Rozdział 37

Młoda wampirka stała na wzgórzu, obserwując z daleka ogromną budowlę, która kiedyś stanowiła dla niej dom. Teraz wyglądała na opuszczoną, a miasto u jej podnóża ziało pustką. Stęskniona dawnych odgłosów ludzi w tłoku przemierzających uliczki, oraz nawoływań handlarzy, uroniła samotną łzę. Mężczyzna obok niej objął ją ramieniem szeptając słowa otuchy.

Spojrzała w lewą stronę gdzie dostrzegła sporą armię łowców zmierzających ku stolicy. W momencie gdy dotarli do bram, a bitwa zaczęła się na dobre, postanowili ruszyć także i oni.

- Uważaj na siebie.- szepnęła Natalie całujący Will'a w usta.

- Idę z Tobą.- oświadczył z twardym spojrzeniem, w którym czaiła się troska.

Księżniczka pokręcił przecząco głową.

- Będę musiała zakraść się do zamku, nie sądzę żeby mój tchórzliwy wuj wyszedł ze swojego pokoju. Nie chce cię narażać.- widziała jak chłopak zaczyna łamać się pod jej spojrzeniem. Wiedział że ma rację.

Rzuciła mu się w ramiona chcąc zapamiętać jego głos, zapach, dotyk. Była świadoma, że może być to ich ostatnie spotkanie. Wewnątrz była przerażona, ale równie mocno zdeterminowana. Jednak pokazywała tylko to drugie uczucie.

Wyciągnęła niewielki woreczek z krwią i rozrywając jego brzeg, wypiła jego zawartość. Spojrzała z wdzięcznością w stronę Camilli. Była ogromnie zaskoczona, gdy tego ranka dziewczyna przyszła do niej z ofertą swojej krwi. Mogła udawać przed wszystkimi, ale zależało jej na wygranej Natalie. Wiedziała jak bardzo William cierpiałby po stracie dziewczyny, a nie chciała oglądać tego po raz kolejny. Wspomniała też, że gdy uda im się pokonać Artura, będzie chciała odnaleźć ojca. Dała też taką propozycję Will'owi.

Księżniczka złapała za swoje sztylety i posyłając ostatnie spojrzenie swoim towarzyszą, podbiegła w stronę zamku.

Do starej, opuszczonej fontanny pośród opuszczonego ogrodu, dotarła chwilę później. Stanęła zaraz obok posągu feniksa i podniosła jeden z jego pazurów. Kamienne płytki wewnątrz fontanny otworzyły się, ukazując przejście prowadzące do zamku.

Tunel prowadził prosto do zbrojowni. Z trudem odsuwając masywna szafę weszła do pomieszczenia. Uchyliła drzwi na korytarz, rozglądając się pośpiesznie. Z daleka dobiegły ją kroki. W pośpiechu ponownie schowała się w pomieszczeniu.

- Skąd ja mu teraz wezmę człowieka. Mógł nie żreć tyle to by ludzie nie pouciekali.- gruby głos zbliżał się w jej kierunku.

- Ta, sam wczoraj złapałem jedynie jakiegoś bachora.- odezwał się jego towarzysz.

Natalie zamknęła oczy, przypominając sobie malca którego zaatakowała w dniu swojej ucieczki. Nie mogła jednak długo nad nim rozmyślać, miała misję.

- Powiem Patrick'owi by przeprowadził swoich pomocników.- odparł z obrzydzeniem niski głos.

- Jak można pracować z jedzeniem?- roześmiał się odchodząc drugi wampir.

Księżniczka westchnęła z ulgą. Jednak zaraz przypomniałam sobie słowa mężczyzn. Czy Patrick był na zamku? Jeśli tak, miałaby duża przewagę. I już nawet miała w głowie ułożony plan.

Szybko skierowała się w stronę gdzie zmierzali mężczyźni, po drodze omijając strażników, którzy nie zwracali na nic uwagi biegając po korytarzach.

Za dobrej ochrony to Arthur nie ma.- Prychnęła w myślach księżniczka.- tak to jest gdy otaczasz się zdrajcami.

Weszła ostrożnie do kuźni. Dostrzegła znajomego mężczyznę stojącego przed przerażoną dziewczyną.

- Musisz uciekać.- złapał ją za ramiona.- Słyszysz, pójdziemy razem, wyprowadzę cię z zamku.- starał się ją uspokoić.

Gdy przytaknęła głową niezdolna odpowiedzieć jej wzrok przeniósł się na Natalie. Odepchnęła od siebie mężczyzna spuszczając głowę i  zaczęła drżeć ze strachu. Patrick odwrócił się, a na jego twarzy natychmiast pojawiło się zaskoczenie.

