Tajna misja początkiem przyjaźni (Sora x Reader)

Otaczała cię ciemność i wszechobecna pustka. Czułaś się tak jakby ktoś zawiesił cię pośrodku niczego, a ty pomimo usilnych chęci, nie mogłaś nic z tym zrobić.
Jednak mimo tego, nie poddałaś się i w dalszym ciągu nie miałaś takiego zamiaru. Podjęłaś próbę oswobodzenia się z gęstwiny mroku, ale niestety twoje starania okazały się daremne. Mimo to spróbowałaś ponownie i tym razem z większym skutkiem, gdyż przez ciemność przebiła się nikła poświata, która po chwili skupiła się w jeden niewielki, biały punkt.

Mimo małych rozmiarów, dobrze zdawałaś sobie sprawę z tego, że to być może twoja ostatnia deska ratunku, dlatego usilnie próbowałaś się jej chwycić. Miałaś tylko jedną szansę i całą swoją uwagę i siłę poświęciłaś na rozproszeniu ciemności na rzecz białego światła.

I chociaż zadanie to było naprawdę trudne, z minuty na minutę byłaś coraz bliżej wygranej. Powoli mrok znikał, a światło, które z początku wzięłaś za białe, okazało się zwyczajnym, pomarańczowym blaskiem świecy stojącej niedaleko.

Nieco niemrawo zamrugałaś jeszcze ociężałymi powiekami, ale teraz liczyło się tylko jedno. Udało ci się! Wreszcie powróciłaś do żywych!

Już chciałaś podnieść się do siadu, ale w tej chwili w miejscu zatrzymał cię czyjś głos.

- Lepiej nie wstawaj.

Po twoim ciele przebiegł minimalny dreszcz. Nie wiedziałaś, że poza tobą ktoś jeszcze jest w tym pokoju. Jednak to nie jego słowa zwróciły twoją uwagę, a ton, który opisałabyś jakby miał w sobie jakąś tajemniczą, groźną nutę. A przecież nie znałaś nawet tego kto je wypowiadał. Niczym mu nie podpadłaś, a przynajmniej tak myślałaś.

Mimo to, a może właśnie dlatego, nie posłuchałaś rady i podniosłaś się niezgrabnie. I odrazu zrozumiałaś, że jednak nie był to dobry pomysł. Zakręciło ci się w głowie i jedynie siłą woli powstrzymała się przed ponownym upadkiem na materac.

I chociaż nie miałaś przez to zbyt wielu czasu na obserwację, to zdążyłaś zauważyć, że znajdujesz się w niedużym pomieszczeniu o dość surowych, kamiennych ścianach, a jedynym wyposarzeniem pomieszczenia był materac, na którym teraz leżałaś i świeca ustawiona na małym stoliku w rogu pokoju.

Zaś na jego skraju oparł się chłopak, który wcześniej zwrócił się do ciebie w niezbyt przyjemny sposób. Jednak niestety nie zdążyłaś przyjrzeć mu się uważniej, gdyż po kilku sekundach od wstania, złapałaś się za pulsującą tępym bólem głowę.

- Itte...- syknęłaś cicho.

- Ostrzegałem przecież.- znów odezwał się chłopak, a w jego głosie nie wyczułaś żadnej empatii. To było po prostu obojętne stwierdzenie faktu.

Obdarzyłaś go oburzona miną i zbolałym spojrzeniem. Nie rozumiałaś dlaczego chłopak traktował cię jakby z góry założył, że jesteś wrogiem. A ty przecież nawet nie wiedziałaś gdzie jesteś i co tutaj tak właściwie robisz. Zresztą... po chwili zorientowałaś się, że to nie jedyne rzeczy jakich nie wiedziałaś. Z przestrachem otworzyłaś oczy i już chciałaś o coś spytać, ale chłopak nie dopuścił cię do słowa. Nie wiedziałaś tylko czy zrobił to celowo czy przez zwykły przypadek. Chociaż miałaś dziwne wrażenie, że to raczej to pierwsze.

- Pójdę powiadomić pana Chiriku, że się obudziłaś. To z nim będziesz mogła wyjaśnić tą całą sytuację.- zaraz po tych słowach oderwał się od drewnianego stolika i ruszył w stronę drzwi.

Wiedziałaś! Czyli zrobił to celowo. Ale to nie to w tym zdaniu cię zaniepokoiło najbardziej. Była to raczej ta część, która wspominała o wyjaśnianiu. Właśnie z tym był problem.

Ale wiedziałaś, że jeśli będziesz chciała to wyjawić chłopakowi, on i tak raczej cię nie posłucha, albo zwyczajnie ci nie uwierzy. Mimo to podjęłaś próbę zatrzymania go w pokoju. Może i nie był on najsympatyczniejszym typem, ale bałaś się zostawać sama w obecnej sytuacji. A już zwłaszcza tutaj. Przez to miejsce miałaś ciarki na plecach.

- Matte!- krzyknęłaś desperacko, aby go tutaj choć na chwilę zatrzymać. I o dziwo posłuchał, bo posłusznie zatrzymał się w drzwiach i odwrócił w twoim kierunku, przez co mogłaś mu się nieco uważniej przyjrzeć.

Okazało się, że jest na oko trzynastoletnim chłopakiem o szarych włosach sięgających do ramion. Ubrany był w dość dziwaczny twoim zdaniem strój, bo na myśl przywodził ci mnicha. Ale przecież on był na niego za młody, prawda?

No, w każdym razie zatrzymał się, a jego brązowe tęczówki były skierowane wprost na ciebie.

- Nami?- tym razem z satysfakcją stwierdziłaś, że w jego głosie pobrzmiewało bardziej zaskoczenie niż wrogość.

Zerknęłaś na niego niepewnie i przez moment wasze spojrzenia się zetknęły. I chociaż nie wiedziałaś dokładnie czemu, to nie mogłaś pozbyć się wrażenia, że jego wzrok był przepełniony dziwnym smutkiem czy żalem.

Jednak nie mogłaś się mu tak przypatrywać, więc przerwałaś ciszę pierwszym pytaniem jakie przyszło ci na myśl.

- Jak masz na imię?

Nie wiedziałaś czemu, ale bardzo zaskoczyłaś go tym pytaniem. A przecież to chyba pierwsza rzecz o jaką pytamy nowopoznaną osobę. Wyglądał on tak jakby przez chwilę bił się z myślami czy warto ci je zdradzać, ale w końcu stwierdził, że chyba nie ma w tym nic złego.

- Sora.-odpowiedział krótko i po raz pierwszy się uśmiechnął. Nikle, ale jednak! Odrazu zrobiło ci się jakoś cieplej na sercu.

- Bardzo ładnie.- sttwierdziłaś odrobinę bardziej radośnie niż wcześniej. Niby taki drobny gest jak uśmiech, a jednak ciebie podniósł on na duchu.

Zaś szarowłosy niezbyt wiedział co teraz powienien odpowiedzieć i dobrze widziałaś to w jego zdezorientowanej minie. W końcu nie wytrzymałaś i zachichotałaś cicho, zasłaniając usta dłonią. I niemal odrazu spotkałaś się z cichym prychnięciem z jego strony. Zauważyłaś też, że skrzywił się urażony. Chciałaś właśnie zapytać o co mu chodzi, kiedy ten bez słowa wyszedł z pokoju zostawiając cię samą i osłupiałą.

Nie rozumiałaś jego reakcji. Przecież tylko rozbawiła cię jego mina. Nic więcej. A on nie wiedzieć czemu, obraził się na ciebie. Ten chłopak był jedną wielką zagadką. Ale mimo jego dziwnego, a czasami wręcz odpychającego zachowania, gdy teraz go tutaj nie było, czułaś się samotnna i zagubiona.

Postanowiłaś wykorzystać oferowany ci czas na przypomnienie sobie choć niektórych podstawowych informacji na swój temat. Jednak mimo usilnych starań, nie udało ci się dowiedzieć skąd pochodzisz, kim jesteś ani co tutaj robisz. Czułaś, że masz te informacje na wyciągnięcie ręki. Wystarczyłby mały impuls, abyś sobie przypomniała, ale... nie miałaś zupełnie nic, aby się tego złapać i użyć jako przysłowiowego koła ratunkowego.

Dlatego też podkuliłaś nogi pod brodę, a ręce oplotłaś wokół kolan. W tej też pozie zastał cię starszy mężczyzna, który po kilku minutach wszedł do pokoju w towarzystwie Sory. Kiedy tylko usłyszałaś ciche skrzypnięcie drzwi, podniosłaś wzrok na swoich "gości". Szarowłosy stanął pod ścianą, a kiedy tylko zauważył, że mu się przypatrujesz, sam odwrócił gwałtownie głowę. Czyli nadal był na ciebie z jakiegoś powodu zły.

