Rozdział 4

Zanim dziewczyna dotarła do wioski, zaczynało się ściemniać. Dzieci pochwały się w swoich domach, a na ulicach można było spotkać już tylko handlarzy chowających towar do swoich wozów, oraz ludzi zmierzających do domów. Mało kto odważył się wychodzić na zewnątrz po zmroku. Odkąd wampiry przejęły władzę, w mniejszych wioskach ludzie bali się opuszczać swoje domy nocą. Dlatego kiedy była już przy tabliczce informującej o nazwie miejscowości, miasto zaczynało powoli pustoszeć. Jedyne światło jakie oświetlało jej drogę, dochodziło z ulicznych latarni, oraz księżyca, który lśnił srebrnym blaskiem. Była pełnia, a zimna poświata otuliła twarz dziewczyny gdy spojrzała w niebo. Wzięła głęboki oddech stawiając powolne kroki naprzód. Chłód styczniowej nocy sprawił, że jej palce zdrętwiały. Pomimo swojej wampirzej natury dziewczyna zaczęła trząść się z zimna. Brak wystarczającej ilości krwi źle wpływał na jej samopoczucie.

Nie miała na tyle odwagi by zapukać do czyjś drzwi i prosić o pomoc. O tej porze każdy z krzykiem zatrzasnąłby jej drzwi przed nosem na widok jej tragicznego stanu.

Włóczyła się alejkami niczym zjawa, bezszelestnie znikała w mroku, by po chwili wyłonić się w innym miejscu. Nie mogąc już wytrzymać mrozu, z wielkim wyrzutem sumienia, podeszła do wozu jednego z handlarzy. Widziała jak starszy mężczyzna chowa do niego zimowe płaszcze. Złapała za klamkę i używając ogromnej siły wyłamała zamek. Głośny dźwięk metalu rozniósł się po okolicy. Złapała za pierwszy materiał z brzegu i z szybkością wampira uciekła, znikając między ciemnymi uliczkami. Wpadła na ścianę i musiała zagryźć policzek, aby nie krzyknąć z bólu, który powstał na skutek uderzenia się w złamaną rękę. Usiadła na kostce brukowej okrywając się zdobytą rzeczą. Poczuła jak oczy zamykają jej się ze zmęczenia. Nie minęło pięć minut, a nawet nie zauważyła kiedy zasnęła.

<~♡~>

Starsza kobieta mieszkająca w swoim małym domku, który wymagał remontu, wyszła aby kupić leki dla swojej wnuczki. Idąc po kamiennej ścieżce, zauważyła młodą dziewczynę leżącą na ziemi pomiędzy budynkami. Zmartwiona widokiem jaki zobaczyła, podeszła do Natalie i zdjęła kaptur z głowy księżniczki. Bladą, podrapaną twarz oświetlił blask latarni.

- Wszystko w porządku dziecinko?- widok bezbronne dziewczyny rozczulił kobietę. Pomimo, że sama nie miała za wiele, chciała pomóc nieznajomej.

Natalie otworzyła oczy obudzona pytaniem staruszki. Powoli odwróciła się w jej stronę. Na twarz kobiety wpłynął strach. Natychmiast zabrała rękę i cofnęła się dwa kroki w tył. Dziewczyna przyglądała się niezrozumiale sytuacji jaka nastąpiła. Zastanawiała się, co wywołało taką reakcję staruszki? Owszem była brudna i wychudzona, ale miała przeczucie, że w tych czasach ludzie widzieli już o wiele gorsze widoki.

- Przepraszam, em... czy mogłaby pani kupić mi coś do jedzenia?- wstała podpierając się ściany. Chciała podejść, ale widząc strach kobiety, zrezygnowała z tego pomysłu.

- T-Tak, oczywiście.- zająknęła się staruszka. Odwróciła się prędko i poszła w stronę rynku, zerkając dyskretnie za siebie.

