20. Wróg i rywal
Hej kochani! Zbliżamy się do końca, jest to przedostatni rozdział :)
Końcową przemowę wygłoszę zapewne później, ale teraz pragnę wszystkim podziękować za liczną obecność i czytanie <3 Prawie dwa lata fanfik tkwił w zagubionych czeluściach laptopa by zadecydować by ujrzał światło dzienne!
Dla mnie te 650 wyświetleń i 90 gwiazdek to już osiągnięcie ^.^
Miłego czytania!
Han Solo wysłał ze swojego mini komunikatora uspokajającą wiadomość do Lei że wszystko pod kontrolą. Miał nadzieję, że ta akcja za niedługo się skończy.
Benjamin na pewno ma dobry plan, powtarzał sobie w myślach jednocześnie przecząc własnym obawom. Jego syn już nie jest Benjaminem. Nawet słowo "syn" brzmiało obco. Musiał jednak współpracować z nim, podobnie jak reszta jego towarzyszy oraz biedne droidy, które niewiele widziały.
Sala Snoka była wysłana ostrą rażącą czerwienią. Jego Gwardziści stali w środku, trzymając się blisko tronu, na którym siedział Snoke.
Kylo wszedł do Komnaty pewnym krokiem, obserwowany przez wszystkie oczy.
Dostrzegł w rogu Huxa i Anabelle która klękała obok niego w kajdanach z opuszczoną głową.
Ren zaczął się zastanawiać o czym rozmawiali przed jego nadejściem.
Snoke podniosł dłoń dając znak, by się zatrzymał. Kylo posłusznie uklęknął na jedno kolano, jak to zawsze robił, po czym skłonił głowę.
- Obiecałem i dotrzymałem słowa. Ta dziewczyna przeszła na naszą stronę. Mieliśmy kilka wspólnych treningów. Jej Moc jest bardzo silna i myślę, że nam się przyda. Mam również jeszcze jedną niespodziankę - za drzwiami czekają Rebelianci.
Snoke z zainteresowaniem pokiwał głową.
- Bardzo dobrze. Zajmij się nimi i porządnie przesłuchaj.
- Anabelle jest teraz do twojej dyspozycji - wypowiedział Kylo siląc się na obojętny ton.
Nie śmiał na nią spojrzeć.
- Słyszałem od Generała. Ale widzisz, nic mi po niej. To miał być sprawdzian dla ciebie i mała kara za to, że tak długo trwało namierzanie Rebeliantów.
- Rozumiem - Kylo na wszystkie sposoby rozmyślał o tym, czy już nie powinien zacząć działać, kiedy nagle jego miecz wzbił się w górę. Czerwona klinga jarzyła się wycelowana w serce dziewczyny.
- Spisałeś się, młody Solo. A teraz wykonaj ostatni ruch...
Kylo jak i Anabelle spojrzeli na siebie równocześnie ze strachem.
A więc tak to się ma skończyć? Przemknęło jej przez myśl.
- Nie sądzę aby Anabelle była moim wrogiem - odezwał się Ren wstając. - Jest po naszej stronie.
Hux zafascynowany akcją uśmiechnął się przebiegle. Uwielbiał, kiedy czyjeś życie wisiało na włosku.
- Nie jest twoim wrogiem, a rywalem. Nienawiść widać z daleka. Podobnie jak u ciebie - słaby i drżący głos Snoka rozniósł się echem. - Zabij ją. Oto twoje zadanie. Jeśli to zrobisz, odstąpię ci tron.
- Tron? - rudy generał odwrócił głowę w niepewności. Niech to.
Kylo jest tak blisko od osiągnięcia władzy i zajęcia jego miejsca. Dzieli go tylko jedno małe morderstwo...Gdyby był na miejscu swojego przyjaciela, z pewnością już dawno ta dziewucha leżałaby martwa.
Odsunął się od niej o krok, na wypadek pobrudzenia krwią. Patrzył z błyskiem jak naprężają się mięśnie Rena i wystąpił o krok.
- Na co czekasz? Zrób to! To twoja szansa - wysyczał.
W głowie młodej buntowniczki myśli biegły jak szalone. Ben...Czy jest do tego zdolny? Czy te wszystkie wspólnie spędzone chwile były tylko grą? Jak żałosne było jej marne życie...