Za to mężczyzna, który przyszedł tu razem z nim przykucnął przed tobą i widząc twoją niepewność, odbarzył cię ciepłym uśmiechem. Już po tym jednym geście, mogłaś powiedzieć, że był on bardzo empatycznym, oraz mądrym człowiekiem.

- Nazywam się Chiriku i jestem jednym, z mnichów Świątyni Ognia, w której obecnie się znajdujesz.- przedstawił ci się spokojnym i kojącym tonem. Zaś ty wreszcie dowiedziałaś się choćby tej jednej rzeczy.

Otworzyłaś usta, by zadać jedno z wielu pytań, które na zmianę nasówały ci się na myśl, ale kiedy tylko wyłapałaś nieprzychylne spojrzenie Sory, zamilkłaś speszona. Przecież nie mogłaś tak wprost zapytać kim jesteś. Wtedy wolałaś nawet nie wyobrażać sobie co on o tobie pomyśli. A nie wiedzieć czemu, zaczęło ci zależeć na jego sympatii.

Dlatego westchnęłaś cicho i spuściłaś wzrok w dół. Chociaż wiedziałaś, że jeśli sama zaraz się nie odezwiesz, Chiriku sam zacznie wypytywać. A ty nie miałaś przyszykowanej żadnej odpowiedzi.

Jednak nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego, mężczyzna ponownie uśmiechnął się ciepło i wyciągnął w twoim kierunku niedużą, skórzaną torbę, która wcześniej widocznie znajdowała się poza twoim widokiem. Zaś w drugiej ręce trzymał on niebieski kawałek materiału, na którego środku widniała prostokątna, metalowa blaszka z wygrawerowanym znakiem.

- Miałaś te przedmioty przy sobie, gdy Sora znalazł cię i przyniósł tutaj.- spokojnie wyjaśnił łysy mężczyzna, w czasie gdy ty, przyjęłaś od niego owe przedmioty i przypatrywałaś się im uważnie. One... wydawały ci się w jakiś sposób znajome. Tak, coś zaczynałaś sobie przypominać. Oto był twój wyczekiwany impuls.

Jesteś shinobi Takigakure i nazywasz się (imię) (klan). Masz dwanaście lat i pomimo młodego wieku miałaś już status chuninna. A byłaś tutaj, bo... no właśnie. Po co? Czułaś, że odpowiedź na to konkretne pytanie znajdziesz w torbie, która obecnie znajdowała się na twoich kolanach.

Jednocześnie też dotarło do ciebie, że od jakiś kilku minut zastygłaś w bezruchu. Zaś kiedy spojrzałaś na Chiriku nie zauważyłaś po nim choćby cienia znudzenia czy zniecierpliwienia. W dalszym ciągu przyglądał ci się łagodnie i z lekkim uśmiechem. Widocznie taką już miał naturę. Za to z postawy Sory nie byłaś w stanie nic wyczytać. On od początku sprawiał wrażenie jakby przebywanie tutaj był zwykłą stratą czasu. A mimo tego nie umknęła twojej uwadze wiadomość, że to nie kto inny jak właśnie on cię tu przyniósł. Tylko po co? Co takiego się stało? Ale o to postanowiłaś spytać później. Teraz miałaś inną sprawę na głowie.

- Arigato Chiriku... Sama.- skłoniłaś głowę w wyrazie szacunku. Użyłaś też zwrotu grzecznościowego, wcześniej użytego przez szarowłosego. Skoro ten mężczyzna był tutaj kimś ważnym, to i ty musiała mu okazać należyty szacunek.

Jednak ten położył delikatnie dłoń na twoim ramieniu i delikatnie zaprzeczył ruchem głowy.

- Ależ mi nie należą się żadne podziękowania. To Sora cię znalazł, a my nie mogliśmy odnowić pomocy komuś kto jej potrzebował.- wyjaśnił ci Chiriku.

- Rozumiem.- skinęłaś lekko głową i w takim razie posłałaś uśmiech w stronę trzynastolatka. Jednak ten zdawał się zupełnie tego nie zauważać.

- Nie przejmuj się. Jest dość zamknięty w sobie, ale to dobry chłopak.- zerknął na niego, na co mina chłopak zmieniła się na nieco mniej skwaszoną niż zazwyczaj.

Stwierdziłaś, że musi darzyć Chiriku ogromnym szacunkiem lub uznaniem, bo w jego towarzystwie zachowywał się nawet przyzwoicie.

Nagle z rozmyślań wyrwał cię głos czarnookiego.

- Lepiej odpocznij. Wyglądasz jeszcze na nieco zmieszaną.- po tych słowach wstał i skierował się w stronę wyjścia. Jednak jeszcze odwrócił się do ciebie.- I nie musisz się spieszyć. Poczekam na to tyle, ile będzie trzeba.

Domyslałaś się, że Sora nie zrozumiał sensu tych słów. Jednak ty wiedziałaś od razu do czego się odnosiły. Chiriku zdawał sobie sprawę od początku, że nie pamiętasz zbyt wiele. I nie naciskał na ciebie. Byłaś pod ogromnym wrażeniem. Jak można było przyjąć obcego pod swój dach, o którym na dodatek niczego się nie wie. To wymagało odwagi i empatii. Nie byłaś pewna czy ty sama byłabyś do tego zdolna. I za to właśnie podziwiałaś mężczyznę. Nieważne kim był ani jaką rolę tu pełnił. Ty już wyrobiłaś sobie o nim zdanie.

Po tych słowach mężczyzna posłał już ostatni uśmiech w twoją stronę i wyszedł z pokoju. Jak się też spodziewałaś szarowłosy ruszył zaraz za nim. Znów chcięli cię zostawić samą. A to już nie było fajne. Musiałaś jakoś zadziałać.

- Sora!- krzyknęłaś za nim, a on nie miał innego wyjścia jak się odwrócić w twoją stronę.

- Huh?- mruknął w ramach pytania.

Nie miałaś zbyt wiele czasu na wymyślenie jakiegoś ambitnego pytania, dlatego też postanowiłaś powiedzieć mu wprost to co myślisz.

- No bo... Tak sobie myślałam czy nie mógłbyś zostać ze mną na jakiś czas?- obdarzyłaś go proszącym spojrzeniem. Bałaś się, że ci odmówi. W końcu czemu miałby marnować swój czas, tylko z powodu jakiejś nieznajomej?

Jednak jego mina zdradziła jego zaskoczenie. Przestał też wyglądać na wiecznie przybitego lub obrażonego nastolatka. I przy okazji od razu wydawał ci się bardziej sympatyczny.

Uśmiechnęłaś się mimowolnie z nadzieją, że może tym go przekonasz. Ale niemal w tym samym momencie chłopak wykonał delikatny ruch głową. O dziwo był on przeczący.

- Wybacz, ale mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.- nie czekając na twoją odpowiedź, również wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi.

Zaś ty siedziałaś osłupiała na materacu, ciągle zadając sobie to samo pytanie: "Dlaczego?". Przecież było już tak blisko. Byłaś pewna, że się zgodzi. Więc co poszło nie tak?

Westchnęłaś cicho i położyłaś się na plecach, tempo wpatrując się w sufit. Torbę zaś położyłaś na ziemi. Nie miałaś ochoty na razie do niej zaglądać. Niby powinnaś, bo przecież w niej mogą znajdować się przedmioty mówiące coś o tobie. Jednak w tej chwili twoje myśli zaprzątał nowo poznany chłopak. Nie wiedziałaś co o nim myśleć, ale jednego byłaś pewna. Musiałaś go lepiej poznać.

* * *

Obudził cię cichy odgłos otwieranych drzwi. Zerwałaś się do siadu gwałtownie. Nawet nie miałaś pojęcia kiedy tak właściwie usnęłaś. Miałaś położyć się tylko na chwilkę, a wyszło jak wyszło.

- Ohayo Sora.- przywitałaś się z uśmiechem ze swoim gościem. Nie musiałaś też pytać go o przyczynę jego wizyty tutaj, gdyż dobrze widziałaś tacę, którą trzymał w rękach.

- Mhm.-skinął głową na znak przywitania. Ten gest musiał ci wystarczyć.

Ciekawe czy tym razem uda ci się go tutaj zatrzymać na nieco dłużej? W każdym razie na pewno się postarasz.

Dlatego też wstałaś z materaca i podeszłaś do chłopaka. Zaś jego, widocznie zaskoczyła twoja nagła bliskość, gdyż w pewnym momencie wyciągnął w twoją stronę tacę, tym samym niejako odgradzając się od ciebie. Niezbyt rozumiałaś o co mu w tej chwili chodziło, ale i tak uśmiechnęłaś się do niego. Jednak wcale nie zamierzałaś wyręczać go z rozpoczynania rozmowy. Widocznie szarowłosy to zrozumiał i odezwał się wreszcie.

