∞Rozdział 21|| Tom I∞

Theo stał pod prysznicem, opierając się dłonią o ścianę. Miał nadzieję, że woda zmyję z niego smutek, ból, rozpacz i tęsknotę. Niestety po półgodzinnym staniu pod bieżącą wodą, nie polepszyło mu się. Wręcz przeciwnie. Owinął się ręcznikiem i podszedł do lustra. Skrzywił się na widok swojego odbicia. Tygodniowy zarost i cienie pod oczami dodawały mu lat, ale na pewno nie atrakcyjności. Potrząsnął pianką do golenia, po czym psiknął sobie trochę na ręce i rozprowadził po brodzie. Wziął maszynkę do ręki i westchnął. W paru ruchach pozbył się brody. Z owiniętym ręcznikiem wokół bioder wyszedł na kamienny korytarz i po kilku minutach doszedł do swojego pokoju. Ubrał się szybko w czarne rzeczy i usiadł na sofie, rozmyślając nad dzisiejszym dniem oraz nad tym, co będzie. Oparł łokcie na kolanach, a w dłoniach ukrył twarz. Nie wyobrażał sobie dalszego życia bez niej.

Po chwili z trzaskiem wpadł ktoś do pokoju, przerywając rozmyślania dowódcy. Chłopak spojrzał się na intruza.

— Nie nauczyli cię pukać? — Uniósł brew, przyglądając się zadyszanej przyjaciółce.

— W takich przypadkach? Nie! Masz bandaże? — brunet myślał, że się przesłyszał.

— Nie, nie mam bandaży. Co się stało? —Wstał i znalazł się w dwóch krokach przy driadzie.

Sięgała mu głową do ramienia, przez co musiała zadrzeć głowę, aby spojrzeć mu w oczy. W zielonych tęczówkach spostrzegł strach i przerażenie.

— Lia co się stało? Kto? — spytał, czując, jak w przełyku pojawia mu się gula.

— Szpieg ją zaatakował! Nie wiem nic więcej! Potrzebuje pomocy!

Bruneta oblał zimny pot, a driada zdążyła już wyjść z jego pokoju i biegła w nieokreśloną stronę. Theo podążył szybko za nią, chcąc ratować dziewczynę.

— Gdzie ona jest? — Brunet szedł szybkim krokiem obok przyjaciółki, przypatrując się jej skupionej twarzy.

— W moim pokoju. Idź do niej, ja znajdę opatrunki i zaraz do was dołączę.

Nie zadając już więcej pytań, Theo puścił się biegiem do pokoju zielonowłosej. Nie mógł stracić kolejnego członka drużyny, po prostu nie mógł.

Kiedy stanął przed drzwiami z wyrzeźbionymi liśćmi, zawahał się. Przypomniała mu się okropna scena, z pokoju innej dziewczyny. Jego najgorsze minuty, a później godziny życia.

Zacisnął pięść i wszedł do pomieszczenia, od razu odszukał anielicę, która leżała na sofie. Bordowy kolor mebla podkreślał bladość skóry dziewczyny. Brunet od razu zauważył ranę na czole blondwłosej. Podszedł do szafki, w której driada trzymała alkohol i chwycił jedną z bluzek przyjaciółki. Kiedy stanął nad ranną, zobaczył drugą ranę i w żołądku zawiązał mu się supeł. Jaskrawo czerwona, świecąca krew plamiła bluzkę w miejscu, gdzie było serce dziewczyny. Brunet uklęknął i nachylił się, aby zobaczyć, czy anielica oddycha. Zauważył, że jej pierś lekko i nierówno się unosi. Theo zamknął oczy i podziękował w duchu wszystkim bogom, którzy mogli istnieć. Usiadł na podłodze i zaczął drzeć na kawałki bluzkę Lii. Wiedział, że zielonowłosa zabije go za to, ale było mu wszystko jedno.

Kiedy skończył, odkorkował alkohol, pociągnął najpierw łyk, a później zmoczył kawałek materiału. Spojrzał na bladą twarz dziewczyny i delikatnie zaczął wycierać krew z czoła Kayli, która zdążyła już zaschnąć. Okazało się, że rana nie jest głęboka, na co dowódca odetchnął z ulgą. Zapewne od uderzenia w coś albo ewentualnie od ciosu z pięści. Pod czas oczyszczania urazu, skierował wzrok na twarz Kayli i zauważył, że dziewczyna przygląda mu się mętnym wzrokiem.

— Nie ruszaj się — szepnął.

— Mhm — odparła tylko i dalej wpatrywała się w niego tymi swoimi, wielkimi, szarymi oczyma.

— Co? Mam coś na twarzy?

— Masz... Masz piękne oczy, wiesz? — szepnęła.