- Natalie?- szepnął jakby chciał się upewnić, że jego wzrok go nie myli.- Jak się tu znalazłaś?

- To teraz nie istotne.- podeszła do wystraszonej brunetki.- Musimy zamienić się ubraniami.- odparła natychmiast, bojąc się że ktoś zaraz wejdzie i ich nakryje.

- C-co?- wyjąkała.

- Arthur chce człowieka. Musimy zamienić się ubraniami żeby nie wyczuł że jestem wampirem.- wytłumaczyła pośpiesznie.

- Chcesz żebym cię do niego zaprowadził?- bardziej stwierdził niż zapytał.- Nie ma mowy! Nie zrobię tego Gregor'owi. Nie wyśle jego córki na pewną śmierć.- odparł stanowczo.

- Patrick'u, to moja jedyna szansa.- odparła błagalnie.- Dobrze o tym wiesz.

- Tak. Ale...- zawahał się.

- To już trwa za długo.- uparcie wpatrywała się w jego osobę.

- Tak, za długo.- przyznał jej rację wzdychając.- Bądź ostrożna. Będę pilnował drzwi.- wyszedł posyłając jej zmartwiony uśmiech.

Natalie szybko przebrał się w ubrania dziewczyny i założyła jej zniszczone okulary, przez co jej oczy szczypał i kręciło jej w głowie przy gwałtownym rozglądaniu.

- Możemy iść.- zapukała w drewniana powłokę.

Patrick odsunął się robiąc jej przejście i wręczył jej klucz do drzwi pokoju Arthur'a, następnie razem udali się w stronę sypialni, która należała kiedyś do jej rodziców.

Stanęli pod drzwiami gdzie wartowało sześciu wampirów.

Niezłą obstawa sobie załatwił- parsknęła w myślach księżniczka.

- Miałem przeprowadzić człowieka dla króla.- odparł chłodno Patrick.

Jeden ze strażników spojrzał na Natalie podejrzliwie i zaciągnął się zapachem. Księżniczka spuściła głowę udając przerażoną, choć nie różniło się to za wiele od tego co obecnie czuła. Mężczyzna odwracając wzrok otworzył drzwi wpychając boleśnie księżniczkę do pokoju.

Gdy tylko znalazła się w środku zamknęła drzwi na klucz. Strażnicy słysząc przekręcany zamek, zaczęli odbijać się do drzwi, lecz te były potężne nawet dla wampirów.

- Coś ty zrobiła?!- warknął Arthur który siedział na fotelu przed balkonem oglądając bitwę poddanych.

Natalie ściągnęła okulary odwracając się powoli w stronę mężczyzny.

- Przyszłam odwiedzić wujaszka.- odparła z sarkazmem.- Nasze rozstanie było wyjątkowo chłodne.

Mężczyzna wstał zaskoczony głosem który usłyszał. Z obawy, że jego słuch go myli.

- Natalie.- odparł z uśmiechem kiedy otrząsnąć się z chwilowego szoku.- Podejdź.- odparł wyjątkowo spokojnie zachęcając gestem ręki dziewczynę do siebie.

Księżniczka ostrożnie podeszła czujna na jego podstępy. A odgłosy na korytarzu ucichły.

- Popatrz- wskazał ręką widok za oknem.- Jesteśmy ponad ich wszystkich. Ja mam całą armię, zamek, poddanych.- odparł dumnie.- Za to ty- spojrzał na nią- masz coś dzięki czemu żaden wampir ci się nie sprzeciwi.- wyciągnął rękę mu jej piersi lecz ta odepchnęła jego dłoń oddalając się o krok.- Pomyśl co razem moglibyśmy dokonać. Całe królestwa, kontynenty, świat. To wszystko byłoby nasze.

Podszedł do komody z której wyciągnął mały scyzoryk. Natalie szykowała się do złapania za swoje sztylety, lecz kolejny krok mężczyzny całkowicie ją zdziwił. Naciął on swoją wewnętrzną część dłoni i łapiąc za ostrze wyciągnął go w stronę wampirki. Od razu pojęła do czego zmierzał. Przysięga krwi. Chciał zawrzeć z nią pakt.

- Mylisz się, pomimo szacunku jaki moja rodzina zdobyła wśród szlachty, nigdy nie zgodzą przyłączyć się do takiego kogoś jak ty.- ostatnie słowo niemalże wypluła.- Nie po tym co zrobiłeś. I śmieszny jesteś twierdząc, że się do ciebie przyłączę.- zaśmiała się mu prosto w twarz.

