Syf

Na twarzy Stuart'a malowało się zmieszanie, za to na mojej powoli był widoczny gniew. Bo w końcu jak mógł przywieźć mnie do miasta od którego prawdopodobnie mój ojciec zacznie mnie szukać jeśli już dowie się że nie jestem u mamy Stuu.
-Stuart? Odpowiesz czy nie?-zapytałam gdy dość długo się nie odzywał.
-To nie tak, że tu zostaniemy czy coś. Potrzebuję tylko coś zabrać z mieszkania i jedziemy dalej.-wytłumaczył.
-Gdzie?
-Tego jeszcze nie wiem.-wyznał.
W tym momencie zaczęłam głęboko wątpić w cały ten jego plan, ale wiedziałam że przecież nie ma już odwrotu więc najlepiej będzie jak najszybciej załatwić to co mamy, a raczej Stuart ma, do załatwienia i zmyć się stąd.
-Dobra. To chodźmy.-mruknęłam.
Stuart jakby z ulgą chwycił mnie za rękę i poszliśmy do jego mieszkania.

***

-Zanim wejdziemy chce żebyś wiedziała że przed wyjazdem do ciebie nie miałem czasu posprzątać i że w mieszkaniu może być mały bałagan.-powiedział Stuu kiedy stanęliśmy przed drzwiami.
W odpowiedzi kiwnęłam głową na znak że rozumiem. Chłopak powoli otworzył drzwi i weszliśmy do środka.
To co tam ujrzałam nijak miało się do tego przed czym ostrzegł mnie Stuart. W mieszkaniu panował po prostu jeden wielki syf, bo inaczej się tego nie dało opisać. Dosłownie wszędzie walały się puszki po piwie lub butelki po wódce,oprócz tego przeraziła mnie ilość kartonów po pizzy. Do tego wszystkiego w mieszkaniu panował ogromny zaduch tak jakby od czasu mojego wyjazdu w ogóle nie były tutaj otwierane okna.
Stałam lekko wmurowana i wpatrywałam się w ten chaos. Nie miałam odwagi wydusić z siebie słowa bo bałam się że zapoczątkuje kolejną kłótnie, a tego na pewno nie chciałam. Stuart natomiast wyglądał tak jakby czekał na moją reakcję.
-To ja może pójdę poszukać tego co chciałem wziąć.-powiedział kiedy nic ode mnie nie usłyszał.
Ponownie w odpowiedzi pokiwałam głową, bo dalej nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Stuu jeszcze chwilę postał obok mnie po czym ruszył w głąb mieszkania. Ja natomiast kierowana zwykłą ludzką ciekawością poszłam do sypialni. Tak jak się spodziewałam, łóżko nie było pościelone a wręcz wyglądało tak jakby ktoś stoczył w nim bój na śmierć i życie. Nie to jednak zwróciło moją uwagę. Niedaleko łóżka leżała damska bielizna,a dokładniej stanik. Na pewno nie mój, bo nigdy jeszcze nie kupowałam bielizny innej niż w kolorze czarnym lub białym,a to mogło oznaczać tylko jedno. Stuart mnie zdradził. Tylko czy można tak to nazwać skoro w teorii nie byliśmy wtedy razem... Z resztą nie ważne i tak to zabolało, ponieważ byłam przeświadczona że on jest mój i tylko mój.
W pierwszym odruchu chciałam do niego iść żeby wszystko mi wytłumaczył, ale potem zrezygnowałam z tego pomysłu bo przecież to dla mnie przyjechał do Francji i to ze mną jest teraz a nie z właścicielką tego stanika. Bez zastanowienia więc wrzuciłam biustonosz głęboko pod łóżko w nadziei że zostanie on tam na zawsze zapomniany.
-Już mam wszystko. Możemy iść?-głos Stuart'a sprawił że podskoczyłam lekko.
-Tak, tak.-powiedziałam szybko i podeszłam do niego.
Zauważyłam że przez ramię ma przewieszoną torbę na lustrzankę.
-Proszę powiedz mi że nie przyjechaliśmy tutaj tylko po to żeby zabrać lustrzankę.-jęknęłam.
-Nie tylko. Weźmiemy jeszcze laptopa.-odparł chłopak szczerząc się w uśmiechu.
-Przecież dalibyśmy radę bez tego sprzętu.-zauważyłam.
-Ty tak. Ja nie. W końcu to moja praca.-powiedział.
Wywróciłam oczami. Przecież równie dobrze mógł sobie znaleźć inną pracę.
-No co?-zapytał odstawiając torbę z lustrzanką na ziemię.
-Przecież nic nie mówię.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Stuart objął mnie w pasie a ja odruchowo położyłam ręce na jego klatce piersiowej.
-A ja czuję że chcesz coś powiedzieć.-droczył się dalej Stuu.
Pomału cofaliśmy się w stronę łóżka. W końcu napotkałam krawędź łóżka i usiadłam na jego brzegu, a Stuart zaczął mnie całować zmuszając tym samym abym posunęła się bardziej na jego środek. Kiedy Stuart zaczął całować mnie po szyi, coś się we mnie zablokowało. Przecież było to logiczne że skoro znalazłam czyiś stanik to znaczy że Stuart musiał uprawiać sex z jego właścicielką. I musiał to robić w tym łóżku bo innej opcji sobie nie wyobrażam.
-Powinniśmy już chyba iść.-powiedziałam lekko odsuwając od siebie Stuart'a.
-Coś nie tak?-zapytał patrząc mi w oczy.
-Wszystko jest w porządku, ale będzie lepiej jak już stąd wyjedziemy.-zapewniłam go.
Bez słowa Stuart wstał a ja za nim. Zgarnęliśmy rzeczy które chłopak zostawił w drzwiach od sypialni i wyszliśmy z mieszkania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top