Zgadywanki

Było już po 23. Na szczęście Melissa poszła sobie gdzieś i do tej pory nie wróciła. Wszyscy mieszkańcy domu smacznie spali co oznaczało że jeśli będę zachowywać się w miarę cicho to może nikogo nie obudzę i nasz plan ucieczki się uda.
Ostrożnie odsunęłam z siebie kołdrę. Aby zaoszczędzić sobie czas, położyłam się do łóżka w ubraniach. Powoli wyciągnęłam spod łóżka plecak i nie czekając na nic wyszłam z pokoju. Postanowiłam opuścić dom tylnymi drzwiami ponieważ były one zawsze otwarte ze względu na różne pory w jakich Melissa wracała do domu. Kiedy byłam już przed domem czułam lekki niepokój. Zdecydowanie za łatwo mi poszło, ale w sumie to cieszyłam się że już jestem na zewnątrz.
Z początku ruszyłam powolnym krokiem przed siebie. Potem jednak zaczęłam truchtać,ponieważ chciałam jak najszybciej dotrzeć do Stuart'a. Nawet nie wiem kiedy mój trucht zamienił się w bieg,ale jakieś parę metrów przed umówionym miejscem zatrzymałam się żeby wyrównać oddech. W oddali zobaczyłam sylwetkę. Bardzo dobrze mi znaną sylwetkę. Stuart niecierpliwie krążył w tę i z powrotem, aż w końcu zauważył mnie i przystanął po czym zaczął iść w moją stronę. Również ruszyłam w jego kierunku i już po chwili wpadłam w jego ramiona.
-Udało się.-szepnął.
-Tak, ale co dalej?-zapytałam odsuwając się lekko.
-Jak to co? Za godzinę mamy autobus, który zabierze nas do Polski.-odparł beztrosko chłopak.
-Ty chyba żartujesz?! Przecież mieliśmy jechać do Anglii,pamiętasz?-zrobiłam krok w tył lekko zła.
-Tak wiem. Pomyślałem tylko że jeśli twój tata dowie się o ucieczce to na pewno od razu uzna że uciekłaś razem ze mną i pewnie będzie myślał że uciekliśmy do jedynego według nas bezpiecznego miejsca czyli do mojej mamy. Rozmawiałem już z nią i ona nas nie wyda,więc tak naprawdę mogą nas szukać wszędzie a i tak nie wpadną na to że jesteśmy tuż obok.-wytłumaczył mi Stuart a w jego oczach dostrzegłam rodzący się z każdym słowem zapał.
-Najciemniej jest zawsze pod latarnią.-skwitowałam.
-Co?-zapytał chłopak.
-Nie nic. Po prostu jestem pełna podziwu twojego planu. Jak długo nad nim myślałeś?-zaciekawiłam się.
Stuu wzruszył ramionami.
-Chyba zapomniałaś że jestem kreatywnym jutuberem. Takie rzeczy to ja potrafię wymyślać w kilka sekund.-powiedział szczerząc się do mnie.
W odpowiedzi zaśmiałam się po czym go pocałowałam.
-Wierzę Ci na słowo.-mruknęłam.
-Powinniśmy już powoli iść jeśli nie chcemy spóźnić się na autobus.-powiedział Stuu.
-Jasne.-zgodziłam się i razem poszliśmy w wskazanym przez Stuu kierunku.

***

Droga na miejsce skąd odjeżdżał autobus, jak i sama podróż, przebiegła w miarę spokojnie. Głównie rozmawialiśmy o mnie, bo za każdym razem gdy zadawałam jakiekolwiek pytanie o to co działo się kiedy mnie nie było, Stuart po prostu zmieniał temat albo tylko wzruszał ramiona. Postanowiłam więc odpuścić i to ja praktycznie przez kilka godzin prowadziłam monolog przerywany od czasu do czasu pytaniem lub cichym mruknięciem ze strony Stuart'a. W końcu zasnęłam. Nawet nie wiem kiedy. Obudziło mnie dopiero delikatne szarpnięcie za ramię.
-Lena,wstawaj. Jesteśmy już na miejscu.-usłyszałam Stuart'a.
Przez małą chwilę nie chciałam w ogóle otworzyć oczu bo bałam się że to wszystko to tylko jakiś niemiły żart i jak tylko się obudzę to okażę się że jestem dalej we Francji. Powoli jednak otworzyłam oczy i podniosłam głowę. Okazało się że zasnęłam oparta na ramieniu Stuu i prawdopodobnie tkwiłam w takiej pozycji przez dobre dwie godziny, a on ani drgnął.
-Dzień dobry śpiochu.-przywitał mnie Stuart.
Przez to że byłam jeszcze trochę rozespana to w ogóle mu nie odpowiedziałam. Miałam ochotę ponownie wtulić się w jego ramię i iść spać. Zamiast tego ruszyłam swoje cztery litery i wyszłam z autobusu a Stuart poszedł w moje ślady. Podczas gdy chłopak odbierał swój bagaż ja rozglądałam się po okolicy próbując odgadnąć w jakim mieście się znajdujemy. Długo nie musiałam się bawić w te zgadywanki ponieważ miasto to znałam bardzo dobrze.
-I jak tam po podróży?-usłyszałam za sobą Stuart'a.
Od razu gwałtownie się odwróciłam w jego stronę.
-Dlaczego Katowice?-zapytałam najbardziej spokojnym tonem na jaki mogłam się zdobyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top