Rozdział 3

**Dwa miesiące później**

Wyczerpana dziewczyna leżała na mokrym materacu. Mokrym od jej własnej krwi. Była obolała, a każda próba podniesienia się kończyła się zawrotami głowy i końcowym upadkiem. Nie wiedziała jak długo tam przebywała. Przez wielokrotną utratę świadomości straciła całkowicie poczucie czasu. Jedynie dzięki zakratowanym małym okienku wiedziała, czy jest dzień, czy może już noc.

Leżała nieruchomo, wpatrując się w ścianę obok niej. Jej całe plecy, oraz brzuch były w długich głębokich bliznach. Dzięki jej wampirzej regeneracji goiły się w szybkim tempie, ale przez werbenę, którą był pokryty nóż, zostawały paskudne blizny.

Nagle z głębi korytarza dobiegły ją głośne odgłosy stukających o kamienną posadzkę ciężkich butów. Wiedziała do kogo idą. Przychodzili do niej codziennie. Próbowali ją złamać. Chcieli, aby zaczęła błagać o śmierć. Za każdym razem ten sam scenariusz. Przychodzili do niej, bili ją, okaleczali, aby później łaskawie podarować jej kieliszek krwi. Porcja na tyle duża, aby chociaż częściowo zaleczyć rany, ale za mała żeby wzmocnić organizm.

- Widzę, że już się obudziłaś.- usłyszała szczęk otwieranego zamka od krat.

Uniosła wzrok napotykając na ogromną sylwetkę jej kata. Mężczyzna miał szerokie ramiona, więc zdawał się jeszcze bardziej ogromny.

- Może dzisiaj odwrócimy kolejność, tak dla urozmaicenia?- zadrwił.- Może wtedy nie padniesz tak szybko.- wyciągnął strzykawkę z werbeną.

Pomimo odporności jaką zyskała po szczepionkach, efekt werbeny nie był całkowicie zlikwidowany. Dla dziewczyny było nawet gorzej, że nie odczuwała jej skutków z taka siłą jak inne wampiry. Bowiem mężczyzna miał większą pulę tortur jakie mógł na niej stosować.

Podszedł do dziewczyny i złapał jej przedramię. Próbowała się cofnąć, ale była zbyt słaba. Zaczynała się łamać. Jej zdrowie psychiczne było mocno zachwiane. Nie potrafiła zaufać już nikomu. Bała się, że gdy pozwoli komuś się do siebie zbliżyć, wykorzystają to, aby się nią zabawić.

- Fin!- głośny krzyk rozniósł się echem po celach.- Fin, Arthur kazał zabrać dziewczynę do ciężarówki. Wyjeżdżają za dziesięć minut.- zza ściany wyłoniła się sylwetka z pozoru wątłego mężczyzny.

Natalie widziała go po raz pierwszy. Nie był żadnym z rebeliantów atakujących zamek, a przynajmniej nie tych co wdarł się bezpośrednio do głównego pomieszczenia.

Po słowach chłopaka, Fin niechętnie puścił rękę dziewczyny, która odetchnęła z ulgą. Schował strzykawkę do prawej kieszeni dresowych spodni. Nie wiedziała dokąd ją zabierają, ale cieszyła się każdą chwilą bez ciągłego okaleczania.

Fin chwycił brutalnie dziewczynę za dłoń i pociągnął w stronę drzwi. O mało co się nie przewracając, wyszła za nim. Każdy krok sprawiał jej ból, ale dzielnie szła dalej, w końcu nie miała innego wyjścia.