- Chiriku-sama prosił, aby ci to przynieść. W końcu po tym wszystkim musisz być już porządnie głodna.

- Wow, to było najdłuższe zdanie jakie od ciebie usłyszałam.- stwierdziłaś radośnie, a twój humor poprawił się jeszcze bardziej, gdy zauważyłaś jego zdezorientowaną minę.

Choć trochę też zasmucil cię fakt, że przyszedł tutaj tylko z powodu, że ktoś go o to prosił. Wolałabyś, żeby choć raz przyszedł tutaj z własnej woli. No, może kiedyś się to zmieni. A przynajmniej chciałaś mieć taką nadzieję.

Żeby już bardziej nie stresować chłopaka, po prostu zerknęłaś na to co przyniósł. Na tacy stał kubek jeszcze ciepłej herbaty oraz talerz z kanapkami. I rzeczywiście, kiedy Sora o tym wspomniał, zauważyłaś, jaka jesteś głodna.

Jednak to nie oznaczało wcale, że zamierzasz zrezygnować z rozmowy z szarowłosym.

- Dziękuję.- zwróciłaś się do niego ze szczerym uśmiechem, po czym odebrałaś od niego tacę i odłożyłaś na stół.

On za to nie za bardzo rozumiał do czego zmierzasz. Miał tu tylko przyjść, przynieść ci kolację i pójść sobie. A tu nic nie zapowiadało tego, że będzie miał na to okazję. Przynajmniej nie za szybko.

- Ja nazywam się (imię). Byłoby dziwnie gdybym ja znała twoje imię, a ty mojego nie, prawda?- zapytałaś licząc na jakąś odpowiedź, a następnie wyciągnęłaś w jego stronę rękę.

- No... trochę.- przyznał niepewnie i co dziwne nadal nie chciał spojrzeć wprost na ciebie. Cały czas głowę miał opuszczoną lub zwróconą w innym kierunku.

Stwierdziłaś, że pewnie dlatego nie zauważył twojego gestu. Dlatego też sama pzejęłaś inicjatywę i złapałaś za jego dłoń. Jednak z pewnością nie spodziewałaś się po nim takiej reakcji. Jak oparzony wyrwał swoją rękę z twojego uścisku i cofnął się w tył. Na dodatek tym razem obdarzył cię jawnym i groźnym spojrzeniem.

Na tobie jednak nie zrobiło ono większego wrażenia. Uniosłaś ręce w uspokajającym gęście i odezwałaś się łagodnie.

- Dobrze, zrozumiałam. Mam cię nie dotykać. Przepraszam.- przez chwilę nic nie mówiłaś, tylko czekałaś na reakcję chłopaka. Ten po chwili uspokoił się trochę i przestał wyglądać na takiego spiętego. A skoro jeszcze nie wyszedł, to chyba był znak, że mogłaś spróbować ponownie nawiązać z nim rozmowę.- Coś ci się stało w tę rękę? Jesteś ranny?- spytałaś, nie mogąc się powstrzymać.

Zaś on lekko potarł zabandażowaną rękę i spojrzał na ciebie tym razem spokojnie.

- Nie. To tylko...- zaciął się w połowie zdania, więc chciałaś mu jakoś przyjść z pomocą.

- Boli cię?- dalej dopytywałaś, a on ponownie zaprzeczył ruchem głowy.- Masz tam jakieś... znamię?

Chłopak ku twojemu zdumieniu uśmiechnął się lekko.

- No powiedzmy. Ale może teraz porozmawiamy o tobie, a nie o mnie?- zaproponował, zmieniając temat na bardziej wygodny dla siebie.

- Dobrze. To co chciałbyś wiedzieć?- przekrzywiłaś lekko głowę w pytającym geście.

- Zacznijmy od czegoś prostego. Może.... masz zamiar wreszcie zabrać się za kolację?- wskazał palcem za ciebie, na tacę jak się domyślałaś.

I teraz to ty miałaś niezbyt mądrą minę. Przewidywałaś różne pytania, ale z pewnością nie... takie. Jednak jeśli chciał pogrywać z tobą w ten sposób, to jeszcze zobaczy, kto tu kogo bardziej zaskoczy.

- Tylko wtedy, gdy ty zjesz razem ze mną.- posłałaś mu promienny, ale i tryumfalny uśmiech. I tym razem role się odwróciły. To on był tym zaskoczonym.

- Ja?- spytał niepewnie, a ty skinęłaś głową.

- Nikogo prócz nas tutaj nie ma.

Przez chwilę trwała między wami dziwna cisza. Widocznie Sora nie był pewny co powinien teraz zrobić, ani czy nawet mówisz w tej chwili poważnie. Tak więc postanowiłaś mu pokazać, że nie żartujesz. Wzięłaś talerz z kanapkami i podsunęłaś mu go pod nos.

- No dalej. Wybierz sobie którąś.- zachęciłaś go.

- Ale... ja już jadłem. To twoja porcja.- zaoponował niepewnie. Chyba jeszcze nigdy nie znalazł się w podobnie głupiej sytuacji.

- Jestem dziewczyną. Nie potrzebuję tyle jeść. Poza tym, jeśli będziesz jadł, to będę mieć pewność, że nie wyjdziesz stąd za szybko.

- Jeśli chcesz, żebym został, to wystarczy powiedzieć.- stwierdził, nadal próbując się jakoś wywinąć.

Zupełnie nie przypominał tego zagniewanego, pochmurnego nastolatka za jakiego wzięłaś go z początku. Wystarczyło tylko dać mu trochę czasu.

- Wcześniej jakoś nie byłeś do tego zbyt chętny.- stwierdziłaś jakby z nikłym wyrzutem, a on niemal od razu rzucił w swojej obronie.

- Bo już przy pierwszym spotkaniu śmiałaś się ze mnie.- wskazał palcem wprost na ciebie, a ty stałaś zszokowana,

- Ja? Wcale się z ciebie nie śmiałam.- próbowałaś się wybronić, choć on chyba nie do końca ci uwierzył. Czyli to dlatego wtedy wyszedł taki obrażony. Sądził, że wyśmiewałabyś go już przy pierwszym spotkaniu? Poczułaś się jakoś głupio, chociaż nie zrobiłaś nic złego. Mimo to, on odebrał to nie tak jak powinien.- Przepraszam, jeśli tak to wyglądało. Po prostu zrobiłeś wtedy zabawną minę i dlatego się śmiałam. To wszystko.- wyjaśniłaś, lekko spuszczając wzrok w dół.

Jednak kolejne słowa szarowłosego, uspokoiły cię i podniosły na duchu. Nie chciałaś mieć w nim wroga, tylko... no właśnie. Czy mogłaś tu mówić o przyjaźni, skoro za kilka dni będziesz musiała stąd odejść? Nie byłaś pewna.

- Naprawdę? W takim razie to... chyba moja reakcja była nie na miejscu.- widziałaś, że chłopak nie bardzo chciał używać tego konkretnego słowa. Chyba nie lubił przyznawać się do błędu. Więc postanowiłaś mu jakoś pomóc.

- Nie było tak źle. Poza tym... jeszcze ci nie podziękowałam. W końcu to ty mnie tu przyniosłeś. Nie wiem co prawda co tam się stało, ale gdyby nie ty, mogłabym źle skończyć. Dziękuję.- przyznałaś nieco zawstydzona z faktu, że wreszcie powiedziałaś mu o utracie części pamięci. Dziwne było to, że niektóre rzeczy pamiętałaś bez problemu. Jedynie kilka spraw było dla ciebie kompletnie niejasnych. Jakby ktoś celowo je wymazał...

Nagle zorientowałaś się, że mimo iż nadal miałaś spuszczoną głowę, patrzyłaś wprost na buty Sory. A to znaczyło...

Podniosłaś wzrok i istotnie zobaczyłaś chłopaka tuż przed sobą. Na dodatek... uśmiechał się do ciebie łagodnie.

- Nie martw się. Jestem pewny, że wystarczy kilka dni, a wszystko wróci do normy i przypomnisz sobie to o czym zapomniałaś. Może po prostu uderzyłaś się w głowę i potrzebujesz chwili odpoczynku.- zasugerował, aby jakoś cię pocieszyć.

Spojrzałaś mu prosto w oczy. Pierwszy raz miałaś okazję poznać tą deikatną stronę brązowookiego. I od razu ją polubiłaś.

- Dziękuję Sora. Za wszystko.- uśmiechnęłaś się lekko, gdy zobaczyłaś, że takie zachowanie nie było dla chłopaka naturalne i zaczął się on czuć nieswojo. Dlatego też zaśmiał się on nerwowo i odezwał już zwyczajnym dla siebie tonem.

- Nie masz za co dziękować. Nie zrobiłem nic wielkiego.- podrapał się po karku.

"Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz."- przeszło ci na myśl, a kiedy tak patrzyłaś na swojego nowego znajomego, musiałaś walczyć z pokusą, która nagle cię naszła. Chciałaś wreszcie przegonić to uczucie samotności, które nie opuszczało cię od momentu obudzenia się w tym pokoju. Chciałaś poczuć, że nie jesteś zdana tylko na siebie... że masz w kimś oparcie.

Jednak nie mogłaś tego zrobić. Przecież chłopak jasno dał ci do zrozumienia, że nie lubi bliższego kontaktu i dotyku innych. A ty nie chciałaś go rozzłościć. Tak więc ograniczyłaś się wyłącznie do uśmiechu.

* * *
I tak minął twój pierwszy dzień w tym miejscu. Byłaś ciekawa ile w rzczywiśtości tu zostaniesz. W końcu musiałaś wreszcie wrócić do domu. Ale na razie postanowiłaś cieszyć się chwilowym wolnym oraz tym co ci ono oferowało. A mianowicie, możiwością lepszego zapoznania się z Sorą.

Już na drugi dzień przyszedł do ciebie z samego rana i przesiedzieliście razem kilka godzin. Jak się okazało, wcale nie musiałaś długo czekać na to, by chłopak przychodził do ciebie z własnej woli. Oboje bardzo polubiliście swoje towarzystwo. Podczas tych spotkań dużo rozmawialiście. Głównie ty. Opowiadałaś o swoich misjach, wiosce oraz różnych przypałowych historiach jakie ci się przytrafiły. On za to uważnie słuchał, a czasami też wtrącał jakiś uszczypliwy komentarz, z którego najczęściej zradzały się drobne kłótnie i utarczki. Akurat w tym Sora odnajdował się bez problemu.

Choć dużo bardziej wolałaś tę spokojniejszą i uczuciową stronę szarowłosego. Niestety ją okazywał bardzo rzadko. Choć czasami zdawało ci się, że ta krzykliwa i sarkastyczna natura chłopaka, nie jest jego wrodzoną. Raczej jakby wypracował ją w obronie przed kimś. Ale to były tylko twoje przypuszczenia.

Nie wychodziłaś ze swojego pokoju. Jakoś nigdy nie czułaś takiej potrzeby. A może po prostu nie chciałaś czuć na sobie tych wszystkich spojrzeń. Byłaś tu obca. Nie tylko tutaj w świątyni, ale i w tym kraju. Byłaś shinobi z innej wioski i chociaż Chiriku dołożył wszelkich starań, aby ta wieść nie dotarła do wszystkich, to plotki mają to do siebie, że jednak szybko się rozchodzą. Zwłaszcza kiedy jest to nieporządane.

* * *
Tak więc przez pierwsze trzy dni, siedziałaś w jednym miejscu. Ale dziś było inaczej. Patrzyłaś z wyczekiwaniem na wskazówki zegara. Pokazywały one godzinę 8:13. Spóźniał się. A to do niego nie podobne. Zawsze przychodził punktualnie.

W końcu nie wytrzymałaś dłużej tej bezczynności i wstałaś z materaca. Jeśli Sora uważa to za jakiś głupi żart, to już ty mu wybijesz te pomysły z głowy!

Po cichu otwarłaś drzwi i wyszłaś z pokoju. Nie wiedziałaś czemu, ale zdziwiło cie, że nie były one zamknięte. Niby nie było ku temu powodów, ale... chyba odezwała się twoja podejrzliwość. A to było coś nowego. Do tej pory byłaś wręcz dziecinnie ufna, a teraz? Coś się zmieniło. Czyżby twoje dawne cechy dawały o sobie znać? Być może. Ale w tej chwili nie to było tematem twojego zainteresowania. Teraz miałaś tylko jeden cel. Znaleźć szarowłosego.

Ruszyłaś prostym korytarzem, który w tej chwili był twoją jedyną możliwością. Jednak w końcu dotarłaś do rozwidlenia. I w którą teraz? Jeśli źle wybierzesz, to tylko stracisz czas i będziesz musiała się wracać. Ale po chwili doszłaś do wniosku z cichym śmiechem, że przecież nawet nie wiesz gdzie chcesz dojść, więc w sumie nie możesz wybrać źle.

Skręciłaś w prawo. Gdzieś słyszałaś, że jak zgubisz się w jakimś labiryncie, to zawsze gdy będziesz skręcać w prawo, to z w końcu z niego wyjdziesz. Osobiście uważałaś to za bzdurę, ale nie miałaś nic do stracenia.

Tym też oto sposobem, po kilku minutach błądzenia po ponurych korytarzach, doszłaś do sali na końcu której otwarte były drzwi, przez które do środka wpadało jasne światło słoneczne. Stąd wniosek, że musiały prowadzić na podwórze.

Zastanawiające było tylko to, że podczas całej swojej wędrówki, nie spotkałaś na swojej drodze żadnego człowieka. Na korytarzach było zupełnie pusto.

Jednak przyczynę tego, poznałaś już w krótce, gdy tylko wyszłaś na dziedziniec. Zobaczyłaś tam parudziestu mężczyzn, w większości milczących i rzucając pełne odrazy spojrzenie w jedno konkretne miejsce. Zaś powietrze było aż gęste od napięcia i wrogości.

Miałaś co do tego okropne przeczucia. Nie czekając dłużej, podążyłaś spojrzeniem za mnichami, a w jego centrum stał nie kto inny jak Sora. Jednak jeszcze nie widziałaś go w takim stanie. Wściekły to mało powiedziane. W jego oczach widziałaś czystą furię, która skupiała się na osobie jednego z mężczyzn, który w przeciwieństwie do reszty, odpowiadał chłopakowi wręcz wyzywającym spojrzeniem. Wszyscy inni przyglądali się Sorze z nienawiścią i wstrętem. Miałaś ochotę odpowiedzieć im wszystkim, takim samym spojrzeniem. Za kogo oni się uważali, żeby traktować go w taki..

Urwałaś raptownie myśl, gdy w oczy rzucił się fakt, który wcześniej jakimś cudem ci umknął. Zauważyłaś coś dziwnego w wyglądzie chłopaka. Jego ręka... nie wyglądała jak ludzka. Przez chwilę zamarłaś, ale zaraz potem skarciłaś się w myślach. Nie możesz tu tak stać jak kołek i tylko się przyglądać! Robiąc to, postawiłabyś się po stronie tych wszystkich, których jeszcze przed chwilą sama krytykowałaś. Nie byłabyś od nich lepsza, zostawiając trzynastolatka na pastwę ich wszystkich.

Ruszyłaś z miejsca, wybiegając z pomiędzy tłumu z krzykiem, który zaskoczył wszystkich zebranych i skupił ich uwagę na kimś innym niż szarowłosy. Przynajmniej tyle dobrego.

- Co wy sobie wyobrażacie?! Tak nie można!- w zasadzie to jeszcze nie wiedziałaś o co konkretnie ich oskarżasz, ale wierzyłaś, że to nie chłopak zaczął to wszystko. A przynajmniej chciałaś wierzyć. Obejrzałaś się przez ramię do Sory, do którego chwilowo stałaś tyłem, aby w ten sposób choć trochę oddzielić go od reszty. Z ulgą zauważyłaś, że pod wpływem twojej obecności, chłopak uspokoił się trochę.

Wiedząc to, z powrotem skrzyżowałaś spojrzenia z mnichem, z którym ewidentnie w konflikt popadł Sora.

- Czego od niego chcecie?- spytałaś równie wyzywająco, co tamten na ciebie patrzył. Nie przeszkadzało ci jednak to, że oczy wszystkich były skierowane właśnie wprost na ciebie. Nie czułaś strachu czy stresu. Chciałaś poznać odpowiedzi i obronić przyjaciela. Teraz tylko to się liczyło.

- Czego my chcemy? Lepiej zapytaj o co chodzi jemu? Mało co się na mnie nie rzucił.- po jego wyglądzie i rozzłoszczonym tonie wnosiłaś, że musi on być mnichem stosunkowo od niedawna. Brakowało mu spokoju i opanowania starszych. Nie żeby aktualnie inni nimi jakoś specjalnie emanowali.

- Widocznie miał powód.- rzuciłaś pewnie. Nie grałaś na ich zasadach. Nie musiałaś powstrzymywać się z tym co mówisz, tak jak to oni powinni mieć w zwyczaju.

Widziałaś, że tym komentarzem jeszcze bardziej go rozzłościłaś. To chyba jednak nie była najlepsza taktyka, ale już nic na to nie mogłaś poradzić.

- Sama tylko zobacz na tego przeklętego dzieciaka! Zabiłby bez mrugnięcia okiem!- wskazał wyzywająco na chłopaka, który był zasłonięty przez ciebie.

