Bitwa na...śnieżki? (Kagura)

Młody, na oko sześcioletni chłopak, siedział na dostatecznie szerokim do tego celu parapecie i tęsknym wzrokiem spoglądał na akcję toczącą się za oknem. Z nieba sypały się maleńkie płatki śniegu, które z gracją tańczyły w powietrzu tylko po to, aby opaść wreszcie na gałęzie pobliskich drzew lub zatrzymać się na którymś z wielu niżej położonych parapetów.

Jednak uwaga chłopca nie była skupiona na tym zjawisku pogodowym. Wzrokiem swoich różowych tęczowej śledził czwórkę dzieci mniej więcej w jego wieku, które w najlepsze ganiały się po białym, puszystym podłożu, a w powietrzu co jakiś czas rozlegał się radosny śmiech lub głośny, żartobliwy okrzyk któregoś z nich.

Jasnowłosy przyłożył dłoń do zimnej tafli szkła i przymknął oczy chcąc zapewne sobie wyobrazić, jakby to było dołączyć do bawiącej się poniżej czwórki. Móc choć na chwilę spędzić czas z kimś w jego wieku. Z kimś, kto nie oceniałby go wyłącznie ze względu na pokrewieństwo z Czwartym Mizukage.

Jednak to nie było możliwe. Wszyscy w wiosce patrzyli na niego przez pryzmat, niezbyt chwalebnych dokonań jego dziadka. I wiedział, że tak już zostanie. Dlatego właśnie nawet nie odważyłby się zejść tam na dół. Bał się odrzucenia, które mógłby wyczytać w spojrzeniu innych dzieci. Wolał zostać tutaj, bezpieczny i przez nikogo nie oceniany. Tutaj mógł bez przeszkód marzyć, wiedząc, że tam nie skończy się to tak, jak byłoby to w rzeczywistości. Westchnął cicho i ponownie spojrzał w dół. Ile by dał, żeby choć raz móc się tam znaleźć? Czy naprawdę prosił o aż tak wiele?

Pogrążony w rozmyślaniach chłopak nie miał pojęcia, że już od kilku minut nie jest w pokoju sam. W progu pomieszczenia stała starsza kobieta o długich, kasztanowych włosach. Zaś wzrok jej zielonych oczu był skierowany na jasnowłosego sześciolatka.

W pełni popierała decyzję Chojuro o przygarnięciu chłopca i wiedziała, że niebieskowłosy starał się nim zająć najlepiej jak mógł. Jednak jako kobieta, dużo lepiej wiedziała, że chłopcu pomimo tego, że miał zapewnione wszystko czego potrzebował, nadal brakowało jednej bardzo ważnej rzeczy. Czegoś co nie powinno być odebrane żadnemu dziecku, a mianowicie poczucia miłości. Zapewnienia, że jest chciane i kochane.

I chociaż nie mogła odmówić Chojuro chęci i starań, było jasne, że nie będzie w stanie zastąpić chłopcu prawdziwego ojca, a tym samym zapewnić mu tego, czego tak bardzo Kagurze brakowało. Oczywiście ten nigdy nie powiedział by tego na głos. Był na to zbyt grzeczny lub nieśmiały. Jednak Mei doskonale to wyczuwała.

I właśnie w tym celu tu przyszła. Przypuszczała, że prawdopodobnie za stanie chłopca w tym stanie. Miał w końcu tylko kilka lat, a w tym otoczeniu brakowało mu towarzystwa kogoś w jego wieku. Być może gdy pójdzie do akademii ta sytuacja się zmieni, ale do tego zostało jeszcze trochę czasu. A tymczasem...

Bezgłośnie podeszła do chłopaka i delikatnie położyła mu rękę na ramieniu. Zwróciła uwagę na to, że chłopak spiął się lekko pod nagłym dotykiem i gwałtownie odwrócił w jej stronę.

- Godaime...- odezwał się cicho, lecz wzrok niemal od razu skierował w dół.

Kobieta uśmiechnęła się lekko. Naprawdę lubiła tego nieśmiałego i cichego chłopaka. Chociaż czasami nie rozumiała jego niemal przestraszone go spojrzenia i idącego za nim zachowania. Jednak w jego wykonaniu miało to również swój pewien urok.

