∞Rozdział 54|| Tom I∞

Theo obawiał się, że z kolejnym posiłkiem nabawi się wrzodów żołądka. Z każdemu wspólnemu jedzeniu towarzyszył napad stresu, gniewu i innych szkodliwych emocji, które na pewno odcisną swoje piętno na stanie zdrowotnym i psychicznym Niepełnego.

Po zjedzeniu śniadania nie zdążył nawet zamienić jednego słowa z anielicą, aby wybić jej pomysł pójścia na bal, gdyż na polecenie Arbogasta, stara prukwa, zwana potocznie zaufaną służącą władcy draconów, zabrała Kaylę, aby odbyć skrócony kurs odpowiedniego zachowania na królewskiej uczcie.

Chcąc zniknąć, jak najszybciej i zaszyć się w swojej komnacie, udał się w kierunku drzwi, kiedy zatrzymał go głos ojczyma:

— Nie masz się wyłaniać ze swojej jamy, na czas balu. Nie chcę zamieszania, spowodowanego pojawieniem się mieszańca. — Upił łyk wina.

Brunet odwrócił się z czerwonym błyskiem w oczach i zmierzył mężczyznę wyzywającym wzrokiem.

— Nie słucham cię już od dawna i o tym, gdzie się pojawię, decyduję osobiście — warknął i opuścił salę, wiedząc, że jego słowa wywołały gniew w ojczymie.

Ta myśl spowodowała, że się uśmiechnął. Wyminął służących, którzy rozpoczęli już przygotowania do wieczornej uroczystości i skierował się do swojego azylu w nadziei, że uda mu się jeszcze pomówić z anielicą przed tą farsą.

Kiedy tylko doszedł do swojego pokoju, zamknął się i opadł na łóżko. Czy posłucha ojczyma? Oczywiście, że nie. Pójdzie tam nie tylko po to, aby zrobić na złość temu staremu dziadowi, ale po to, żeby chronić Kaylę przed tymi wszystkimi żmijami. Nawet już wiedział, jak tam wejdzie, bo głównymi drzwiami na pewno go nie wpuszczą, ojczym już się o to postara i status pierwszego dowódcy w niczym mu nie pomoże, jednak przez wiele lat życia w tym zamku zdobył serca służących, a przecież ktoś musi usługiwać przy stole i uzupełniać znikające jedzenie. Brunet uśmiechnął się do siebie, wiedząc, że Arbogast dostanie apopleksji, widząc go kręcącego się wśród gości.

— Skoro wybieram się na potańcówkę, to trzeba się odpowiednio ubrać...

Wstał z posłania i podszedł do szafy, otwierając ją i przeglądając jej zawartość. Dotykając rękawów wykonanych z drogiego materiału szaty, usłyszał dźwięk rogu. Zdziwiony podszedł do okna i dostrzegł lecące w kierunku zamku fioletowe smoki, a konkretnie smoczyce. Brunet sapnął podirytowany, wiedząc, kogo diabli przywiali.

Po wylądowaniu największa z draconów zmieniła się w wysoką kobietę o fioletowych włosach i liliowych oczach. Jej blada skóra zdawała się odbijać światło słońca i razić Theo, tak że musiał przymknąć powieki, aby dalej obserwować zajście na placu. Malutkie, ściągnięte w wąską kreskę malinowe usteczka oraz pieprzyk nad nimi miały niby dodawać urody, jednak Niepełny miał na ten temat inne zdanie. Chłopak zauważył, jak przed zamek wychodzi Asper i uśmiechając się do przyjaciółki, wita się, kłaniając i oferując ramię. Brunet obserwował, jak przybyła kładzie drobną, bladą, usianą pierścieniami dłoń na przedramieniu księcia, uśmiechając się. Theo miał już nadzieję, że zostanie nie zauważony, kiedy fioletowe oczy uniosły się i spojrzały pogardliwie na niego, przez co miał ochotę syknąć. Odwzajemniając przeszywające spojrzenie draconki, Theo wiedział, że ten tydzień będzie bardzo ciężki.

***

Przyglądałam się swojemu odbiciu w wielkim lustrze ze złotą ramą, która ozdobiona była w ogniste motyw. Z trudem poruszałam powiekami, na których był nałożony cień w kolorach od błękitu po granat, nie mówiąc już o kreskach oraz wygiętych ku górze rzęs pogrubionych tuszem. Przez ten ciężar miałam półprzymknięte oczy, którymi miałam ochotę przewrócić.

Równie mocno, ciążyła jej wyrafinowanie ułożona fryzura, którą draconki układały przez dwie godziny, a podczas tego słuchała wykładu najstarszej z nich o tym, jak rozpocznie się bal oraz co powinna robić i jak się zachowywać.

