Mój bohater
-Mój bohaterze.-uśmiechnęłam się do niego.
Usiadłam obok Stuart'a i odebrałam moją kanapkę. Siedzieliśmy sobie tak na dachu i podziwialiśmy widoki,kiedy zadzwonił mój telefon.
-Halo?-odebrałam.
-Lena,gdzie ty jesteś? Wszyscy na ciebie czekają.-usłyszałam moją mamę.
Cholera. Przez to wszystko zapomniałam o urodzinach.
-Zaraz będę.-uspokoiłam ją.
-Mam nadzieję.-rzuciła i się rozłączyła.
Przygryzłam dolną wargę.
-Coś się stało?-zapytał Stuu.
-Nie. Tylko muszę już iść bo obiecałam mamie że zjawię się na urodzinach babci.-powiedziałam.
-Rozumiem. Odprowadzę cię.-postanowił chłopak.
-A może chcesz pojechać ze mną?-zapytałam.
W sumie nie był to taki głupi pomysł. Jeśli się zgodzi przynajmniej nie będę musiała spędzać czasu na rozmowach typu "za moich czasów".
-Sam nie wiem.-odparł.
-Oj nie daj się prosić. Będzie fajnie.-zrobiłam słodkie oczka.
Stuart cicho westchnął.
-No dobra. Pojadę.-powiedział w końcu.
-Dziękuję.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Zanim zorientowałam się co właśnie zrobiłam minęła chwila. Niestety było za późno żeby to cofnąć,ale tak szczerze to nie żałowałam tego. Chyba.
Zebraliśmy ze Stuu koc i koszyk i wróciliśmy do mojego mieszkania po kluczyki od samochodu.
Całą drogę zamiast rozmawiać, śpiewaliśmy piosenki które akurat leciały w radiu. W końcu zatrzymałam się przed domem mojej babci.
-To jak idziemy?-zapytałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top