7. Tajemniczy sen
Kolejny dzień głodówki. Nie, nie kolejny. Właśnie dziś dobiegł końca, ponieważ Kylo zlitował się nad Rey i postanowił za dobre sprawowanie dać jej trochę mącznego ciasta oraz wodę.
Rey wszystko zjadła w przeciągu kilku sekund.
W jej sercu ciągle paliła się nadzieja. Jasna strona Mocy dotrze do niej. Ktoś po nią przyleci i uratuje. Kylo wyczuwał to w niej. Penetrował jej umysł, doszukiwał się wszystkiego by tylko dostać jakieś informacje. Niestety zrozumiał, że dziewczyna działała sama. Sama zamierzała wysadzić jego statek. Jak zwykły cholerny zamachowiec.
Ich wspólne rozmowy kończyły się na roztrząsaniu jej umysłu i kilku słów o tym jak bardzo siebie nienawidzą. Czy Ren chciał ją zabić? Mógł to zrobić w każdej chwili. Jednak coś go powstrzymywało. Codziennie zadawał sobie pytanie co takiego. Niezbadana i niezlokalizowana Siła która biła od Rey. Czuł, że jeśli się jej pozbędzie, zabije również coś, czego będzie żałować do końca życia.
* * *
Olbrzymi statek z całą zgrają Ruchu Oporu wyleciał z nadświetlnej. Lewitowali w przestrzeni Galaktyki i kierowali się w stronę planety Crait.
Odkąd Luke powiedział Anabell że nie jest jego padawanką ich relacja uległa zmianie. Leia również trzymała się na dystans. Ani razu nie zamienili słowa, a gdy się mijali, patrzyli w podłogę. Mistrzem targały wyrzuty sumienia. Rozmyślał o swojej Rey i o tym, gdzie przebywa i czy... w ogóle żyje. Odkąd opuściła Zakon nie docierały do niego żadne pogłoski na jej temat. A Ana? Może jednak ją szkolić? Co będzie gdy przekaże jej więcej wiedzy? Jest taka potężna i taka...Ciężko ją wyczuć. Jakby Ana całą dobę nosiła blokadę. Wyróżniała się. Była zdecydowania inna niż jego dotychczasowi uczniowie.
Z perspektywy dziewczyny - jej umysł zaprzątał gniew do Luka i na własną Moc. Pluła sobie w brodę skąd przyszło jej do głowy by zostać w Ruchu Oporu. Nie pasuje tu. Luke jej nie chce, Leia także nie rozmawia z nią zbyt często. Więźniarki które poznała obmyślały własny plan. A Poe? Chyba tylko pilot darzył ją jakąkolwiek sympatią.
Gdy spała, przykrył ją swoim kocem. Czując męski intensywny zapach, Ana pogrążyła się w mocnym śnie. Widziała piasek, wielką pustynną powierzchnię i jakieś małe domki, planetę Jakku. To cholerne Jakku i zbieranie złomu. Później dostrzegła Luka który patrzy na nią mądrze i podaje miecz. "To twój miecz Anabell" mówi. Potem zauważa jak w jej stronę biegnie jakiś mężczyzna. Jest zamglony. Widać poruszającą się sylwetkę. Luke wciąż na nią patrzy. A mężczyzna biegnie w oddali. Nie może do niej dobiec. On ją powstrzymuje. "Luke, przestań!" krzyczy Anabell. Ten tylko patrzy na nią nieprzytomny. "Luke zabiję cię!" Anabell zaczyna płakać. Upada na kolana i wzywa do siebie biegnącego w cierpieniach chłopaka. "Luke pozwól mu!" I nagle chłopak zostaje trafiony pociskiem. Upada z rozstawionymi rękami. " Nie!" Anabell rzuca się by go uratować lecz niespodziewanie drogę zagradza jej...Ona sama. Jej sobowtór. "Nie możesz mu pomóc. To Luke jest dobry. Luke jest twoim Mistrzem".
- Nie! Luke! Rey!
- Ana uspokój się do cholery!
Dziewczyna ocknęła się z koszmaru i usiadła omal nie uderzając głową w nachylonego nad nią Poe.
Dyszała ciężko, łapczywie nabierając powietrza.
- Spokojnie, napij się - Dameron podał jej szklankę z wodą którą dziewczyna chętnie wypiła.
Obok koji stał przerażony Luke, Han i Chewbacca.
- Co...co się stało? - spytała Ana cała zdrętwiała.
- Dziewczyno, omal nie rozwaliłaś kajuty - prychnął Han martwiąc się o nią. Ze ścian wystawały powyrywane kable a szyba z widokiem na Galaktykę była niemal pęknięta.
- Wołałaś mnie i Rey - odezwał się w końcu Luke podchodząc bliżej.
Ana odgarnęła ze spoconego czoła swoje ciemne włosy.
- Rey? Nie wiem kto to jest - odburknęła.
- To moja była uczennica - wyszeptał patrząc na nią. - Znacie się? Nie widziałem jej od paru miesięcy. Czy ona ci się śniła?
- Ty mi się śniłeś. Że byłeś moim mistrzem i zrobiłeś dla mnie miecz.
Wszyscy spojrzeli po sobie.
- A potem biegł jakiś chłopiec i go...zabiłeś.
Oczy skierowały się na Skywalkera. Speszony i zdziwiony zamrugał kilka razy po czym odwrócił głowę w zamyśleniu. Sny obdarzonych Mocą znaczą dużo więcej niż sny przeciętnej jednostki. Każdy wiedział że z sennymi koszmarami nie ma żartów. Ale dlaczego Anabell wypowiedziała imię Rey? Tęsknił za nią. Żałował że nie był lepszym nauczycielem i nie wytrenował jej tak jak powinien. Nie zmuszał Rey by odnalazła swoją Moc. Czekał i był cierpliwy. Za to Anabell stanowiła zagadkę. Kim tak właściwie jest? Dlaczego jej Moc jest taka niewyczuwalna? Podjął decyzję. Musi bliżej poznać Anabell więc zacznie ją szkolić.
No hej.
Jeśli czytaliście uważnie to może się domyślicie o co chodzi ze snem :3
Zmiana decyzji Luka może okazać się dobrą czy złą decyzją?
Zbliżamy się do połowy całego ff :)
Xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top