiącym słabymi kawałami Czarnym Kotem. Kotem którego jej serce pragnęło ze wszystkimi wadami jakie miał, bo bez nich nie byłby tym samym chłopakiem którego...
- Kocham Cię Chat słyszysz? Wróć do mnie - łkała ale Czarny Kot nadal leżał nieruchomo.
- Kocham cię... - wyszeptała kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Nagle Czarny Kot nabrał potężny haust powietrza i otwierając swoje szmaragdowo zielone oczy poderwał się do siadu. Biedronka zapłakana z uśmiechem ulgi na twarzy, na moment przyłożyła swoje czoło do jego. Poczuła jego dłoń ścierającą łzy z jej policzka.
- Co się stało? - Spytał, jednak ona nie była w stanie wykrztusić nawet słowa. Czarny Kot podniósł się do siadu. 
- Kropeczko? -
Nazwał ją tak jak kiedyś... Nadal była jego kropeczką i chciała być nią już zawsze. To sprawiło, że wszystkie kłębiące się w niej uczucia wybuchnęły. Kiedy zdrobnienie jakim zawsze ją obdarzał zdążyło opuścić jego usta, Biedronka rzuciła się na niego mocno przytulając go do swojej klatki piersiowej. Zanurzyła palce jednej ręki w jego blond kosmykach, mocniej przytulając jego głowę do siebie. Brodę oparła na jej czubku a on, czuł jak jego włosy zaczynają robić się wilgotne od jej łez. Usłyszał jak jej serce szybko i głośno bije. 
- Ty głupi Kocurze! nigdy więcej tego nie rób! rozumiesz!? - zawołała przez łzy. Nadal jeszcze czuła tą adrenalinę sprzed chwili, ale powoli zastępowała ją nieopisana ulga.
- Tak bardzo bałam się, że cię stracę - łkała wzmacniając uścisk. Zaskoczony Chat do którego wreszcie dotarł sens tego co się stało, delikatnie wysunął się z jej objęć i rozkładając ręce pozwolił by się w niego wtuliła. Nie musiał zbyt długo czekać na rekcję, bo czarnowłosa z impetem rzuciła się w jego ramiona, chwytając go tak kurczowo, jakby od tego zależało jej życie. Objął ją równie mocno co ona jego.
- Nigdy mnie nie stracisz Kropeczko - powiedział gładząc dłonią jej miękkie ciemne włosy. Jej wybuch uczuć był tak niespodziewany a jednocześnie dziwnie znajomy.
Siedzieli tak tuląc się do siebie, dopóki nie rozległ się dźwięk informujący o przemianie zwrotnej Czarnego Kota. Biedronka która wreszcie zaczynała nad sobą panować, zanim na dobre się od niego odsunęła, zetknęła jeszcze na moment ich czoła i spojrzała mu głęboko w oczy mówiąc:
- Nigdy więcej mnie tak nie strasz - po czym pocałowała go w czoło i przy pomocy jo-jo, wskoczyła na pobliski dach by zniknąć w mroku. Kilka sekund później nastąpiła transformacja zwrotna i na wyciągniętych dłoniach Adriena, wylądował ledwo żywy Plagg. Blondyn wyjął z kieszeni kawałek Camemberta i podał go swojemu Kwami. Czarne stworzonko zwykle tak bardzo żywiołowe na widok sera, tym razem z ledwością przeżuwało kolejne kęsy. 
- Wybacz mi Plagg - szepnął do swojego przyjaciela.
- Nic się nie stało - wysapał słabo Plagg - wisisz mi duży kawał wiekowego sera z grubą warstwą pleśni - dodał ze słabym uśmiechem.
- Masz to jak w banku - zapewnił Agreste wracając myślami do sytuacji sprzed chwili. Czuł jak w jego sercu na powrót zaczyna rodzić się nadzieja. 

Gdy tylko Marinette wróciła do domu, tuż po detransformacji rzuciła się zapłakana na łóżko. Tikki podfrunęła do swojej przyjaciółki i dotknęła pocieszająco jej policzka. Czarnowłosa ze łzami w oczach spoglądała na fotografie Chata tuż obok łózka. Zakochała się w nim. Wreszcie musiała się do tego przyznać. Zakochała się w jego sposobie bycia, charakterystycznym szelmowski uśmiechu i głębi jego zielonych oczu. Odkąd się poznali ufała mu tak jak jeszcze nikomu dotąd. Zakochała się w nim i nawet nie miała pojęcia kiedy. To uczucie było zupełnie inne od tego jakim obdarzyła Adriena. Stopniowo wzrastało aż wreszcie przerodziło się w coś bardzo silnego. Stało się miłością prawdziwą, dojrzałą akceptującą jego wady a nie zwykłym  zauroczeniem w chodzącym ideale. Uświadomiła sobie to wszystko dopiero teraz gdy prawie go straciła.
- Kocham go Tikki - powiedziała gładząc jego twarz na fotografii - a on nigdy nie może się o tym dowiedzieć - wyszeptała kiedy do jej oczu zaczęła cisnąć się kolejna porcja łez. 
- Przykro mi Marinette - powiedziała smutno Kwami. 
- Dlaczego nasza miłość musi być zła? - spytała dziewczyna wracając myślami do dnia w którym spotkała Białego Kota...

