♡XXI♡
Eren wrócił niezadowolony do szkoły. Musiał. Mama go do tego zmusiła, a że miał dopiero szesnaście lat, to nie mógł o sobie decydować sam.
Wiedział, że szkoła to jedyne miejsce gdzie będzie mógł się widzieć z Levi'em. Wszedł do gabinetu gdy nikt nie widział.
- Le... - przerwał gdy nie zobaczył Levi'a siedzącego na fotelu, tylko jakiegoś bruneta w okularach, który był ścięty na krótko.
- Puka się jak się wchodzi, potrzebujesz czegoś? - popatrzył na Erena.
Zielonooki brunet trzasnął drzwiami i wybiegł ze szkoły. Zobaczył auto Levi'a. Czarnowłosy siedział w nim, nawet miał już odjeżdżać, ale gdy zobaczył Erena zatrzymał się.
Brunet podbiegł do auta i do niego wszedł.
- Levi?... Gdzie ty jedziesz?... Co to za człowiek w twoim gabinecie?... - niczego nie rozumiał.
- Nowy dyrektor... Twoja mama załatwiła mi to, że wyleciałem z roboty, ale nie przejmuje się tym kiedy wszytko się rozwiąże znów wrócę do pracy, on jest Tylko na zastępstwo...
- Ja... Przepraszam.... Bardzo przepraszam... To wszytko przez moją mamę... Ona wszytko niszczy... Ja... Ja nie chce żeby tak to się skończyło... Przecież... Szkoła to było jedyne miejsce gdzie mogliśmy się widywać... - zachciało mu się płakać z bezradności.
- Spokojnie Eren... Będziemy się widywać, nikt nam siebie nie odbierze - pogłaskał go po policzku. - Według zasad szkolnych to pedofilia
- Ale ja nie jestem dziesięcioletnim dzieckiem! Jakim cudem to pedofilia?
- Takim, że nie jesteś pełnoletni, chodzisz dopiero do pierwszej klasy liceum, a ja byłem dyrektorem szkoły... Zwykły nauczyciel nie może wchodzić w bliższe kontakty, gdzie dopiero dyrektor - wytłumaczył mu
- Ale... No ale ja tego chce... A pedofilia działa w jedną stronę... Więc... Dlaczego?... - miał już łzy w oczach. Niczego nadal nie rozumiał.
- Wszystko wróci do normy Eren - pocałował go delikatnie. - A teraz idź do szkoły... Wiem, że Ci ciężko... Mi również, ale musimy sobie z tym poradzić... Życie pisze różne scenariusze, raz szczęśliwe, a raz smutne, nie ważne jakie by były, zawsze mijają i pojawiają się nowe
- Mhm... To... Do zobaczenia... - pocałował go w policzek po czym wyszedł z auta. Poszedł do szkoły.
Levi westchnął ciężko. Czuł ból w klatce piersiowej. Dawno tego nie czuł. Jego oczy od tak dawna nie były mokre. Wilgotne bardziej niż być powinny.
- Od siedmiu lat nie czułem łez... - ruszył.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top