Theo znieruchomiał ze strzępkiem ubrania nad czołem dziewczyny i spojrzał się na nią zaskoczony, ale ta już miała zamknięte oczy i miarowo oddychała.

— Dziękuję — wybełkotał brunet, nie wiedząc co o tym myśleć.

Gdy skończył oczyszczać ranę na czole, do pokoju wparowali z głośnym jazgotem bliźniacy, Tobi, Mirage, Lia i Loara. Wyrocznia podeszła od razu do anielicy i rozerwała bluzkę w miejscu, gdzie widniała świecąca plama krwi. Zawstydzony brunet odwrócił głowę w drugą stronę i podszedł do nauczyciela. Napotkał smutny wzrok starszego mężczyzny. Spojrzał dyskretnie w kierunku sofy, gdzie wyrocznia uleczała ranę Kayli. Loara stała tyłem do nich, zasłaniając dziewczynę, ale z prawej strony widać było białą poświatę. Szepty Wyroczni ucichły dopiero po godzinie. Kobieta usiadła wycieńczona i spojrzała po obecnych.

— I co z nią? — Nie wytrzymał Ninor.

— Przeżyje. To była ciężka rana. Ostrze ominęło o centymetr serce i główne żyły. Miała dużo szczęścia i w walce i teraz. Jeszcze chwila i nie przeżyłaby. Opatrzcie jej pozostałe rany, nie wyleczę ich. Ledwo udało mi się uratować ją z rąk śmierci. — Mówiąc to, wstała i pogłaskała pieszczotliwie Kaylę po policzku.

Po wyjściu Wyroczni, Lia wzięła wszystko w swoje ręce.

— Jak chcecie, to możecie zostać tu na noc, ale teraz sio, za drzwi! — Machnęła ręką na obecnych w pokoju mężczyzn.

— Dlaczego nie możemy ci pomóc? Przecież... — zaczął Tobi.

— Więcej narobicie szkody niż pożytku, więc jak powiedziałam wynocha! — Dziewczyna wypchnęła chłopaków na zewnątrz i zatrzasnęła im drzwi przed nosem.

Następnie podeszła szybko do przyjaciółki i zlustrowała ją w poszukiwaniu ran. Zielonowłosa dotknęła czoła w miejscu rozcięcia i po chwili nie było już śladu po ranie. Driada, myśląc, że to wszystko już miała wpuścić przyjaciół, kiedy zobaczyła, że pod Kaylą widnieje plama świecącej krwi. Zdziwiona podeszła i włożyła całą siłę swoją, aby przewrócić anielicę na brzuch.

— Mogłabyś trochę schudnąć, grubasie — powiedziała, aby poprawić sobie trochę humor, lecz kiedy zauważyła przeciętą w dwóch miejscach bluzkę anielicy i powoli sączącą się z niej krew, to mina jej ponownie zrzedła.  

Rozerwała i tak już zniszczone ubranie przyjaciółki i położyła dłoń do ran anielicy. Coś było nie tak. Lia zmarszczyła brwi i spróbowała ponownie, lecz z takim samym skutkiem. Jej moc powinna uleczyć, tak płytkie nacięcie, a te rany nawet się nie zmniejszyły. Spróbowała jeszcze raz. Bez skutku. Po dziesiątej próbie dziewczyna miała chęć się rozpłakać. Podeszła do stolika na, którym położyła bandaże i rozerwała jedną paczuszkę. Ponownie usiadła na sofie obok Kayli i wprawnym ruchem zaczęła obwijać plecy.

***

Obudziłam się, ale nie mogłam otworzyć oczu. Czułam się tak, jakby ktoś wsadził mnie do maszynki do mięsa, a później do blendera. Jednym słowem: wszystko mnie bolało, a najbardziej plecy i głowa.

—Ta rana jest jakaś dziwna. — Usłyszałam głos Lii. — Próbowałam uleczyć ją moją mocą, ale to nie działa.

— A oczyściłaś ranę? — wtrącił Theo, a ja mogłam sobie wyobrazić, jak driada obrzuca go odpowiednim spojrzeniem.

— Theo, wiem, że trawią cię różne przykre emocje, ale nie zadawaj głupich pytań! Oczywiście, że oczyściłam!

— Zobaczymy, jak będzie się goić — stwierdził zmartwionym głosem Mirage.

— Musi oszczędzać się, dlatego... — zaczęła driada.

— Dlatego, na razie zostanie wykluczona z misji — postanowił brunet tonem nieznoszącym sprzeciwu.

— Theo, wiem, że za sobą nie przepadacie, ale nie o to mi chodziło. — Driada spróbował jeszcze raz, ale dowódca znowu jej przerwał.

— Lia nie chodzi o to, że nie przepadamy za sobą. — Jego głos był inny. Jakby bardziej troskliwy.

