3
Marinette ledwo przytomna powlokła się do klasy na pierwsze zajęcia w nowym roku szkolnym. To było jej pierwsze wyjście do ludzi od rozstania z Luką. Choć sama podjęła taką decyzję nie oznaczało to, że nie będzie załamana. Przez ostatni tydzień siedziała w domu, odmawiając wszelkim spotkaniom ze znajomymi i obżerała się wraz z Tikki makaronikami i górą lodów waniliowym z truskawkami. Cieszyła się, że miała bardzo dobry metabolizm bo teraz zamiast wchodzić do klasy, to pewnie by się wtaczała. Wieści o rozstaniu Marinette i Luki obiegły Paryż lotem błyskawicy, więc przynajmniej nie musiała o tym mówić każdej dziewczynie w klasie z osobna. Tego dnia rozpoczynała trzecią i zarazem ostatnią klasę liceum, podczas której musiała zadecydować co dalej zrobić ze swoim życiem. Przetarła ręką oczy okropnie ziewając. Poprzedniej nocy siedziała do późna na balkonie rozmawiając z Tikki o Czarnym Kocie. Naprawdę brakowało jej jego poczucia humoru i tanich tekstów na podryw. Zwłaszcza teraz gdy zajadała swoje smutki, co groziło jej zdobyciem sporej nadwagi. Niby wszystko między nimi było w porządku ale ona wiedziała, że jest inaczej. Przypuszczała nawet dlaczego.
Biedronka już miała się pożegnać zarzucając jojo na pobliski dach, kiedy poczuła jak Kot łapie ją za rękę.
- Co robisz Kocie? - spytała zaskoczona nie ukrywając swojego niezadowolenia.
- Znamy się już prawie dwa lata. Mistrza już nie ma. Nie sądzisz, że dobrze by było poznać wreszcie nasze tożsamości? To wiele by ułatwiło - wyjaśnił. Biedronka poczuła rosnącą panikę a przed jej oczami, pojawił się obraz zrujnowanego Paryża zalanego wodami Sekwany.
- Nie - powiedziała zbyt szybko z ledwością ukrywając czające się w jej głosie przerażenie.
- Co? Dlaczego? - pytał zdezorientowany Kot a Biedronka zaczęła żałować obietnicy którą musiała złożyć Bunnix . Czarny Kot nie mógł się o niczym dowiedzieć, bo istniało zbyt duże ryzyko, że to mogło by zmienić przyszłość.
- Po pierwsze, czy na pewno chodzi tylko o to, że nie ma Mistrza Fu? a może o to, że tak po prostu chcesz tylko poznać moją tożsamość - wypaliła groźnie marszcząc brwi.
- J.. ja... jaaaa... - zająkał Kot przeczesując palcami włosy w zakłopotaniu.
- Nigdy nie możesz poznać mojej tożsamości Kocie rozumiesz? Nigdy nie będzie nas łączyć więcej oprócz przyjaźni na poziomie Biedronka Czarny Kot - powiedziała przeszywając go na wylot swoim stalowym spojrzeniem.
- Jasne. Rozumiem Biedronko - odparł sucho - do zobaczenia następnym razem - dodał i opuścił dach na którym była. Chwilę później zapikała ostatnia kropka na kolczyku i nastąpiła przemiana zwrotna. W oczach Marinette pojawiły się łzy na wspomnienie nieszczęśliwej miny Czarnego Kota. Wiedziała, że go zraniła.
- Nie miałaś wyboru Marinette - powiedziała Tikki głaszcząc ją po wilgotnym policzku.
- Wiem Tikki, wiem - wyszeptała.
Od tamtego dnia Kot zaczął się zmieniać aż w końcu oznajmił jej, że kogoś ma. Marinette pomyślała z przekąsem, że bardzo szybko się pocieszył po tym jak Biedronka go odrzuciła. Czarnowłosa wmaszerowała do klasy i zajęła to samo miejsce co zawsze. Zaspanym wzrokiem powiodła po klasie by nagle oprzytomnieć, kiedy zobaczyła kto siedzi przed nią w ławce.
