∞Rozdział 7|| Tom I∞
W drzwiach od magazynu stał Mirage i patrzył karcącym wzrokiem na dwójkę młodych ludzi.
— Wyjaśnicie mi, o co chodzi? Dlaczego krzyczycie wniebogłosy?
— Mirage, ona tu nie powinna być! — warknął Theo.
— Dlatego postanowiłeś wywrzeszczeć to całemu Wszechświatu? Nie wystarczyło ładnie poprosić?
Chłopak warknął coś niezrozumiałego pod nosem.
— A ty czemu tutaj zawędrowałaś? — Starszy mężczyzna zapytał łagodnie dziewczynę, której nadal świeciły oczy ze zdenerwowania.
— Chciałam się trochę rozruszać, strasznie mi się nudzi samej w pokoju. — Zaczęła anielica, usprawiedliwiając się.
— To się dobrze składa. Theo wybiera się ze swoją grupą na planetę o nazwie Flora. Mają tam pewną sprawę do załatwienia. Jak ci się nudzi, to polecisz z nimi. — Mrugnął do dziewczyny, której twarz rozjaśnił radosny uśmiech.
— Tak!
— Nie! — zaprzeczył szybko Theo.
Blondwłosa i nauczyciel spojrzeli na chłopaka.
— Nie! Nie zgadzam się!
— A czemu nie? — odparł zdziwiony Mirage.
— Nie i kropka. Nawet nie wiem, czy umie walczyć, ba czy umie posługiwać się bronią. Nie mówiąc już o zabijaniu demonów.
Starszy mężczyzna już otwierał usta, żeby odpowiedzieć, ale anielica była szybsza.
— Oczywiście, że umiem — zapewniła dziewczyna.
— No to postanowione, dziewczyna leci z wami. To wam obojgu dobrze zrobi. - Mrugnął do blondynki, która odpowiedziała mu uśmiechem. — A teraz przestań już się burmuszyć i pokaż naszemu gościowi broń, aby wybrała sobie jakąś.
Wściekły brunet ruszył przed siebie, nie oglądając się, czy dziewczyna podąża za nim. Wiedział, że nauczyciel uśmiecha się do siebie, a anielica aż podskakuje z radości. Theo kluczył między regałami z bronią, kiedy nagle się zatrzymał, a blondynka wpadła na niego. Chłopak nie zwracając na to uwagi, spytał z kamienną miną, machając dłonią:
— Umiesz się czymkolwiek stąd posługiwać?
Anielica rozejrzała się po półkach, a jej spojrzenie zatrzymało się na łukach. Broń wykonana była z białego drewna i na końcach miała złote zdobienia. Blondynka przejechała smukłą dłonią po gładkim drewnie, a później przesunęła palcami po cienkiej, ale wytrzymałej cięciwie. Po dokładnym obejrzeniu nowego przedmiotu dziewczyna schyliła się i zaczęła czegoś szukać.
— Czego jeszcze szukasz? — spytał Theo, obserwując podopieczną ze zdziwieniem.
— Kołczanu ze strzałami? Chyba że mam strzelać papierowymi kulkami — odparła, naśladując jego ton.
Chłopak przymknął powieki, z trudem się opanowując. Jak ta dziewczyna wyprowadzała go z równowagi. Nikt inny tego nie potrafił, nawet Ninor. Wypuścił ze świstem powietrze i spojrzał się na swoją rozmówczynię, uśmiechając się sztucznie.
— Ten łuk nie potrzebuje strzał, gdy naciągasz cięciwę, pocisk sam się pojawia — odpowiedział w miarę spokojnym głosem.
— Ehe, bardzo śmieszne, a na poważnie? — odparła bez cienia rozbawienia, mierząc go złowrogim spojrzeniem.
— Ale ja nie żartuję — bronił się chłopak. — Jak mi nie wierzysz, to sama się przekonaj. — Wskazał na pomieszczenie obok komody.
