Kiedyś

Justyna od razu z powrotem położyła się na swoje łóżko. Opuściłam więc jej pokój i udałam się do toalety. Zdjęłam koszulkę Stuart'a i zanim założyłam swoją,oparłam się o umywalkę i odkręciłam wodę. Przemywałam właśnie twarz kiedy drzwi łazienki otworzyły się. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Dawidem.
-Oj sorry Lena myślałem że wszyscy już śpią.-powiedział chłopak.
-Nie szkodzi.-mruknęłam.
Źle się czułam stojąc przed nim w staniku. Na szczęście chłopak bez słowa odwrócił się i wyszedł. Wytarłam ręcę ręcznikiem i szybko ubrałam się w koszulkę.
Chwilę później opuściłam dom mojej przyjaciółki. Przed wyjściem zdążyłam jeszcze zobaczyć że jest godzina 6:39. O ile się nie mylę w szpitalu godziny odwiedzin zaczynają się od ósmej. Zanim tam dojdę będzie pewnie trochę po siódmej ale może uda się namówić jakąś pielęgniarkę aby wpuściła mnie wcześniej.
Tak wiem że miałam iść na policje,ale najpierw chce jednak pogadać z Michałem bo coś czuję że już się obudził. I oby moja intuicja się nie myliła bo nie mam ochoty na daremno iść taki kawał. Na dworze zaczynało się robić coraz cieplej. Dzięki Bogu bo nie miałam że sobą żadnej kurtki ani nic. Będę musiała potem wrócić do domu i poprosić Olę żeby odebrała od Stuu moje rzeczy. Może nie będzie na mnie zła za to że musi jeździć tam i z powrotem.
Nie spieszyłam się idąc do tego przeklętego szpitala. Po drodze mijałam wiele osób,które zabiegane gnały prawdopodobnie do pracy. Kiedyś ja też taka będę. O ile uda mi się zdać te cholerne studia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top