- Alya! - wykrzyknęła - od kiedy siedzisz z Nino!?
Brunetka odwróciła się do niej z promiennym uśmiechem na ustach. Odkąd zaczęła chodzić z Lahiffe wyglądała na bardzo szczęśliwą.
- No co ty! W życiu bym nie zostawiła swojej przyjaciółki - mrugnęła do niej - Kiedy zobaczyłam, że cię nie ma to usiadłam tutaj tylko żeby pogadać - wyjaśniła - o Adrien idzie, widzisz już się zwijam - powiedziała kiedy Agreste pojawił się w drzwiach.
- Spoko Alya, mnie to nie przeszkadza. Jeśli chcesz siedzieć w tym roku z Nino, to nie ma problemu. Ja mogę siedzieć z Marinette - powiedział pewnie i nie czekając na czyjąkolwiek reakcję, zajął miejsce obok Dupain - Cheng.
- Dobra ale to nie jest zamiana na stałe - zastrzegła Alyia na co kiwnął głową.
- W zasadzie to dobrze się składa, bo muszę o czymś z tobą porozmawiać Marinette - dodał przekręcając się w jej stronę na krześle. Może jeszcze z rok temu Marinette właśnie umarłaby ze szczęścia, teraz jedynie na jej policzkach pojawił się delikatny rumieniec.
- W takim razie zamieniam się w słuch - odparła z uśmiechem, kiedy do klasy weszła Chole.
- A tu co się wyrabia!? - Wykrzyknęła - Dlaczego mój Adrienisiek siedzi z tą Dupain-Cheng? - Dodała wskazują na czarnowłosą.
- Chloe ja tu jestem - Matinette pomachała jej dłonią przed nosem.
- Przecież widzę - burknęła rozzłoszczona a Marinette pomyślała, że gorzej już być nie może.
- Cześć Adrien. Och musisz siedzieć z Marinette bo Alyia cię podsiadła - zauważyła Lila opierając się o blat stolika tuż obok niego.
A jednak mogło być gorzej, pomyślała Marinette krzywiąc się nieznacznie. Mogła nie lubić Chloe ale Lily wprost nienawidziła. Zresztą ze wzajemnością.
- Zawsze możesz usiąść obok mnie - zaproponowała mrugając słodko.
- Dzięki Lila - zaczął Adrien marszcząc czoło po czym z pełnym przekonaniem w głosie dodał - wolę zostać w tej ławce z Marinette. Jest drugą osobą zaraz po Nino z którą chętnie mógłbym siedzieć.
Marinette zaskoczona spojrzała na Adriena i nawet nie zauważyła rozradowanej miny Alyi. Mina Lily natychmiast zrzedła i zakładając ręce na piersi oburzona poszła do swojej ławki.
- Sabrina! - wrzasnęła Chloe - Idziemy!
Marinette nadal z zaskoczeniem przypatrywała się modelowi, który posłał jej szelmowski uśmiech i puścił oczko. Absolutnie nie spodziewała się tego, że ma o niej tak wysokie mniemanie. Adrien pochylił się bliżej niej łowiąc rozwścieczone zawistne spojrzenia Lily i Chloe. Niezmiernie go to bawiło.
- Mój ojciec chce się z Tobą zobaczyć dzisiaj po szkole - zaczął a czarnowłosa spojrzała na niego jakby mu nie wierzyła.
- Po co? - spytała ostrożnie przyglądając mu się badawczo - Poza tym miałam już plany na dzisiaj.
O tak, miała i to spore. Cały talerz makaroników i lody waniliowe....
- Mogę się tylko domyślać o co może chodzić. Poza tym wiesz, że mojemu ojcu się nie odmawia - powiedział Adrien unosząc wysoko brwi do góry.
- No nie wiem.
