36.||
Siedzę w szkole. Devries dzisiaj nie przyszedł. Może to nawet dobrze bo chyba bym go zabiła.
Mam teraz fizykę. Nauczycielka coś tam tłumaczy a ja siedzę i się nudzę. Nagle dzwoni do mnie Charlie. Bez pytania o zgodę wychodzę z sali i kieruje się do łazienki. Odbieram telefon.
-Co jest?-pytam.
-Jak szybko jesteś w stanie przyjść do Leondre?
-Nie jestem w stanie wogóle tam pójść.
-To ważne,serio.
-Powiesz mi chociaż po co mam tam przyjść?
-Dowiesz się jak przyjdziesz, tylko bądź szybko.-rozłaczył się.
Wracam do klasy. Nauczycielka nawet nie zwraca na mnie uwagi. Zajmuje miejsce i odliczam minuty do dzwonka. W końcu dzwoni a ja jak poparzona biegnę do drzwi. Bez problemu wychodzę ze szkoły i biegnę do domu bruneta. Po drodze wpadam na jakąś małą dziewczynkę. Zaczyna płakać a ja nie przejęta biegnę dalej. W pewnym momencie zaczynam się zastanawiać po co ja wogóle tam idę. Szybko musiałam przerwać swoje życiowe przemyślenia no znalazłam się pod drzwiami domu chłopaka. Bez wahania pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Od razu w dotarły do mnie odgłosy rozmowy a raczej kłótni. Pokierowałam się za głosami i znalazłam się pod pokojem bruneta. Popchnęłam lekko drzwi i przekroczyłam próg. W moje oczy od razu rzucili się chłopcy.
-Widzisz mówiłem wczoraj, że sama do mnie przyjdziesz.-te słowa brunet skierował do mnie.
-Zamknij się, nie dla ciebie tu przyszłam.-odparłam.
-Powiesz mi w końcu skąd masz to gówno?-blondyn ponownie zaczął krzyczeć.
-Nie powinno cię to interesować.-brunet powiedział to spokojnie po czym włożył ręce do kieszeni.
-Nie wytrzymam, skąd to masz do cholery?!
-Nic ci nie powiem.-Leondre przewrócił oczami.
-Charlie, o co chodzi?-zapytałam.
-O to mu chodzi.-brunet uśmiechnął się łobuzersko po czym rzucił we mnie woreczkiem z białą substancją. Nie. Nie. Nie. On nie może brać, nie może.
-Masz ostatnią szansę aby powiedzieć mi skąd to wziąłeś albo będziesz rozmawiał na ten temat ze swoją mamą.
Leondre spiął się. Przez chwilę walczył sam ze sobą ale po chwili spuścił głowę na dół i wyszeptał:
-Chloe.
-Co?!-krzyknęliśmy razem z Charliem.
***
Ostatni dzisiaj ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top