65.||2
Tydzień później.
Właśnie wróciliśmy z Florydy. Rozpakowuje walizkę i stwierdzam, że w połowie rzeczy w ogóle nie chodziłam. Segreguje ubrania na te do prania i na te, które mogę włożyć spowrotem do szafy. Po kilkunastu minutach jestem rozpakowana. Zadowolona siadam na łóżku i chwytam swój telefon. Przeglądam wszystkie swoje social media. Nagle do mojego pokoju wchodzi mama.
-Słońce, pojedziesz ze mną na zakupy?
-Zależy kiedy.
-Jutro rano Ci pasuje?-pyta a ja kiwam głową. Kobieta wychodzi z pokoju a ja wracam do swojego telefonu. Nudzi mi się, więc dzwonię do Leo i pytam czy ma ochotę gdzieś wyjść. Chłopak się zgadza.
Idziemy parkiem trzymając się za rękę. Na polu zaczyna się już ciemnić co powoduje fajny klimat. Uśmiecham się lekko.
-Z czego się cieszysz?
-Cieszę się, że cię mam.-oboje ustajemy.
-Ja też, jesteś dla mnie naprawdę ważna.-chłopak składa pocałunek na moich ustach, który pogłębiam. Odrywamy się od siebie gdy jakaś starsza kobieta chrząka i mówi coś o tym, że to miejsce publiczne. Śmiejemy się i idziemy dalej. Mijamy to miejsce, w którym kiedyś Miley i Luke śpiewali piosenki. Właśnie, ciekawe co z nimi. Wiem tyle, że Miley musiała wyjechać z rodzicami bo znaleźli jakąś dobrą pracę. Natomiast Luke zniknął, jego ojciec szukał go przez jakiś czas ale potem odpuścił. Z obojgiem nie mam kontaktu z czego było mi trochę przykro, bo jakby nie było to trzymaliśmy się razem dość długo, szczególnie ja z Miley, od dzieciństwa do jej wyjazdu byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.
Razem z brunetem postanawiam, że wrócimy do domów. Leo postanawia mnie odprowadzić. Po około pół godzinie znajdujemy się pod moim domem. Chcę pocałować chłopaka w policzek ale on mnie wyprzedza i kładzie ręce na moje biodra, a głowę na mój bark. Obejmuje go rękami. Stoimy wtuleni przez dość długo, potem Leo odrywa się i patrzy w moje oczy.
-Kocham cię bardzo, pamiętaj.-mówi i całuje moje usta.
***
Zbliżamy się do końca 8))
DZIĘKUJĘ WAM ZA 500K ODSŁON AAAA </3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top