Kiedy wyszli z podziemi, zaczęli kierować się w stronę ogrodu, stamtąd mieli wyjechać. Szła z opuszczoną głową w podartej koszuli nocnej. Wyglądała jak żywy trup. Wystające kości, szaro czerwona cera wokół świeżych ran, do których na pewno wydało się zakażenie. Ale jej organizm już starał się je zwalczyć. Nagle usłyszała zduszony szloch. Podniosła ociężale głowę napotykając przerażone szare tęczówki Doris. Z oczu służki zaczęły wypływać łzy, których nie dała rady powstrzymać. Twarz Natalie pozostała jednak niewzruszona, ponieważ na nic więcej nie było jej stać niż zimna obojętność. Nie cieszył jej widok kobiety, w końcu nie miała się z czego cieszyć, skoro została niewolnikiem króla. Gardło miałam suche i zdarte, że nawet połykanie śliny sprawiało jej ogromny ból. Przez pierwsze dni błagała i krzyczała by przestali. Jednak oni nigdy jej nie słuchali.

Poczuła mocne pchnięcie i poleciała przed siebie upadając na ziemię. Fin'owi nie spodobało się zwolnienie tempa na widok Dori, więc postanowił zmusić ją do szybszego chodu. Nie spodziewał się, że dziewczyna upadnie na ziemi. Czekał, aż dziewczyna podniesie się z ziemi. Robiła to bardzo mozolnie. Zniecierpliwiony mężczyzna podniósł ją chwytają za jej ramie i pociągnął w dalszą drogę.

Kiedy dotarli do ogrodu bez zbędnej pogawędki ze strażnikami, weszli do pomieszczenia transportowego. Siedzieli na pustej, drewnianej podłodze w całkowitej ciemności. Natalie zaczęła przysypiać, korzystając z chwili odpoczynku, ale gdy rozbrzmiał trzask bicza, konie ruszyły przez co bezwładnie poleciała na ciało Fin'a.

- Uważaj trochę.- warknął i odepchnął ją od siebie.

Ręka dziewczyny zaplątała się w sznurki skórzanej kurtki, którą miał na sobie mężczyzna. Starała się jak najszybciej wyrwać rękę z sideł nie chcą dłużej utrzymywać kontakt fizycznego z Fin'em. Wtedy wpadła na szalony i bez szans powodzenia pomysł, zabrania mu werbeny, którą schował w kieszeni spodni. Pochyliła się w jego stronę udając chęć wydostania dłoni. Położyła rękę na górnej części uda mężczyzny i delikatnie starała się chwycić strzykawkę w palce. Zaczęła się denerwować kiedy nie udawało się jej tego zrobić. Fin westchnął zirytowany niecierpliwiąc się w oczekiwaniu na odsunięcie się dziewczyny. Złapał za skórzane paski swojej kurtki i oderwał je gwałtownym szarpnięciem. Dziewczyna wiedząc, że jest to jej jedyna szansa, włożyła szybko rękę głębiej do jego kieszeni i chwyciła w dłoń kawałek plastiku.

Kiedy tylko zabrała rzecz na której jej zależało, natychmiast odskoczyła od mężczyzny. Usiadła na drugim końcu pomieszczenia, mocno zaciskając palce na swojej jedynej broni. Jednak nie czuła się wcale spokojniejsza. Wręcz odwrotnie. Strach sprawiał, że jej oddech stał się nierówny. Starała się opanować, żeby nie wzbudzić podejrzeń, niestety przychodziło jej to z ogromnym trudem.

Jechali równą drogą, dzięki czemu wiedziała, że nie wyjechali jeszcze poza teren miasta. Jej jedynym zajęciem było odliczanie minut kiedy wyjadą poza zabudowania. Wtedy będzie mogła zacząć działać. Drzwi od furgonetki miały zamontowany zamek od środka. Jedynie jedno pociągnięcie za klamkę dzieliło ją od wolności, której teraz tak bardzo pragnęła. Ale musiała być cierpliwa. Nie mogła teraz zaprzepaścić swojej szansy przez swoją niecierpliwość.

Czekała kilkanaście minut, ale zdawały się mijać godziny. Nareszcie poczuła upragnione rzucanie wozu, świadczące o tym, że znajdują się poza miastem.

- Możemy się zatrzymać?- jej głos był słaby i zniekształcony przez chrypkę, którą dostała przez swoje milczenie od kilku dni.- Muszę do toalety.- pomimo ciemności wiedziała, że mężczyzna podniósł na nią wzrok.

