∞Rozdział 27|| Tom I∞

ROZDZIAŁ ZAWIERA BRUTALNE SCENY  

Nikt nie śmiał się odezwać. Wytarłam szybko łzy, aby demonica nie zauważyła i wpatrywałam się w postać Theo. Jego ciało było napięte jak cięciwa.

- Tanganeres, dość!
Czarnowłosa przechyliła głowę i uśmiechnęła się drapieżnie, obserwując bruneta. Po czym prychnęła w jego stronę ukazując ostre zęby.
- Krasnoludy i jego zakuć po tej stronie. - Wskazała na ścianę po jej prawej stronie. - Natomiast ją naprzeciwko.
Do lochu wpadło osiem pokracznych stworów i chwyciło każdego z nas za ramiona i zaciągnęło w stronę zardzewiałych łańcuchów, których wcześniej nie zauważyłam. Jeden z pokrak podciągnął mnie niezbyt delikatnie, a drugi zakuł w okowy. Byłam zbyt słaba, aby choćby spróbować się wyrwać. Spojrzałam na moich towarzyszy niedoli. Brunet próbował wyswobodzić się, ale jeden ze sług czarnowłosej wyprowadził cios i Theo zwisł bezwładnie w uścisku stworów. Kiedy okowy znalazły się na jego nadgarstkach magiczne płomyki zgasły, a ja spojrzałam przerażona w kierunku chłopaka.
- Nic mu nie jest. - Usłyszałam rozbawiony głos Tanganeres. - Jeszcze... Na razie nie może używać mocy. Łańcuchy blokują moc.
Kiedy wszyscy już byli zakuci,demony wyszły z pomieszczenia, a czarnowłosa powolnym krokiem zbliżyła się do mnie i stanęła naprzeciwko z drapieżnym uśmiechem. Uśmiechnęłam się uroczo, wyobrażając sobie wszystkie straszne rzeczy, które chciałam jej zrobić.
- Nic ci nie powiem, więc możesz zmiatać stąd – odparłam uśmiechając się jeszcze bardziej. - Torturuj mnie do woli. Nic nie osiągniesz tym.
Uniosła jedną brew, po czym odpowiedziała.
- Zobaczymy. Na czym skończyłyśmy, a no tak. Kim jesteś?

Patrzyłam na nią z góry z niewzruszoną miną, a minuty płynęły. Cieszyłam się w duchu, że okowy blokowały moc, dzięki temu moje oczy nie mogły zmienić się na niebieskie. Przez twarz demonicy przemknął cień furii.
- Drugi raz nie powtórzę pytania. - Tym razem to ja zaczęłam się dobrze bawić, kiedy czarnowłosa zaczęła tracić panowanie nad sobą.
Dziewczyna cały czas patrząc się na mnie wyciągnęła rękę w stronę Theo. Nagle przez jego stopę przebił się kolec, który z każdą chwilą rósł, a następnie przeszedł przez łydkę na wylot. Brunet krzyknął bardziej z zaskoczenia niż bólu, a ja szarpnęłam się, ale zawisłam łańcuchach.
- Przestań – krzyknęłam.
Czarnowłosa mnie nie posłuchała. Następny kolec przebił ramię chłopaka. Theo stęknął z bólu. Wiedziałam, że nie okazuje jak bardzo cierpi, mimo że ból był zapewne nie do zniesienia. Nasze spojrzenia się spotkały, po jego skroni płynęły kropelki potu, a oczy były pełne bólu, ale mimo tego kiwnął głową, że nic mu nie jest. Tanganeres z powrotem skierowała wzrok na mnie.
- Więc powiesz mi w końcu co chcę wiedzieć?
Zmierzyłam ją morderczym wzrokiem, ale po chwili opuściłam głowę i szepnęłam tylko.
- Tak.
- Nareszcie! - Zaklaskała. - Więc kim jesteś?
Poderwałam głowę i nasze oczy spotkały się. Zerknęłam z ukosa na bruneta, który kiwał głową i szeptał „Nie!".
- Jestem zmienną – odparłam i spojrzałam jej w oczy. Demonica złożyła ręce na piersi, a ja zauważyłam, że trzyma jakieś pudełeczko. Jej badawcze spojrzenie przesunęło po moim ciele, a później wróciło do moich oczu.
- Skoro jesteś zmienną to nie powinno ci to zaszkodzić.
Płynnym ruchem przekręciła coś przy rzeczy, którą trzymała, a po chwili całe pomieszczenie wypełniło się dźwiękiem, który wwiercał się w moje uszy. Zamknęłam oczy i zaczęłam się wić w okowach, pragnąc tylko, aby ból ustąpił, a okropny dźwięk zamilkł. Miałam wrażenie, że minęły godziny, kiedy nastąpiła cisza. Oddychałam ciężko, dziękując Bogu, że to urządzenie umilkło. Podniosłam głowę i napotkałam kpiące spojrzenie demonicy.
- No proszę, anioł, który kłamie. - Zbliżyła się do mnie, tak że dzieliły nas centymetry. - Masz szczęście, że musisz przeżyć.
Gwałtownie odsunęła się i przekręciła mechanizm pudełeczka, parę razy. Patrzyłam na to z rosnącym niepokojem oraz oczekiwaniem na ból. Kiedy skończyła nakręcać, podniosła ostatni raz na mnie swoje zimne oczy i puściła kluczyk. Momentalnie w pokoju znowu rozległ się piszczący, natrętny dźwięk. Tylko tym razem miał większe natężenie. Zaczęłam krzyczeć, a następnie poczułam ból i nic już nie słyszałam.


