#2


Po otworzeniu oczu, patrzyłam na otoczenie z dziwnej perspektywy. Pokręciłam gałkami i stwierdziłam, że leżę na ziemi. No tak, już pamiętam dlaczego. Podparłam się dłońmi, chcąc wstać, jednak po moich plecach przebiegł rwący ból. Syknęłam głośno i ponownie opadłam na podłogę. Sięgnęłam po telefon. Ujrzałam trzy nieodebrane wiadomości. Każda od tego parszywego rekina.

"Żyjesz?"

"Junko daj znak życia."

"Jak nie pojawisz się na lekcjach, to do Ciebie przyjdę."

Skąd on ma mój numer? A by to szlag! Zaczęłam powoli się podnosić. Na kilka chwil sparaliżowało mnie porządnie. Oparłam się dłonią o biurko i powolnym krokiem doczłapałam do łazienki. Weszłam tam powoli, skierowałam się pod prysznic. Ból był tak ogromny, że w moich oczach stanęły łzy. Zsunęłam z siebie ubrania i włączyłam ciepły strumień wody. Moje mięśnie lekko się rozluźniły, jednak nie te co trzeba. Moje plecy były tak spięte, aż miałam wrażenie, jakby pękały. Po kilku minutach wyszłam i z oporem wytarłam ciało. W pokoju naciągnęłam bieliznę oraz legginsy i bluzę. Zerknęłam na zegarek i zdałam sobie sprawę, ze od 5 minut trwają zajęcia. Kuso! Złapałam plecak i żółwim tempem opuściłam pokój. Z powodu otumanienia bólem, nie mogłam przyspieszyć. Zdenerwowałam się i zacisnęłam zęby. Na samo wejście zostanę zamordowana przez sensei'a od matematyki. Świetnie! On prześladuje spóźnialskich.

Pchnęłam drzwi od klasy i przekroczyłam próg.

-Ohayo gozaimasu, sensei. - kiwnęłam głową, przy czym dostałam surowe spojrzenie mężczyzny. - Gomennasai. - skłoniłam się i głośno wypuściłam powietrze z ust, pod powiekami stanęły łzy.

-Śpiąca królewna się nie wyrobiła? Co to się robi po nocach, że spóźnia się na zajęcia, hm? - w klasie rozbrzmiał jego surowy głos.

Wszyscy rzucili mi rozdrażnione spojrzenie. Nie dziwię im się. Karą za czyjąś niepunktualność, było odpytanie całej klasy. Nikt tego nie lubi.

-To się więcej nie powtórzy. - ukłoniłam się ponownie, przed sobą zobaczyłam czarne mroczki. Złapałam się za plecy i głośno syknęłam, zaciskając powieki.

-Chichiro. Co się dziś z tobą dzieje? - zapytał przerażony nauczyciel - Idź do pielęgniarki. - zarządził milszym tonem.

-Nie trzeba sensei. Czuję się świetnie. - wyprostowałam się i uśmiechnęłam, kryjąc ból.

-Właśnie widzę. - mruknął pod nosem - Siadaj.

Wykonałam polecenie matematyka i zajęłam wolne miejsce pod oknem. tuż obok swojej koleżanki. Czułam na sobie spojrzenie nauczyciela, aż do końca lekcji. Gdy rozbrzmiał dzwonek, wstałam i opuściłam powoli salę. Mój względny spokój został zakłócony przez Rina.

-Czemu nie odpisałaś na żaden z moich SMS-ów? - złapał mnie za ramię - Martwiłem się, że coś się stało.

-Ty się martwiłeś? - zakpiłam - I owszem stało się! - odepchnęłam go mocno i z grymasem na twarzy ruszyłam w dalszą podróż na kolejną lekcję.

-Poczekaj! - warknął – Co z twoimi plecami?

-Nie powinno cię to interesować. - parsknęłam i przystanęłam pod ścianą, gdyż ból odebrał mi oddech.

-Junko, coś się stało? - usłyszałam głos Seijuro.

-Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - warknęłam – Tylko wszyscy mnie denerwujecie!

-O co ci chodzi? - zapytał zbity z tropu chłopak – Zrobiłem ci coś?

-Nachodzisz mnie dzień w dzień, pytając czy ze mną wszystko ok! - uniosłam ręce w geście wyrzutu – To robisz.

-Przeszkadza ci, że troszczę się o ciebie? - podniósł głos – W takim razie dam sobie spokój. - westchnął i zaczął odchodzić.

-Sei... to nie tak. - wymamrotałam cicho załamując dłonie, jednak ten mnie nie usłyszał, bądź nie chciał mnie słuchać.

-Shimatta! - przeklęłam i powlekłam się do klasy na chemię.

Rozsiadłam się wygodnie na krześle przy swojej ławce. Zaczęłam bazgrać w zeszycie dziewczynę, która wskakuje do wody. Tak bardzo skupiłam się na swoim zajęciu, że umknęło mojej uwadze nawoływanie mnie do tablicy. Czyjaś dłoń trzasnęła o blat. Uniosłam wzrok na właściciela ręki i ujrzałam naszą sensei.

-Tak? - rzuciłam niepewnie.

-Od pięciu minut wzywam cię na środek klasy. I z czym się spotykam? Lekceważysz mnie! - wrzasnęła rozgniewana. No tak do jej silnej strony, z pewnością nie należała cierpliwość i opanowanie.

