7. Porwana
Wsiadłyśmy do przodu i maszyna zaczęła powoli ruszać. Jechaliśmy powoli do góry, a potem nagle przyśpieszyliśmy. Mimowolnie podniosłam ręce do góry i zaczęłam krzyczeć. Kobieta uśmiechnęła się i w pewnych momentach można było usłyszeć jej krzyki. Zataczaliśmy pętle i po dłuższym czasie maszyna zatrzymała się. Wysiadłam i ledwo się trzymałam na nogach.
- TO. BYŁ. NAJLEPSZY. ROLLERCOASTER. NA ŚWIECIE! - krzyknęłam, zwracając na siebie uwagę innych osób, ale kompletnie to zignorowałam.
- Cieszę się. Przynajmniej mogę widzieć ciebie znowu wesołą - uśmiechnęła się.
- A-ale... Przecież ja nigdy taka nie byłam... - wydukałam. - Moje prawdziwe "ja" widziała tylko mama... - szepnęłam zszokowana. Odwróciłam się do kobiety. Łzy spływały mi po policzkach. - M-m-mama...?
------------------------------------------------------------------
Kobieta wytarła mi łzy wciąż kapiące z twarzy i uśmiechnęła się ciepło. Szczelnie otuliłam rękami białowłosą, a ona na początku zdziwiona odwzajemniła gest.
─ Dlaczego...? ─ Szepnęłam. Mary mruknęła coś zaskoczona. ─ Dlaczego dopiero teraz tu jesteś...? ─ Powiedziałam powoli, starając się dobrze dobrać słowa.
─ Och, Renesmee, to jest zbyt skomplikowane, aby ci teraz to tłumaczyć, poza tym... ─ rodzicielka przerwała swoją wypowiedź w momencie, kiedy usłyszałam niespodziewany strzał. Mama odsunęła się ode mnie, a blisko jej serca widniała szkarłatna plama.
─ Mamo, nie! ─ Krzyknęłam ze łzami w oczach, łapiąc rodzicielkę, aby nie upadła.
─ Uciekaj... ─ wydyszała. ─ On tu jest, czuję go... ─ szepnęła. Otwierałam usta, by zaprotestować, ale wyprzedziła mnie czerwonooka.─ Poradzę sobie ─ uśmiechnęła się blado. ─ Idź! ─ Ponagliła mnie, a ja z wielką niechęcią, wciąż oglądając się za siebie zaczęłam biec. Słone krople zamazywały mi obraz, strużkami spływając po zaróżowionych już policzkach.
Biegłam już dłuższy czas. Czułam obecność Proxy Slendermana. Bitwa nie może dzisiaj się wydarzyć! Co z moją matką? Nie wiem... Na samą myśl, że mogłam jej pomóc ściska mi się coś w środku. Tak bardzo od dawna się boję... Co... jeśli umrze?! Dopiero co odzyskałam prawdziwą matkę i już po chwimi mogę ją stracić, o ile już nie straciłam...
***
W pewnym momencie potknęłam się o wystającu korzeń. Sturlałam się z górki, słysząc chrupnięcia w niektórych miejscach mojego ciała. Czułam, jak ostre gałęzie wbijają mi się w skórę, a niektóre wplatają w moje i tak już skołtunione włosy. Zawyłam mimowolnie z bólu. Na koniec uderzyłam mocno w głowę o prawdopodobnie jakiś kamień, przez co straciłam przytomność.
***
Gdzie ja jestem? Jesteś znowu w tym samym miejscu, słońce. Jakie "słońce"?! Och siostrzyczko, niedługo się spotkamy. *Usłyszałam chichot małego dziecka.* Tatuś nie będzie zadowolony jak wyjdę z mojej kryjówki... Kim jesteś?! Hi, hi, mam wiele imion... Gadaj kurwa, do jasnej cholery, kim jesteś! *Traciłam powoli cierpliwość do tego... czegoś.* Mów mi... Annabelle. *Ponownie zachichotała i już więcej nie usłyszałam tego głosu, gdyż odzyskiwałam już przytomność...*
***
Powieki były suche, przez co niemiłosiernie piekły. Otworzyłam gwałtownie oczy, czego potem pożałowałam i ponownie je zamknęłam. Później czułam cholernie potworny ból w nodze i rękach. Przypominałam sobie, dlaczego się tu znalazłam. Wesołe miasteczko, mama, strzał, rana w klatce piersiowej, Proxy... Chciałam wstać, lecz nie mogłam.
─ Nie radziłbym tego robić ─ usłyszałam głos z ciemnego kąta nieznanego mi pokoju, w którym się znajdowałam. Z niej wyłonił się brunet w goglach. Kojarzę go...
─ Toby Rogers? ─ Spytałam zdziwiona. Chłopak skinął głową. ─ Gadaj do jasnej cholery gdzie jestem! ─ Wycedziłam przez zęby energicznie wstając. Przez chwilę prawie straciłam równowagę, co jest spowodowane tym, że mam silne zawroty głowy od upadku. ─ I gdzie jest Mary?!
─ Twoja matka nie żyje ─ Usłyszałam w głowie dobrze znany mi chłodny głos. Moje usta drgały, jak i całe ciało. Ręce miałam zaciśnięte w pięści, przez co zbielały mi knykcie, a oczy były rozszerzone w szoku i przerażenia.
