Tlen
Stuart odsunął się ode mnie i znowu ruszyliśmy w stronę jego mieszkania,a dziewczyny jak wierne pieski podążały kilka kroków za nami. Czy one nie słyszały o czymś takim jak prywatność i tak dalej?
Dotarliśmy do mieszkania Stuu w kilka minut. Dobrze że dziewczęta nie weszły za nami do środka. Od razu jak tylko przekroczyłam próg mieszkania, udałam się do sypialni i położyłam na łóżku.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego że jestem zmęczona dopóki moja głowa nie opadła na miękką poduszkę. Poczułam jak Stuart siada obok mnie i kładzie swoją dłoń na moich plecach.
-Powiesz mi gdzie byłaś?-zapytał. Zaczął jeździć dłonią po moich plecach co wywołało u mnie ciarki. Z resztą jak zawsze kiedy czułam jego dotyk.
-U Justyny.-odpowiedziałam przymykając oczy.
-Tylko?-zapytał chłopak.
Przez chwilę panowało milczenie. Chyba nie powinnam mu mówić gdzie byłam potem. Stuart nie musi wiedzieć wszystkiego.
-Tylko.-powiedziałam w końcu.
Chłopak nachylił się nade mną odgarnął moje włosy,aby pocałować mnie w ucho. Odwróciłam się do niego tak aby spojrzeć mu w oczy,a po chwili całowałam go.
Zwinnym ruchem Stuu podniósł mnie i posadził na sobie. Obie dłonie umieściłam na jego ramionach,podczas gdy dłonie Stuart'a już znalazły się pod moją koszulkę. Przez chwilę chciałam go odepchnąć przypominając sobie co zrobił mi Michał. Jednak nie zrobiłam tego bo chłopak przycisnął mnie mocniej do siebie. Dłonie Stuu jeździły w górę i w dół po moich plecach. Zjechałam moimi dłońmi z jego ramion i ściągnęłam jego t-shirt. Po chwili chłopak zrobił to samo z moją koszulką.
Przez krótką chwilę stykaliśmy się tylko czołami i ciężko oddychaliśmy. Nim zdążyłam uspokoić swój oddech Stuu znowu zaczął mnie całować. Jego pocałunki były taki zachłanne. Jakby moje usta były tlenem, a on nie mógł oddychać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top