59.||2
Opieram się o blat kuchenny i przyglądam się temu jak Leo gotuje. Stwierdzam, że kucharz to moze byłby z niego dobry. Chłopak chyba zapomnia, że jestem z nim bo po chwili wpada w wir freestylu i zaczyna rapować o składnikach, z których przyrządza sałatkę. Zaczynam się śmiać z jego rymów a brunet wraca do rzeczywistości. Kładzie przyrządzoną sałatkę na stole. Zaparza herbate i gotowy napój stawia na stole obok sałatki. Od jakiegoś czasu jadamy takie fit śniadania bo i ja i Leo chcemy schudnąć z tym wyjątkiem, że on chce chyba z kości na ości. Moim zdaniem chłopak ma niedowage ale ilekroć mu to wypomne-zaprzecza.
-Czemu nie usiądziesz?-zapytał i wskazał miejsce naprzeciwko siebie.
-Zamyśliłam się.-posłałam mu uśmiech i zajęłam wzkazane miejsce.
Zjedliśmy posiłek i udaliśmy się spowrotem do pokoju Leo. Położyłam się na jego łóżku. Jest tak wygodne, że mogłabym w nim całe życie przeleżeć.
-Chyba nasze mamy znowu urządziły sobie wspólną nockę.-brunet się zaśmiał.
Biorąc pod uwagę fakt, że spotykają się prawie codziennie, na dodatek teraz faktycznie nocują u siebie jak jakieś nastolatki, a moja mama nadal nie wróciła to tak, jestem pewna, że spała dziś u Victori.
-Nasze mamy zachowują się jak typowe nastolatki.-tym razem ja się zaśmiałam.
-Ciągle młode na duchu.-zaczęliśmy się śmiać obydwoje. Gdy trochę się uspokoiłam to postanowiłam zagadać Leondre i wyciągnąć go gdzieś bo ciągle siedzenie w domu trochę mi się już znudziło.
-Leoo, idziemy dzisiaj gdzieś?
-Zależy gdzie.
-Starbucks?
-Starbucks.
Wiedzialam, że się zgodzi. Starbucks to jedno z jego ulubionych miejsc. Na pierwszym miejscu oczywiście stoi skatepark ale tam nie zamierzam z nim iść, bo moja jazda przy jego to jest porażka.
***
Miał być maraton ale straciłam rozdzialy do niego, jak je jakoś odzyskam to będzie.
Brawo ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top