Dziwnie niepokojący
Miałam rację. Mamy Stuu już nie było w kuchni. Zamiast niej, Stuart stał opierając się o framugę drzwi. Na twarzy miał łobuzerski uśmiech. Swoją drogą bardzo irytujący uśmiech.
-Co?-zapytałam odwracając głowę i skupiając się ponownie na kubkach.
-Czy ja coś powiedziałem?-zapytał chłopak.
-Nie,ale masz ten dziwnie niepokojący uśmiech na gębie.-mruknęłam.
-Możesz powtórzyć? Bo chyba nie usłyszałem. Jaki uśmiech mam na twarzy?-zapytał.
-Dziwnie niepokojący.-odparłam i odwróciłam się.
Zdziwiło mnie to że Stuart tak bezszelestnie znalazł się tuż za mną.
-Przeraża cię to?-zapytał chłopak szczerząc się jak głupi.
-Teraz akurat przeraża mnie to jak szybko się tu znalazłeś.-przyznałam.
Wiem że wiele razy byłam tak blisko niego,ale jakoś teraz nie czułam się komfortowo kiedy stał naprzeciw mnie, a nasze twarze oddzielało zaledwie kilka centymetrów.
Stuart już nachylał się żeby mnie pocałować, ale wykonałam parę zwinnych ruchów i znalazłam się parę kroków za nim.
-Ej co to miało być?-zapytał Stuart odwracając się do mnie.
Niewinnie wzruszyłam ramionami. Zanim opuściłam pomieszczenie zdążyłam posłać chłopakowi mniej więcej taki sam uśmiech jak on przed tem mi.
Poszłam do sypialni gdzie mama Stuu rozpakowywała swoje rzeczy.
-Pomóc pani?-zapytałam.
-Dziękuję kochanie,poradzę sobie.-odparła kobieta posyłając mi uśmiech.
Odwzajemniłam go i odwróciłam się aby opuścić pokój.
-Lenka zaczekać,chciałabym z tobą porozmawiać.-usłyszałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top