Prolog




-Te chmury wyglądają dziwnie, nie uważasz? – zapytała, wyrywając mnie ze stanu błogiego niebycia. Uchyliłam lekko przymknięte powieki i obróciłam głowę.

Melissa leżała na łódce obok mnie, jej wzrok był wbity w chmury. Twarz dziewczyny nosiła zmartwiony wyraz.

- Co masz na myśli? – spytałam, spoglądając na niebo.

- Mam uczucie, jakby zaraz miały na nas spaść – wyszeptała. Zmarszczyłam brwi, próbując dojrzeć to, co ona na nieboskłonie, ale w żaden sposób tego nie widziałam.

Kolejne momenty upłynęły nam w ciszy. Tym razem już nie tak błogiej, nie potrafiłam się do końca rozluźnić, widząc, jak jej niebieskie oczy skanują otoczenie. Z westchnieniem podniosłam się chybotliwie. Ta stara łódka drżała przy najmniejszym ruchu. Melissa nie zareagowała na to w żaden sposób. Zaszeleściłam paczką ciastek, leżącą między nami w nadziei, że chociaż jej ukochane słodycze zwrócą jej uwagę, ale na darmo. Wpatrywała się szeroko otwartymi oczyma w brzeg, widząc coś, czego ja nie widziałam. Znowu.

Ostatnio zachowywała się inaczej, coś się w niej zmieniło i nie potrafiłam dojść do tego co. Potrząsnęłam ramieniem przyjaciółki, jej niebieskie oczy skierowały się na mnie.

-Co tam widzisz?

-Ten mężczyzna, on wpatruje się w nas od dobrego kwadransu – pisnęła.

-Tam nikogo nie ma.

-Po prostu go nie widzisz.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top