Jeden zero

Przez parę kolejnych godzin rozmawialiśmy o nowych pomysłach na filmiki. W końcu po kilku moich prośbach,Stuart poszedł do domu aby odpocząć. Zostałam więc sama,ponieważ nikt nie leżał ze mną na sali. Nie wiem czy to dobrze, bo w końcu znalazł się czas żeby wszystko dokładnie przemyśleć.
Właśnie straciłam dziecko. Do tego przed paroma chwilami Stuart obiecał mi że postaramy się o kolejne. Chociaż jeszcze tak nie dawno sądził że nie chce w ogóle dziecka. Przez całą tą sytuację zaczynam mieć mętlik w głowie. Do tego te zaręczyny. Czy to na pewno dobry pomysł? Przecież oboje jesteśmy tacy młodzi. Jesteśmy wręcz jeszcze dziećmi. Znaczy spodziewałam się tego że kiedyś wyjdę za mąż,ale jak mam być szczera to nie myślałam że tym kimś będzie właśnie Stuart. Jak się nad tym głębiej zastanawić to nie spodziewałam się nawet tego że między nami będzie coś więcej niż tylko przyjaźń. Moim skromnym zdaniem to wszystko trochę za szybko się dzieje.
Chwilę jeszcze poleżałam, ale nie miałam w ogóle ochoty na spanie. Postanowiłam za to że pochodzę sobie po korytarzu. Z tego co zauważyłam to nie tylko ja cierpiałam na bezsenność, bo na korytarzu było pełno kobiet które chodziły w tę i z powrotem.
Na początku trochę kręciło mi się w głowie,ale im dłużej stałam tym lepiej się czułam. Zaczęłam więc moją wędrówkę po oddziałowym korytarzu. Trochę głupio się czułam widząc te wszystkie ciężarne kobiety wokół siebie.
-Lena co ty robisz?-usłyszałam za sobą głos.
Odwróciłam się i zauważyłam idącego w moją stronę Stuart'a.
-Co ty tutaj robisz?-zapytałam na dzień dobry.
-Sprawdzam czy wszystko ok. Powinnaś odpoczywać.-oskarżył mnie.
-Czuje się dobrze.-stwierdziłam.
-Ale to nie znaczy że masz urządzać sobie długodystansowe spacerki.-chłopak wywrócił oczami.
-Jak tu w ogóle się dostałeś? Pora odwiedzin już dawno minęła.-szybko zmieniłam temat.
-Normalnie. Przecież pora odwiedzin nie dotyczy twojego oddziału jak i również kilku innych.-powiedział uśmiechając się dumnie.
Wywróciłam oczami,a chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Zatroskany Stuart to dla mnie coś nowego. Jeszcze go nigdy takiego nie widziałam.
-Wiesz skoro już sprawdziłeś czy ze mną wszystko ok,to nie mam nic przeciwko abyś wrócił do domu i się przespasł.-powiedziałam mierząc go wzrokiem.
Wyglądał na serio fatalnie. Miał wory pod oczami i w ogóle jakieś takie zmęczone spojrzenie.
-I tak bym nie zasnął.-chłopak wzruszył ramionami.
-A próbowałeś chociaż?-zapytałam.
-A po co?-odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie ważne.-stwierdziłam.
Odwróciłam się aby iść dalej korytarzem ale Stuart złapał mnie za ramię.
-Dokąd to?-zapytał.
-Do końca korytarza i z powrotem.-odparłam wskazując ręką kierunek w którym miałam zamiar iść.
-Mowy nie ma. W tej chwili wracasz na swoją salę.-zaprotestował.
-Co za różnica czy będę chodzić po korytarzu czy siedzieć na łóżku?-zapytałam.
-Uwierz mi,duża.-mruknął Stuart pod nosem i ciągnąc mnie za ramię zaprowadził na salę.
Byłam lekko poirytowana kiedy w końcu puścił moje ramię. Usiadłam na brzegu łóżka i skrzyżowałam ręcę na piersi.
-Obraziłaś się?-zapytał Stuart z lekkim uśmiechem.
-Może.-odparłam.
Chłopak usiadł obok mnie i próbował mnie pocałować ale ja się odsunęłam.
-Czyli jesteś obrażona.-zaśmiał się.
-Ale ty jesteś irytujący.-powiedziałam i położyłam się na łóżku.
-Uczę się od najlepszych.-odparł chłopak i spojrzał na mnie znacząco.
Zamierzałam pacnąć go lekko w ramię,ale nim zdążyłam to zrobić Stuu pochwalił moją dłoń. -Nie tym razem kochanie.-zaśmiał się.
Pokręciłam lekko głową i już unosiłam drugą rękę,ale chłopak to zauważył i również uwięził ją w swoim uścisku.
-I co zamierzasz się teraz siłować?-zapytał Stuart unosząc brwi.
-A żebyś wiedział.-syknęłam i szarpnęłam rękami.
Stuu się tego nie spodziewał bo w rezultacie wpadł na mnie i puścił moje oba nadgarstki.
-Jeden zero.-zaśmiałam się.
-Czyżby?-mina Stuart nie wróżyła dla mnie nic dobrego.
Chwilę później poczułam jak łaskocze mnie po brzuchu. Oczywiście od razu zaczęłam się śmiać,a Stuu razem ze mną.
-Dobra...jeden....jeden.-wysapałam.
Stuart przestał mnie łaskotać i usiadł z powrotem na brzegu łóżka. Poszłam w jego ślady. Byłam trochę zmęczona ale czułam się jednocześnie pełna energii. Bez żadnego ostrzeżenia pocałowałam Stuart'a. Na początku był trochę zaskoczony ale potem oddał pocałunek.
-Kocham cię.-szepnęłam w jego usta.
-Wiem. Ja ciebie też.-odparł również szeptem i jeszcze raz mnie pocałował.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top