Anielica spojrzała na niego podejrzliwie, pewna, że jej rozmówca stroi sobie z niej żarty. Po chwili wahania ruszyła we wskazaną stronę. Sala miała taki sam kolor i była tak samo długa, jak zbrojownia, za to niebyła za szeroka. Na przeciwnym końcu znajdowała się podświetlana tarcza. Anielica spojrzała na Theo, który zniecierpliwiony zachęcił ją do próby. Dziewczyna odwróciła się i opanowała chęć kopnięcia go.
— Zapomniałaś o czymś — spojrzała na przedmiot trzymany przez Theo.
Odruchowo złapała rzuconą przez chłopaka rzecz, po czym obejrzała ją dokładnie. Dopiero teraz anielica rozpoznała, że jest to ochraniacz na przedramię. Wkładając karwasz, wymamrotała podziękowania, które chłopak przyjął skinieniem głowy. Gdy była już gotowa, stanęła naprzeciwko tarczy, wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze z płuc. Powtórzyła tę czynność parę razy, uspokajając się i koncentrując na celu.
— Jak już przestaniesz się modlić, to daj znać — zakpił chłopak.
Podniosła łuk i naciągnęła cięciwę. W tym momencie pojawiła się strzała z biało-złotymi lotkami i czarnym grotem. Dziewczyna z błyskiem w oczach wypuściła pocisk, który pomknął do celu. Strzała zadygotała w samym środku tarczy.
— Skończyłam — odparowała, kłaniając się nisko. — Pokażesz coś jeszcze, czy będziesz tak stał z rozdziawioną buzią?
Theo zarumienił się i szybko zamknął usta. Odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia, a dziewczyna z pewnym siebie uśmiechem podążyła za nim.
Po obejrzeniu jeszcze paru rodzajów broni anielica zdecydowała się w końcu na łuk i rękojeść, którą wcześniej się bawiła, kiedy Theo przyłapał ją na myszkowaniu. Uszczęśliwiony brunet, że niedługo pozbędzie się nielubianej osoby, zaprowadził anielicę do Głównej Sali, gdzie czekał na nią Mirage.
— Jak wybieraliście broń, przyszedł mi do głowy pewien pomysł. — Przywitał ich nauczyciel.
— Mianowicie? - Dowódca uniósł brew.
— Myślę, że do czasu ustalenia tożsamości naszego uroczego gościa, będziemy zwracać się do niej Angie. Co ty na to? — Spojrzał się na blondwłosą.
— Ładnie. Podoba mi się. — Uśmiechnęła się.
— Zatem, skoro wszystko ustalone, to zostawiam ją w twoich rękach — powiedział, po czym przyłożył rękę do piersi, lekko się schylając i odszedł.
Szybkim krokiem przemierzył drogę do sali, gdzie jego drużyna miała trenować, przed misją. Z hukiem wszedł do ogromnej sali, a cztery pary oczu zwróciły się ku niemu i zlustrowały go ze zdziwieniem.
— Ktoś tu chyba wstał lewą nogą — przywitał dowódcę Minor.
Brunet zmierzył elfa grobowym wzrokiem i puścił zaczepkę mimo uszu.
— Zbierajcie się, za piętnaście minut w Głównej Sali.
— Nie mięliśmy lecieć wieczorem? — zdziwiła się Char.
— Mięliśmy, ale plany uległy zmianie. — Dowódca dał do zrozumienia, że nie czas na zadawanie zbędnych pytań i nakreślił drużynie uogólniony plan.
— Reszty dowiemy się na miejscu. Widzę was zaraz w Sali Głównej — mówiąc to, wyszedł z pomieszczenia i rozmyślając nad przebiegiem misji, ruszył w kierunku swojego pokoju.
