Trening (Kagura)
- Dobierzcie się w pary. Zaczniemy dziś od podstawowych ćwiczeń.- po obszernej sali rozległ się głos nauczyciela, zaś zaraz potem zapanował ogólny harmider.
Dziewczyny zaczęły się kłócić, która z nich ma jako pierwsza trenować z tak zwanym Toroim. Był on najprzystojniejszym (wedłóg płci żeńskiej) chłopakiem w całej szkole i na niemal każdych zajęciach kenjutsu, między dziewczynami wybuchała kłótnia, która tego dnia będzie miała prawo spędzić z nim chociaż te kilka minut, w których miała nadzieję zwrócić na siebie jego uwagę.
Zaś chłopcy mięli podobny cel. Każdy z nich popisywał się i starał zaprezentować z jak najlepszej strony, aby któraś z płci pięknej zainteresowała się właśnie nim.
W ten oto sposób po kilku minutach sprzeczek i kłótni, na sali stało dziewięć par i niemal wszystkie spojrzenia były skierowane na nauczyciela. Właśnie, prawie...
Pod ścianą sali stał samotny, na oko jedenastoletni chłopak i przyglądał się całej tej scenie z pod wpół przymkniętych powiek. Nie chciał aby ktoś się zorienttował, więc gdy tylko jakieś pojedyncze, zabłąkane spojrzenie padało w jego kierunku, od razu spuszczał głowę w dół, jakby z obawy, że ktoś przyłapie go na "podglądaniu". A przecież miał prawo tu być tak samo jak każdy z nich. Tak przynajmniej powinno być w teorii.
Jednak sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Tak jak za każdym razem, gdy tylko wchodzili na tę salę, różowooki od razu kierował się w swoje stałe miejsce. Nie był zaskoczony, że nikt go nie wybrał. Przyzwyczaił się do tego po kilku pierwszych tygodniach. I starał się ich za to nie winić, zrozumieć ich strach. W końcu mięli do niego prawo po tym co zrobił.
Mimo wszystko w głębi serca czuł żal, że wszyscy, łącznie z nauczycielem, całkowicie go skreślili. Zachowywali się tak, jakby zupełnie nie istniał. I tak było za każdym razem.
Tak więc jedyne co mu pozostało, to stać i obserwować. Do jego uszu zaś co jakiś czas dochodziły żartobliwe zaczepki lub sprzeczki między trenującymi. Rzadziej zaś po sali rozchodził się cichy śmiech którejś z dziewczyn. Kagura zauważył, że podchodzą do treningów znacznie mniej poważnie niż chłopcy, którzy czasami traktowali go jakby była to najprawdziwsza walka na śmierć i życie. A najgorsze było to, że nauczyciele zupełnie na to nie reagowali. A przecież powinni wkroczyć, gdy robiło się naprawdę niebezpiecznie.
Kagura przymknął oczy na wspomnienie tamtego dnia. Gdyby wtedy któryś z nich w porę zareagował, cała sytuacja mogłaby potoczyć się zupełnie inaczej. Jednak mimo wszystko wina za tamten wypadek nie spoczywała na nich, tylko na nim. I jasnowłosy nie zamierzał temu zaprzeczać. Ale... oddałby wiele gdyby tylko dostał drugą szansę. Chciał pokazać, że naprawdę może zostać dobrym shinobi, bez względu na jego korzenie. Jednak jak na razie... nikt takiej szansy dać mu nie chciał.
Różowooki minimalnie podskoczył w miejscu, gdy z rozmyślań wyrwał go donośny głos nauczyciwla.
- Wystarczy na dziś! Podziękujcie sobie nawzajem.- po jego słowach, po sali rozległ się głos kilkunastu jedenastolatków, mówiących na raz "Dziękuję za walkę". Następnie zaś wszyscy zbili się w grupki i zaczęli opuszczać salę wesoło ze sobą rozmawiając.
