30.

*przed przeczytaniem włącz muzykę z załącznika;)*

Uczucia biorą górę. Decyduję się na ten krok. Teraz jestem już pewna. Chcę zakończyć tą grę.

Do:Leondre

Za 10 minut na widzimy się w parku. Muszę Ci coś powiedzieć.

Jest już za późno by się wycofać. Chwytam bluzę, wychodzę domu i kieruję się w stronę parku. Po chwili jestem na miejscu. Czekam na chłopaka nerwowo pstrykając palcami. Po chwili się pojawia.
-Chciałaś mi coś powiedzieć.-zaczyna.
-Ja..ehh..no dobra przegrałam tą całą grę.
-Cco? Żartujesz prawda?-zaśmiał się lekko.
-A wyglądam jakbym żartowała?
-Ou, czyli game over.-po tych słowach obrócił się i zaczął odchodzić.
Poszłam za nim, dogoniłam go po kilku minutach. Chwyciłam jego ramię i szepnęłam w taki sposób, że musiał się obrócić.
-Nic mi nie powiesz?
-A co ja mam ci powiedzieć? Przegrałaś, trudno w takim razie twoja strata.
-Jaka strata? O co chodzi?
-To koniec. Nas już nie ma i nie będzie..musisz się z tym pogodzić.
-Jaki koniec? Co ty pieprzysz?
-Czy to tak trudno zrozumieć? Jeszcze nie dawno myślałem, że serio coś do ciebie czuje ale ostatnio uświadomiłem sobie, że to nie ma sensu. Że my jako para nie mamy sensu. Chciałem to zakończyć ale w sumie fajnie było mieć taką osobę, która będzie cię wspierać gdy będziesz tego potrzebować.
-Nnie wierzę ci.-mówiłam powstrzymując łzy, które od dłuższej chwili zbierały się w moich oczach.
-Więc musisz uwierzyć skarbie.-podszedł do mnie, pocałował mój policzek i odszedł.
Łzy nie czekały już dłużej i zaczęły lać się strumieniami. Powoli szłam w kierunku domu. W pewnym momencie upadłam. Upadłam na ziemie. Zaczęłam płakać jak małe dziecko, któremu zabrano ukochaną zabawkę tyle, że mi nie zabrano zabawki a osobę. Pierwsza osobę, która naprawdę pokochałam. Po kilku minutach wokoło mnie zaczęli zbierać się ludzie. Jeden chłopiec zapytał czy wszystko w porządku. Słabym głosem odpowiedziałam:
-Wiesz co to znaczy pozwolić odejść komuś kogo bardzo kochasz tylko dlatego żeby ta osoba była szczęśliwa? Nie? To zabawne bo ja też nie wiedziałam.-ostatnie słowa krzyczałam. Uświadomiłam sobie, że pozwoliłam mu odejść. Bez żadnego 'zaczekaj'. Pozwoliłam mu odejść. Tak po prostu. Nie wytrzymałam. Wybuchłam głośnym płaczem. Wstałam z ziemi i pobiegłam domu. Szybkim ruchem otworzyłam drzwi wejściowe i udałam się do swojego pokoju.
Zakluczyłam drzwi. Usiadłam w kącie i podkuliłam nogi. Przypomniał mi się cytat:

'Jeżeli ktoś nie kocha Cię tak jakbyś tego chciał, nie oznacza to, że nie kocha cię on z całego serca i ponad siły'

Tylko, że w tej sytuacji było inaczej. Prosto w twarz powiedział mi, że mnie nie kocha. Że my nie mamy sensu.
Gdyby ktoś wczoraj powiedział mi, że po wyznaniu swoich uczuć będę siedzieć zamknięta w pokoju i ryczeć w niebogłosy to wyśmiałabym go na miejscu. Siedzę tu sama już od pół godziny i płacze. Chce go przytulić ale wiem, że już nie będę mogła tego zrobić. Nie będę mogła go pocałować i dotknąć jego włosów. Zobaczyć z bliska jego idealnych tęczówek. Teraz mogę mieć tylko nadzieję, że po tej lekcji, życia zostanę wynagrodzona tylko proszę niech ta idiotyczna lekcja się już skończy i wszystko będzie jak dawniej.

'Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja'.

***
A więc nadszedł KONIEC.
***
Chciałabym wam podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze❤
***
Mam nadzieję, że ostatni rozdział się spodobał 💔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top