♡VIII♡

Źrenica Erena momentalnie się zmniejszyła do rozmiarów główki igły. Patrzył ślepo na nauczyciela, który chowa klucz do swojej kieszeni. Odwrócił się do chłopaka z psychicznym uśmiechem.

Mężczyzna oblizał usta, co wyglądało ochydnie. Nogi chłopaka drżały, podobnie jak i całe ciało.

Oddech mu przyspieszył, cholernie się bał. Dobrze widział, że szkoła ma grube mury, więc nikt nie usłyszy jego krzyków o pomoc.

Nauczyciele obecnie byli w pokoju nauczycielskim, który znajdował się na trzecim piętrze. Nie było opcji, żeby ktoś mógł usłyszeć bruneta.

Jurian wykorzystał fakt, że brunet jest przerażony, podszedł do niego i związał mu ręce.

Eren nadal nie mógł się ruszyć. Nie chciał wierzyć w to co się właśnie dzieje.

- Matko... Jeżeli będziesz stał tak sztywno to nie będzie żadnej zabawy - spoliczkował chłopaka. To było naprawdę mocne uderzenie.

Eren się zachwiał. Starszy od niego mężczyzna pchnął go na podłogę.

Usiadł na jego nogach, aby uniemożliwić mu ucieczkę.

- Teraz od razu lepiej - chłopak był przerażony. Jedyne na co było go stać to na płacz i proszenie żeby nic mu nie zrobił. - Nie będzie bolało, będzie ci naprawdę przyjemnie

Nic nie pomagało. Jurian był zbyt silny, w końcu jego ciało było naprawdę umięśnione.

Starszy mężczyzna zdarł z chłopaka koszulkę. Zrobił to siłą. Zniszczył ją. Miał w tym pewien cel, aby nie mógł się już później w nic ubrać.

Zaczął dotykać jego klatkę piersiową. Jeździł dłońmi po jego brzuchu, szyi, talii. Dla Erena nie było to ani trochę przyjemne. Nie dażył mężczyznę żadnym uczuciem, więc dlaczego miało mu to się w jakikolwiek sposób podobać?

Szarpał się, ale było to na nic. Płakał i krzyczał, ponieważ w końcu głos mu powrócił. Marico rozpiął jego rozporek. Chciał właśnie chwycić za jego członka, jednak coś mu w tym przeszkodziło...

♡20 minut wcześniej♡

Zadzwonił dzwonek informujacy o zakończeniu ostatniej dzisiejszej lekcji. Levi właśnie czekał na Erena. Jednak coś we wnętrzu Levi'a mówiło, że nie przyjdzie.

♡♡♡♡♡

BONUS!!!!!

Mam nadzieje ze taki bonus wam się podoba hehe

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top