Westchnęłam na widok blond loków, opadających z ułożonego koka. Zdecydowane wolałam, kiedy były proste i rozwiane na każdą stronę.

Spojrzałam zrezygnowana na czerwony medalion, który zastąpił jej kulkę. Przez kolejną godzinę wykłócała się z siwą draconką, że nie zamierzam jej zamieniać na to świecidełko, przez co zrobiła mi kolejny wykład, że władca sobie zażyczył zobaczyć mnie w całym stroju, który mi podarował. W końcu dałam za wygraną. Byłam zbyt zmęczona lekcją dobrego zachowania przy stole, a czekało mnie jeszcze starcie z arystokratami. Tak więc odłożyłam na toaletkę wisiorek i pozwoliłam zapiąć sobie ten kryształ, który teraz ochładzał moją skórę.

Całość dopełniała niebieska sukienka, która rozkloszowała się ku dołowi, góra zaś bardzo mocno opinała moje ciało, tak że z trudem oddychałam. Dekolt w kształcie litery „V" zachęcał do zawieszenia spojrzenia na dłużej, ale według mnie nie było na czym go zawiesić, od zawsze byłam chuda i niezbyt kształtna.

Po ocenieniu swojego wyglądu odetchnęłam głęboko, aby odegnać stres. Przecież to nic takiego, jedynie wszystkie dracony będą się we mnie wpatrywać oraz będę tematem na ich ustach przez cały wieczór. Theo, gdzie jesteś?

Spojrzałam gwałtownie w bok, kiedy głosy z sali podniosły się i ucichły, a herold zaczął wyczytywać tytuły ważnych osobistości w środowisku draconów.

Z cichym westchnięciem, podeszłam do wielkich, złoconych drzwi i stanęłam, oczekując na moją kolej. Minęło z trzydzieści minut, kiedy ostatni stukot butów przed drzwiami umilkł i usłyszałam, jak męski donośny głos, nie pozwala jeszcze arystokratą go zagłuszyć.

— Jednak to nie koniec gości! Na dzisiejszym balu gościmy wyjątkową osobistość. — Wzięłam ostatni głęboki oddech, a pierwsze drzwi się przede mną otworzyły. Sztywnym krokiem minęłam strażników i podeszłam do ostatnich skrzydeł, oddzielających mnie przed tą całą farsą. — Powitajcie Kaylę Rinion Aralię Whitwings.

Drzwi zaczęły się otwierać, a moje serce obijało się o żebra, chcąc wyskoczyć z piersi. Co będzie, jak zemdleję? Największa wpadka w dziejach Wszechświata. Może jeszcze ucieknę... Nie. Jestem następczynią tronu aniołów. Może moja rasa wyginęła, ale nie stchórzę, pokażę im, jak anioły radzą sobie ze stresem. Z tą myślą ruszam powoli, nawet nie mrużąc oczu, kiedy intensywne światło, oślepia mnie. Mijam herolda i mam wrażenie, jakby ktoś wyłączył dźwięk. Lustruję wzrokiem salę i oniemiała idę dalej. Na wielkich żyrandolach paliły się setki czerwono-złotych świeczek, a cała sala przybrana była właśnie w tych kolorach. U podnóża szerokich schodów, stali goście, a ich oczy utkwione były we mnie. Widziałam wymalowane zdziwienie na ich twarzach i z uśmiechem ruszyłam pewnym krokiem, powoli schodząc na dół.

Zatrzymałam się dopiero na samym dole, a draconi całą drogę przypatrywali się mi zszokowani. Cisza się przedłużała, a ja nie dałam po sobie poznać, że nie mam pojęcia, co dalej robić. Spróbowałam sobie przypomnieć, co ta zaschnięta gadzina mówiła, ale nagle w moim umyśle zapanowała totalna pustka. Poczułam, jak robi mi się gorąco i przełknęłam wzbierającą się ślinę. Kątem oka zobaczyłam poruszenie i powoli zwróciłam tam swoje spojrzenie i zobaczyłam zmierzającego w moją stronę uśmiechniętego Aspera. Poczułam w sercu zawód, a w głowie pojawiło się pytanie, gdzie jest Theo? Szybko przesunęłam wzrokiem po zgromadzonych i kiedy już książę był przy mnie, zauważyłam uśmiechniętego bruneta, który poruszył ustami: „Pięknie wyglądasz".

— Pięknie wyglądasz, gwiazdeczko — szepnął kasztanowłosy tak, abym tylko ja to usłyszała i skłonił się, prawie całując swoje wypolerowane białe buty. — Pozwolisz, pani?