***

Theo widział wszystko przez czerwoną mgiełkę bólu i zmęczenia. Jak na zwolnionym filmie, Kayla przestała krzyczeć i opuściła głowę, tak że blond włosy zasłoniły jej twarz. Ból, który promieniował z ramienia i nogi, był jedyną przeszkodą, aby brunet nie zemdlał.
- Kayla? - Zachrypnięty głos chłopaka odbił się od mokrych ścian lochu.

Demonica odwróciła się od anielicy i kpiącym spojrzeniem zmierzyła dowódcę.
- Kayla! - Dziewczyna nie reagowała, na wołanie Thea. Chłopak obawiał się najgorszego. Nie wiedział jak zadziałało tajemnicze pudełko, ale jednego domyślał się, Kayla źle to zniosła.
Czarnowłosa uniosła wyprofilowaną brew, po czym zaczęła się obłąkańczo śmiać. Po zatrzaśnięciu ciężkich, drewnianych drzwi, dowódca próbował jeszcze parę razy zwrócić uwagę dziewczyny, ale osiągnął taki sam efekt jak wcześniej.
- Co jej jest? - zapytał Kirgor.
- Nie mam pojęcia. - Brunet pokręcił głową i skierował z powrotem wzrok na anielicę.
W trójkę obserwowali Kaylę z rosnącym napięciem, aż w końcu dziewczyna podniosła głowę. Theo chciał do niej zawołać, upewnić się, że nic jej nie jest, ale zamknął buzię, kiedy zobaczył łzy płynące po policzkach dziewczyny. Coś było nie tak.

- Co się stało? - Spróbował ponownie, ale blondwłosa pokręciła tylko głową i odwróciła ją w bok.

Wszyscy troje wessali ze świstem powietrze, kiedy zobaczyli jaskrawą ciecz płynącą z ucha dziewczyny. Nagle brunetowi, zaczęło ciemnieć przed oczyma.