-Gomennasai. - zrobiłam minę zbitego psa. - Zamyśliłam się trochę. - podrapałam się po karku zakłopotana.

-Na mojej lekcji nie masz prawa być zamyślona. - prychnęła urażona – To oznacza, że nie interesuje cię temat, a tym bardziej ja. - poprawiła marynarkę – A teraz do odpowiedzi.

-Nie jestem przygotowana. - wyznałam – Nie nauczyłam się materiału zadanego na dziś.

-W takim razie dostajesz ocenę niedostateczną. - wzruszyła ramionami i udała się do swojego biurka.

Zachowując kamienną twarz, schowałam rysunek do teczki, znajdującej się w torbie. Jest ze mną coraz gorzej. Jak tak dalej pójdzie, to nie wygrzebię się z negatywnych ocen. Całe moje starania pójdą na marne, zawiodę Ich. A to tak bardzo boli, przecież im obiecałam. Danego słowa trzeba dotrzymać, a ja idę w przeciwnym kierunku. Może to zbyt duży ciężar, jak na moje barki? To wszystko spadło na mnie tak nagle, że moja psychika nie wytrzymuje? Jednak, czy moim celem jest opuszczenie gardy? Nie. Dam radę. Dla Nich, dla siebie. Jeszcze tylko trochę muszę to pociągnąć. Zacisnę zęby i dalej będę parła do przodu. Tylko jak z tą kontuzją iść pływać? Ledwo chodzę z bólu, a co mówić o popłynięciu? Będę musiała poprosić o pomoc Seijuro. O ile zechce mi pomóc.

Rozległ się dźwięk, zwiastujący przerwę. Spakowałam wszystko i wyszłam powolutku z klasy. Szłam korytarzem. Już dochodziłam do kolejnej klasy, gdy złapał mnie ból ostrzejszy niż wcześniej. Nie zdążyłam utrzymać prostej postawy i runęłam na podłogę jak długa. Cała klasa zaczęła się śmiać, zakrywali usta, abym tego nie zauważyła. Nie jestem głupia i nie ukryją przede mną swojego bezpodstawnego rozbawienia.

-I co się śmiejecie. - warknął Rin – Spadać mi wszyscy do klasy.

Wszyscy wykonali jego rozkaz, a rekin podszedł do mnie. Wyciągnął dłoń w geście pomocy.

-Podziękuję za twoją pomoc. Jeszcze zaczął gadać i co wtedy? - odepchnęłam jego dłoń i podniosłam się krzywiąc twarz w brzydkim grymasie.

Kątem oka ujrzałam Sei'a patrzącego na mnie smutnym wzrokiem. Pokręciłam głową na boki i obróciłam się w stronę drzwi. Przejście zagradzał mi Rin.

-O co ci chodzi? - wlepił we mnie swoje pytające spojrzenie.

-Sytuacja sprzed dwóch tygodni. Pamiętasz? Tu mam bolączkę do ciebie. Ja wszystko słyszałam. - mruknęłam znudzonym głosem.

Znudzenie było tylko przykrywką. W rzeczywistości, rozrywało mnie od środka. To boli, gdy nikt nie zna ciebie, a ocenia po pozorach i swoim widzimisię. To jest cholernie niemiłe i kłujące, rani niczym nóż wbijany w plecy przez bliską osobę. Rin taką osobą był. Dobry kolega z dzieciństwa, który teraz wbija szpilkę w serce.

-Ale ja powiedziałem tak tylko, bo... - przerwałam mu uniesieniem dłoni.

-Ponosi się odpowiedzialność za to, co wypływa z naszych ust. Bez względu na przyczynę. Powiedziałeś 'a', nie wypieraj się go. Myślisz, że możesz chrzanić na lewo i prawo i nie ponosić konsekwencji? Tym bardziej to, co odwaliłeś wczoraj. - potok słów wypływał z moich ust, nie byłam świadoma, że Seijuro stoi i słucha naszej rozmowy – Użyj od czasu do czasu, tego organu, który nazywa się mózgiem. To bardzo przydatna umiejętność. Naucz się jej. Powiem ci teraz coś. - uniosłam głowę i spojrzałam w górę – Jutro startuję w zawodach z tą kontuzją, której się przez ciebie nabawiłam. O kwestii mojej kontuzji, wiesz tylko ty. Ma tak zostać. Spróbuj tylko pisnąć słówko sędziemu, a marnie pisze się twoja przyszłość. - wróciłam do niego nienawistnym spojrzeniem.

-Jaka kontuzja? - usłyszałam. Odwróciłam się automatycznie i zachwiałam z powodu dyskomfortu w dolnej części pleców.

-Kontuzja? - udawałam zdziwioną – Nikt nie mówił... - Sei przerwał mi stanowczym głosem.

-Nie rób ze mnie idioty. Co takiego się wczoraj wydarzyło? - spojrzałam wymownie na Rina, dając mu znak, że ja to załatwię.

-Jest wszystko.. - przerwałam widząc, że Sei łapie zdezorientowanego rekina za bety.

-Jeżeli zraniłeś Junko, to zabiję ciebie tu i teraz. - szarpnął nim mocno.

-Przestańcie. - powiedziałam twardo – Jeszcze mi tu przez was brakuje problemów. Co było to było. Zostaje ta sprawa między nami i żadnych bijatyk. - machnęłam dłonią. - Idźcie na lekcje. - sarknęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top