Łzy nagromadziły mi się w kącikach oczu. Upadłam na kolana, a krwawa ciecz spływała mi z oczodołów. Krzyknęłam, co raczej było podobne do żałosnego wycia. Nagle stało się coś, czego nikt się nie spodziewał, nawet ja. Pisk był tak głośny, że postacie jęczały z bólu, szyby pękły i inne szklane przedmioty, a z moich rąk ulatywała czerwona poświata. Wszystko to zniknęło, kiedy usłyszałam czyiś głos...
─ Zostaw j-ją... ─ ten sam ochrypły, cichy, ale stanowczy ton...
─ Mama... ─ szepnęłam zdumiona tym, że ona nie umarła, ba, po nich można było spodziewać się kłamstwa. Ale jednak odczuwałam wielką ulgę, a zarazem ogromną troskę i złość do samej siebie, że ją samą zostawiłam, zamiast powybijać tych sukinsynów i zabrać jej do domu.
Odwróciłam się w kierunku drzwi. Stała tam moja rodzicielka z bronią w ręku, która w przypadku istoty nadnaturalnej nic nie może za dużo uczynić, podtrzymując się oparcia. Jej ubrania były poszarpane, a na ciele znajdowały się liczne strupy, rany i siniaki. Torturowali ją... Zasłoniłam usta ręką. Widok był tragiczny. Na samą myśl, co mogła czuć i przeżywać łzy ponownie napływają mi do oczu. Widać, że kobieta ledwo utrzymywała się na nogach, ona ledwo co była przytomna przez utratę takiej ilości krwi.
─ Mary, Mary... Powiedz mi, dlaczego zawsze musisz przeżyć? ─ Slenderman powolnym krokiem zbliżał się do czerwonookiej, która stała tym wszystkim niewzruszona, wciąż bacznie obserwując każdy najmniejszy ruch patyczaka.
Kiedy miała go na wyciągnięcie ręki, on za pomocą macki odepchnął ją na kilka metrów. Mary jęknęła cicho z bólu, próbując wstać. Wybiegłam na korytarz, nie zważając na goniącego mnie Proxy'ego. Kobieta wstała, chwiejąc się na swoich poranionych nogach, po czym usłyszałam chichot. Brzmiał, jakby śmiało się niewinne dziecko. Ojciec przechylił głowę w bok wyraźnie zaciekawiony i jednocześnie zdziwiony zachowaniem dorosłej kobiety.
Nagle poczułam dziwny skurcz w brzuchu. Na mojej twarzy pojawił się grymas, lecz po chwili byliśmy... w salonie? Ok, wiem, że potrafi się teleportować, ale mogła nas dawno zabrać do domu!
Ponownie ten chichot. Wszystkie creepypasty poderwały się z miejsc w szoku, że nagle ni skąd ni z owąd pojawili się ich wrogowie na środku pokoju dziennego. Mama podniosła głowę, lecz było w tym coś niepokojącego. Mam na myśli dziewczynkę wyglądającą jak Samara, lecz o wiele straszniejsza i mroczniejsza. Moje źrenice natychmiast się powiększyły. Z moich strun głosowych wydobył się krzyk. Wszystkich wzrok spoczął na mnie. Nikogo nie zauważyli. Czyżbym zwariowała? A może tylko ja to wszystko widzę?
─ Siostrzyczko, zabawę czas zacząć! ─ Powiedziało entuzjastycznie... to coś, po czym ponownie się okropnie zaśmiało, powodując ciarki na moich plecach. ─ Za każdy twój niewłaściwy ruch przypłaci życiem bliska ci osoba ─ powiedziała swoim demonicznym głosem, ukazując szereg białych, ostrych zębów. Jej oczy... Nie miała ich! Zamiast nich były dwie, wielkie dziury, z których sączyła się jakaś czarna maź. Jej skóra była biała, niczym śnieg, gdzieniegdzie na jej skórze widać było czarne żyłki, a jej kruczoczarne włosy były w nieładzie i sięgały jej do pasa.
─ Czym ty do licha jesteś?! ─ spytałam akcentując każdą pojedyńczą sylabę. Dziewczynka wydała z siebie cichy chichot, który zamienił się w szyderczy śmiech.
─ Och, Renesmee, przecież wiesz, jak mam na imię! ─ Odparła swoim piskliwym głosikiem, po czym nagle zniknęła, a na jej miejscu została czarna kałuża krwi.
Moja rodzicielka z hukiem upadła na kolana, łapiąc się w miejsce, gdzie są płuca, ze łapczywie ze świstem wciągając powietrze.
─ Oj Mary, Mary, to już twój koniec. Tym razem zrobię to porządnie ─ tym razem zaśmiał się psychopatyczny Operator, psychopatycznych morderców.
Patyczak zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Mianowie wielki Slenderman przemienił się w człowieka...
_____________________________________________
Hej, chciałabym w szczególności przeprosić was za brak rozdziałów i opóźnienie z jego dodaniem. Niestety, ale tracę chęć na kontynuację tej książki, jak i "Córki Lucyfera". Przepraszam was, ale ostatnio niezbyt mam od dłuższego jakokolwiek wenę. Czy chcielibiście, aby skończyła te książki? "Córkę Lucyfera" planuję dokończyć, aczkolwiek to stoi obecnie pod znakiem zapytania. Mam sporo pomysłów co do tamtej książki, lecz do tej mi ich brakuje. ;/ Przepraszam was... Jeśli macie jakiekolwiek pomysły co do tej książki to piszcie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top