Wyprostował się, oferując swoje ramię, a ja zerknęłam na Theo, który kiwnął głową, dając mi znak, że nie ma nic przeciwko.

— Z przyjemnością — wydukałam odpowiedź i położyłam dłoń na jego ręce.

Biały materiał jego stroju odbijał światło, dając wrażenie, jakby się świecił. Złote guziki jego mankietów błyskały, co jakiś czas.

Kiedy w końcu przeszliśmy przez salę, goście powrócili do rozmów, a od czasu do czasu zerkali w naszym kierunku.

Ich stroje wyglądały jak z bajki. Panie miały przepiękne suknie balowe, majestatycznie ułożone fryzury, olśniewające makijaże, a niektóre wachlowały się kolorowymi wachlarzami, panowie zaś ubrani byli w różnokolorowe kontusze.

Asper poprowadził mnie do ubranej na fioletowo dziewczyny, która zmrużyła liliowe oczy, przyglądając mi się. Przez ten wzrok czułam się, jakbym stała przed nią nago. Stłumiłam chęć zasłonięcia się i uśmiechnęłam do nieznajomej.

— Księżniczko, poznaj moją przyjaciółkę z dzieciństwa Nastię z rodu Liliowców — przedstawił mi dziewczynę Asper, a dziewczyna odwzajemniła w końcu uśmiech, od którego przeszłyby mnie ciarki, gdybym ich nie stłumiła.

— To zaszczyt poznać ostatniego anioła i to jeszcze legendarną księżniczkę. — Ukłonił się lekko.

— Również miło mi poznać.

Od dalszej sztucznej wymiany zdań ratuje mnie Arbogast, przez co jestem gotowa nawet go uścisnąć, ale to może po balu... Za milion lat.

— Mam zaszczyt was powitać, na kolejnym balu, który otworzy nam tydzień świętowania, a moja skromna osoba...

— Skromna, jasne — usłyszałam, charakterystyczne prychnięcie tuż przy moim uchu i uśmiechnęłam się, odwracając się i napotykając spojrzenie szarych oczu przyozdobionymi czarnymi plamkami.

Przestałam dalej słuchać władcy draconów i skupiłam całą swoją uwagę na brunecie.

— Gdzie byłeś, cały dzień? — szepnęłam, ignorując zaciekawione spojrzenie fioletowookiej draconki.

— Nie pozwolili mi do ciebie wejść, stale spławiali argumentem o nauce dobrego wychowania.

Przewróciłam oczami, a Nastia wykorzystała chwilę ciszy.

— Myślałam, że Niepełni mają swoje miejsce w kuchni, a nie wśród gości, tym bardziej gorsząc księżniczkę swoją obecnością. — Jej oczy spojrzały z wyższością na Theo, który nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem.

— Dziękuje, Nastio za troskę, ale sama zdecyduję co mnie gorszy, a towarzystwo Theodora do takowych nie należy. — Obrzuciłam ją leniwym spojrzeniem, napawając się purpurą, która wkradła się na jej bladą, pokrytą pudrem twarz.

Zdziwiona odwracam od niej wzrok, kiedy słyszę pierwsze dźwięki muzyki, a Theo nachyla się szepcząc mi do ucha:

— Zatańczysz ze mną, pani?

Odwróciłam się do niego z uśmiechem i kiedy miałam się już zgodzić, słyszę denerwujący głos draconki.

— Księżniczka powinna zatańczyć pierwszy taniec z następcą tronu Draconów, nie ze wstrętną hybrydą.

Poczułam, jak moje oczy zaświeciły i już miałam nawtykać tej pudernicy, co myślę o takich babach, jak ona, ale Theo złapał mnie za ramię i uśmiechnął się, dzięki czemu ochłonęłam.

— Mogę prosić do tańca? — Kiedy usłyszałam głos Aspera, myślałam, że wybuchnę. — Nie przyjmuję odmowy, gwiazdeczko.

Przygryzłam wnętrze polika i odwróciłam się do kasztanowłosego ze sztucznym uśmiechem.

— Z przyjemnością, książę. — Podałam mu dłoń i pozwoliłam poprowadzić się na środek parkietu, skupiając się na muzyce, aby nie wybuchnąć.  

Ja wiem, że nienawidzicie Aspera, a na dodatek przybyła do pałacu jego przyjaciółeczka.

Rozpoczął się bal i jak go przetrwa nasza anielica? 

Co się wydarzy podczas świętowania? 

Dowiecie się w następnym rozdziale :D 

Nie zapomnijcie zostawić swojej opinii, uwielbiam je czytać ^^

Chciałam podziękować za cudowny fanart, który dostałam :D 

Dziękuję!!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top