Trudno to zaakceptować
Znowu zaczęliśmy rozmawiać o pracy Stuart'a czyli o YouTube'ie. Rozmawialiśmy tak póki na dworze nie zrobiło się całkiem jasno. Musiałam przyznać że ledwo patrzyłam na oczy,ale nie było sensu żeby teraz się kłaść spać.
-Jesteś zmęczona?-zapytał Stuart jakby czytając w moich myślach.
-Troszkę.-odparłam.
-To idź spać.-powiedział chłopak. -Nie. Dam radę.-zapewniłam go.
-Lena dobrze wiesz że teraz powinnaś dużo odpoczywać.-upomniał mnie.
-Jesteś pewien że nie zmieniłeś się w moją matkę?-zapytałam ironicznie na co Stuu tylko się zaśmiał.
-Tak kochanie,jestem pewien. A teraz proszę idź spać.-powiedział.
-A ty? Co będziesz robić?-zapytałam.
-Nie wiem. Chyba wrócę do domu i też pójdę spać.-odparł wzruszając przy tym ramionami.
-Tak. To chyba dobry pomysł.-stwierdziłam ziewając.
Za nim Stuart wyszedł, zdążyłam już zasnąć. Cieszyłem się z tego że między nami jest wszystko ok,ale coś mi podpowiadało że to nie nasza ostatnia sprzeczka. No ale teraz postanowiłam się tym nie martwić. Najwyższa pora żyć chwilą a nie wyczekiwać przyszłości.
Kiedy się obudziłam nie byłam już sama. Obok mnie, na krześle, siedziała moja mama a za nią (o zgrozo) stał mój tata.
-Dzień dobry słoneczko.-przywitała mnie mama uśmiechając się.
-Cześć.-odpowiedziałam jej nieco niepewnie.
Starałam się nie spuścić wzroku z twarzy mojego ojca. Chciałam za wszelką cenę coś z niej wyczytać,ale kiedy już prawie mi się to udało,tata odwrócił twarz w inną stronę.
-Co was tu sprowadza?-zapytałam.
-Chcieliśmy cię odwiedzić.-Mama dalej się uśmiechała co trochę przyprawiało mnie o dreszcze.
-No ok.-odparłam podnosząc się do pozycji siedzącej.
Kątem oka ponownie spojrzałam na tatę. Miał dość niezadowolony wyraz twarzy. Czyżby coś się stało?
-Jak się czujesz?-zapytała mama po chwili.
-Już dobrze.-odparłam grzecznie.
-To wspaniale. Jestem pewna że już niedługo cię wypuszczą.-powiedziała mama.
Pokiwałam głową.
-Tato czy coś jest nie tak?-zapytałam bo już nie mogłam wytrzymać.
Zapadło milczenie.
-Właściwie to chcielibyśmy z tobą porozmawiać.-przerwał ciszę mój ojciec.
-Nie teraz Darek.-szepnęła do niego mama.
-A właśnie że teraz. Zanim wpakuje się w coś gorszego.-odszepnął ojciec.
-Co? O co wam chodzi?-zapytałam lekko przesuwając się do krawędzi łóżka.
-Słuchaj kochanie. Wczoraj rozmawialiśmy trochę o tym co ostatnio się wydarzyło. Chociaż raczej o tym co ostatnio się przydarzyło tobie i...-zaczęła mama.
-I uznaliśmy że musisz jak najszybciej zerwać kontakt z tym chłopakiem.-dokończył ojciec.
-Mam nadzieję że się przesłyszałam.-powiedziałam.
-Nie Lena,tata ma rację. To nie jest najlepszy chłopak aby spędzić z nim resztę życia.-Mama poparła ojca.
-Na jakiej podstawie tak sądzisz? Przecież nie znasz go tak dobrze jak ja.-oburzyłam się.
-To fakt,ale ostatnie wydarzenia nie stawiają go w dobrym świetle.-zamiast mojej matki,odpowiedział tata.
-Na litość boską. Tato,nie jesteśmy w sądzie więc nie zachowuj się tak jakbyś był oskarżycielem Stuart'a.-upomniałam go.
-Ja tylko próbuje ci uświadomić że ten chłopak zniszczy ci życie. Z resztą już to zrobił.-odparł spokojnie ojciec.
-Bo co? Bo raz przez pomyłkę zamknęli go w więzieniu? Bo parę razy trochę się pokłóciliśmy?-zapytałam ledwo panując nad tym żeby nie zaśmiać się ojcu w twarz.
-Ja wiem słonko że trudno to zaakceptować, ale taka jest prawda. Poza tym, decyzja już została podjęta.-odezwała się mama.
-Co? Jaka decyzja?-aż wyprostowałam się z wrażenia.
-Jutro razem z ojcem wylatujesz do Paryża.-powiadomiła mnie moja mama.
Doznałam szoku. Przez chwilę zapomniałam jak się mówi. Czy ona naprawdę powiedziała to co przed chwilą usłyszałam? Mam zostawić praktycznie wszystko co teraz mam,bo moi rodzice coś sobie ubzdurali? To nie może być prawda. Jestem pewna że za chwilę ktoś wyskoczy i krzyknie "Mamy cię".
-Rozmawiałam już z twoim lekarzem i za chwilę powinien dać Ci wypis.-powiedziała mama po chwili milczenia.
-To są jakieś żarty?-wreszcie odzyskałam mowę.
-Lena. Błagam. Po prostu chociaż raz zrób to o co cię prosimy.-tata wywrócił oczami.
-Prosicie? Chyba raczej wymuszacie!-krzyknęłam.
-Koniec tego młoda panno. Ani ja ani tata nie zamierzamy się z tobą teraz kłócić, więc albo nas posłuchasz i dobrowolnie zrobisz to co ci powiemy,albo znajdziemy inny sposób abyś jutro rano znalazła się w samolocie.-wybuchła mama.
Nie spodziewałam się tego. Moja mama rzadko kiedy podnosiła głos,zwłaszcza na mnie.
-Nawet nie próbuj do nikogo dzwonić. Zabraliśmy twój telefon.-dodała po chwili nieco spokojniej.
Rozejrzałam się. Faktycznie mój telefon gdzieś zniknął. Chciałam jeszcze raz spróbować powiedzieć im aby zmienili zdanie,ale mama nie dała mi dojść do słowa.
-Masz trzy minuty aby się przebrać. Potem widzimy się na korytarzu.
Mama rzuciła mi na łóżko torbę której wcześniej nie zauważyłam, a potem wyszła. Tata ruszył w ślad za nią,ale za nim wyszedł posłał mi jeszcze przepraszające spojrzenie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top