Zagryzłaś wargę i siłą powstrzymałaś się od ciętej riposty, która sama przyszła ci na myśl.
"Nie jego wina, jeśli tak słaby jesteś."

Mimowolnie zgodnie z jego słowami, spojrzałaś na brązowookiego za tobą. W tej chwili nie było już w nim gniewu. Widziałaś, że niemal skulił się na poprzednie słowa i nie wiedział co powinien teraz ze sobą zrobić.

Na ten widok stwierdziłaś, że dalsze kłótnie nie mają sensu. Nie przegadasz ich wszystkich. Dlatego bez słowa odwróciłaś się do nich tyłem i jakby zupełnie zapominając o ich obecności tutaj, zwróciłaś się do Sory uspokajającym głosem.

- Chodźmy stąd.- jednak on w ogóle nie zareagował na twoje słowa, dlatego postanowiłaś ponowić próbę.

Sięgnęłaś z zamiarem złapania go, ale ku twojemu zaskoczeniu ten cofnął się gwałtownie.

- Zostaw mnie.- chociaż nie krzyczał, jasno słyszałaś ostrzeżenie w jego głosie.

Przystanęłaś zaskoczona. O co mu chodziło? Przecież jesteś po jego stronie. Broniłaś go. Chciałaś dobrze... a jednak coś poszło nie tak. Nie mogłaś tylko zrozumieć co.

- Sora?- spytałaś z nadziieją, że to może jednak nie do ciebie się zwracał. Podeszłaś o krok bliżej, ale w tym momencie chłopak podniósł na ciebie wrogie spojrzenie.

- Powiedziałem odczep się!- tym razem mówił podniesionym głosem, co wcale ci się nie podobało. Chociaż nie chciałaś tego przyznać, jego wzrok na nowo pełen gniewu idący w parze z coraz głośniejszym krzykiem, zaczęły cię przerażać. A chłopak wcale nie zamierzał na tym poprzestać.- Nie potrzebuję twojej litości! Zresztą wcale nie różnisz się od nich wszystkich tak bardzo jak ci się wydaje. Masz mnie za ślepego?! Widziałem twój wzrok! Taki sam jak ich! Taki sam jak wszystkich! Potwór, tak o mnie pomyślałaś?! Mam rację?!

Kiedy szarowłosy wreszcie skończył, ty stałaś osłupiała. Nie byłaś w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Nie mogłaś nawet zaprzeczyć, co najwyraźniej szarowłosy uznał za zgodę.

Prychnął pogardliwie. Już nie krzyczał, ale jego następne słowa zraniły cię bardziej niż jakikolwiek krzyk byłby w stanie.

- Wszystko było dobrze, dopóki nie poznałaś prawdziwego mnie. Teraz już nie jest tak kolorowo... ale wiesz co? Radziłem sobie doskonale i bez ciebie. Więc możesz wracać do siebie. Na pewno nie będę po tobie płakał.

Następnym co zakodowałaś były oddalające się plecy chłopaka. W końcu nie wytrzymałaś i pozwoliłaś łzom płynąć. Nie widziałaś już sensu w powstrzymywaniu ich. Co za różnica czy któryś z nich to zobaczy? W tej chwili nie miałaś już nic do stracenia.

Dalej nie mogłaś pojąć czym zasłużyłaś sobie na to co się stało. Broniłaś go, a on potraktował cię niemal jak wroga. Nie potrafiłaś tego zrozumieć.

Nagle wzdrygnęłaś się, gdy poczułaś na ramieniu czyjś delikatny dotyk. Nie musiałaś podnosić wzroku, aby wiedzieć kto właśnie stoi koło ciebie.

- Przykro mi, że wszystko potoczyło się w ten sposób.- usłyszałaś głos Chiriku. Przez moment chciałaś spytać czemu tego nie przerwał, ale przecież Sora miał prawo do swojego zdania. Nikt nie mógł mu go zabronić. A wcześniej go tutaj nie dostrzegłaś, co znaczy, że musiał dołączyć dopiero przed chwilą.

Wzięłaś głębszy oddech, aby mieć pewność, że twój głos nie załamie się niekontrolowanie. Otarłaś też łzy rękawem bluzy.

- Co teraz zamierzasz zrobić?- spytał mężczyzna i tym razem spojrzałaś prosto na niego.

- Jeśli tego chce Sora, wrócę do siebie.- odpowiedziałaś spokojnie i w duchu dziękowałaś, że już wcześniej wzięłaś ze sobą swoją torbę. Przynajmniej nie musiałaś po nią dodatkowo wracać. Nie chciałaś, aby wspomnienia z ostatnich dni napłynęły z powrotem. Wtedy na nowo musiałabyś walczyć z emocjami, a tego chciałaś sobie oszczędzić.

Stanęłaś przodem bo Chiriku i skłoniłaś lekko głowę w oznace szacunku i wdzięczności.

- Dziękuję za wszystko i... przepraszam za kłopot.- chciałaś zostawić po sobie względnie dobre wrażenie. Chociaż po tamtej wymianie zdań to raczej nie będzie wykonalne, ale nie miało to dla ciebie aż tak wielkiego znaczenia.

- Nie masz za co nam dziękować. Przyjemność leży po naszej stronie.- odparł z uśmiechem, a ty mimowolnie zerknęłaś na chłopaka, z którym jeszcze parę minut temu się kłóciłaś. Nie widziałaś po nim zbytniej sympatii do twojej osoby.

Mimo to, było to pożegnanie z tym miejscem. W końcu raczej nigdy już tutaj nie wrócisz. Westchnęłaś i odwróciłaś się w stronę ogromnej bramy.

Czekało cię długie zejście po stromych schodach i jeszcze dłuższa wędrówka do domu, co wcale nie napawało cię optymizmem. To oznacza tylko tyle, że będziesz miała masę czasu na rozpamiętywanie ostatnich dni. Byłaś pewna, że jeszcze na długo zapamiętasz nowego znajomego. Jeszcze niedawno nazywałaś go przyjacielem, ale teraz nie byłaś pewna.

Przez zamyślenie potknęłaś się i tylko dzięki użyciu chakry, nie spadłaś na sam dół schodów. Co prawda zostało ci już tylko kilkanaście metrów, ale i tak nie byłoby to zbyt przyjemne. Tak samo zresztą jak ten upadek. Niezbyt przejęłaś się zdartym kolanem, ale boląca kostka już bardziej wzbudzała twoje zaniepokojenie.

Chociaż widziałaś w tym też pewien plus. Teraz skupiałaś się na tym by ostrożnie stawiać kolejne kroki i nie nadwyrężać zbytnio rannej kostki. Nic innego nie rozpraszało twoich myśli.

Jednak po kilku minutach, stwierdziłaś z rozżaleniem, że posuwasz się żałośnie powoli. W tym wypadku uznałaś, że może lepiej jeśli zrobisz sobie krótką przerwę i opatrzysz nogę. W końcu kilka minut cie raczej nie zbawi.

Z tą też myślą zeszłaś na pobocze drogi i usiadłaś na ziemi, opierając się o pień jednego z drzew. Następnie z torby wyjęłaś bandaż, który na szczęście akurat wzięłaś ze sobą. Jak się okazuje nigdy nie wiadomo co się może przydać. Wprawnym ruchem unieruchomiłaś kostkę paroma warstwami materiału. Na koniec ucięłaś go od pozostałej ci jeszcze części i zawiązałaś w dobrze trzymający się supeł. Resztę odłożyłaś z powrotem do torby.

Nagle jednak twoja ręka natrafiła na nieduży zwój leżący na dnie torby. Zaciekawiona wyjęłaś go.

- Nani kore?- spytałaś szeptem, choć było raczej jasne, że nikt ci nie odpowie. Jakim cudem wcześniej tego nie zauważyłaś? Na to pytanie akurat znałaś odpowiedź. Po prostu wcześniej nie przeglądałaś specjalnie zawartości swojej torby. Byłaś zajęta... czymś innym.

Westchnęłaś cicho i rozwinęłaś zwój. Nie było sensu wracać do tego co już minęło. Zerknęłaś na papier, ale ku twojemu zaskoczeniu nie zobaczyłaś tam listu ani nic w tym stylu. Było tam tylko jedno słowo, któremu przyjrzałaś się uważnie "uwolnienie"

I w tym samym momencie poczułaś silny zawrót głowy, a zaraz po nim w twojej świadomości zaczynały się szybko przewijać pewne wspomnienia, o których wcześniej musiałaś zapomnieć. Dopiero po kilku minutach udało ci się poukładać je wszystkie w rozsądną całość. I to czego się dowiedziałaś, przeraziło cię.

