Rozdział 35
Do wielkiej bitwy zostały jedynie trzy dni. Wszyscy coraz bardziej zdawali sobie sprawę z nadchodzącego niebezpieczeństwa, jakby przez cały ten czas całkiem o tym zapomnieli. Ale już dłużej nie mogli ukrywać swojego przejęcia. Tym bardziej Natalie, która już od samego rana zdecydowała się ćwiczyć swoje umiejętności. Stała przy jednej ze ścian suszarni wykonując rzuty w prowizorycznie zrobioną tarczę na drugim końcu pomieszczenia. Westchnęła biorąc kolejny zamach. Znów środek. Przeczesała dłonią włosy. Nie odczuwała zmęczenia, chodź nie spała tej nocy. Krew Will'a, człowieka, po tak dużej przerwie dała jej silny zastrzyk energii.
Zastanawiała się, co skłoniło go do oddania jej swojej krwi? Zdążyła zauważyć, że nie patrzy już na nią z wrogością. Nie śmiała nawet narzekać. Wręcz przeciwnie, była bardzo zadowolona z tego powodu. Ale nie umiała wytłumaczyć sobie jego zachowania. Czy miało to związek z tym, że kiedyś się już znali? A może jeszcze coś innego. Już niedługo mieli podjąć walkę o swoje życie. A myśl, że mogłaby stracić Will, Sean'a, a nawet Camille napełniała ją strachem. Może z blondynką nie miały przyjaznych stosunków ze sobą, ale myśl życia w tym domu bez niej wydawała się zaskakująco nudna i monotonna. Z Sean'em była całkiem inna sytuacja. Był on pierwszy który dowiedział się o jej wampiryzmie. Ciężko było jej go rozgryźć. Potrafił żartować i był ciekawy szczegółowych informacji o wampirach. Zachowywał się wtedy jak małe dziecko, mógł zrobić wszystko byleby dowiedzieć się rzeczy która go ciekawiła. Ale był też odrobinę przerażający. Na przykład krótko po odkryciu jej tajemnicy. Była przekona, że zdolny był ją zabić gdyby nie chciała odejść. Jednak sprawy potoczyły się tak a nie inaczej, i teraz znowu razem wylądowali pod jednym dachem. Została jeszcze sprawa William'a. Cóż tutaj było podobnie. Tyle że sprawy wydawały się odrobinę jaśniejsze. Wiedziała, że jeszcze parę tygodni temu żywił do niej szczerą nienawiść. A tak przynajmniej myślała. Teraz zdawał się jakby bardziej troszczyć o jej stan. Zarówno fizyczny jak i psychiczny. Wczorajszego wieczoru nie wyszedł od niej póki nie odwołała swoich słów, gdy mówiła że jest potworem. Jego troska sprawiała, że Natalie nareszcie poczuła że ktoś zainteresował się jej istnieniem. Uczucie to straciła w dniu przejęcia władzy przez swojego wuja. Zaczęła przyłapywać się w myślach na rozmyślania "Co w tym czasie robi Will?" Zaczęło ją to przerażać, jednak nie mogła się tego pozbyć. Szczególnie po ostatniej nocy.
Tak samo było tym razem. Zastanawiała się gdzie teraz przebywa. Dom nie był wielki, a tak jak postanowił nikt nie mógł go opuścić do czasu walki. Wyjątek stanowiło, gdy ktoś musiał wyjść upolować jakąś zwierzynę. I zawsze wychodziły dwie osoby. Przeważnie był to Will i Sean.
Natalie wściekła rzuciła sztylet w deskę na której suszyły się ubrania, zdenerwowana swoimi myślami które znowu dobiegły w stronę bruneta.
- Nie wiem co ci zrobił ten kawałek drewna, ale nie chciałbym być na jego miejscu.- Natalie podskoczyłam ze strachu gdy zza jej pleców doszedł ją rozbawiony głos Will'a.
Zmarszczyła brwi. Jak mogła nie usłyszeć jego kroków. Musiała bardziej odpłynąć niż jej się wydawało.
