Owijać w bawełnę
Nie miałam innej możliwości jak tylko wrócić do mieszkania mojego ojca. O dziwo tata na mnie czekał, za to zostawił przygotowaną kolacje w formie kanapek. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jaka byłam głodna dopóki ich nie zobaczyłam. Od razu więc zabrałam się za jedzenie. Byłam lekko w szoku że tak łatwo mi to przychodzi po dzisiejszych przeżyciach.
Po zakończeniu posiłku udałam się do sypialni, gdzie bez większego entuzjazmu po prostu walnęłam się na łóżko i zasnąłem.
Śniło mi się że jestem z powrotem w mieszkaniu Stuart'a. Było ciemno, a jedyne światło wydobywało się z sypialni. Podeszłam bliżej do drzwi i dopiero wtedy usłyszałam jak ktoś się cicho śmieje. Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Na łóżku leżał Stuart i trzymał w objęciach Justynę. Jakby tego było mało, oboje nie mieli na sobie ubrań. Dziewczyna chichotała zalotnie, a chłopak całował ją po szyi. Momentalnie zrobiło mi się nie dobrze. Chciałam uciec, ale nie mogłam się ruszyć.
Obudziłam się cała zlana potem i na dodatek dysząc tak jakbym dopiero co przebiegła maraton. To co przed chwilą mi się przyśniło było okropne. Dalej miałam przed oczami widok Stuart'a całującego inną dziewczynę. To dało mi kopa do myślenia. Postanowiłam że zrobię wszystko żeby spotkać się ze Stuu i żeby szczerze z nim porozmawiać.
***
Przez kolejne dwa dni błagałam ojca aby pozwolił mi porozmawiać ze Stuart'em. W końcu się zgodził i nawet nie postawił żadnych wygórowanych warunków. Po za jednym. Nie wolno mi było rozmawiać ze Stuu dłużej niż godzinę. Miałam więc nadzieję że uda mi się wszystko omówić w tym czasie.
Z racji tego że trwało postępowanie w sprawie Stuart'a, przenieśli go tymczasowo do więzienia gdzie miał czekać na pierwszą rozprawę. Dzięki wpływą mojego ojca, udało mu się załatwić widzenia w osobnej sali, z dala od innych więźniów. Tak więc policjant wpuścił mnie do małego pokoiku gdzie już siedział Stuart.
Wyglądał jeszcze gorzej niż przed tem. Był nieogolony a pod oczami miał wory. Bez słowa usiadłam naprzeciw niego i poczekałam aż policjant zniknie.
-Tak się cieszę że udało Ci się przyjść.-powiedział Stuu jak tylko drzwi się zamknęły.
Oczywiście zostałam wcześniej poinformowana że przez cały czas ktoś będzie stał pod drzwiami i wystarczy tylko krzyknąć aby ten ktoś zjawił się w środku.
-Nie było to łatwe, ale się udało.-bąknęłam.
Stuart przyjrzał mi się uważnie. Wiedziałam że zna mnie na tyle dobrze aby od razu wyczytać że coś jest nie tak. A ja dobrze wiedziałam że jak przyjdzie co do czego to nie będę owijać w bawełnę bo nie miałam na to czasu.
-Coś się stało,prawda?-zapytał.
Pokiwałam głową.
-Powiesz mi co?-może tylko mi się wydawało ale słyszałam w głosie Stuart'a lekki strach.
-Może raczej ty mi powiesz co się stało?-zapytałam.
Mój głos mnie przeraźił. Był kompletnie wyprany z jakichkolwiek emocji.
-Nie rozumiem. Co mam ci powiedzieć?-Stuart lekko się zmieszał.
-Proszę opowiedz mi co takiego robiłeś kiedy mnie nie było.-powiedziałam.
Wpijałam w niego swój wzrok co ewidentnie go peszyło.
-Ni..nic takiego.-odparł przełykając ślinę.
-Jesteś tego pewien?-zapytałam.
-Przecież mówię że nic takiego nie robiłem.-tym razem Stuu był lekko poirytowany.
-Gówno prawda.-rzuciłam.
-Czy możesz mi po prostu powiedzieć o co chodzi, bo zaczynam już dostawać do głowy od tych twoich dziwnych podchodów.-warknął Stuart.
Teraz to ja się speszyłam, bo nie pamiętałam aby Stuart kiedykolwiek odezwał się do mnie takim tonem. Nie dałam tego jednak po sobie poznać bo miałam jasno określony cel tej rozmowy.
-Owszem, mogę powiedzieć o co mi chodzi,a chodzi o to że kiedy ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić we Francji, ty jak gdyby nigdy nic pieprzyłeś się z Justyną.-wybuchłam.
-Co? Kto ci to powiedział? Marcin?-zapytał lekko zdziwiony.
-Czyli Marcin wiedział, tak?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-To nie tak jak myślisz.-powiedział Stuu.
W tym momencie wybuchnęłam śmiechem. Może i była to dziwna reakcja ale tylko to powstrzymało mnie od płaczu.
-Ja po prostu...ja musiałem znaleźć coś co pozwoli mi zapomnieć.-próbował się tłumaczyć chłopak.
-I poszedłeś w alkohol razem z pakietem przyjaźń z bonusem?-zapytałam ironicznie.
-Czemu tak się tego czepiasz? Przecież ciebie wtedy tutaj nie było. To nie twoja sprawa.-po raz kolejny ton jego głosu mnie przeraził.
-Nie moja sprawa, a jednak po mnie przyjechałeś.-powiedziałam cicho i spokojnie.
-Może dlatego że coś do ciebie czuje.-odparł.
-Tylko co Stuart? Bo nie jestem pewna czy to twoje uczucie można nazwać miłością. Tak samo jak nie jestem pewna tego czy moje uczucia do ciebie się nie zmieniły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top