- A widziałaś jak Toroi na mnje spojrzał? Chyba zrobiłam na nim wrażenie.- odezwała się jedna z dziewczyn, ale odpowiedział jej śmiech drugiej.
- Nie łódź się. Wiadomo, że to Kirita wpadła mu w oko.
Dalszych słów Karatachi już nie wychwycił, gdyż grupka kilku dziewczyn właśnie opuściła salę.
Zaś zaraz za nimi szło trzech chłopców, którzy również żywo ze sobą rozmawiało.
- Hej, myślicie, że zrobiłem już jakieś postępy?- spytał pewien białowłosy, a drugi zaśmiał się i odpowiedział mu zgyźliwie.
- Pewnie. Robisz je z prędkością lodowca.- jednak zaraz po tych słowach objął go ramieniem i uśmiechnął tym razem szczerze.- Idzie ci coraz lepiej. I wiesz co? Jeszcze trochę, a może sam wiesz kto zwróci na ciwbie uwagę.- puścił oczko w jego kierunku.
Karatachi westchnął cicho gdy kolejne trio opuściła salę. Nieraz myślał jakby to było dołączyć do jednej z takich grup, móc z nimi porozmawiać czy pożartować...
Ale to nie było mu pisane. Żaden z mijających nawet nie obdarzył go spojrzeniem, a co dopiero mówić o jakiejkolwiek wymianie zdań?
Tak więc kiedy sala była już niemal pusta, chłopak wreszcie oderwał się od ściany, którą do tej pory tak uparcie podpierał i spokojnym, nieśpiesznym krokiem ruszył na środek sali. Bez najmniejszego problemu wszesł na taflę wody i bez wachania, ruszył dalej. Zaś po chwili przystanął i schylił się, podnosząc jeden z porzuconych mieczy treningowych.
Po niemal każdym treningu kilka sztuk unosiło się na wodzie, pozostawionych tam przez ich jeszcze niedawnych właścicieli. Zaś Karatachi zawsze zostawał jako ten ostatni, aby odnieść je z powrotem na miejsce.
Bez słowa wstał i podszedł po kolejny z nich. Schylił się i w tym momencie usłyszał cichy śmiech za swoimi plecami.
- Patrzcie chłopaki kogo my tu mamy. Czy to nie sam Karatachi?
Kagura westchnął cicho. A już myślał, że tym razem mu odpuszczą. Dobrze znał ten głos. Należał do najpopularniejszego chłopaka w szkole, który okazał się również największym zadymiarzem jakiego różowooki kiedykolwiek spotkał. Nie musiał się też odwracać, aby wiedzieć, że po obu jego stronach ustawili się jego dwaj poplecznicy.
Jednakoż wolał uniknąć większych kłopotów, tak więc odwrócił się i skłonił lekko głowę w geście szacunku.
- Toroi-san.- jego głos brzmiał spokojnie i nie było w nim choćby najmniejszej wyzywającej nuty. Chciał po prostu, żeby zostawili go w spokoju. Czy to aż tak wiele? Przecież nie zrobił nic, aby im podpaść. A przynajmniej się starał.
- He? A my to co? Ślepy jesteś czy jak?- wtrącił się wielce oburzony czerwonowłosy o zielonkawych oczach.
- Chyba trzeba go nauczyć pewnych manier.- zasugerował najwyższy z tej trójki i jakby na potwierdzenie swoich słów uderzył pięścią o otwartą dłoń.
Kagura nie byłby zdziwiony, gdyby to właśnie tak się skończyło. Wiedział, że dla tych chłopców wszczynanie bójek to codzienność, a co ważniejsze, niezła zabawa. Jednak widocznie dzisiaj planowali zabawić się inaczej, co wywnioskował po następnych słowach czerwonowłosego.
- Głupiś? Chcesz skończyć jak ten ostatni? Zapomniałeś jak skończył?- spytał, a jasnowłosy wyczuł w jego głosie satysfakcję. Nie odważył się jednak spojrzeć na któregokolwiek z nich. Jedynie spuścił wzrok w dół i starał się nie poruszyć choćby o milimetr, aby nie sprowokować ich do dalszego działania.
