Rozdział 38

Od śmierci Arthur'a minęły zaledwie dwie godziny, a na kamiennych ulicach stolicy można było zobaczyć coraz więcej ludzi wychodzących ze swoich domów. Wieść o przejęciu władzy przez córkę Gregor'a rozniosła się w zastraszającym tempie. Zbuntowane wampiry uciekły zaraz po śmierci przywódcy, a łowcy zwyczajnie rozpłynęli się nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.

Natalie szła wraz z William'em i siedzącym na jej ramieniu Koro, pustymi korytarzami zamku. Zatrzymała się przy swoim dawnym pokoju. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Brunet złapał ją za dłoń chcąc dodać jej trochę otuchy. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Nie zobaczy rodziców, niektórych ze służby. Doris. Ostatnio widziała ją w dniu jej ucieczki. Arthur zostawił ją przy życiu. Gdzie mogła się teraz znajdować. Puściła dłoń Will'a i sięgnęła do klamki drzwi. Kiedy weszła do pokoju na jego środku stał mężczyzna, który był doradcą jej ojca.

- Tak myślałem że tutaj panienka przyjdzie.- skłonił się.

- Paul.- uśmiechnęła się łagodnie.

- Ciebie też miło widzieć William'ie.- dodał spoglądając za jej plecy.- Ojciec byłby z panienki dumny.- odparł wracając wzrokiem do obecnej już królowej.

- Nie mogłam tak po prostu uciec. I tak zbyt długo zawlekałam.- posłała mu słaby uśmiech.

- Wiem że chciałaby pani odpocząć lecz, nalegam na znalezienie nowej służby i zgłaszam swoją kandydaturę na posadę doradcy. Przepraszam za mój brak skromności, lecz król Gregory bardzo chwalił sobie moje rady.- zaproponował skłaniające się.

- A co z poprzednią służbą, czy przeżył ktoś jeszcze z wampirów za czasów rządzenia mojego ojca? Aktualnie ciężko będzie mi wybrać kogoś w obecnej sytuacji.- miała nadzieję, że zobaczy dawne twarze choćby kilku wampirów.

- Arthur wielu z nas zamknął w lochach. Niestety zakazano mi wstępu do podziemi. Lecz mogę panią tam zaprowadzić.- odparł podnosząc się i czekając na odpowiedź stanął przy drzwiach.

- Tak, bardzo chętnie.- odparła radośnie prawie natychmiast. Nie była przyzwyczajona by hamować swoje emocje. Przez ostatnie miesiące nie musiała tego robić.- Nie odlatuj za daleko.- zwróciła się do Koro, po czym ptak odleciał przez otwarte okno.

William podszedł do Natalie i złapał ją ponownie za dłoń patrząc na nią ciepło.

- Chodźmy.- odparł na co kiwnęła głową.

- Przepraszam że pytam, ale czy panienkę i pana William'a coś łączy?- zapytał Paul zerkając za siebie, na co spięła się. Bała się, że będzie przeciwny ich związkowi.

- Jesteśmy razem.- Will zacisnął uścisk mocniej na dłoni Natalie.

- Niewiarygodne.- odparł z zachwytem.

- Co jest takie niewiarygodne?- zapytała zaciekawiona i zaskoczona słowami mężczyzny Natalie.

- Otóż pani ojciec, jeszcze gdy była pani małą księżniczką postanowił, że poślubi pani człowieka. Byłem przeciwny angażowaniu pani małżeństwa.- dodał chcąc się obronić przed gniewem królowej.- Jednak Gregory uważał, że to pomoże zakończyć spór między dwoma rasami. Kiedy uratował pana William z płonącego domu, w zamian za uratowanie życia zażądał, by w przyszłości stał się mężem pani. Edgar nie był z tego zadowolony, jednak nie mógł odmówić królowi. Ale postawił jeden warunek, nie możecie się widywać przed ukończeniem pełnoletności przez panienkę. Ale oboje nie byliście posłusznymi dzieciakami. Wszystko zmieniło się po ataku Arthur'a na panienkę. Przyznał się do tego dopiero po śmierci pani ojca. Jednak jego celem nie była panienka. Kiedy dowiedział się o waszych zaręczynach chciał zabić pana Will'a. Nie mógł znieść, że syn jego ukochanej i wroga ma wyjść za panienkę.

- Zaraz, syn wroga i ukochanej?- Will uniósł brwi.- Arthur kochał moją matkę.

- Tak, skrycie podkochiwał się w pana matce, naturalnie nie mógł jej poślubić gdyż była człowiekiem. Dlatego wściekł gdy dowiedział się, że ma męża oraz syna i córkę. Był tak wściekły że podpalił ich dom.- chciał tłumaczy  dalej jednak widząc zraniony wzrok Will'a przestał.

- Więc to był on. Wiedziałem, że to nie był zwykły wypadek.- zacisnął wolną dłoń w pięść.- kochał ją, a mimo tego pozwolił jej spłonąć.

