Niewinny

Zapadła cisza,której nikt nie chciał przerwać. Niestety w końcu ktoś musiał to zrobić i tym kimś był Stuart.
-Czyli już mnie nie kochasz?-zapytał cicho.
-Nie wiem.-odparłam bez namysłu.
-Musisz wiedzieć, bo takie rzeczy się po prostu wie.-w jego głosie usłyszałam nutę desperacji.
-Ale ja tego nie wiem.-powiedziałam poirytowana.
-W takim razie będzie lepiej jak już sobie pójdziesz.-to niesamowite jak z minuty na minutę Stuart stał się taki oschły.
Nie widziałam żadnego sensu aby się z nim żegnać czy aby dodawać coś jeszcze. Po prostu wstałam i opuściłam pomieszczenie. Po znalezieniu się już w domu, wiedziałam że tak naprawdę to teraz mam głęboko gdzieś co stanie się z Stuart'em,wiedziałam też że na pewno nie będę zeznawać na jego korzyść ale też nie zrobię nic aby go pogrążyć.

***

Nadszedł ten dzień. Dzień w którym Stuart miał stanąć przed sądem za niby uprowadzenie mnie. Oczywiście przyszłam na rozprawę, bo tego życzył sobie mój tata, ale nie przekroczyłam progu sali rozpraw. Z początku mój ojciec próbował mnie zmusić abym tam weszła, ale zagroziłam że zrobię mu scenę i na moje szczęście odpuścił, bo jego reputacja była dla niego ważniejsza.
Drzwi zamknęły się, a ja siedziałam na korytarzu i tępo gapiłam się w ścianę. Kilka osób które mnie mijało patrzyło na mnie jak na jakąś wariatkę, co jakoś dziwnie mnie krępowało. W końcu drzwi się otworzyły i z sali jako pierwszy wyszedł mój wkurzony tata. Od razu szarpnął mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę wyjścia.
-Uniewinnili go.-mruknął.
-To chyba dobrze. Przecież był niewinny.-powiedziałam zatrzymując się gwałtownie.
-Nie,nie dobrze. Mieliśmy się go pozbyć raz na zawsze.-burknął niezadowolony.
-Chciałeś wsadzić za kratki niewinnego człowieka? Co z ciebie za prawnik?!-zapytałam oburzona.
Ludzie zaczęli się nam przyglądać co zdecydowanie wprawiało w zakłopotanie mojego ojca. Zwłaszcza że mogli dokładnie usłyszeć naszą rozmowę.
-Oj on nie jest przecież do końca taki niewinny jak ci się wydaje.-powiedział mój ojciec rozglądając się nerwowo.
-Ale na pewno nie jest też winny temu co mu zarzucasz.-zauważyłam.
-No może nie.-przyznał lekko ściszając głos.
Poczułam miłe uczucie triumfu. Może nie tak jakbym chciała, ale mój ojciec wreszcie przyznał się do popełnienia błędu. W międzyczasie przepchała się do nas jakaś kobieta. Była w średnim wieku, a jej ciemne włosy były zaczesane w gładki kok. Po jej eleganckim ubiorze mogłam wywnioskować że pracuje w sądzie.
-Przyznaję że to była dość dziwna rozprawa, ale walczyłeś do końca.-powiedziała uśmiechając się do mojego taty.
-Jednak i tak przegrałem.-mruknął w odpowiedzi mój ojciec.
-Cóż, zdarza się nawet najlepszym.-odparła niczym nie urażona kobieta.
Przyjrzałam się jej jeszcze raz. Cały czas się uśmiechała i lekko trzepała rzęsami. Dopiero po chwili dotarło do mnie że ona flirtuje z moim tatą. O mój boże. Zdecydowanie nie chciałam być świadkiem takich wydarzeń, więc najdyskretniej jak tylko umiałam wycofałam się i najwidoczniej zrobiłam to tylko po to aby na kogoś wpaść. Odwróciłam się aby przeprosić, ale zmieniłam zdanie kiedy zobaczyłam że tym kimś kogo miałam zamiar przeprosić był Stuart, bo oczywiście nie mogłam wpaść na nikogo innego.
-Wszystko ok?-zapytał jakby to on był winien tego że w niego uderzyłam.
-Mhm.-mruknęłam starając się unikać kontaktu wzrokowego.
-Twój tata nie wyglądał na zadowolonego.-nie musiałam widzieć jego twarzy aby wiedzieć że właśnie teraz próbował się lekko uśmiechnąć.
To była nasza pierwsza rozmowa od czasu spotkania w więzieniu. Parę razy chciałam do niego napisać jakiś list z wyjaśnieniami czy coś, ale ostatecznie i tak nie wiedziałam co tak naprawdę miałabym mu napisać,więc zrezygnowałam z takiego pomysłu. Chociaż teraz jak o tym pomyślałam, to jednak mogłam mu napisać przynajmniej krótką notkę z jakimiś słowami otuchy przed rozprawą.
-W każdym razie cieszę się że już po wszystkim.-powiedział przeczesując włosy.
-Co dalej?-zapytałam.
-Wyjeżdżam. Nie na długo, ale na jakiś czas żeby odpocząć.-odparł Stuu.
-Gdzie, jeśli mogę wiedzieć?-nawet trochę mnie to zasmuciło ale w głębi duszy wiedziałam że tak będzie lepiej.
-Do mamy. Do Anglii.-powiedział.
Pokiwałam parę razy głową. Najpierw ja wyjechałam a teraz on wyjeżdża. Może to ma być jakiś znak że pora to już zakończyć.
W sumie nie wiedziałam co powiedzieć, więc odruchowo zaczęłam przyglądać się swoim dłonią i coś rzuciło mi się w oczy.
-Chcesz go z powrotem?-zapytałam.
-Słucham?-nie zrozumiał Stuart.
-Pierścionek. Czy chcesz go z powrotem?-zapytałam pokazując rękę na której miałam pierścionek.
Stuu przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
-Nie,przecież jest dla ciebie. Chyba że już go nie chcesz.-powiedział wzruszając ramionami.
Teraz to ja musiałam się zastanowić,co nie zajęło mi długo. A potem zrobiłam najgorszą rzecz jaką chyba mogłam zrobić. Zdjęłam pierścionek i podałam go Stuart'owi.
-Nie chcesz go?-zdziwił się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top