Próbowała Mocą wypchnąć celującą broń, resztkami próbowała się bronić, jednak siła była zbyt potężna a jej zaczynało przestawać zależeć na ratowaniu życia...
Tego się najbardziej obawiała. Kiedyś, kiedy jeszcze nie znała Bena, on pragnął władzy za wszelką cenę i poświecenie. Potęga to było jego jedyne marzenie i cel.
Ale wszystko się zmieniło gdy tylko poznał Rey. A później Anabelle. Jego słabość.
Zawsze był wrażliwym chłopcem a maska to jedynie przykrycie emocji których nie potrafił ukryć i których się wstydził. Dopiero Anabelle uświadomiła mu, ile ma w sobie dobroci i kim tak naprawdę jest Kylo Ren. Jest Benem Solo, synem super przemytnika. Snoke na pewno nie dopuści go do tronu. Kusząca propozycja skutecznie sprawdzająca jego oddanie, lecz... Zyskał okazję do pozbycia się przeszkody stojącej mu na drodze do szczęścia.
- Zrobię to - rzekł nagle Ren. Zapanowała cisza. - Rywala zostawię przy życiu, lecz zabiję swego wroga.
W ułamku sekundy Ren przekręcił klingę miecza i mocno wbił się w ciało Snoka rozcinając go na pół. Usta rozdarły się w niemym krzyku a oczy zmatowiały.
Krew rozbryzgła na wszystkie strony. Snoke wydał ostatnie tchnienie a potem znieruchomiał.
Na znak Rebelianci stojący pod drzwiami wparowali do Sali i rozpoczęła się krwawa i brutalna walka z Gwardią.
- Zabierz ją stąd, Hux! - zdołał wykrzyczeć Kylo odparowując ataki.
Generał w szoku, co właśnie się tu wydarzyło, wziął dziewczyne za ręke i wyprowadził tylnym wyjściem. Anabelle włócząc nogami próbowała się wyrwać, jednak nie wiedziała nawet po co. To, że Kylo w ostatniej chwili zabił Snoka a nie ją, nic nie znaczyło. Najbardziej bolał ten zawód na osobie, na której tak bardzo jej zależało...
Nim się zorientowała, znalazła się już na pokładzie nieznanego statku. Hux w gorączce próbował odpalić silniki.
Tymczasem garstka Rebeliantów i Kylo mężnie walczyli z Gwardią martwego Przywódcy. Pojedyncze jednostki się poddały, inni wojownicy natomiast byli ciężkimi przeciwnikami. W końcu udało im się ich wybić co do jednego. z Rebeliantów nikt nie został poważnie ranny.
Ren, próbując złapać oddech wyciągnął dłoń w stronę ojca.
Han spojrzał na niego niepewnie, lecz chwycił ją i ścisnął mocno.
- Twoja matka cię kocha. Wierzy, że jeszcze do niej wrócisz.
Kylo spodziewał się tych słów. Blady uśmiech wystąpił na jego spoconej twarzy.
- Wrócę, lecz nie sam. Muszę odnaleźć Anabelle.
Wybiegł z komnaty i popędził w stronę hangaru. Miał nadzieję, że jeszcze nie odleciała.
Zobaczył mały statek z wyjącymi silnikami. Klapa wejściowa była otwarta.
Niemal od razu zauważył miotająceg się Huxa i Anabelle skuloną przy ścianie.
Ukląkł obok niej chcąc ją przytulić, lecz dziewczyna odwróciła głowę.
- Co mam zrobić byś mi wybaczyła... - wyszeptał. - Ja wcale tak o tobie nie myślałem. To wszystko była gra przed Huxem.
Usłyszawszy swoje nazwisko generał odwrócił się.
- Już po wszystkim? - zapytał.
- Wyłącz te cholerne silniki, bo prędzej je spalisz niż na nich odlecisz! Koszmarny z ciebie pilot!- mruknął Kylo.
- Czy ktoś został ranny? - spytała słabym głosem Anabelle.
- Wszyscy mają się dobrze. Snoke jest martwy. Ale bez ciebie by się nie udało...
- Co ja takiego zrobiłam?
- Sprowokowałaś go. Snoke poslużył się moim mieczem bym cię zabił. Przecież wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił.
Hux wzniósł oczy do nieba.
- To ja zostawiam was samych.
Xoxo <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top