- Jak tam się dzisiaj czujesz Kagura?- zagadnęła go przyjaźnie i cierpliwie czekała na jego odpowiedź. Nie pospieszała go, nie chcąc stresować jasnowłosego jeszcze bardziej.

- Ja... Dobrze...arigato.- odpowiedział z wyczuwalnym wachaniem.

"Dlaczego nie odpowiesz zgodnie z prawdą? Przecież nikt by cię za to nie zganił."

Przemknęło Mei przez myśl, ale nie wypowiedziała tego głośno. Zamiast tego tylko przykucnęła tak by być na równi z miodowowłosym i uśmiechnęła się promienie.

- Wiesz... Właśnie miałam zamiar wybrać się na spacer i pomyślałam, że może chciałbyś do mnie dołączyć.- zaproponowała, patrząc uważnie na jego reakcję.

W zasadzie nie musiała czekać długo, bo na twarzy Kagury niemal od razu pojawił się szczery uśmiech, a w jego oku dostrzegła radosny błysk.

- Oczywiście Mei-sama.- tym razem z jego głosu zniknął wcześniejszy stres, a zastąpił go wesoły ton.

Nie sądziła, że ta propozycja aż tak bardzo przypadnie mu do gustu, ale to tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że dobrze zrobiła.

- Cieszę się. W takim razie chodźmy. Nie ma co tutaj siedzieć.- po tych słowach podniosła się, a zaraz za nią na nogi wstał jasnowłosy.

Na pierwszy rzut oka było po nim widać zmianę z zamyślonego i nieco przybitego chłopaka w pełnego życia i uśmiechniętego sześciolatka. A wystarczyła tylko chwila uwagi i zainteresowania ze strony drugiej osoby.

* * *

Już po kilku minutach, kobieta stała gotowa do wyjścia i czekała na swojego małego towarzysza, który też już po chwili wyszedł zza rogu. Jak zwykle nie biegł. Nigdy tego nie robił zapewne ze względu na reguły.

Mei nie mogła się nie uśmiechnąć, widząc jak sześciolatek usilnie walczy z zawiązaniem czapki pod brodą, ale rękawiczki, które już założył, skutecznie mu to uniemożliwiały. Kobieta zaśmiała się cicho i podeszła do jasnowłosego. Następnie przykucnęła przed nim spokojnym, sprawnym ruchem wyręczyła chłopca.

Ten tylko uciekł spojrzeniem lekko w bok, ale nie zapomniał również o wdzięcznym skinięciu głową i cichym podziękowaniu.

- Arigato Mei-sama.- odezwał się, a w jego głosie ponownie była słyszalna niepewna, a nawet z lekka strachliwa nuta.

Jednak Mei domyśliła się, że to nie jej obawiał się w tej chwili Kagura. Ukradkiem podążyła za wzrokiem młodego, który skierowany był w stronę głównych drzwi do budynku Mizukage. Chyba właśnie opuścił go wcześniejszy zapał co do pomysłu wyjścia na zewnątrz. Ale zielonooka nie zamierzała pozwolić mu w tej chwili zrezygnować. Pokaże mu, że nie ma się czego bać.

- Skoro już oboje jesteśmy gotowi, to nie ma na co dłużej czekać, prawda?- spytała wstając i spuszczając wzrok z Karatachiego. Domyśliła się, że w tej chwili zapewne rozluźnił się z tego powodu. Tak samo jak wiedziała, że nie śmie jej zaprzeczyć czy odmówić. Taki już był. Zawsze mówił to czego od niego oczekiwano, nawet jeśli sam miał inne zdanie na dany temat.

- Hai.- padła krótka i cicha odpowiedź ze strony chłopaka. Tak jak zresztą przypuszczała Mei. Nie rozumiała tylko, dlaczego jasnowłosy zachowywał się przy niemal każdym jakby jedno nieodpowiednie słowo czy gest mogło skończyć się katastrofą. Czyżby naprawdę aż tak bardzo się ich obawiał?

