Sen

Zasnęłam gdzieś tak po czwartej stronie...
Śniło mi się że jestem w jakiejś wielkiej sali. Poznawałam tą salę. Była ona salą gimnastyczną mojej starej szkoły. Rozejrzałam się po jej wnętrzu i poczułam na sobie dziwny materiał. Spojrzałam na siebie. Byłam ubrana w krótką białą sukienkę. Dokładnie tą samą co na studniówce.
Podniosłam wzrok. Otoczenie wokół mnie się nieco zmieniło. Dalej stałam w sali,ale tym razem była ona obstrojona balonami i serpentynami. Naokoło mnie zaczęły tańczyć jakieś postacie. Nie bardzo jej rozróżniałam. Według mnie wszystkie miały taki sam pusty wyraz twarzy.
Nagle zobaczyłam postać która znacznie wyróżniała się od szarego tłumu. Na jednym z końców sali stał chłopak ubrany w biały garnitur. Znam go? Chyba tak. Nie umiałam tego stwierdzić,więc podeszłam do niego bliżej. Kiedy zrobiłam kilka kroków w jego stronę,chłopak odwrócił się i wyszedł z sali gimnastycznej. Przez chwilę stałam w totalnym bezruchu. W końcu jednak ruszyłam za chłopakiem.
Wybiegłam na korytarz. Od razu poczułam powiew chłodu. Rozejrzałam się i znowu go ujrzałam. Stał przy drzwiach wejściowych. Był odwrócony do mnie plecami,ale na chwilę zwrócił ku mnie swoją twarz.
-Stuart?-szepnęłam.
Chłopak uśmiechnął się i wyszedł na zewnątrz. Biegiem ruszyłam za nim. Wybiegłam przez drzwi i stanęłam jak wryta.
Spodziewałam się że wyjdę na dwór,ale znalazłam się w jakimś ciemnym i długim korytarzu. Na końcu tego korytarzu zauważyłam słabe światło. Postanowiłam iść w jego kierunku. Szłam dosyć szybko aż nie potknęłam się o coś. Upadłam na mokrą posadzkę. Cała się lepiłam. Uklęknęłam i przejechałam dłonią po substancji w której przed chwilą leżałam. Podniosłam palce do oczu. Były czerwone. Krew. Odwróciłam się i spojrzałam o co się potknęłam.
Krzyknęłam kiedy zdałam sobie sprawę że tym czymś było ciało. A dokładniej martwe ciało. Gwałtownie się podniosłam i zaczęłam biec do światła. Po drodze jeszcze kilka razy się potknęłam. Za każdym razem były to martwe ciała.
W końcu wpadłam w blask światła i znalazłam się w białym pokoiku. Na podłodze było jeszcze więcej zmasakrowanych ciał. Pod ścianą stał Stuu. Miał dalej biały garnitur,ale teraz był on ubrudzony krwią. Zaczęłam krzyczeć...
Obudziłam się cała zalana potem. Ledwo udawało mi się brać oddech.
-To był tylko sen.-szepnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top