Miał nadzieję, że uda mu się wyjść z tego bez większego szfanku. Wystarczyło tylko przeczekać najgorsze, a być może sami odpuszczą. Choć wysłuchiwanie ich docinek kolejny dzień z rzędu było dla niego bolesne, powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać. Najtrudniejsze były pierwsze takie przypadki. W ostatnich czasach rzadko kiedy chłopak miał okazję nacieszyć się spokojem.
Jednak ku swojemu zaskoczeniu kolejny złośliwy komentarz już nie padł. Niepewnie podniósł na nich zaskoczone spojrzenie i zauważył ich speszone miny. Słyszał też, że wymieniają ze sobą nerwowe komentarze, aż w końcu pierwszy z nich cofnął się krok do tyłu.
Kagura był szczerze zdziwiony ich zachowaniem. Do tej pory nigdy nie widział u żadnego z nich takiego niespokojnego zachowania. Przez chwilę też rozważał co mogło ich tak spłoszyć.
Zaś odpowiedź nadeszła dość szybko, w postaci spokojnego głosu, w którym jednak pobrzmiewała ostrzegawcza nuta.
- Jeżeli już skończyliście te pożałowania godne zaczepki, to lepiej wracajcie na lekcje.
Koło miodowowłosego stanął wysoki mężczyzna o szarych włosach. Mimo to nie było osoby, która chciałaby mu podpadać, dlatego też chłopcy posłusznie się wycofali, nie odzywając się już ani słowem.
- Ao-san...- przywitał się, jak makazywała tego uprzejmość, Kagura. Jednak nie trzeba było być wybitnym obserwatorem, aby dostrzec jego przygnębienie i zażenowanie niedawną sytuacją.
A tak się składa, że akurat mężczyzna nim był. I zauważył znacznie więcej niż jedenastolatek by sobie tego życzył. Mimo, że spuścił on wzrok, jonnin widział smutny wyraz oczu chłopca, który ten starał się za wszelką cenę ukryć.
W tej chwili ciemnookiemu na myśl przyszło, że kiedyś często czepiał się Chojuro za różne drobne niedopatrzenia. Jednak dzisiejsza młodzież bardzo go rozczarowywała. Nie było tu mowy o szacunku czy jakiejkolwiek kulturze. Jednak nie wypowiedział swoich przemyśleń na głos.
Zamiast tego ostrożnie odebrał od chłopca drewniane repliki mieczy, a następnie położył mu dłoń na ramieniu i odezwał przyjaznym jak na niego tonem.
- Postaraj się nie brać do siebie wszystkiego co mówią inni. Choć nie jest to łatwe. Tak naprawdę nie ma znaczenia co myślą o tobie inni...dopóki ty sam nie przejmiesz ich sposobu myślenia.
Po tych słowach odszedł, aby odłożyć broń na jej miejsce. Czuł na sobie spojrzenie różowookiego, ale nie wiedział co jeszcze miałby powiedzieć, aby go pocieszyć. Nigdy nie miał zbyt dobrego podejścia do dzieci i to się raczej nie zmieniło.
Jednak gdy ponownie się odwrócił i spojrzał na zagubionego chłopca stojącego na środku sali i widocznie starającego się wyglądać na takiego, na którym istotnie komentarze innych nie robiły żadnego wrażenia, zrobiło mu się go żal. Być może właśnie dlatego, że tak strasznie mu to nie wychodziło. Kagura był niczym otwarta książka. Nie potrafił maskować targających nim uczuć.
Ao westchnął cicho i z powrotem podszedł do Karatachiego. Następnie przyklęknął przed nim, by móc spojrzeć młodemu prosto w oczy.