Całe ciało miał obolałe, a najbardziej dokuczało mu prawe ramię i lewa noga. Usłyszał gdzieś daleko brzdęk łańcuchów oraz jakiś huk. Leniwie podniósł ociężałe powieki i rozejrzał się po pomieszczeniu. W ułamku sekundy przypomniał sobie co się stało i skierował wzrok na swoją podopieczną. Dziewczyna chyba spała, miała opuszczoną głowę i miarowo oddychała. Krew po boku głowy zdążyła już zaschnąć. Zza drzwi dobiegł kolejny huk. Theo poderwał głowę i spojrzał pytającym wzrokiem na krasnoludy, które w miarę możliwości wzruszyły ramionami, dając znak, że też nie mają pojęcia co się dzieje. Brunet nie zdążył o nic zapytać, gdyż niespodziewanie drzwi wyleciały z zawiasów. Trzy pary oczu wpatrywały się w nowo powstałą dziurę, w której nagle pojawiła się postać Minora. Elf spojrzawszy na Theo uśmiechnął się szeroko.
- Kochani! Znalazłem! - wydarł się granatowowłosy, po czym z mlaśnięciem wskoczył do pomieszczenia i stanął przed Theo.
- Dłużej nie dało się nie? - warknął dowódca.
- A dziękuje, dzień dobry, chociaż małe cześć?! - zaczął Ninor, który wylądował obok brata.
- Pocałuj mnie głęboko Ninor! Myśleliśmy, że nie żyjesz! - Theo zmierzył błękitnowłosego karcącym spojrzeniem.

- Też się cieszę, że cię widzę! - Wyszczerzył się Ninor. - Powiedz, co ty byś bez nas zrobił?
Theo zmierzył jednego i drugiego elfa wymownym spojrzeniem. Bracia stali obok siebie i zamiast rozkuć swojego dowódce, oglądali go jakby był jakimś przedmiotem na wystawie.
- Nacieszyliście się już? - Nie wytrzymał Theo

- Nacieszyliśmy? - Minor uniósł brew i spojrzał wesoło na brata.
- Nie, jeszcze nie.
Brunet sapnął poirytowany i w tym momencie weszła Lia. Theo spojrzał na nią błagalnie.
- Powiedz im coś, bo moja cierpliwość, na dzisiaj została już wyczerpana.
Driada podbiegła do dowódcy chcąc uleczyć rany.- Najpierw Kayla, później ja.
- Gdzie ona jest? - Lia nie owijała w bawełnę.
Theo kiwnął głową na przeciwległą ścianę. Cała trójka jak na rozkaz odwróciła się i wytrzeszczyła oczy. Pierwszy ocknął się Ninor. Wyszeptał zaklęcie i po chwili anielica wpadła w jego silne ramiona. Kayla otworzyła oczy i spojrzała na swojego wybawcę. Elf zobaczył w spojrzeniu zdziwienie, ulgę i radość. Po policzku blondwłosej popłynęła łza, którą Ninor szybko starł. Kayla poruszyła ustami „ Ty żyjesz", a elf pokiwał głową i przytulił mocno ją. Nagle obok Ninora pojawiła się Lia.
- Połóż ją na ziemi – poleciła.
Drirada zaczęła oglądać rany przyjaciółki.
- Z plecami nic nie zrobię, tak jak było, dobrze że je zabandażowałeś – zwróciła się do Thea, który nadal był przykuty, gdyż Minor zajmował się najpierw krasnoludami.

- Kayla, pokaż co jeszcze ci zrobili. - Driada chwyciła anielicę za rękę, a ta spojrzała na nią po czym łzy znowu potoczył się po jej twarzy.
- Co się stało? - Ninor ukucnął obok dziewczyn.
Kayla z opóźnieniem spojrzała na niebieskowłosego.
- Lia sprawdź bok głowy – polecił dowódca.
Driada odgarnęła zlepione, czymś włosy przyjaciółki po czym wciągnęła powietrze.
Co się dzieje?

Do pomieszczenia wszedł Tobi w postaci białego tygrysa, z krwią na pysku. Anielica poderwała głowę i wpatrywała się w przyjaciela. Wyglądało to tak jakby na coś czekała.
No dobra... Mam wam przekazać, że Kayla nic nie słyszy i nie ma pojęcia co się stało.
Wszyscy skierowali zdziwiony wzrok najpierw na nowo przybyłego, a później na anielicę.