Jednak zostawiła te rozważania dla siebie, a z twarzy nie znikał jej przybrany przed chwilą uśmiech. Pamiętała, że kiedyś podobnym gestem uspokajała zestresowanego Chojuro. Być może na Kagurę też to podziała?

Delikatnie oparła dłoń na ramieniu chłopca, jednak nie trwało to dłużej niż kilka sekund. Następnie ruszyła w stronę wyjścia, dając w ten sposób chłopcu znak, aby poszedł za nią. Tak też się stało, gdyż już po chwili usłyszała ciche kroki za swoimi plecami.

* * *

Spacerowali po otaczającym budynek parku już od kilku minut. Przez ten czas Piąta kilka razy spróbowała nawiązać rozmowę z różowookim, jednak ten wydawał się być zajęty czymś zupełnie innym. Mimo to nie można mu zarzucić, że nie odpowiadał na zadawane mu pytania. Robił to z nikłym wachaniem w głosie, ale ani razu nie dopuścił do sytuacji, aby na zadane przez kasztanowowłosą pytanie, odpowiedziała cisza.

W końcu kobjeta przestała "dręczyć" go pytaniami, a jedynie patrzyła na niego ukradkiem. Zauważyła, że chłopak co jakiś czas zerka w stronę drzew, a raczej osób co jakiś czas przemykającymi między nimi. Westchnęła cicho.

"Dlaczego po prostu do niech nie podejdziesz Kagura? Nie oceniaj ich pochopnie. Daj im szansę."

Jednak wiedziała, że na to nie miała co liczyć. Różowooki nie odważyłby się tego zrobić... a przynajmniej nie bez małej pomocy, której Mei postanowiła mu udzielić.

Tymczasem Kagura przystanął na moment i tęskno patrzył w stronę grupki dzieci, którą jeszcze tak niedawno obserwował z okna swojego pokoju. Teraz co prawda nie oddzielała go od nich szklana powierzchnia, ale... tak naprawdę nie czuł aby cokolwiek się zmieniło. Nadal istniała między nimi granica "oni" i "on", której Karatachi bał się przekroczyć. Był niezwykle wdzięczny pani Mei za propozycję zajęcia wolnego czasu, jednak powoli zaczynało go ogarniać poczucie, że jednak spacer był błędem. Tylko udowadniał, że nigdy...

W tym momencie poczuł, że od tyłu coś go trafia, zaś kilka sekund później po karku spływa mu coś zimnego. Spiął się i gwałtownie odwrócił w stronę, z której nadleciał niesprecyzowany dokładnie pocisk. Zaś gdy to zrobił, jego niezrozumiałe spojrzenie zetknęło się z rozbawionym wzrokiem zielonych tęczówek kobiety. Nim zdążył zrozumieć co się tak właściwie stało, zauważył tylko kolejną niewielką, białą kulkę lecącą w jego kierunku. W ostatnim momencie na myśl przyszło mu, żeby zrobić unik, jednak nie udało mu się to w stu procentach, gdyż śnieżka trafiła go w ramię, a siła rozpędu posłała go na puszysty śnieg.

Zaś chwilę potem w powietrzu rozległ się radosny, choć z początku nieśmiały śmiech. Kasztanowowłosa sama uśmiechnęła się, słysząc to. Rzadko kiedy miała okazję widzieć chłopca w tak dobrym humorze. Jednak to nie był koniec jej planu.

Rzuciła kolejną śnieżką, której tym razem chłopak w porę uniknął i ponownie zaśmiał się cicho. Było oczywistym, że raczej nie odważy się samemu oddać takim samym atakiem, więc pozostało mu jedynie unikać kolejnych pocisków lecących w jego stronę. Co jednam również było dla niego świetną zabawą.

Taka sytuacja trwała dobrych kilka minut i przeciągnęłaby się pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie nagły wypadek.

W jednej chwili jasnowłosy biegł ze śmiechem przed siebie, oglądając się lekko przez ramię czy aby nie szykuje się kolejny atak, zaś już w następnej poczuł, że wpada na coś z rozpędem i wylądował na ziemi.

- Itte...- do jego uszu dobiegł cichy, nieco stłumiony jęk i o dziwo nie był to jego własny głos.