- Same problemy z tobą.- mruknął zniesmaczony. Wolał zgodzić się na przerwę, niż aby dziewczyna załatwiła swoją potrzebę w pomieszczeniu. W końcu on też musiał tam siedzieć.

Wstał i podszedł do tylnej części "pokoju". Miał zamiar zastukać w ścianę zwracając uwagę kierowcy. Ale nie zdążył podejść do niej, kiedy dziewczyna ostatnimi siłami zerwała się z miejsca i w sekundzie znalazła się za plecami Fin'a. Ściągnęła zasłonkę igły i wbiła ją w ramie wampira. Odwrócił się zaalarmowany ukuciem jakie poczuł. Widząc co dziewczyna trzyma w dłoni spanikowany odepchnął ją od siebie. Księżniczka została odrzucona do tyłu i uderzyła plecami o drewnianą ścianę zsuwając się po niej. Mężczyzna z furią w oczach podszedł do niej i umieszczając ręce na szyi dziewczyny, zaczął ją dusić. Natalie z trudem próbowała zaczerpnąć powietrza. Złapała za jego dłonie i wbiła mu paznokcie w skórę walcząc z silnym uchwytem Fin'a. Kiedy ostatecznie pogodziła się ze swoją przegraną, poczuła jak dłonie trzymające jej gardło rozluźniają się, aby po chwili opaść luźno razem z całym jego ciałem. Łapczywie zaczęła nabierać powietrze do płuc. Nie mogąc wytrzymać dłużej w tym pomieszczeniu, zrzuciła z siebie nieprzytomnego mężczyznę. Bojąc się, że w każdej chwili może się obudzić. Wytężyła swój słuch chcąc usłyszeć rytm bicia jego serca. Nie ważne jak bardzo się starała nie zdołała tego usłyszeć. Jego serce nie biło. Zbyt duża dawka werbeny jaka dostała się do jego organizmu wywołała zatrzymanie rytmu serca.

Wystraszona przebywaniem z trupem w jednym pomieszczeniu, podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę.  Usłyszała ciche kliknięcie zamka, a  otworzył się z głośnym hukiem, gdy ciąg powietrza otworzył je na oścież.

Pojazd nie jechał z dużą prędkością, ale wiedziała, że nie obejdzie się bez nowych ran. Nie mając dużo czasu na obmyślenie innego planu, zamknęła oczy i wzięła głęboki uspokajający wdech, a później wydech.

Zaciskając mocno pięści, wzięła krótki rozbieg i wyskoczyła z jadącego pojazdu.

Upadła boleśnie na ziemię i przeturlała się kilka metrów po kamienistej drodze. Szybko oddychająca zmusiła się do wstanie. Każdy krok sprawiał jej ogromny ból. Jej kolana były zdarte i posiniaczone. Podejrzewała też, że jej lewą ręką jest złamana. Chwiejnym krokiem udało jej się zejść na pobocze i schować się w wysokiej trawie.

Po chwili odpoczynku zmusiła się do ponownej drogi. Szła przez pola licząc na znalezienie jakiejkolwiek wsi. Nie mogła pójść do miasta, tam aż roiło się od wampirów Arthur'a. Jej jedyną szansą na przeżycie była właśnie wieś. Miała nadzieję, że zdoła znaleźć tam jakąkolwiek pomoc.

Kiedy weszła na małe wzgórze, zobaczyła w dole kilka drewnianych domków. Jej serce zabiło mocniej na ten widok. Nadzieja wróciła. Łzy szczęścia cisnęły się do oczu, ale odgoniła je szybko mrugając. Chcąc jak najszybciej znaleźć się już w bezpiecznym miejscu ruszyła przed siebie. Nie mogła doczekać się, aż w końcu znajdzie się pomiędzy ulicami wioski.

□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□

Czy Arthur odpuści tak łatwo dziewczynie?
I co przydarzy się Natalie w wiosce?

I najważniejsze, jak wam się podoba? Byłabym wdzięczna za opinię. 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top