Zostałaś wysłana tutaj nie bez powodu. Co prawda nie przez samego kage, a jego bliskiego doradcę, ale to nie miało znaczenia. Miałaś do wypełnienia tajną i podobno bardzo ważną misję. Niestety w kraju Ognia natknęłaś się na oddział tutejszych shinobi. Chciałaś im uciec, ale przypomniałaś sobie słowa przełożonego "Nikt nie może dowiedzieć się o tej misji". Dlatego byłaś zmuszona w akcie desperacji użyć na sobie, swojej własnej techniki. Nie na darmo miałaś tytuł chunnina. Specjalizowałaś się w manipulowaniu umysłem, a w tym i wspomnieniami. Z braku innych rozwiązań, wymazałaś własne wspomnienia kilku ostatnich dni. Dlatego nic nie pamiętałaś.

Jednak nie to w tym wszystkim było najgorsze. Tym co naprawdę cię przeraziło, było twoje prawdziwe zadanie zlecone przez wioskę. Miałaś odnaleźć chłopaka, który podobno miał być już teraz zbyt silny i niebezpieczny aby móc pozwolić mu zapanować nad swoją mocą. Mówiąc prościej, miałaś go wyeliminować zanim stanie się on w przyszłości zagrożeniem dla wioski. Wiedziałaś o kim była mowa.

Westchnęłaś cicho. Może to i lepiej, że nie pamiętałaś o tym zadaniu. Wtedy twoja relacja z Sorą wyglądałaby zupełnie inaczej. A tak, przynajmniej przez chwilę mogłaś traktować go jak nowego przyjaciela. I tak nie byłaś pewna czy zdołałabyś wykonać tę misję. Nie mogłaś zabić dziecka. Przecież byłaś od niego tylko kilka lat starsza.

Stwierdziłaś, że może tak miało być. Dzięki temu zawsze mogłaś powiedzieć, że musiałaś odejść zanim zdążyłaś wykonać powierzone ci zadanie. Była to poniekąd prawda, co jednak nie zmieniało faktu, że nie wykonałaś misji. Jednak nie zamierzałaś się tym zadręczać.

Wstałaś i otrzepałaś spodnie, na których zdążyło zebrać się trochę ziemi i trawy. Zamierzałaś stąd odejść i jak najszybciej wracać już do siebie. Jednak nim postawiłaś choćby pierwszy krok, coś nietypowego zwróciło twoją uwagę, a był to sporych rozmiarów konar leżący po drugiej stronie drogi. Zastanawiało cię skąd on się tam wziął. Przecież był ogromny. Nawet wiatr nie byłby w stanie go przewrócić.

Podeszłaś tam i przyjrzałaś mu się uważnie. Z tej odległości dostrzegłaś, że zostało ono praktycznie ścięte przy nasadzie pnia. Byłaś po wrażwniem. Ktokolwiek to zrobił, musiał mieć niesamowite techniki.

I w tej chwili zrozumiałaś czyja to była sprawka. Byliście przy świąyni, więc nie mogło tu raczej być shinobi. A dudynku nie opuszczał nikt poza tobą i... Sorą. Wiedziałaś, że to co zamierzałaś zrobić było głupie i nieodpowiedzialne, ale... jakoś nie mogłaś się powstrzymać.

Ruszyłaś za śladem zniszczeń, który był dziecinnie łatwy do wyśledzenia. Co jakiś czas na twojej drodze leżał zwalony pień, lub zwisała niebezpiecznie nadcięta gałąź. Widocznie chłopak się nie oszczędzał. W zasadzie to nawet nie wiedziałaś po co chcesz go znaleźć. Przecież jasno dał ci do zrozumienia, że nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Jednak jakoś nie mogłaś go zostawić tak bez pożegnania. Jeśli i tym razem da ci do zrozumienia, że nie chce cię tutaj, to po prostu odejdziesz.

Co dziwne, nie trzymałaś do niego urazy, choć jego słowa mocno cię zabolały. Jednak wiedziałaś, że był wtedy pod wpływem silnych emocji. Miał prawo być zły, po tym co usłyszał i jak go potraktowano. Jak się zresztą domyślałaś, nie był to pierwszy taki przypadek.

Przeskoczyłaś przez kolejny zwalony konar i syknęłaś cicho gdy nieopatrznie oparłaś się na obolałej kostce. Ale nie miałaś teraz czasu, żeby się tym przejmować. Znalazłaś go. Siedział do ciebie odwrócony tyłem, więc jeszcze nie wiedział o twojej obecności tutaj. Jeżeli miałaś odejść niezauważenie, to była twoja ostatnia szansa. Jednak nie po to tutaj przychodziłaś. Nie darowałabyś sobie, gdybyś stchórzyła w takim momencie.

Bezgłośnie ruszyłaś do przodu i dopiero gdy podeszłaś te kilka kroków, zauważyłaś co aktualnie zajmowało uwagę szarowłosego, a mianowicie próbował na nowo zawiązać bandaż na prawej ręce, ale nie za bardzo mu to wychodziło.

Dlatego przybrałaś lekko uśmiechnięty wyraz twarzy i weszłaś w pole jego widzenia, a następnie przykucnęłaś tuż przed nim.

- Zaczekaj, pomogę ci.- zaoferowałaś spokojnie, choć próbowałaś ukryć drżenie głosu. Nie dlatego, że bałaś się chłopaka, tylko jego reakcji. Nie chciałaś usłyszeć od niego kolejnych przykrych słów.

Chociaż jak na razie chłopak nic nie powiedział, ale domyślałaś się, że po prostu jest zaskoczony, widząc cię tutaj. W sumie to było dość logiczne wyjaśnienie.

Jednak ty jego milczenie postanowiłaś uznać za zgodę, więc zabrałaś mu z ręki jego kawałek bandaża, ale stwierdziłaś, że jest już zbyt zużyty, żeby zawiązywać go ponownie. Dlatego odłożyłaś go na bok, zaś z torby wyjęłaś pozostałą ci jeszcze część bandaża. Całe szczęście, że miałaś spory jego zapas. Z tą też myślą lekko chwyciłaś za rękę chłopaka i zaczęłaś ją dokładnie obwiązywać. Miałaś też okzję by się jej uważniej przyjrzeć. Tym razem cię nie przerażała. Byłaś jedynie ciekawa, ale wiedziałaś też, że nie możesz o to spytać. To byłoby niegrzeczne, a dla Sory to widocznie drażliwy temat.

Czułaś się niezręcznie, gdy w powietrzu wisiała głucha cisza. Jedyne co ją przerywało to nieliczne powiewy wiatru. Chciałaś z nim porozmawiać jeszcze ten ostatni raz zanim odejdziesz, ale pytanie było czy on chce tego samego? A skoro nic nie mówił, to odpowiedź raczej była przecząca.

Jednak kiedy byłaś w połowie swojego zajęcia, nagle usłyszałaś cichy, schrypnięty głos.

- Przepraszam cię.

Podniosłaś zaskoczona wzrok, myśląc, że musiałaś się przesłyszeć. Przecież nie mógł... a może jednak? Czyżby tym razem się przemógł i użył tego jednego trudnego słowa?

Kiedy spojrzałaś w górę, ujrzałaś brązowe tęczówki wpatrujące się wprost w ciebie. Nie uciekał spojrzeniami na boki. Był szczery w tym co mówił.

Kiedy wreszcie dotarł do niego sens wypowiedzianych słów, momentalnie się rozpromieniłaś. Już wcześniej mu wybaczyłaś, jednak te słowa dawały ci znać, że chłopak żałuje tego co zrobił i wcale cię nie skreślił. A to było dla ciebie najważnoejsze.

- Nie masz...- chciałaś zaprzeczyć, ale on ci przerwał. Jakby to co chciał ci przekazać miało go zaraz rozsadzić od środka.

- Mam. Powiedziałem coś co w żadnym wypadku nie było prawdą. Ty jako pierwsza patrzyłaś na mnie nie jak na odmieńca, tylko jak na zwykłego chłopaka. Przy tobie czułem się naprawdę potrzebny i czas spędzony z tobą był jednym z najlepszych w całym moim życiu. I dlatego nie powinienem był ci mówić tego co wtedy.- kiedy skończył, westchnął głośno i patrzył na ciebie wyczekująco, jakby od twojej odpowiedzi zależało conajmniej jego życie.

Nie mogłaś się powstrzymać od uśmiechu, gdy widziałaś go tak zestresowanego. Jednak odpowiedziałaś spokojnym tonem.

- Mylisz się w jednym.- zaskoczyłaś go tym i taki był twój zamiar. Chciałaś, aby słowa, które zaraz powiesz, trafiły do niego w stu procentach.- Nie traktowałam cię jak zwykłego chłopaka. Niemal od razu myślałam o tobie... jak o nowym przyjacielu. - uśmiechnęłaś się ponownie widząc jego zaskoczoną minę. Był w niemałym szoku. Wiedziałaś tym razem dlaczego. Chyba żadko od kogo to słyszał, jeśli w ogóle... dlatego właśnie ty chciałaś być pierwsza.