Dopiero teraz różowooki podniósł spojrzenie na tyle, aby sprawdzić co tak właściwie się stało i szybko zrozumiał swoją pomyłkę. Wcale nie wpadł na coś, a na kogoś. Miał przed sobą jednego z chłopców, których obserwował jeszcze tak niedawno.

- Gomenasai....- wykrztusił niemal od razu, a głos uwiązł mu w gardle. Nie tak wyobrażał sobie spotkanie, do którego nawet nie spodziewał się, że w ogóle dojdzie. Nie chciał zrobić złego wrażenia już na samym początku.

Jednak przerwało mu lekkie machnięcie ręką przez blondyna, które każdy inny uznałby za lekceważące, ale dla chłopaka stanowiło ono zagadkę.

"Na pewno jest zły. A co jeśli..."

Jednak nim zdążył dokończyć swoją myśl, chłopak odezwał się z... zażenowaniem?

- To ja powinienem przeprosić. Sam stanąłem ci na drodze.- wyjaśnił i zaśmiał się cicho.

Kagura nie wierzył własnym uszom. Czyżby ktoś... właśnie go przeprosił? I wcale nie był na niego zły. A co najważniejsze, nie dostrzegł w jego spojrzeniu tego czego zawsze tak bardzo się obawiał- odrzucenia i pogardy. Tym razem było inaczej.

Blondyn szybko pozbierał się z ziemi i stanął na równe nogi, a następnie wyciągnął dłoń w stronę ciągle leżącego na ziemi Kagury. Ten wciąż niezbyt pojmując co się właśnie dzieje, przyjął pomoc i patrzył na zielonookiego wciąż nie rozumiejąc o co dokładnke może chodzić. Ten widocznie domyślił się o co chciał spytać miodowowłosy i podrapał się lekko po karku, a następnie uśmiechnął w jego stronę

- No bo widzisz... tak sobie pomyśleliśmy... czy może nie chciałbyś do nas dołączyć? Brakuje nam jednej osoby do drużyny i... no wiesz.- chłopak nie od razu zrozumiał o czym tamten mówi, ale gdy wreszcie to do niego dotarło, wskazał na siebie palcem i spytał jakby chciał się upewnić, że dobrze zrozzumiał.

- Ja?

Blondyn pokiwał skwapliwie głową, ale zaraz dodał pośpiesznie widocznie nieodpowiednio interpretując wachanie chłopaka.

- Oczywiście jeśli nie chcesz to nie zmuszamy. Po prostu pomyślałem, że byłoby fajnie.

Kagura nagle zrozumiał powód wyrażnego zakłopotania nowego znajomego. Pobiegł za jego spojrzeniem, które co jakiś czas biegło w stronę stojącej na uboczu kobiety, która teraz posłała mu zachęcający uśmiech, dając mu tym do zrozumienia, że powinien przyjąć ofertę. Jednak on sam nieraz stresował się przy pani Mei, a przecież znał ją lepiej od blondwłosego chłopaka, który widocznie czuł się jeszcze bardziej nieswojo w jej towarzystwie niż on.

- Ja... bardzo chętnie.- odpowiedział wreszcie Kagura, nadal nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jego życzenie właśnie się spełniało, choć on sam nie wierzył aby to było kiedykolwiek możliwe.

Chłopak słysząc twierdzącą odpowiedź niemal od razu się rozpromienił i złapał różowookiego za rękę, po to by pociągnąć go w stronę reszty, stojącej na uboczu.

Karatachi posłał jeszcze ostatnie spojrzenie w stronę zielonookiej i odwzajemnił uśmiech, który mu posłała. Nigdy się nie dowiedział, że Mei sprowokowała całą tą sytuację, choć nie miała pewności, że wszystko potoczy się zgodnie z jej myślą. Mimo to uznała, że warto zaryzykować. Jak widać opłacało się. Być może teraz chłopak zrozumie, że nie ma powodu do strachu przed wszystkimi i że nie każdy w wiosce jest do niego wrogo nastawiony. Wystarczy tylko się nieco otworzyć i samemu dać im szansę.

No... i to miał być ten krótki rozdział, ale i tak fajnie.

Ale może komuś przypadnie do gustu.

A teraz pa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top