56.||2

Jestem u Leo. Niechodzimy do szkoły a nasze rodzicielki i tak mają to gdzieś. Moja mama okazała sie być bardziej wyrozumiała od matki Leo i to właśnie ona przekonala Victorie, że jesteśmy niewinni'. Zasadniczo taka jest prawda, bo ja nie jestem, Charlie też nie, cała wina leży po stronie Leo i mogę to otwarcie powiedzieć.


Leżałam z brunetem na kanapie oglądając telewizor, było już coś koło 20, nie przejęłam sie tym zbytnio bo ostatnimi czasy sypiam u chłopaka. Seans przerwał nam dzwonek do drzwi. Brunet jak oparzony zerwał się z kanapy i pobiegł otworzyć. Do domu wparowało pełno chłopaków i dziewczyn w różnym wieku. Leo przywitał sie z nimi wszystkimi i przeprowadził ich do mnie. Super.

-No więc to jest moja dziewczyna Nicola, a to sa..

-Ludzie którzy zaraz stąd wyjdą.-przerwałam mu.

-Mała impreza dobrze nam zrobi.-brunet szepnął mi na ucho i jedną ręką objął mnie w talii. 

-Nie, nie zrobi dobrze Leo.-powiedziałam to na tyle głośno, że wszyscy ludzie przerwali rozpakowywanie reklamówek z alkoholem czy innymi gównami i popatrzyli na mnie.

-Wyjdźcie stad.-zażądałam.

Zero reakcji. Ja nie wytrzymam, rozumiem to nie jest moj dom no ale do cholery, jak ktoś mówi ci, że masz wyjść to wychodzisz, tak? Chyba logiczne.

- Powiedziałam, że macie stąd iść.

Nadal nic. Postanowiłam jeszcze bardziej zmienić ton głosu i krzyknąć.

-Wyjdźcie stąd do cholery jasnej!

Poskutkowało. Ludzie zaczęli zbierać swoje rzeczy i wychodzić. Ja poszłam do kuchni. Oparłam ręce o blat i czekałam aż przyjdzie tu Leondre i zacznie sie wykłócać po co to wygoniłam tych ludzi.l. Nie minęły trzy minuty a chłopak był przy mnie.

-Czemu to zrobiłaś?

-Boże człowieku nie mam już do ciebie siły. Charlie siedzi przez twoje zasrane narkotyki a ty urządzasz jak gdyby nigdy nic imprezę?!

-Raz tylko..

-Co robi Charlie?-z głębi pomieszczenia rozległ się dobrze mi znany głos. Chloe.


***
Miłej niedzieli.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top