- Odmówisz spotkania twarzą w twarz z twoim idolem?? - Adrien nacisnął na czuły punkt. Gabriel jako projektant rzeczywiście był jej idolem, ale już nie jako osoba a zwłaszcza ojciec. Przygryzła dolną wargę w zamyśleniu. Uwielbiała projekty Agresta, słyszała też jakim jest człowiekiem i chyba, jednak nie chciała mu się w żaden sposób narażać. Do końca lekcji siedziała już z Adrienem, który był przykładem idealnego ucznia i w przeciwieństwie do wiecznie plotkującej Alyi, z uwagą słuchał nauczyciela i pilnie notował. Matinette musiała przyznać, że miał bardzo schludny charakter pisma. Zajęcia przeleciały jak z bicza strzelił i nim się obejrzała już schodziła wraz z resztą klasy po schodach. Na szkolnym dziedzińcu pożegnała się z Alyia i Nino i ruszyła z Adrienem do jego samochodu. Czuła na swoich plecach zaskoczone spojrzenia uczniów z klasy a jej uszu nawet doleciały strzępy rozmów.
- Przecież on ma dziewczynę...
- Co ona sobie myśli...
Szofer otworzył im drzwi i Marinette cała czerwona na twarzy wsiadła do samochodu.
- Nie przejmuj się nimi. Zawsze będą gadać - pocieszył ją Adrien.
- Łatwo ci mówić. O tobie mówią tylko w samych superlatywach - burknęła.
- Tak... - Westchnął Adrien - Szkoda tylko, że one nie mają nic wspólnego z prawdą - wyszeptał spoglądając pustym wzrokiem na obrazy zmieniające się za oknem. Marinette przyjrzała mu się z uwagą, zastanawiając się dlaczego to jest dla niego tak duży problem. Przypomniała sobie co jej kiedyś powiedział odnośnie Lily. Z wahaniem położyła swoją dłoń na jego i powiedziała cicho:
- Ważne, że my wiemy jak jest naprawdę.
Ardien ścisnął jej dłoń i uśmiechnął się z wdzięcznością. Puścił ją dopiero gdy przyjechali pod same drzwi jego domu. Na schodach stał Gabriel Agreste z założonymi z tyłu rękami. Adrien nie pamiętał kiedy jego ojciec ostatnio wyszedł przed dom, by kogoś powitać. Pomógł wysiąść dziewczynie z samochodu i zaprowadził ją do ojca. Marinette z mieszaniną ekscytacji i stresu ruszyła za Adrienem.
- Przeprowadziłem Marinette tato, tak jak chciałeś - powiedział Adrien.
- Dzień dobry - przywitała się Czarnowłosa z nieśmiałym uśmiechem. Gabriel nawet nie odpowiedział na jej powitanie. Jak zwykle wyprostowany z dumną postawą, milcząco kazał wejść im do środka. Marinette zaczynała się wahać czy naprawdę dobrze zrobiła przychodząc tutaj.
- Do mojego gabinetu - powiedział starszy Agreste bez cienia jakiegokolwiek uczucia, na co Marinette się wzdrygnęła. Pierwszy raz mogła zobaczyć dom swojego idola w pełnej okazałości. Wszędzie panował ład i porządek. Białe ściany i marmurowe podłogi sprawiały, że czuła się jak w jakimś muzeum sztuki. Weszli do gabinetu i pierwszą rzeczą która rzuciła się jej w oczy, był ogromny obraz blondwłosej piękności o zielonych oczach. Matka Adriena spoglądał na nich ze zmysłowym uśmiechem i błyskiem w oczach. Marinette zaczęła żałować, że nigdy nie będzie mogła jej poznać.
- Marinette Dupain-Cheng tak? - Zaczął Gabriel na co przytaknęła ruchem głowy - Dziewczyna z liceum stawiająca pierwsze kroki jako projektantka. Zwyciężczyni mojego konkursu i zaufana kreatorka mody Jaggeda Stone - umilkł na monet wpatrując się w obraz Emilie - Mój syn twierdzi, że rysujesz bardzo dobre projekty. Masz przy sobie szkicownik?