Poczułam jak sofa, obok moich nóg zapada się, więc starałam się równomiernie oddychać, aby nie zdradzić, że nie śpię.

— Nie mogę stracić kolejnego członka drużyny. Nie mogę, rozumiesz?

— A poza tym w takim stanie Kayla tylko przeszkadzałaby wam. — Głos Mirage'a zaczął się rozmywać i znowu ogarnęły mnie ciemności.

Chciałam poruszyć nogami, ale nie mogłam. Coś mi je przygniatało. Uniosłam powieki i zobaczyłam zwiniętego w kłębek wielkiego kota, na moich nogach, przez co nie mogłam powstrzymać szerokiego uśmiechu. Tobi! Ponowiłam próbę, aby zbudzić przyjaciela, ale nie podziałało. Ten tylko mruknął i jeszcze bardziej zwinął się, smacznie śpiąc. Westchnęłam w duchu i rozejrzałam się po pokoju.

Dzięki temu, że leżałam na poręczy, to nie musiałam się podnosić. W pomieszczeniu panował półmrok, częściowo spowodowany wczesną porą, a częściowo ogniem z kominka. Na fotelu po prawej z głową opartą na ręce i podwiniętymi nogami spała Lia, a po lewej stronie na podobnym meblu siedział Theo ze spuszczoną głową. Nie wiedziałam, czy zasnął i nie zamierzałam tego sprawdzać. Postanowiłam zwalić zmiennego z moich nóg i podniosłam się gwałtownie do pozycji siedzącej. Przepłaciłam to bólem w plecach. Syknęłam cicho, ale to wystarczyło, aby wszystkich obudzić. Lia otworzyła oczy, Theo poderwał głowę, Tobi skoczył na cztery łapy, a bliźniacy, których nie dostrzegłam na początku, podnieśli się z ziemi.

— Nie wstawaj! — Driada rzuciła się w moim kierunku i pchnęła mnie tak, że znowu znalazłam się na poduszce. — Minor biegnij po Mirage'a!

— Co się stało? — zadałam pytanie, kiedy elf opuścił pokój przyjaciółki.

Wszyscy stanęli w miejscu i spojrzeli po sobie ze zdziwieniem.

— Nic nie pamiętasz? — odpowiedział pytaniem na pytanie Theo.

Skrzywiłam się, próbując sobie przypomnieć. Pamiętałam rozmowę z brunetem, a później...

Atak. Szpieg. Obrazy zaczęły przelatywać mi przed oczyma i zatrzymały się w momencie, gdy dotarłam do pokoju driady.

— Pamiętam walkę ze szpiegiem i wszystko do chwili, w którym przyszłam do pokoju Lii.

— A później zemdlałaś z powodu utraty krwi — dokończyła przyjaciółka.

Wytrzeszczyłam oczy, z przerażenia.

— Ile... Ile byłam nieprzytomna.

— Tydzień — odpowiedział mi Mirage, wchodząc do pomieszczenia.

Ze zdziwienia nie mogłam niczego z siebie wydusić.

— Myśleliśmy, że już... że... — Driada wybuchła płaczem i przytuliła się mocno do mnie, wywołując kolejną falę bólu. Cicho stęknęłam, a dziewczyna odskoczyła ode mnie jak oparzona.

— Przepraszam — szepnęła.

— Nie masz za co. — Uśmiechnęłam się do niej. — Skoro minął tydzień, to czemu cały czas bolą mnie plecy.

Wszyscy spojrzeli się na siebie z zakłopotaniem i milczeli. Cisza przedłużała się nieznośnie.

— O co chodzi? — spytałam zaniepokojona, patrząc po obecnych w pokoju, pragnąc, aby wyjaśnili mi wszystko.

Mirage wypuścił powoli powietrze i zaczął tłumaczyć.

— Podczas walki zdrajca ranił cię ostrzem na plecach. Na początku myśleliśmy, że to nic poważnego, rany były płytkie...

Zawiesił głos, a ja czułam, jak w moim gardle tworzy się klucha. Poczułam, jak gdzieś w podświadomości czai się panika, strach. Zaczęłam szybko oddychać, przygotowując się na złe wieści. Patrzyłam na nauczyciela z oczekiwaniem.

— Więc w czym jest problem? — Nie wytrzymałam napięcia.

Mirage sapnął i podrapał się po karku wyraźnie zakłopotany, aż wydusił z siebie:

— One nie chcą się goić.

Witajcie :D 

Nie będę się nad Wami dłużej znęcać i trzymać w niepewności ;D Dlatego wstawiam kolejny rozdział szybciej ;) 

Na początku znajduję się coś dla fanek Theo ;D 

Kto jest #TeamTheo??? :D 

I dlaczego rany na plecach nie chcą się goić? Dowiecie się już niedługo :D 

Chyba nie muszę pisać kto jest na zdjęciu ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top