Zaś on przez chwilę nie był w stanie powiedzieć ani słowa. Jedynie patrzył na ciebie, próbując przyswoić sobie twoje słowa. Dopiero po minucie czy dwóch odezwał się i tak dość niepewnie.

- Ale ja... po tym co powiedziałem, ty nadal...- niezbyt wiedział jak dokończyć to zdanie, więc pomogłaś mu i wyjaśniłaś łagodnie i z przekonaniem.

- Ani przez chwilę nie byłam na ciebie zła. Owszem, byłam smutna, ale... nie chciałam tak łatwo zrezygnował z twojej przyjaźni po tych dniach, które razem spędziliśmy. Dlatego też jestem tutaj.- na równi z tymi słowami, skończyłaś obwiązywać rękę chłopaka i spojrzałaś na niego radośnie.

Słysząc to, Sora przymknął mocniej powieki i domyślałaś się, co było tego przyczyną. Dlatego właśnie zdecydowałaś się wreszcie zrobić coś, na co tak długo czekałaś, ale z czym jednocześnie musiałaś się wstrzymywać.

- Wiem, że mnie za to zabijesz, ale co mi tam?- zaśmiałaś się po czym przytuliłaś chłopaka, z począku delikatnie, ale po chwili wzmocniłaś uchwyt.

Dobrze czułaś, że z początku szarowłosy spiął się cały, ale powstrzymał się od cofnięcia czy wyrwania ci się, co było dla ciebie jak najbardziej dobrą oznaką. Dopiero po chwili rozluźnił się na tyle byś uznała, że wreszcie możesz go puścić.

- Nawet nie wiesz ile razy chciałam to zrobić.- wyznałaś, po czym wreszcie odsunęłaś się, aby móc na niego spojrzeć.- No weź, chyba nie było tak strasznie?- spytałaś z uśmiechem, widząc jego niepewny wyraz twarzy.

- Nie, ale... nie rozumiem.- odpowiedział w końcu, a ty przekrzywiłaś lekko głowę w bok.

- Czego konkretnie?- spytałaś, szczerze chcąc mu odpowiedzieć lub wyjaśnić daną kwestię.

- Dlaczego to wszystko robisz? Czemu traktujesz mnie inaczej? Nie boisz się lub nie nienawidzisz po tym wszystkim?- widziałaś, że to dręczy chłopaka. Co prawda nie powiedaiał ci tego wprost, ale z jakiegoś powodu nie ufał ci. Z tym, że tym razem nie dawał tego po sobie poznać. Po prostu pytał.

Westchnęłaś cicho, zastanawiając się nad odpowiedzią. Jakby mu to najlepiej przekazać?

- Wiesz... od początku zająłeś się mną, chociaż nie musiałeś. Nie znałeś mnie. Tak samo jak ja do ciebie, ty również podchodziłeś do mnie inaczej. Dla ciebie nie byłam tylko obcym, wrogim shinobi. Mimo tego, ty zajmowałeś się mną i jak już sam wspomniałeś świetnie się razem dogadywaliśmy.- skończyłaś i czekałaś z wyczekiwaniem na jego realcję. Co cię zaskoczyło, nie musiałaś czekać długo.

Sora zaśmiał się pod nosem i powiedział dość luźnym tonem. I właśnie on wzbudził twoją ostrożność. Coś tutaj nie grało.

- Zabawne, że właśnie tak to ujęłaś.- nie bardzo rozumiałaś do czego ten aktualnie zdąża, mimo to nie przerywałaś mu. Sam zaraz ci wyjaśni.- Wiesz o co poszło dziś rano na placu?- spojrzał na ciebie, a ty pokiwałaś głową na nie. Chyba nie spodziewał się innej odpowiedzi? Za to ciebie istotnie tym zaciekawił. Zaś on kontynuował takim tonem, jakby opowiadał zabawną historię.- Tamten facet, z którym po przyjściu sama się kłóciłaś... razem z kilkoma innymi rozmawiali o tobie. Mówili, że jesteś tutaj jako szpieg i trzeba cię... zabić, zanim zrobisz to, po co cię tutaj przysłano. I od tego zaczęła się kłótnia. Powiedziałem, że jeśli będzie chciał choćby cię tknąć, będzie miał ze mną do czynienia.- zakończył i o dziwo nie patrzył na ciebie.

I za to byłaś wdzięczna, bo sama miałaś wzrok spuszczony w dół. Skąd oni wiedzieli? I dlaczego Sora podchodził do tego w ten sposób?

Nie mogłaś mu nie powiedzieć tego w tym wypadku i zataić to przed nim. Nie kiedy on sam o tym wiedział.

Westchnęłaś i spojrzałaś na niego, choć on sam patrzył w zupełnie inne miejsce, jakby nie zdawał sobie sprawy, że właśnie mówił o czymś poważnym.

- Sora... to co mówiłeś... co oni mówili... to nie...- to zdanie po prostu nie mogło ci przejść przez gardło. Jeśli się przyznasz, to na pewno stracisz to co udało ci się teraz osiągnąć. Nie chciałaś by na nowo cię znienawidził. Jednak uznałaś, że powinien znać prawdę. Zasługiwał na to. Wzięłaś się w garść i zmusiłaś do dokończenia wcześniej przerwanej myśli.- Oni nie kłamali. Taka była prawda. Naprawdę takie dostałam zadanie, ale przyrzekam, że ani przez chwilę nie miałam najmniejszego zamiaru go wykonać. Przepraszam cię...- spuściłaś wzrok, oczekując na nieunikniony krzyk lub oskarżenie z jego strony. W końcu jak inaczej ma zareagować ktoś, kto właśnie dowiedział się, że osoba, z którą spędził ostatnie dni, miała za zadanie go zabić?

Zacisnęłaś mocno pięści i byłaś cała spięta.

Jednak nagle wydarzyło się coś, czego nigdy byś nie spodziewała w tej chwili. W tym momencie w powietrzu rozległ się głośny i szczery śmiech szarowłosego.

Z zaskoczeniem podniosłaś na niego swoje spojrzenie. Czy on się z ciebie nabija? O co mu chodzi? To wcale nie było zabawne! Miałaś ochotę mu to wykrzyczeć, ale głos uwiązł ci w gardle. Nie śmiałaś powiedzieć nic więcej.

Dopiero po chwili brązowooki opanował się na tyle by móc ci co nieco wyjaśnić. Jednak jakoś się do tego nie kwapił. Uznał, że dużo lepszym pomysłem będzie podrażnienie się z tobą w tej chwili.

- Rany, myślałem że jeszcze chwili i padniesz tu na zawał.- uśmiechnął się szczerze, a ty nadal nic nie rozumiałaś. Nie tego oczekiwałaś.- Więc to tak wyglądałem, gdy chciałaś się... przytulać.- stwierdził nadal z rozbawieniem, choć widocznie ostatnie słowo, było dla niego czymś nowym.

Wreszcie nie wytrzymałaś i wybuchłaś. Chciałaś wiedzieć o co chodzi.

- Co cię tak bawi? To nie był żart! Powienieneś być wściekły.- dodałaś już ciszej i z wyrażnym wstydem.

- Oh, czyżby? Jakoś nie jestem w nastroju.- on nadal się z ciebie nabijał. A ty tu mówiłaś poważnie!

- Rany... nic nie rozumiesz! W tym nie ma nic śmiesznego! Dostałam misję od wioski....

- Wiem.

Tym jednem słowem, całkowicie wybił ci wszystkie argumenty. Jak to "wie"? W style, że teraz wie, bo mu się przyznałaś, prawda? O to chodzi?

Chłopak widząc twoje zszokowanie, postanowił przyjść ci z pomocą. Tym razem nie mówił żartobliwym tonem, jednak nie czułaś w nim też wrogości czy choćby cienia wyrzutu.

- Albo mówiąc konkretniej, wiedziałem. Już od jakiegoś czasu.

Oboje patrzyliście na siebie, on ciekawy twojej reakcji, ty zaś mało nie padłaś. Tego było dla ciebie już zbyt wiele. Jakim cudem on wiedział o czymś, o czym ty sama nie miałaś pojęcia? Musi blefować.

- Skąd...- tylko tyle byłaś w stanie teraz z siebie wykrztusić.

- Z bardzo prostego powodu.- odpowiedział już nieco poważniej i w tym momencie rozwinął ci kawałek zapisanego pergaminu, który przed chwilą wyciągnął, a teraz trzymał, ukazując ci jego treść.

Szybko prześledziłaś ją wzrokiem. To było twoje zlecenie. Jak on je dostał? Jednak jego obecność wszystko wyjaśniała.

Czyli do tej pory poddawał cię próbie. Był ciekawy czy się przyznasz. Chociaż wątpisz, żeby zmyślił historię z rana. A to znaczyło, że stawał w twojej obronie nawet wiedząc, po co tam byłaś.