Dowódca otworzył szafę i spojrzał na czarną zbroję, która pochłaniała światło z pobliskich pochodni. Przesunął dłonią po wgłębieniach oraz gładkim metalu na napierśniku i spojrzał na karwasze rękawice, które na po boku miały przymocowane czarne, zaostrzone haki. Theo ściągnął zbroję i zaczął ją ubierać. Kiedy skończył, otworzył szufladę w szafie i wyjął z niej sztylet i czakramy. Gdy położył na łóżku broń, zawiłe ornamenty rozbłysły w świetle pochodni. Po wciągnięciu na nogi długich butów schował w jednym z nich sztylet, a czakramy wsunął do kieszeni przy pasie. Gotowy wyszedł z pokoju, gasząc wszystkie świeczki ruchem ręki.
Idąc korytarzami, spotkał Char, ubraną, w podobną do jego, zbroję.
— Czy ta nowa leci z nami? — spytała, zrównując się z chłopakiem.
— Mhm.
— Theo, nawet nie wiesz, czy...
— Tak wiem, ale Mirage się uparł. — Dziewczyna wyczuwając rozdrażnienie bruneta, nic więcej nie powiedziała i tylko szła obok niego, co jakiś czas zerkając na niego badawczo.
Weszli do sali, gdzie czekali już na nich Mirage z anielicą. Theo omiótł wzrokiem blondynkę, która miała na sobie czarną elastyczną zbroję, taką samą, jak Char, a przez ramię przewiesiła łuk. Nauczyciel zauważywszy przybyszów, wraz z dziewczyną skierował się w ich stronę.
— Czy wyjaśniłeś jej, do czego to służy? — Spytał na przywitanie, wskazując na nadgarstek dziewczyny, gdzie błyszczała metalowa bransoletka.
— Owszem.
Po raz drugi drzwi otworzyły się, a przez salę przebiegła niebiesko-granatowa burza, powalając bruneta. Anielica odskoczyła za nauczyciela, który kręcił głową z dezaprobatą.
— Jak dzieci.
Obok Angie stanęła zielonowłosa dziewczyna.
— Panowie... — zaczął mężczyzna. - Zachowujcie się.
— Właśnie, zachowujcie się. Byle jak, ale się zachowujcie — Dodała Charlotte, przystając przy tarzających się mężczyznach.
Anielica zachichotała, a błękitnowłosy chłopak się poderwał.
— Kimże jest ta piękność? — zawołał elf, unosząc głowę.
— To jest Angie. — Rozległ się zdławiony głos Theo, który leżał pod granatowowłosym, który uśmiechał się do nieznajomej.
— Ooo nowa dziewczyna? A co z Charlotte? — zapytał, śmiesznie poruszając brwiami.
W sali zapadła cisza, a wszystkie spojrzenia skierowano na białowłosą, która piorunowała wzrokiem granatowego elfa.
— Nie, nie jest to nowa dziewczyna i złaź ze mnie Minor — warknął brunet.
— Zanim się pozabijacie, to ja się przedstawię — wtrąciła zielonowłosa. — Jestem Lia, driada. — Przyłożyła rękę do piersi i się pokłoniła.
— Miło mi cię poznać. — Anielica odwzajemniła gest.
— Tamci dwaj to Minor. — Granatowowłosy pokiwał wesoło na przywitanie — i Ninor, elfy. — Błękitny puścił oko.
— Mnie już znasz — wtrąciła Charlotte.
Anielica kiwnęła głową i niepewnie przestąpiła z nogi na nogę.
— Dobra koniec tych formalności i uprzejmości. Nie każmy dłużej czekać Aradielowi.
Wszyscy spojrzeli na dowódcę z zaskoczeniem oprócz Angie, ona patrzyła na niego z niechęcią.
— Widzimy się zaraz na Florze — dokończył, po czym kliknął przycisk na bransolecie i jego postać zafalowała, a po chwili zniknęła.
Mirage załagodził chwilowo konflikt, a główna bohaterka dostała imię ;) Jak się podoba?
Theo niezbyt zadowolony, że dziewczyna leci z nim XD No cóż, nie każdy musi być szczęśliwy ;)
Poznaliśmy też całą drużynę bruneta, a na grafice wyobrażenie Lii. Zaciekawieni co się wydarzy na Florze?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top