Natalie ruszyła za nią, utrzymując pewną odległość. Szła starając się ograniczyć ruch ręki do minimum. Po jakimś czasie zauważyła, że ludzie zaczynają rzucać w jej kierunku pogardliwe spojrzenia. Inni z obrzydzeniem odwracali głowę. Założyła kaptur chowając twarz w jego wnętrzu. Ale spojrzeń wcale nie ubyło. Nie wiedziała co było tego przyczyną.

Kiedy przyszły do alejki ze straganami wypełnionymi owocami, które nie zostały jeszcze schowane, staruszka podeszła i kupiła worek jabłek wydając ostatnie miedziaki, jakie miała przeznaczone na jej jedzenie. Następnie podeszła do dziewczyny i podała jej worek drżącymi dłońmi.

- Mam tylko jabłka, w-wszystko jest już zamknięte.- powiedziała przejęta staruszka spuszczając głowę.

Dziewczyna zmarszczyła brwi zastanawiając się przez chwilę. Widziała jak staruszka szuka drobnych po kieszeniach aby zapłacić.

- A pani nie kupi też dla siebie?- zapytała odbierając jabłka z rąk kobiety.

- Ja-a, nie mam już pieniędzy.- wytłumaczyła niepewnie patrząc na ręce dziewczyny.

Natalie zrobiło się żal kobiety, podczas gdy ona żyła w luksusach zamku, tutaj na zewnątrz byli ludzie, którzy liczyli każdy grosz, starając się przeżyć kolejny miesiąc. A mimo to oddała jej swoje ostatnie jedzenie.

Włożyła ranną rękę do worka krzywiąc się z bólu i chwyciła dwa jabłka. Wyciągnęła zdrową rękę w stronę staruszki podając jej worek z jego zawartością.

- Dziękuję.- odparła zaskoczona i niepewnie zabrała żywność.

Natalie uśmiechnęła się życzliwie. Już dawno nie czuła, jak to jest mieć uśmiech na twarzy.

Nagle wszyscy wokół zaczęli szeptać między sobą. Słowa jakie usłyszała dziewczyna, mocno ją zaniepokoiły.

"Dobrze że przyszedł, może ją pogoni."

"Nareszcie, nie chce żeby taki potwór był tutaj."

" Uważaj bo cię usłyszy i zabije Lily."

Natalie czułam, że mówią o niej. Tylko nie wiedziała dlaczego, przecież nic nikomu nie zrobiła. I skąd wiedzieli, że jest wampirem. Te słowa raniły ją bardziej niż ostrze. Od zawsze starała się żyć w zgodzie z ludźmi. Nie rozumiała dlaczego tacy są. Wiedziała, że odkąd Arthur przejął władzę, panowała bieda. Ale przecież nie każdy wampir zabijał wszystko co napotka.

Zza jednego z domów wyszedł potężny barczysty mężczyzna. Szedł dumnym, twardym krokiem. Jego pomarszczona ze starości twarz była niczym z kamienia, a zimne spojrzenie błądziło pomiędzy mieszkańcami, aby w końcu zatrzymać się na zdezorientowana Natalie. Podszedł do nie i odważnie stając przed jej twarzą rzekł.

- Czego tu chcesz potworze?- jego zimny ton głosu sprawił, że przeszły ją ciarki po plecach.

- Ja-a chciałam zdobyć jakieś ubrania i coś do jedzenia.- odparła niepewnie patrząc w jego oczy.

- Niczego tu nie dostaniesz, wynoś się stąd.- warknął zaciskając dłoń na broni palnej, którą trzymał schowaną w kieszeni marynarki.

- Proszę, pozwól mi zostać tutaj chociaż na jedną noc.- chciała mieć czas, aby zastanowić się, gdzie dalej powinna się udać, oraz zdobyć na to siły.- Nie zrobię nikomu krzywdy.

- Nie wierzę ci.- odparł wypranym z uczyć głosem.- Jak mam uwierzyć wampirowi, który mówi że nie jest głodny, mając szkarłatne oczy.

- Co?- nie mogłam uwierzyć, że nad tym nie zapanowała. Przecież doskonale umiała się powstrzymać przed przemianą.