- Teraz łamiesz nie tylko moje serce Marinette - powiedział Biały Kot zeskakując zaraz za nią na pływający wrak autobusu.
- Co?? Coś ty powiedział?? - Zawołała zaskoczona i przerażona jednocześnie Biedronka. Biały Kot rozłożył szeroko swoje ramiona podchodząc bliżej z szerokim uśmiechem, który miał niewiele wspólnego z tym szelmowskim jej Chata.
- Choć się przytulić MATINETTE! - zawołał prawie warcząc jej imię.
- Mylisz się, nie jestem Marinette! nigdy Ci nic nie zdradziłam! - Zawołała przeskakując na kolejne podtopione samochody.
- Oddaj mi swoje Miraculum bym mógł wszystko przywrócić do dawnego stanu - powiedział już bez cienia złości Kot, kształtując w swoich dłoniach białą kulę energii - MEGAKOTAKLIZM! - Zawołał i wypuścił w kierunku Biedronki sporych rozmiarów świetlisty pocisk. Biedronka z ledwością uniknęła jego ataku, który trafił w ostatni stojący jeszcze wieżowiec, doprowadzając do jego zawalenia. Uciekła w kierunku przewróconej wierzy Eiffla. Biały Kot jednak jak na ironię ciągle siedział jej na ogonie.
- Było kiciastycznie dopóki Władca Ciem nie dowiedział się o wszystkim - powiedział przeskakując z jednego metalowego elementu wieży na drugi - A jak jedna osoba wie to wieści momentalnie rozchodzą się po świecie - dodał przeczesując wzrokiem teren by dostrzec znajomy zarys postaci.
- To przez naszą miłość świat tak wygląda Kropeczko - A Biedronka powiodła smutnym wzrokiem po otaczającej ją rzeczywistości. Nie mogła się teraz poddać. Musiała go uratować. Wykorzystując moment odebrała mu kij a później także pasek, jednak w żadnej z nich nie znajdowała się Akuma.
- Dlaczego nie chcesz mi pomóc tego naprawić? - Spytał z rozpaczą w głosie stając na przeciw niej - prawda jest taka, że już mnie nie kochasz - zarzucił jej zaciskając pięści ze złości a Biedronka słysząc ból w jego głosie poczuła ukłucie w sercu - więc mogę teraz zniszczyć ciebie, mnie, nasze wspomnienia i wszystko - krzyknął głosem podszytym bólem, tworząc ogromną białą kulę kotakluzmu.
- Nie! - Krzyknęła wyciągając do niego rękę i z przerażeniem obserwowała jak biała kula osiąga niebotyczne rozmiary. 
- Dobra, czekaj, oddam ci moje Miraculum Czarny Kocie - zawołała w panice. Chat słysząc to anulował swoje zaklęcie i spojrzał na nią swoimi intensywnie niebieskimi oczami.
- Nie jestem już Czarnym Kotem - powiedział - Jestem Białym Kotem - dodał potrząsając swoim dzwoneczkiem pod szyją. Wtedy zrozumiała. To tam musiała znajdować się Akuma. Dlaczego wcześniej na to nie wpadła? Nie kij, nawet nie ogon lecz dzwoneczek który już tyle raz dotykała, był jego charakterystycznym symbolem. Podeszła do niego i opierając dłonie na jego piersi spojrzała mu głęboko w oczy. Choć była tam zaledwie kilka chwil już zdążyła stęsknić się za widokiem jego pięknych zielonych oczu.
- dla mnie zawsze będziesz Czarnym Kotem - powiedziała z uczuciem bo dokładnie tak czuła. Z akumą czy bez, zawsze był tym samym Kotem którego tak uwielbiała. Stanęła na palcach zbliżając swoją twarz do jego i choć naprawdę pragnęła go pocałować, zamiast tego zerwała z jego szyi dzwoneczek z akumą...

Wtedy zrozumiała kilka rzeczy. Adrien nigdy nie mógł się dowiedzieć, że jest Biedronką. Prawdopodobnie to właśnie ten moment zaważył na ich przyszłości. Kolejną sprawą było to, że prawdopodobnie kiedyś pokocha Czarnego Kota i tak też w rezultacie się stało. Nie mogła jednak z nim być bo jeśli wierzyć słowom Białego Kota z przyszłości, ich miłość miała zniszczyć świat. Najpierw pozwoliła odejść Adrienowi a teraz to samo musiała zrobić z Czarnym Kotem. Tym razem jednak to bolało o wiele bardziej niż ostatnio.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top