Pomysły na grę według Shikamaru.

Nad wioską już od jakiegoś czasu zbierały się czarne chmury i było tylko kwestią czasu aż z nieba lunie deszcz i to taki, którego Konoha dawno już nie doświadczyła. Mieszkańcy dokańczali ostatnie przygotowania takie jak zabezpieczanie okien i drzwi czy chowanie przed ulewą najpotrzebniejszych rzeczy. Oczywiście najwięcej na głowie miały kobiety, zaś mężczyźni kończyli rozmowy jakby nic się nie stało, w międzyczasie zabierając swoje dziedzi z powrotem do domów zanim zacznie się burza. Chociaż dzieci w przeciwieństwie do dorosłych uważały ją za kolejną świetną możliwość do zabawy.

Tak było na przykład w przypadku czwórki dzieci biegających po placu zabaw z głośnymi okrzykami i śmiechem. Jednak w parku była jeszcze jedna osoba, która siedziała pod drzewem z podkulonymi pod brodę kolanami i smutnym wzrokiem śledząca pozostałą czwórkę dobrze bawiących się chłopców. I mógł jedynie przysłuchiwać się ich głośnym krzykom. Był to blondyn w pomarańczowo-niebieskiej kurtce w wieku pozostałych tu obecnych.

- Wydaje mi się że, musimy to skończyć zanim zacznie się burza.- powiedział chłopak w jasnobrązowych włosach, chcąc zwrócić na siebie uwagę reszty.

- No co ty Chôji, chyba mi nie powiesz, że boisz się odrobiny wody!?- zaśmiał się inny chłopak, któremu natychmiast zawtórował towarzyszący mu biały pies.

- Nie, ale...- zaczął niepewnie chłopak, jednak jego rozmówca szybko mu przerwał.

- W takim razie przestań tyle gadać.- mówiąc to rzucił trzymaną piłkę w kierunku swojego partnera, którym okazał się długowłosy chłopak z nietypowymi fioletowymi oczami. Jednak jego postawa jasno wyrażała, że jest kompletnie niezainteresowany toczącą się tu grą, w którą został wciągnięty wbrew swojej woli.

Jednak nim zdołał złapać lecącą w jego kierunku piłkę, drogę zastąpił mu inny z grających, a mianowicie już wcześniej wspomniany Chõji. W międzyczasie przedmiot został przechwycony przez ostatniego z graczy- młodego członka klanu Nara, na co wskazywał symbol na jego koszulce, oraz wysoko upięta brązowa kitka.

- Zgadzam się z Chôjim. Musimy się pospieszyć. Moja mama będzie wściekła jak wrócę po czasie.- wtrącił się do rozmowy skośnooki chłopak.

- W takim razie kończmy to!- rozległ się głośny okrzyk i zanim szatyn zdążył jakkolwiek zareagować, został powalony na ziemię przez szczerzącego się teraz Inuzukę. Zaś piłka, którą wypuścił z rąk, potoczyła się gdzieś w krzaki.

- Co ty wyprawiasz hę?- spytał nieco naburmuszony Shikamaru.

- Zdobywam zwycięstwo rzecz jasna.- odparł dumnie chłopak, schodząc z poszkodowanego.

- Jestem pewny, że bez piłki nie będzie żadnego zwycięscy.- mruknął szatyn otrzepując się z kurzu.

- Więc przestań tyle narzekać i idź po nią.

- Dlaczego ja? Przecież to przez ciebie ją zgubiliśmy.

- Nie. To ty ją zgubiłeś.- odparł nadal pewny siebie Kiba, krzyżując ręce na piersi.

- Ty chyba sbie żartujesz...- zaczął narzekać Nara, ale żeby nie tracić czasu posłusznie poszdł na poszukiwania zaginionej piłki, po drodze marudząc, że ostatni raz dał się wciągnąć w tak upierdliwą grę i, że tak w ogóle to powinien być teraz w drodze do domu, bo jeszcze będzie miał kłopoty. Jednak jak na złość nie mógł znaleźć zaginonego przedmiotu.

Zrezygnowany westchnął ciężko i już miał krzyknąć do reszty, że nigdzie nie ma tej piłki i żeby darować sobie dalszą grę, kiedy nagle usłyszał za sobą czyjś głos.

- Chyba tego szukasz?

Shikamaru odwrócił się do tyłu i spostrzegł tego samego blondyna, którego wcześniej wwidział siedzącego na uboczu. Z tym, że teraz wyciągał w jego kierunku zaginioną piłkę.

- Oh.. tak.- odpowiedział trochę zmieszany, ale zaraz się poprawił.- Dzięku Naruto.- po tych słowach uśmiechnął się lekko, przyjmując podawany przedmiot.

- Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc.- odparł radośnie blondyn po czym również się szeroko uśmiechnął.

Shikamaru już zbierał się do powrotu, ale w pewnym momencie odwrócił się jeszcze i zaczął niepewnie.

- Naruto...?

- Hmm?- Uzumaki zdziwił się słysząc ponownie swoje imię i również ponownie się odwrócił.

- Bo widzisz... tak sobie myślałem...- Nara trochę się jąkał w trakcie wyjaśnień, nerwowo drapiąc się po karku, lecz przerwało mu głośne i zniecierpliwione nawoływania Kiby.

- No chodźże tu wreszcie Shikamaru! Zostaw go!

Szatyn spojrzał zdziwiony na Kibę, zaś ten z wyrzutem pokazał na przestępującego teraz z nogi na nogę zmieszanego blondyna. Jednak chłopak postanowił zignorować swojego kolegę. Prawdę mówiąc to obecna sytuacja tylko upewniła go, co do swojej propozycji.

- Myślałem, czy następneym razem nie chciałbyś zagrać z nami?- spytał tym razem już pewniej i spojrzał wyczekująco na mocno zaskoczonego blondyna.

- Ja?- dopytał niepewnie Naruto, wskazując na siebie palcem, a kiedy Shikamaru potwierdził to skinieniem głowy, uśmiechnął się szeroko i mało nie podskoczył ze szczęścia.- Pewnie, że tak!

- Super. To do jutra.- mówiąc to pomachał mu na pożegnanie i ruszył w kierunku reszty towarzystwa, pozostawiając uśmiechniętego radośnie blondyna z tyłu.

- Coś niespecjalnie się spieszyłeś. Poza tym, po co zaprosiłeś go do gry? Przecież to wyrzutek. I lepiej...- Kiba nagle przerwał swoje narzekanie, kiedy w ręce została mu wepchnięta piłka. Chłopak spojrzał zdziwiony na Shikamaru, który patrzył na niego krytycznie, a po chwili zaczął odchodzić w stronę bramy.

- A ty gdzie idziesz?- zapytał zdziwiony Inuzuka.

- Właśnie straciłem ochotę do gry. Poza tym mówiłem, że muszę być szybciej w domu.- odpowiedział spokojnie Nata i machnął reszcie na dowidzenia, nawet się nie odwracając. Zaś po chwili dołączył do niego Chôji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top