Postarać się pomóc

Posiedziałam u mamy Stuart dwie godziny i stwierdziłam że pora zobaczyć co z moim kochanym chłopakiem. Pożegnałam się z kobietą i wyszłam obiecując że przyprowadzę jej syna.
Oczywiście kiedy dotarłam do domu Stuu dalej był w łazience. A dokładniej leżał na podłodze oparty o toaletę. Już miałam powiedzieć mu coś złośliwego ale jakoś straciłam odwagę. Bałam się że może mnie uderzyć. Najbezpieczniejszym wyjściem było udanie się do sypialni,co też zrobiłam.
Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi. Kompletnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chciałabym porozmawiać z Stuart'em, ale coś mi mówi żebym z tym jeszcze poczekała. Ale czy jest na co czekać? Nie. On sobie ewidentnie nie radzi z tą całą sytuacją. A ja jestem jego dziewczyną i chyba powinnam mu jakoś pomocy. Przynajmniej postarać się pomóc.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je z rozmachem. Dobrze że spojrzałam przed siebie bo inaczej wpadłabym prosto na Stuu.
-Jak tam?-zapytałam niepewnie.
Trochę się od niego odsunęłam. Tak na wszelki wypadek.
-Bywało lepiej.-odparł wzruszając ramionami.
-Chcesz może pogadać?-zaproponowałam.
Masakra. Czułam się strasznie niezręcznie.
-Nie wiem.-przyznał.
Stuart minął mnie w drzwiach i usiadł na brzegu łóżka. Przygryzłam dolną wargę i dołączyłam do niego.
-Możesz mi powiedzieć wszystko co chcesz.-powiedziałam cicho.
-Problem w tym że ja nie potrzebuję rozmowy.-odparł patrząc na swoje dłonie.
-A czego?-zapytałam.
Zamiast odpowiedzi Stuu położył mi dłoń na policzku i przyciągnął do siebie. Po chwili pocałował mnie wywierając trochę za duży nacisk przez co prawie przechyliłabym się do tyły gdyby chłopak swojej drugiej ręki nie położył na moich plecach. Trochę zdziwiło mnie jego zachowanie,ale skoro miałoby mu to pomóc to czemu nie? W sumie nie pozostało mi nic innego jak poddanie się mu. Jakkolwiek to nie brzmi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top