37.||2

Charlie od dziesięciu minut chodzi po pokoju trzymając się za głowę. Ja siedzę oparta o ścianę i próbuje przyswoić sobie tą informacje. Blondyn nagle się zatrzymuje. Podchodzi do bruneta, który obecnie leży na łóżku i podnosi go do postawy stojącej. Zaskoczony chłopak nie wykonuje żadnego ruchu. Charlie przyciska go do ściany.

-Co ty pieprzysz? Chloe jest dilerem?!

-To nie moja wina, że znalazłeś sobie taką dziewczynę, ciekawe czy wasze dziecko też będzie dilerem po mamusi-brunet prychnął.

-Kłamiesz! Skąd ty wogóle wiesz o dziecku?!

-Wyglądam jakbym kłamał?A zresztą wierz sobie w co tam chcesz. A dzieckiem Chloe chwaliła się zaraz po zrobieniu testu.

Wyraz twarzy blondyna zmienia się o 180 stopni. Bierze zamach i uderza bruneta w twarz. Krew zaczyna się sączyć z jego nosa. Leo jest za słaby by się obronić i przyjmuje kolejne ciosy. Widzę łzy zbierające się w jego oczach. Nie wytrzymuję. Nie mogę na to patrzeć. Podchodzę do dwójki chłopaków i próbuję odciągnąć blondyna na bok. Jest za silny.

-Charlie! Puść go!-zaczynam krzyczeć ale chłopak nic sobie z tego nie robi.

-Charlie do cholery puść go! Proszę cię!-mój głos zaczyna się łamać.

Blondyn zaciska rękę w pięść ale tym razem nie wykonuje ciosu. Puszcza bruneta i podchodzi do mnie. Nachyla się nad mną i szepcze mi do ucha:

-Zrobiłem to tylko dla ciebie.-po tych słowach wychodzi.

Mój wzrok powraca do twarzy Leo. Jest cały zakrwawiony. Równie dobrze mogłabym teraz sobie pójść do domu i oglądać swój ulubiony serial ale nie potrafię go tak teraz zostawić. Chwytam jego rękę i ciągnę go do łazienki. Szukam w szafce apteczki. Wyjmuje wodę utlenioną i waciki. Przemywam twarz bruneta po czym przyklejam plaster w miejscu rozcięcia. Nie wygląda już tak tragicznie jak przed chwilą.

-No jeszcze będą z ciebie ludzie.-zaśmiałam się lekko i pokierowałam się do wyjścia.

Już miałam wychodzić ale ktoś złapał mnie za ramię. Zgadnijcie kto. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.

-Dlaczego mi pomogłaś?

-Bo ty pewnie zrobiłbyś to samo.-powiedziałam i wyszłam z jego domu.

Szłam powoli ulicą. Ciągle przed oczami miałam tą sytuacje. Nie wiedziałam, że Charlie potrafi być aż tak agresywny. A nawet jeśli to nie przypuszczałabym, że byłby w stanie uderzyć przyjaciela, chociaż z drugiej strony sprawa jest poważna. Mimo wszystko postanowiłam napisać do niego sms.

Do:Charlie

Wszystko w porządku?

Po chwili dostałam odpowiedź:

Od:Charlie

Okłamał nas, znowu..


***

Niespodziewany obrót sytuacji XD

***

Rozdział pisany na komputerze.

Miłego dnia! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top