51.||2
Siedzę w kącie celi. Nadgarstki zaczęły mnie już boleć i puchnąć. Z moich policzków od paręnastu minut płyną łzy. Do celi znowu wchodzi ten policjant. Mam go już dość, serio.
-To twoja ostatnia szansa, masz mi coś do powiedzenia.-zaczął.
-Oddaj mi telefon to może pogadamy.
-Nie mogę, jest cały czas monitorowany.
-No was chyba pogięło!-zaczęłam krzyczeć. Wierzyłam się i to na maksa. W tym telefonie mam pełno swoich prywatnych rzeczy.
-Czyli jednak jest w nim coś istotnego?
-Nic ci nie powiem.
-Pogadamy jak zjawi się tu twój chłopak,tylko jak widać na razie mu nie spieszno.
-Odwalcie się od niego.-nie wierzę w to, że zaczęłam go chronić narażając własną dupę.
-Grzeczniej.
Nic nie odpowiedziałam, miałam ochotę mu przywalić tak samo jak Leo kilka dni temu.
-Dobrze, nie będę tracić czasu, masz ostatnią szansę żeby powiedzieć wszystko co wiesz.
Właśnie teraz zastanawiałam się czy wydać mojego chłopaka. Mogłabym się pokierować tym, że jest gwiazdą i ma dużo kasy ale nie przesadzajmy, kocham go i nie chcę żeby poszedł siedzieć. Ale wygląda na to, że będę musiała wybrać czy to ja zamierzam spędzić w kiciu paręnaście lat, czy on.
-Jeżeli powiesz mi od kogo to masz i ile tego miałaś to możliwe, że wyrok będzie łagodniejszy.
-Czy pan nie rozumie, że to nie moje do cholery?!
-Robisz postępy, słucham dalej.
Ostatnia okazja by się uratować. Czy tego właśnie chcę? Chcę stracić jedną z najważniejszych osób w moim życiu? Chcę pozbyć się zarzutów i wkopać Leondre? Nie, nie chcę tego. Chcę stąd wyjść, wrócić do domu, zadzwonić bo bruneta i spędzić z nim czas tak jak dotychczas. Muszę wybrać. Wszystko w mojej głowie zaczyna się plątać, gubię się we własnych myślach. Policjant patrzy na mnie wyczekująco. Mogę się uratować. Mogę stąd wyjść. Mogę wrócić do domu. Mogę znowu być wolna. Ale nie mogę pozwolić by on tutaj siedział. Nie mogę. Nie jestem w stanie. Mam ochotę zacząć tu wrzeszczeć jak małe dziecko, ale nawet płaczem nic tu nie wskóram. Chcę odejść.
***
Czy tylko mi nie podoba się nowy cover?
***
Jutro mam projekty edukacyjne, rip ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top