Wszelki zapał
Serce zabiło mi mocniej na te słowa. Czyżby to był Stuart? Wszystko wewnątrz mnie krzyczało aby iść to sprawdzić.
-Fred a mógłbyś mnie zaprowadzić tam?-zapytałam po chwili.
-Tam czyli gdzie?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Do miejsca gdzie zatrzymał się ten przyjezdny.-odparłam.
-W sumie sam miałem tam iść żeby lepiej się mu przyjrzeć więc jak chcesz to możesz pójść ze mną.-powiedział Fred wzruszając ramionami.
Dwa razy nie musiał mi powtarzać. Nie minęła minuta i już stałam gotowa przed drzwiami frontowymi.
-Lena,idziesz gdzieś?-usłyszałam głos pani Marie.
Rozejrzałam się i zauważyłam ją jak plewiła w swoim małym ogródku.
-Na spacer.-odparłam.
Kobieta kiwnęła parę razy głową po czym wróciła do przerwanej pracy.
-Gotowa? Idziemy.-powiedział Fred wybiegając z domu i ciągnąc mnie w kierunku furtki.
Przez krótką chwilę biegliśmy ale później zwolniliśmy do normalnego chodu. Przez całą drogę Fred spekulował kim też może być ten podróżnik.
W końcu dotarliśmy na miejsce,gdzie przywitał nas Tom. Blond włosy chłopak,który zawsze był wesoły. Parę razy gościł u nas w domu dlatego trochę już go poznałam. Nie umiał jednak posługiwać się językiem polskim a ja nie umiałam posługiwać się francuskim,dlatego Fred był naszym tłumaczem.
-Tom powiedział że chłopak wyszedł na miasto żeby coś zjeść.-powiedział Fred.
Spojrzałam na niego trochę zdziwiona.
-Tak,nasze miasteczko posiada małą restaurację,jeśli chciałabyś wiedzieć.-powiedział lekko urażonym tonem
Wywróciłam oczami.
-Zapytaj Tom'a jak dawno tam poszedł.-poprosiłam.
Fred kiwnął głową po czym wykonał moją prośbę.
-Powiedział że z jakąś godzinę wcześniej.-odparł chłopak.
Tym razem to ja kiwnęłam głową. Jeśli tym chłopakiem był Stuu to zapewne zaraz powinien wrócić.
-Czy możemy...-zaczęłam.
-...zaczekać na niego? Pewnie że tak.-przerwał mi chłopak.
-To super.-odparłam.
Tom zaprosił nas do środka motelu,ale za moją namową zostaliśmy na zewnątrz. W czasie oczekiwania, chłopcy próbowali mnie nauczyć jednej z popularnych tutaj wyliczanek co szło mi raczej marnie.
W końcu Tom powiedział coś szeptem do Fred'a.
-Mówi że to ten chłopak który idzie teraz ulicą.-powiedział do mnie Fred.
Serce załomotało mi mocniej. Nie wiedziałam czy chcę wstać czy chcę nadal siedzieć na ziemii. Pragnienie aby przekonać się kim jest nowoprzybyły wygrało i zerkałam się na nogi w tak szybkim tempie że obaj chłopcy popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
Nie zwracając uwagi na chłopaków,spojrzałam w stronę wskazaną wcześniej przez Tom'a i od razu straciłam wszelki zapał który miałam. Mężczyzna rzeczywiście był młody, ale zdecydowanie młodszy od Stuart'a, do tego miał blond włosy,a obok niego kroczyła dumna ciemnoskóra dziewczyna.
-Tom powiedział że dziewczyny przedtem nie było.-poinformował mnie Fred.
Wzruszyłam obojętnie ramionami.
-Chyba już wrócę do domu.-powiedziałam.
-Odprowadzę cię.-od razu odparł chłopak.
-Nie trzeba. Zostań jeśli chcesz.-uśmiechnęłam się słabo do niego. Fred odpowiedział mi uśmiechem co miało znaczyć że jak najbardziej chce zostać. Pożegnałam się z nim i z Tom'em po czym ruszyłam w stronę domu.
Nie wierzę w to że dałam się ponieść tak nikłej nadziei. Przecież minęły już dwa miesiące, w dodatku wyjechałam mocno skłócona z Stuart'em. Jestem pewna że znalazł już sobie kogoś innego. Dobrze że nie było tu internetu,bo pewnie gdybym zobaczyła go na instagramie z jakąś inną dziewczyną to pewnie bym zwariowała.
Dotarłam do domu w zdecydowanie gorszym nastroju niż gdy z niego wychodziłam. Pani Marie'a siedziała teraz na ławce przed domem i wyglądała na drogę jakby na kogoś czekała.
-No nareszcie jesteś. Twój telefon dzwonił chyba z milion razy,a po za tym masz gościa. Już miałam wysyłać po ciebie Melissę ale ona też przepadła jak kamień w wodę.-powiedziała kobieta.
Nic jej nie odpowiedziałam. Spodziewałam się wizyty ojca w najbliższym czasie więc zapewne to on był tym gościem. Weszłam do domu i pierwsze co zrobiłam to poszłam do salonu,ale tam nikogo nie zastałam. Kuchnia też była pusta. Ostatnim miejscem gdzie mógłby być mój ojciec to oczywiście mój pokój i to właśnie tam się udałam.
Drzwi do pokoju były zamknięte,a jakoś nie pamiętam abym to ja je zamykała, pani Marie też raczej nie wchodziła jeszcze do środka,a Melissy nie ma od rana,więc kto je zamknął? Nacisnęłam ostrożnie klamkę i powoli zajrzałam do środka. Moje oczy momentalnie otworzyły się szerzej.
Przy biurku ktoś siedział,ale zdecydowanie nie był to mój ojciec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top