Jako księżniczką musiała mieć to opanowane do perfekcji. Nie mogła sobie pozwolić stracić czujność, gdy była w trakcie ważnej dyskusji rządowej. Świadczyłoby to o jej braku samokontroli i stanowiłaby zagrożenie.

Podeszła do jednego ze stoisk. Stanęła przed lustrem i z niedowierzaniem patrzyła na swoje czerwone oczy. Wzięła głęboki wdech zamykając powieki. Wyobrażała sobie swoje piwne tęczówki. Wiedziała, że tylko gdy udowodni swoje opanowanie, będzie mogła zacząć negocjować swój pobyt w wiosce. Otworzyła swoje oczy, z których zniknął złowrogi odcień.

- Proszę dać mi jeden dzień, a stąd odejdę.- poprosiła po raz kolejny.- Ja naprawdę nie chciałam nikomu nic zrobić.

- Łżesz, nie dość, że krwiopijca, to jeszcze złodziejka!- krzyknął starszy mężczyzna wychodząc z tłumu.- Jakąś godzinę temu usłyszałem głośny huk, kiedy przyszedłem to sprawdzić zauważyłem, że zniknął z mojego wozu jeden z płaszczy. To na pewno ona go ukradła.- Natalie opuściła głowę ze skruchą.

- Było mi zimno, ja naprawdę nie chciałam.- zaczęła się tłumaczyć. Jednak wyraz twarzy mężczyzny wcale nie złagodniał.

Nagle z centrum wioski wybiegł zdyszany młody chłopak.

- Wampir, wampir atakuje.- wystraszony rozglądał się na boki.- Jest na rynku głównym.

- To przez ciebie, to ty go tu ściągnęłaś!- zaczął oskarżać ją handlarz.- Chciałaś odwrócić naszą uwagę, żeby on mógł zacząć nas zabijać.

- To nieprawda, ja nic nie zrobiłam, nie wiedziałam że on tu przyjdzie.- zaczęła zrozpaczony tonem.

- Mężczyźni próbują go powstrzymać, ale nie dają rady.- kontynuował chłopak.

Sołtys skupiony na próbie znalezienia sposobu na pozbycie się intruza, nawet nie zauważył jak Natalie powoli zaczęła oddalać się, chcąc ukryć się w ciemnych alejkach.

Mężczyzna w końcu wpadł na jego zdaniem genialny pomysł. W zamian za pomoc dziewczyny, pozwoli jej tu zostać na jeden dzień.

- Mam propozycję...-odwrócił się i urwał w połowie zdania, ponieważ nigdzie nie znalazł wampirki.- Cholera.- warknął pod nosem.

- Nath, idź i powiedz strażnikom, aby przeszukali miasto jak tylko rozprawią się z tym wampirem.- chciał mieć pewność, że dziewczyny już tego wieczoru nie będzie w wiosce.

Nie chciał wzbudzać niepokoju wśród mieszkańców. Obecność wampira w wiosce wcale nie wpływają dobrze na jego reputację. Świadczyło to o jego bezsilności. A przecież nie mógł pokazać ludziom, że nie potrafi ich obronić. Musiał sprawiać pozory twardego, aby zapewnić im uczucie złudnego bezpieczeństwa.

□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□

Czy Natalie uda się schować przed widokiem mieszkańców?
I czy naprawdę odejdzie z miasteczka?

Wesołych świąt Wielkanocnych kochani 🐣
Mam nadzieję, że pomimo tego że wiele z was zapewne obchodziło je dzisiaj inaczej niż zazwyczaj, to spędziliście je w miłej atmosferze.
Mogłabym wam życzyć wszystkich tych rzeczy, które słyszymy co roku 😆 i zrobię to 😝
Zdrowia, bo to teraz jest najważniejsze.
Wiem, że duża część z was ma już dosyć siedzenia w domach, ja też uwierzcie mi 😣
Ale wolę to, niż myśl, że być może zarażę siebie i swoich bliskich, jeżeli będę się włóczyć po mieście.
Więc, zostańcie w domach.
A my, widzimy się już w kolejnym rozdziale 🙋‍♀️😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top