Marinette zerknęła zaskoczona na Adriena, który uśmiechnął się by dodać jej otuchy. Wyjęła z plecaka swój szkicownik i drżącą dłonią podała go Agreatowi, po czym od razu się wycofała. Czuła jak płonie z zażenowana i gdyby mogła najchętniej ukryłaby się za plecami Adriena. W szkicowniku miała tylko projekty z których była naprawdę dumną ale to nie oznaczało, że były one godne samego Agreste. Gabriel w milczeniu przewracał kolejne zapełnione kartki, po czym bez cienia emocji oddał jej zeszyt z powrotem. Nastąpiła chwila niezręcznie ciszy, podczas której panika Marinette sięgnęła zenitu i gdyby nie ciepła dłoń Adriena na jej ramieniu, pewnie już zaczęłaby wyrywać sobie włosy z głowy, albo przedstawiać najczarniejszy z najczarniejszych scenariuszy w którym to, jej idol uważa jej projekty za paskudztwo, wyrzuca ją za drzwi i zakazuje kontaktu z Adrienem. Tym czasem oczy Gabriela na moment pojaśniały kiedy zaczął mówić:
- Masz spory potencjał na zostanie świetną projektantką Marinette - Czarnowłosa aż wstrzymała na moment powietrze, słysząc opinie Agreste - Adrien miał rację, to są naprawdę dobre projekty. Na pewno potrzebują jeszcze kilku przeróbek ale za to niewielkich. Mam do ciebie propozycje panno Dupain-Cheng. Kolekcji Agreste potrzeba powiewu świeżości i liczę na twoją współpracę.
Marinette stała jak wmurowana spoglądając w Gabriela z nieładnie otwarta buzią. Spodziewała się dosłownie wszystkiego. Nawet tego, że Agrest upubliczni jej prace jako przykład jak nie projektować ubrań. Tym czasem czy on jej zaproponował coś jakby pracę??
- Na początek możemy się umówić na spotkania dwa razy w tygodniu. Adrien w miarę możliwości będzie zabierał cię ze sobą zaraz po lekcjach. Wymagam na każdym spotkaniu przynajmniej jednego, dobrego projektu wykonanego przez ciebie a także, wachlarza nowych pomysłów i inspiracji. - Wyjaśniał projektant a Marinette uświadomiła sobie, że nawet nie brał pod uwagę jej odmowy.
- Gotowe projekty bezapelacyjnie są częścią kolekcji Agreste, jednak będą sygnowane twoim imieniem. Jeśli nasza współpraca się powiedzie, masz zagwarantowany staż w mojej firmie, jeżli w przyszłości zdecydujesz się na studia w tym kierunku.
Czarnowłosa nie wierzyła, że to dzieje się naprawdę.
- Niech mnie ktoś uszczypnie - powiedziała a już po chwili poczuła ból na swojej lewej ręce i aż podskoczyła odruchowo ją masując.
- No co? Przecież chciałaś - odparł Adrien wzruszając ramionami. Mogłaby przysiąc, że to zachowanie z kimś się jej kojarzyło. Zmierzyła go spojrzeniem marszcząc brwi. Adrien jednak już tego nie zauważył bo spojrzał na ojca, którego koniuszki ust niebezpiecznie drgały jakby walczył sam ze sobą, żeby się nie uśmiechnąć. Nie pamiętał kiedy ostatnio widział go takim.
- Adrien odwieź pannę Dupain-Cheng do domu. Widzimy się w czwartek młoda damo i nie zapomnij zabrać ze sobą szkicownika. Jest tam kilka projektów które zwróciły moją szczególną uwagę.
Marinette natychmiast się rozpromieniła i przytaknęła z błyszczącymi od pozytywnych emocji oczami. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Marinette wręcz nie była w stanie opanować swojego podekscytowania. Miała głowę pełną nowych pomysłów, które chciała przelać jak najszybciej na papier. Nagle za swoimi plecami usłyszała chichot Adriena.
- Z czego się śmiejesz? - Spytała zdezorientowana.
- Jesteś urocza kiedy się tak ekscytujesz.
Czarnowłosa spuściła wzrok zażenowana a na jej policzkach wystąpiły rumieńce.
- Samochód czeka! - Zawołała smukła kobieta w okularach.
- Już idziemy Nathale! - Odparł Adrien i odprowadził Marinette do wyjścia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top