Twoje spojrzenie było pełne szoku i niedowierzania. Nie miałaś pojęcia co teraz powiedziać. Przeprosić czy raczej podziękować mu?

Chłopak zwinął zwój i podał ci go. Tak jakby miał ci się do czegokolwiek jeszcze przydać! Jednak wzięłaś go i niemal od razu skupiłaś chakrę w prawej dłoni, tym samym sprawiając, że zwitek papieru stanął w płomieniach, które po chwili sprawiły, że została z niego jedynie garstka dymiącego popiołu.

Nagle zrozumiałaś pewną rzecz. Co prawda nie mogłaś mieć do niego o to pretensji w tej chwili, ale wypomnnieć mu to i tak zawssze mogłaś.

- Grzebałeś w moich rzeczach.- wskazałaś na niego oskarżycielsko palcem i przybrałaś groźny wzrok, a on spiął się lekko pod jego wpływem.

- To nie tak jak myślisz. Chciałem tylko odwiesić twoją torbę, żeby nie walała ci się po ziemi. Wtedy wypadł z niej ten zwój.- wytłumaczył się, a ciebie zdziwił fakt, że chociaż był to bez wątpienia bardzo poważny temat, wy dwoje rozmawiacie jakby nigdy nic się między wami nie wydarzyło.

Zaśmiałaś się cicho, widząc jego zmieszanie twoimi oskarżeniem.

- Tylko się z tobą droczę.- powiedziałaś, żeby go uspokoić.

- Wiem przecież.- mruknął, odwracając wzrok w innym kierunku.

Westchnęłaś cicho. Naprawdę nie chciałaś tego robić, ale nie mogłaś też dłużej tego przeciągać. Kiedyś musiałaś się z nim pożegnać. I lepiej mieć to już za sobą. Wzięłaś głębszy oddech i odezwałaś się.

- Sora, skoro już to sobie wyjaśniliśmy... chyba rozumiesz, że nie mogę tutaj zostać dłużej.- podniosłaś na niego rozżalony wzrok, a on przez chwilę nic ci nie odpowiadał. Na to nie było zresztą dobrych słów.- Przykro mi, naprawdę. Nie mogę tu zostać. Wtedy uznaliby, że coś mi się stało i mogliby wysłać kolejnych ludzi. A nie zniosłabym, gdyby coś ci się stało, zwłaszcza z mojego powodu.- wyjaśniłaś, ale on nadal milczał.

Widziałaś to w jego spojrzeniu. Nie chciał ci tego powiedzieć, ale i bez tego doskonale wiedziałaś co teraz myśli. Patrzył na ciebie z wyrzutem. Byłaś pierwszą osobą, którą mógłby nazwać swoją przyjaciółką. Dałaś mu nadzieję, a teraz po prostu mu wszystko odbierałaś, odchodząc stąd. Jednak z drugiej strony, wiedział też, że nie ma prawa mieć do ciebie żalu. Robiłaś to by go chronić, chciałaś dla niego jak najlepiej. Nie miał prawa być za to zły... a jednak i tak nie mógł pozbyć się tego okropnego uczucia. Znów miał zostać całkiem sam.

Chwyciłaś jego rękę obiema dłońmi, przez co on spojrzał na ciebie zaskoczony. Kiedyś unikał twojego dotyku, tak jak całej reszty. Uznawał go za niebezpieczny. Jednak teraz było inaczej. Polubił go i właśnie teraz gdy zaczął go doceniać, miał się z nim raz na zawsze pożegnać. Właśnie to go tak bardzo bolało.

- Naprawdę mi przykro. Gdybym wiedziała, że tak się to wszystko skończy, nigdy nie rozbudzałabym w tobie nadziei. Ale nie miałam pojęcia. Oboje dobrze wiemy, że nie ma innego wyjścia.

Chłopak spuścił wzrok w dół, ale zaraz potem podniósł go z powrotem. Nadal widziałaś w nim żal, ale tym razem zauważyłaś też zrozumienie.

- Wiem o tym i dziękuję ci za te kilka dni. Były niesamowite.- wiedziałaś, że przy tobie teraz już tylko gra pozory. Udaje niewzruszonego, ale w sercu jeszcze przez naprawdę długi czas będzie cierpiał. I na to nie mogłaś nic poradzić. Jedyne co byłaś w stanie, to choć trochę złagodzić jego ból.

- Nie rób już takiej zbolałej miny. Mam coś dla ciebie, na pamiątkę.- puściłaś go i z lekkim wachaniem sięgnęłaś do łańcuszka, który wisiał na twojej szyi. Był dla ciebie bardzo ważny, ale... czułaś, że jemu mogłaś go powierzyć. Wyciągnęłaś przedmiot w stronę chłopaka i uśmiechnęłaś się zachęcająco.- Proszę, weź go.

Sora z lekkim wachaniem przyjął od ciebie podarek. Wziął go nadwyraz ostrożnie, jakby bojąc aię, że wystarczy jeden gwałtowny ruch, aby go zniszczyć. Jeszcze przez chwilę przyglądał mu się z lekkim uśmiechem, a następnie spojrzał na ciebie.

- Dziękuję.- w tym jednym słowie zawarł całą wdzięczność jaką teraz po nim widziałaś. W duchu stwierdziłaś, że warto było zdobyć się na to poświęcenie, jeśli to miało mu w jakiś sposób choć trochę pomóc.

- Nie ma za co.- odparłaś, ale nagle wpadłaś na pewien pomysł. To powinno go podnieść na duchu- Kiedy będę w pobliżu, wpadnę, żeby go od ciebie odzyskać.

Dopiero po chwili do szarowłosego dotarł sens wypowiedzianych przez ciebie słów. Uiechnął się i skinął gorliwie głową.

- Trzymam cię za słowo.- zapewnił, po czym i ty się uśmiechnęłaś.

Wstałaś i odwróciłaś się w kierunku, gdzie daleko stąd leżał twój dom. Czas wreszcie wracać. Westchnęłaś cicho, chcąc się pożegnać i odwróciłaś się z powrotem w stronę Sory. Jednak nim zdążyłaś powiedzieć choćby słowo, chłopak przejął inicjatywę. Jednak co cię ogromnie zdziwiło, nie zrobił tego za pomocą słów. Po raz pierwszy to on wyszedł z inicjatywą i delikatnie, jakby z obawą przytulił się do ciebie. A ty pomimo zaskoczenia, nie zamierzałaś pozostawać mu dłużna. Mocno uścisnęłaś go na pożegnanie. To było lepsze niż jakie kolwiek słowa, które byłabyś w stanie znaleźć.

Dopiero po chwili odsunęliście się od siebie i oboje odwróciliście wzrok lekko zaczerwienieni. Dla was obojga to była nieco nowa sytuacja i nie byliście pewni jak powinmieście się zachować. W końcu ty pierwsza postanowiłaś przerwać ciszę

- No to ten, do zobaczenia.- uśmiechnęłaś się i pomachałaś mu po raz ostatni. W końcu nie zobaczysz go przez raczej długi okres czasu. Nie wypełniłaś misji, ale Shibuki-sama raczej cie zrozumie? Sama nie wiedziałaś dlaczego w ogóle miałby zlecać ci to zadanie. Nie wyydawał się osobą, która chciałaby śmierci niewinnego dziecka. Co prawda przekazał ci je kto inny, ale nie mógł tego zrobić bez wiedzy kage, prawda? Jednak ze swoim pytaniem i raportem z misji, postanowiłaś udać się wprost do głowy twojej wioski.

- Do zobaczenia.- odpowiedział ci Sora.

Po tych słowach posłałaś mu Już ostatni uśmiech, po czym odwróciłaś się i powolnym krokiem udałaś się w drogę powrotną. Nie wiedziałaś jednak, że chłopak, którego pozostawiłaś za sobą, stał w tym miejscu jeszcze przez dobre kilka minut. Zaś przez następne miesiące jeszcze nieraz przychodził tam, jakby oczekując, że za którymś razem będziesz tam na niego czekała.

Hej i ogromne brawa dla każdego, kto dotarł do końca. Trochę mi przykro, że namęczyłam się nad tym shotem, a nikt go prawie nie przeczyta, ale mówi się trudno.

Wiem, że Sora to nie jest postać zbyt dobrze znana i właśnie o to chodziło. Wiem też, że są osoby, które go nie lubią i rozumiem. Przyznaję, że może on być dla niektórych irytujący, ale osobiście bardzo go polubiłam już od pierwszego odcinka z nim. Stąd też ten rozdział.

To słowo daję, mój najdłuższy rozdział. Jak myślicie, ile słów ma? Czekam na wasze odpowiedzi, a prawidłowa jest poniżej.




8603 słowa!

A teraz pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top