Natalie widząc stan Willa zaczęła załączać kółka kciukiem na jego dłoni.

- Od kiedy o tym wiesz?- wydusił wściekły.

- Cóż...- odchrząknął.- Gregory szybko zorientował się i chciał należycie go ukarać, lecz za naleganiem królowej puścił go wolno.- odparł unikając wzroku bruneta.

- Will nic o tym nie wiedziałam.- Natalie zaczęła się natychmiast tłumaczyć. Na co westchnął głęboko. Nie chciała by pomyślał, że go okłamywała.

- Wiem,- pocałował ją w czoło uspokajające się.- nie jestem na ciebie zły. Teraz doskonale mogę zrozumieć niechęć mojego ojca do Twojego.- uśmiechnął się lecz bardziej wyszedł mu grymas.

- Jesteśmy.- oznajmił Paul.

Natalie weszła do podziemi. Szła korytarzem z Paulem, który otwierał cele. Radość więźniów na ich widok była nie do opisania. Niektórzy płakali, inni padało jej do stóp. A królowa nie wiedziała jak ma się zachować, po prostu pocieszała ich przytulając do siebie, bo ona także tego potrzebowała.

Chciała podejść do ostatniej celi jednak Paul zagrodził jej drogę.

- Nie jestem pewien czy pani powinna tam wchodzić.- starał się zasłonić jej widok za sobą.

- Paul o co chodzi?- wyminęła go otwierając drzwi i stanęła w przejściu niezdolna do dalszego ruchu.- Nie...- wydusiła widząc skuloną postać na zgrzybiałym materacu.

Nie musiała podchodzić bliżej by wiedzieć kto tam leżał. Jasno brązowe włosy starszej kobiety plątały się w wielki kołtun wraz z zaschniętą krwią na jej ubraniach. Natalie załamana podbiegła do martwego ciała Doris. Przytuliła ją do siebie, jakby miało to pomóc przywrócić ją do świata żywych. Szlochała nad jej ciałem dopóki nie poczuła dotyku na swoich ramionach. Podniosła się szybko i wtuliła w ramiona Will'a, który pozwolił jej płakać w swoją koszulę. Nie mogła przyjąć do wiadomości, że już nigdy nie zobaczy szarych tęczowej swojej opiekunki, którą traktowała jak drugą matkę. Że nie usłyszy jej głosu. A ostatnie wspomnienie jakie z nią miała musiało być w tak złych okolicznościach. Nie chciała jej takiej pamiętać. Chciała wyrzucić te wspomnienie z pamięci, a zostawić same te, w których śmiały się razem z błahych rzeczy. Will przyciągnął ją bliżej, gdy zaczęła osuwać mu się w ramionach. Usiadł z nią na ziemi tuląc dalej do siebie.

<~♡~>

Zbliżał się wieczór. Na korytarzach zamku na nowo zawitał wampiry. Niektórzy sprzątali, inni pilnowali by panował spokój lub stali przy drzwiach sypialni w której zaszyła się Natalie wraz z Williamem zaraz po wyjściu z więzienia. Leżeli na ogromnym łożu nie odzywając się do siebie. W przyjemnej ciszy pochłonięci byli swoimi myślami. Każdy z nich potrzebował chwili wytchnienia.

Ich spokój przerwało ciche pukanie do drzwi. Po chwili weszła do nich młoda wampirka z wózkiem, na którym znajdował się kieliszek z krwią oraz chleb i talerz, na którym było mnóstwo warzyw i różnego rodzaju wędlin.

- Przepraszam, ale nie mieli innego ludzkiego jedzenia w kuchni.- odparła dziewczyna że skruchą. Natalie poznała ją. Kiedyś pomagała jej wykraść się z zamku do szpitala.

- Od dawna nie miałem takiego wyboru w jedzeniu.- odparł ucieszony William już wybierając sobie potrawę wzrokiem.

- Tak, ja też jestem już głodna.- Natalie spojrzała na kieliszek z krwią.- Dziękuję.- uśmiechnęła się ciepło.

- Nie powinna mi królowa dziękować.- skłoniła się i wyszła.

- Nie umiem przyzwyczaić się, że nazywają mnie królową.- spojrzała na Will'a, który wgryzał się w pieczywo.- To wydaje się takie surrealistyczne.- upiła trochę krwi z kieliszka.

- Będziesz musiała się do tego przyzwyczaić moja królowo.- Will skradł jej szybkiego całusa.

Natalie roześmiała się i sięgnęła po kawałek chleba. Jednak jej ręką zawisnęła w powietrzu słysząc krzyk ludzi z miasta i huk strzałów.

Zdezorientowana spojrzał na Will'a. Wyszli szybko na balkon, a widok jaki zastali zmroził im krew w żyłach.

□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●

Czy oni zaznają kiedykolwiek odrobiny spokoju? 😅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top