- Widzę że to ciężka sprawa.- powiedział gdy zauważył grymas na twarzy księżniczki.- Dawaj.
- Co?- odwróciła się szczerze zdziwiona.
- Zaatakuj mnie.- podszedł do wbitego w deskę sztyletu i podał dziewczynie uprzednio wyciągając go mocnym szarpnięciem.- Mnie to zawsze pomagało poukładać myśli.- uniósł brwi wyczekująco.
- Nie wiem.- mruknęła niepewnie.- Nie masz nawet przy sobie żadnej broni.
- No dalej, czekam.- zignorował jej uwagę.
- Nie, to bez sensu nie będę z tobą walczyć gdy nie masz broni.- chciała się odwrócić jednak w ostatniej chwili zauważyła błysk ostrza i zablokowała go swoim sztyletem tuż przy swojej szyi.
- Nigdy nie lekceważy swojego przeciwnika i nie trać czujności.- uśmiechnął się zaczepnie cofając się o krok.
- To było nie sprawiedliwe!- krzyknęła Natalie na co Will wzruszył lekceważąco ramionami. - Dać ci fory?- zrobiła kilka kroków okrężną droga w jego kierunku.- Czy może nie?- w ułamku sekundy zjawiła się za jego plecami uśmiechając się zwycięsko.
Jej uśmiech znikł momentalnie gdy Will przeczuwając co zamierza, odwrócił się i uderzając ją w rękę wtrącił jeden ze sztyletów i kopnął go na drugi koniec pokoju.
Przez dobrych kilka minut próbowali nawzajem wytrącić sobie broń z rąk. W pewnym momencie Natalie jako pierwszej udało się wyrzucić ostrze bruneta. Uradowana nie zwróciła uwagi jak Will podcina jej nogi przez co runęła na ziemię. Zdążyła jednak złapać go za koszulkę, przez co poleciał zaraz za nią nie spodziewając się jej ruchu.
Księżniczka zaprzestała się śmiać dopiero po kilku sekundach, orientują się w jakiej pozycji wylądowali. Will leżał nad nią podpierając się na rękach by jej nie zmiażdżyć i intensywnie przypatrywał się jej z delikatnym uśmiechem. Była zawstydzona, jednak nie mogła oprzeć się chęci przyjrzeniu się dłużej jego czekoladowym tęczówką.
Po chwili jednak chrząknęła i ruszyła się chcąc wydostać się spod chłopaka. Ten jakby dopiero teraz rozumiejąc co się stało wstał przepraszając.
- To ja cię pociągnęłam.- tłumaczyła, zaprzeczają winie chłopaka.
- Ale to przeze mnie się przewróciłaś... Nie ważne.- uciął kończąc temat.- Wygrałaś.- uśmiechnął się.
- Tak, ale gdyby nie twoja krew nie dałabym rady zrobić chociaż połowy tego co dzisiaj.- odparła z wdzięcznym uśmiechem. Na co Will roześmiał się w głos.
- Dlaczego cały czas uważasz, że to tylko tego wina.- spojrzał na nią pobłażliwie.- To że wypiłaś moją krew sprawiło tylko, że masz więcej siły i szybciej się poruszasz. To nie dzięki krwi mnie pokonałaś. Spotkałem wiele wampirów które ludzką krew piły na co dzień. Żaden nie był chociaż w połowie zdolny zrobić to co ty dzisiaj. Nie polegasz tylko na swoich zdolnościach. Ty myślisz zanim zrobisz jakiś krok. To cię różni od innych. Może to przez to że od jakiegoś czasu byłaś osłabiona przez zwierzęca krew i starasz się zaplanować swoje ruchy bez swojej siły.- uśmiechnął się ciepło na co Natalie poczuła pieczenie na policzkach, które uparcie starała się powstrzymać.- To daje ci dużą przewagę. Wiem, że już za kilka dni będziesz walczyła z Arthur'em i jestem pewien, że nie zdołam cię powstrzymać przed tym pomysłem. Więc proszę uważaj na siebie.- Natalie zabiło mocniej serce na dźwięk jego prośby w głosie.