- Posłuchaj mnie przez chwilę, dobrze?- chłopak skinął głową, choć nie musiał, bo pzecież było to pytanie czysto retoryczne. Ale taki już po prostu był.- Mówię ci to dlatego, że opinia innych nie powinna wpływać na to co robisz i jakie decyzje podwjmujesz. Sam Chojuro jest tego świetnym przykładem. Gdyby przejmował się wszystkim co mu mówiłem, gdy był młodszy, być może nigdy nie zostałby Mizukage. A jednak obaj wiemy, że zaszedł naprawdę daleko. I to dzięki temu, że nie zrezygnował z celu jaki obrał. Nigdy się nie poddał.
Ao zamilkł, aby dać Kagurze czas na przyswojenie tego, co wlaśnie mu powiedział. Widział, że chłopak uważnie go słuchał i delikatnie pokiwał głową, gdy jonnin skończył mówić.
Już miał zamiar wstać, gdy zaskoczył go czyjś na wpół rozbawiony głos.
- No proszę. Nie sądziłem, że masz o mnie tak dobre zdanie.
Obaj, zarówno Ao jak i Kagura, odwrócili się w stronę wejścia na salę skąd dobiegło poprzednnie zdanie, a w progu zauważyli nikogo innego jak samego Mizukage, który uśmiechnął się do obu na przywitanie.
- Chojuro-sama.- przywitał się jako pierwszy zaskoczony chłopak tym razem nie spuszczając wzroku w dół, a skupiając się na swoim opiekunie. Był ciekawy ile z tego co powiedział mu szarowłosy było prawdą. Jednak nie odważyłby się spytać o to wprost.
Tymczasem najstarszy z ich trójki podniósł się i zwrócił spokojnie do zbliżającego się Mizukage, tak jakby tej wypowiedzi sprzed chwili nigdy nie było.
- Nie miałaś przypadkiem na nas zaczekać w ogrodzie Chojuro?
- Być może, ale jakoś wam się nie spieszyło, więc pomyślałem, że sam już do was wpadnę.- odparł z nikłym uśmiechem, przystając przy drobnym chłopcu i obejmując go na przywitanie.
Ten momentalnie się rozpromienił, choć było po nim widać, że nie rozumie co tu się właściwie dzieje i skąd to całe zbiegowisko. Dlatego odezwał się wreszcie, kierując wzrok na niebieskowłosego.
- Nie...nie powinien pan być w pracy?- spytał zaskoczony, na co Chojuro uśmiechnął się i lekko poczochrał go po włosach.
- Pomyślałem, że przyda mi się mała przerwa.- odparł zgodnie z prawdą.
Jednak w głowie chłopca pojawiła się myśl, która nieco zepsuła mu dobry chumor spowodowany obecnością obu mężczyzn.
- Ale...co z lekcją?- wiedział, że już jakiś czas temu się zaczęła, a on już był spóźniony. Nie chciał podpadać kolejnym nauczycielom.
Jednak takiej odpowiedzi Mizukage jaką otrzymał, nigdy by się nie spodziewał.
- O ile wiem, to jeszcze nie zaliczyłeś treningu kenjutsu, racja?-
Chłopak skinął na potwierdzenie głową, jednak wzrok ponownie spuścił w dół, na przypomnienie tego co miało miejsce podczas zajęć. Nie pierwszych zresztą. Jednak nie umknęło to uwadze czarnookiego, który wstał z uśmiechem.
- To może chciałbyś potrenować ze mną? Co ty na to?- zapytał i z uśmiechem przyjął radość i podekscytowanie malujące się na twarzy chłopca.
Rzadko kiedy miał okazję potrenować z drugą osobą. Jednak żadne z dzieci nie mogło się poszczycić faktem, że trenowało z samym szóstym Mizukage.
Obaj ruszyli w kierunku pobliskiego stojaka na broń, zaś Ao jedynie odprowadził ich wzrokiem, w duchu przyznając, że Chojuro znacznie lepiej radzi sobie w relacjach z chłopcem.
"Chyba po prost się starzeję..."- z tą też myślą jeszcze przez chwilę śledził wzrokiem trenujących, a następnie ruszył w stronę wyjścia, zostawiając te dwójkę samą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top