- To dużo wyjaśnia – odparła driada i dotknęła boku głowy przyjaciółki. - Pęknięta błona bębenkowa. Theo, jeśli mam walczyć to starczy mi sił na uleczenie jednego z was.
- Ulecz ją.
Driada pokiwała głową i już miała zabrać się do tego, kiedy odezwał się Tobi.
Kayla mówi, że poradzi sobie, a Theo nie będzie mógł się poruszać. Ma przebitą stopę, piszczel i rękę. Masz jego uleczyć. Dodam od siebie, że zgadzam się z naszym aniołkiem. Będę robił za jej uszy.
Kayla uśmiechnęła się do Tobiego, po czym popchnęła Lię w stronę bruneta.
- Theo, ona ma rację. Potrzebujemy cię.

- Lia nie...

Nie wiedzieli co brunet, chce dalej powiedzieć, gdyż driada wypowiedziała parę słów, a jej dłoń zabłysła na zielono. Rozległ się odgłos trzaskania , Theo sapnął tylko. Następnie bliźniacy uwolnili dowódcę, który zwinnie wylądował obok swojej drużyny.
- To co teraz? - Spojrzeli na bruneta z wyczekiwaniem.
- Teraz zemszczę się. Zabiję Tanganeres za wszystko co zrobiła.- Spojrzał na anielicę, która stała wsparta o Ninora i po chwili uśmiechnęła się , zapewne Tobi przekazał jej o czym rozmawiali.

- Proponuję najpierw odzyskać nasze rzeczy – odezwał się po raz pierwszy kapitan gwardii Kirgora.
- Bez walki się nie obejdzie, bo zamiast przekraść się do nas to mądrale przerąbali się przez całą twierdzę.
- Nie było czasu odstawiać przedstawienia – obruszył się Minor.
- Jak chciałeś obejrzeć przedstawienie trzeba było iść do teatru – dodał Ninor.
Theo spiorunował ich wzrokiem wskazał im drzwi.
- Uważajcie, bo kiedyś pęknę ze śmiechu przez te wasze żarciki.
Brunet wyszedł z więzienia ostatni.
- Lepiej się pospieszmy, żeby czarna wdowa nie zeszła tutaj – po chwili dodał.
- Spokojnie jest zajęta – odpowiedział Minor.
- Na dziedzińcu trwa walka – dokończył Ninor. - A teraz cicho.
Zaczęli się skradać, aż dotarli do rozwidlenia korytarza i skręcili w lewo. Na końcu znajdowały się ciężkie, drewniane drzwi, w które błękitnowłosy załomotał, zanim Theo zdążył go powstrzymać. Minor zatarł dłonie z tajemniczym uśmiechem.
- Hasło! - rozległo się warknięcie i Minor zniknął w tym samym momencie.
- W mordę trzasło! - Coś z łomotem wpadło na drzwi, które otwarły się, a po drugiej stronie stał granatowowłosy.

Theo przyłożył dłoń do głowy i pokręcił nią z niedowierzaniem.
- Czy musicie to robić, za każdym razem?!
- Tak bo to jest śmieszne – odpowiedział Minor.
- Nie jak słyszy się to poraz sto pięćdziesiąty! - Dowódca zlustrował pomieszczenie i zatrzymał swój wzrok na czarnych zbrojach. Większa, należała do niego, a mniejsza i smuklejsza do Kayli. Przez jego był przewieszony pas z dyskami oraz mieczem, a przez anielicy łuk. Brunet chwycił za broń blondwłosej i obejrzał go dokładnie jakby pierwszy raz ją widział.
- Czas zająć się nieproszonymi gośćmi. - Podał łuk dziewczynie, cały czas trzymając za jeden koniec, kiedy Kayla po chwili złapała za drugi i uśmiechnęła się zadziornie. 

Cześć!!!  (wiadomość z pierwszej publikacji)

Zmotywowaliście mnie gwiazdkami i komentarzami :D 

Kochani "Zaginiona" ma już 2k gwiazdek i 14,9k wyświetleń <3 <3 <3 

Jesteście cudowni :D 

Więc do następnego ;) 

Całusy :***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top