3. Anabell

Han odpoczywał na tapczanie w swoim Sokole Millenium.  Do przylotu na D'Qar pozostał jeden długi dzień. Czyścił swoją broń gdy podeszła do niego brązowowłosa dziewczyna. Na statku nie było za wiele pełnowartościowego pożywienia lecz wraz z innymi więźniarkami i kapitanem doszukali się puszek które szybko skonsumowali.

Dziewczyna odzyskała energię i opatrzyła rany które zrobiła jej Phasma podczas przesłuchiwania. Jej włosy spięte niedbale w kok odsłaniały jej posiniaczoną twarz.

Han wskazał miejsce obok by usiadła.

- Potrzebuję dostać się w miejsce które nie będzie pod okupacją Porządku - wypowiedziała a jej głos był aksamitny choć stanowczy.

Chewie który siedział kilka metrów dalej odwrócił się w ich stronę wyraźnie zainteresowany.

- Lecimy na D'Qar, tam jest nasza baza Rebeliantów. Będziesz bezpieczna - uspokoił ją mężczyzna wciąż wdzięczny za ocalenie życia.

- Nie jestem Rebeliantką - odparła dziewczyna z naciskiem.

Han przestał polerować blaster i znieruchomiał. Czyżby miał do czynienia z wrogiem?

-To znaczy...Nie jestem po niczyjej stronie. Walczę z tymi którzy mnie krzywdzą i pomagam tym, którzy pomagają mnie.

- Jak masz na imię? - spytał nieoczekiwanie Solo podnosząc brew.

- Anabell.

- Jak się tu znalazłaś? Ty i tamte dziewczęta?

Rozmówczyni oparła się o ścianę z zamyśleniem jak wytłumaczyć swoją sytuację i jak ubrać w słowa swoje życie.

- Poznałyśmy się na planecie której nie pamiętam. Zostałyśmy schwytane przez szturmowców za brak dokumentów. Podali nam środek usypiający. Udało nam się wymknąć dzięki... - żachnęła się - dzięki mojej Mocy. Podczas ucieczki natknęłyśmy się na kapitana Ackbar który pomógł nam wejść na transportowiec. Powiedział że możemy się tu ukryć. A potem zostaliśmy napadnięci przez tę żelazną matronę.

Han pokiwał głową. Nie mógł zrozumieć tylko jednego...

-Skoro nienawidzisz wojska Phasmy to dlaczego nie jesteś po stronie Rebelii?

- Rebelia robi dokładnie to samo. Na agresję odpowiada agresją. A wojnę wojną.

Chewie wydał z siebie cichy dźwięk. Anabell przeniosła na niego wzrok.

- Mówi że się mylisz - przetłumaczył pilot. - Oni próbują nas zniszczyć. Nas, których w Galaktyce jest zaledwie 300 a ich tysiące. Jak inaczej mamy się bronić?

- Nie brońcie się. Możecie się poddać. W Galaktyce nigdy nie zapanuje spokój jeśli słabsi będą walczyć za wszelką cenę nie zwracajac uwagi na to ilu ludzi ginie.

Han Solo zaczął żałować że wciągnąl się w tę dyskusję.

Anabell miała w sobie pewien dar a jej neutralność przyciągała do siebie jak magnez. Czy była mądra i rozsądna? Tę kwestię można rozważać. Pewne jednak było to, że Han łatwo nie pozwoli jej odejść i postara się ją zatrzymać w Rebelii. Przypominała mu małego Bena. Gdy był mały, również starał się trzymać własnych poglądów i potrafił być strasznie uparty...








No hej.
Jest mi naprawdę bardzo miło widząc, że kilka osób to czyta ;3
Postaram się abyście się nie zawiedli!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top