- Muszę to powstrzymać.- stwierdziła uparcie.
- Wiem, nie mogę ci tego zabronić.- westchnął ciężko.- Zejdę na dół, za chwilę idę z Sean'em zapolować.- odwrócił się i podszedł do drzwi łapiąc za klamkę, kiedy przy jego głowie przeleciał sztylet wybijając się w drewnianą ramę.
- Nigdy nie odwracaj się do swojego przeciwnika tyłem.- cichy głos Natalie wypełnił pomieszczenie. Nie mogła się powstrzymać chcąc odegrać się za jego poprzednią uwagę.
- Masz trzy sekundy.- Will z kamienną miną odwrócił się w stronę dziewczyny robiąc w jej kierunku kilka kroków.- Raz...
Natalie uśmiechnęła się zwycięsko. Można powiedzieć, że po raz kolejny wygrała.
- Dwa...
Adrenalina sprawiła, że serce Natalie zaczęło szybciej bić na widok zaczepnego uśmiechu Will'a. W sekundzie pojawiła się przy drzwiach. I wybiegła z pomieszczenia ludzkim tempem. Nie chciała tak całkiem zniknąć tuż sprzed oczu bruneta.
- Trzy.- Will natychmiast zerwał się do biegu za księżniczką.
Natalie zbiegła do kuchni gdzie zaraz wbiegł za nią William. Dziewczyna używając stołu na środku pomieszczenia wyminęła Will'a i pognała z powrotem do góry w stronę swojego pokoju. Nie spodziewała się, że chłopak będzie tak szybki. Zostało jej minąć dwie pary drzwi i byłaby u siebie, jednak Will złapał ją i zablokował jej ruchy przyciskając jej ciało do ściany. Księżniczka śmiała się razem z chłopakiem który ciężko dyszał.
On jako pierwszy uspokoił oddech przestają się śmiać, jednak nadal mając uśmiech na twarzy wpatrywał się w oczy dziewczyny, która widząc jego zmianę zdezorientowana przestała się śmiać. Zjechała wzrokiem na jego lekko rozchylone usta. Will widząc gdzie powędrował jej wzrok zbliżył się powoli. Czekał na jej zaprzeczenie. Kiedy żadnego nie otrzymał zamknął oczy zbliżając się jeszcze bardziej i delikatnie złączył swoje usta z jej. Po chwili miał się już odsunąć, gdy nagle Natalie nieśmiało odwzajemniła jego pocałunek. Uśmiechnął się lekko i położył swoją dłoń na jej policzku.
Chwilę później odsunął się od jej czerwonej z zawstydzenia twarzy. Chciał zobaczyć jej oczy, ale uparcie wpatrywały się one w podłogę. Podniósł rękę, ale Natalie zniknęła wbiegając do swojego pokoju.
William westchnął ciężko przeczesując włosy palcami. Był wściekły na siebie. Czyżby wszystko zepsuł? Ale odwzajemniła pocałunek. Nie wiedział co myśleć. Z mieszanym uczuciami skierował się do salonu gdzie za chwilę miał zjawić się Sean.
Natalie natomiast siedziała pod swoimi drzwiami. Dalej zaskoczona dotykają swoich gorących ust. Ona również toczyła walkę ze swoimi myślami. Jeszcze do niedawna jej nienawidził. Czy mógłby w tak krótkim czasie diametralnie zmienić swoje zdanie. Czy może nie miało to dla niego znaczenia, a ona za dużo sobie wyobraża? Takie myśli sprawiały, że nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Przywołała do siebie Coro, jakby jego obecność miała naprawić cały jej mętlik w głowie.
□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□
Co tu się zadziało? 😱
Co teraz zrobi William?
I jak potoczą się ich dalsze relacje ze świadomością o nadchodzącej bitwie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top