- Szkoda,- westchnął.- naprawde wielka szkoda.- odłożył scyzoryk na komodę, a jego rana zaleczyła się w sekundę.- Pozdrów rodziców.- uśmiechnął się i natarł na nią z atakiem.

Z początku można było stwierdzić, że jej wuj miał dużą przewagę. Nie wiedział jednak, że wcale nie chciała go zaatakować. Chciała zobaczyć jego ruchy, zebrać informacje. Nie chciała postąpić pochopnie. Starała się działać z rozwagą, nawet jeżeli serce waliło jej w piersi, jakby miało się z niej za chwilę wyrwać i wyskoczyć przez okno. Kiedy nie udało jej się obronić i dostała mocne kopnięcie w brzuch, zdecydowała się kontratakować. Złapała za swoje sztylety zaczynając ciąć powietrze próbując go trafić.

- Widzę że ci parszywi łowcy czegoś cię nauczyli.- powiedział przecierając policzek z kropli krwi, którą wydostała się z małej rany na policzku.- Ciekawe czy wiedzieli że trzymają swojego wroga.

- To nie łowcy mnie tego nauczyli.- kopnęła go w kolano na co przeklął i rzucił się w kierunku dziewczyny.- Mówi ci coś imię William Clark?- jego twarz stężała i posłał jej wrogie spojrzenie.- Mam dla ciebie wiadomość. Moje wspomnienia wróciły. Wiem że próbowałeś go zabić. Dlaczego?- po raz kolejny podbiegł do m niej, lecz ta korzystając z jego siły wyrzuciła go na balkon, rozbijają przy tym szybę.

- Już dawno powinien zdechnąć, same z nim problemy.- warknął wyciągając sobie odłamki szkła z ramienia.

Natalie podeszła do niego, lecz ten złapał za kawałek szkła rzucając go w jej kierunku. Zasłoniła się ramieniem, w które wbiło się ostrze. Jęknęła z bólu. Rozkojarzona nie zauważyła jak złapał ją i wystawiając jej głowę zza barierki próbował ją wyrzucić jednocześnie wybijając palce w gardło. Odwróciła głowę spoglądając na dół. Wiele za równo łowców jak i wampirów wpatrywali się zainteresowani ich walką. Jednak jedne przerażone tęczówki rzuciły jej się w oczy od samego początku. Will wpatrywał się w jej kierunku ze strachem. Zerwał się do biegu w stronę zamku strzelając w stronę wampira, który próbował do niego podejść.

- A mogłaś jedynie zgodzić się na pakt.- spojrzał na nią pobłażliwie.

Natalie spojrzała w jego oczy przykładając dłoń do piersi. Jasny płomień oślepił go, więc zaskoczony wypchnął ją przez barierkę. W ostatniej chwili zdołała złapać się rzeźby feniksa przy rogach balustrad. Widząc Arthur'a próbującego odgonić od siebie Koro wspięła się z powrotem. Złapała za swoje sztylety i z całą swoją siłą wbiła go w piersi mężczyzny. Ten obniżył wzrok i zakołysał się. Oparł się o barierkę głośno sapiąc. Wyszarpał sztylet, przyglądając się jak jego krew kapie ze srebra na białe kafelki. Zrobił krok w stronę Natalie, lecz natychmiast zaczął dusić się krwią i padł na ziemię.

- Cindy, dlaczego musiałaś wybrać jego zamiast mnie.- zdołał wyszeptać z bólem i żalem w głosie, po czym jego oczy stały się puste.

Głośny skrzek feniksa wypełnił ciszę jaką nastąpiła i chwilę później zjawił się nad Natalie niosąc złotą koronę jej matki. Ustawił ją na czubku jej głowy siadając na jej ramieniu i wydając jeszcze jeden okrzyk. Większość wampirów będących po stronie łowców rzuciła swoje bronie, a inni uciekali w popłochu gonieni przez łowców.

Natalie jak przez mgłę słyszała dobijanie się do drzwi. Odwróciła się w momencie kiedy zostały one otwarte, a do środka wpadł William. Widząc Natalie nad ciałem Arthur'a, podbiegł do niej zamykając księżniczkę w mocnym uścisku i całując ją w usta, przekazując tym cały swój strach i troskę o nią.

Kiedy się od siebie odsunęli, zdołała zobaczyć trzymającego klucz w ręku Patrick'a, który przyglądał się im z ciepłym uśmiechem, który szybko odwzajemniła.

□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□

No cóż, czyżby czekał ich happy end i królewskie życie?
Do końca opowiadania zostało nam jeszcze tylko dwa rozdziały i epilog 😦

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top