Rozdział 2

Dziewczyna pochłonięta ulubioną czynnością, kompletnie straciła poczucie czasu. Kiedy zorientowała się, że powinna już skończyć na dzisiaj, było już po drugiej w nocy. Przetarła zmęczone oczy, czując pieczenie pod powiekami. Pochowała książki do komody stojącej obok jej łóżka i usiadła na pogniecionej pościeli. Pragnienie zmusiło ją do wydostania się z pod cieplutkiej pierzyny. Kiedy tylko dotknęła stopami podłogi, poczuła zimno rozchodzące się po jej stopach. Rozejrzała się za swoimi kapciami, ale nigdzie nie mogła ich znaleźć. W końcu zdecydowała, że założy na stopy zwykłe czarne sportowe obuwie, a ciało otuli puchowym szlafrokiem. Pomimo, że nie przeszkadzało jej zimno jakie panowało w zamku, wolała nie chodzić w samej koszuli. W końcu dużo wampirów szwendało się nocą po korytarzach.

Wyszła cicho z pokoju. Nie musiała szczególnie starać się aby nie narobić hałasu, ponieważ jako wampir potrafiła poruszać się bezszelestnie.

Kierowała się do małej kuchni na piętrze królewskim, lecz zaniepokoił ją zapach krwi unoszący się w powietrzu. Dookoła panowała głucha cisza. Nie było słychać rozmów strażników czy nawet szurania wiader pań sprzątających.

Zaniepokojona, oraz zaciekawiona tym zapachem poszła za nim. Zmarszczyła brwi kiedy zdała sobie sprawę, że stoi przed drzwiami do komnaty rodziców. Podeszła bliżej i zapukała dwukrotnie w powłokę drzwi.

- Mamo? Tato?- zapytała niepewnie.

Kiedy nie usłyszała żadnej odpowiedzi, złapała za klamkę, delikatnie popychając drzwi przed siebie. W pokoju panował mrok i nawet z wyostrzonym wzrokiem nie mogła zobaczyć co znajduje się wewnątrz pomieszczenia. Weszła ostrożnie do środka, a zapach krwi nasilił się do tego stopnia, że potrafiła stwierdzić iż nie była to krew człowieka, lecz jednego z wampirów.

Przyszykowana do obrony, odważnym i pewnym krokiem weszła do środka i jednym płynnym ruchem odsłoniła zasłony wpuszczając trochę światła do pokoju. Blask księżyca oświetlił pomieszczenie, a jego promienie padały wprost na dwa ciała leżące obok siebie. Para królewska miała liczne rany kute w okolicy serca. Dłonie ich były splecione ze sobą w żelaznym uścisku. A dwa metry przed nimi leżały martwe ciała feniksów.

Ten widok sparaliżował ciało Natalie. Nie mogła poruszyć się nawet o milimetr. Dopiero na dźwięk tłuczonego szkła odzyskała zdolność poruszania się. Odczuwając zagrożenie odwróciła się w stronę drzwi wejściowych. W progu stał jej wuj stojąc dumnie i patrząc z szaloną satysfakcją na oba zimne ciała rodziców Natalie.

- Przepiękny widok nie sądzisz?- szaleństwo można było ujrzeć w jego oczach.- Oh nie patrz na mnie z takim wyrzutem. Zrozum, to ja, miałem zostać królem, a nie mój cholerny braciszek.- wysyczał z jadem w głosie.- W końcu do tego jesteśmy stworzeni, brutalność to nasze drugie imię. A on zmiękł kiedy ożenił się z twoją matką. Zhańbił naszą rasę.- Z Natalie uleciał strach, a pojawiła się złość. Nie umiała stać i przysłuchiwać się bezczynnie, kiedy ktoś obrażał jej rodzinę.

- Ojciec jest wspaniałym królem, to dzięki niemu mamy teraz pokój z ludźmi.- poczuła nagłą potrzebę obrony wizerunku swojego ojca.

- Poprawka, był królem, a czy wspaniałym, zdania są podzielone.- wzruszył ramionami i ruszył powolnym krokiem w stronę dziewczyny. Zachowywał się jak drapieżniki polujący na swoją ofiarę.

Mięśnie Natalie napięły się szykują ciało do obrony, i mogła usłyszeć swój niespokojny rytm serca.

Kiedy mężczyzna był o krok od Natalie. Dziewczyna zrobiła szybki ruch i w ułamku sekundy znalazła się za plecami wuja. Jednak Arthur jakby spodziewając się jej reakcji, obracając się złapał dziewczynę za ramiona i rzucił nią o pobliską ścianę, następnie pojawiające się obok niej, przycisnął jej nadgarstki do muru.

- Zostaw mnie!- wysyczała plując mu w twarz.

Wściekły mężczyzna starł dłonią jej ślinę z twarzy, przez co musiał wypuścić jedną jej dłoń. Nie tracąc takiej okazji dziewczyna położyła mu dłoń na klatce piersiowej wbijając mu paznokcie w skórę. Mężczyzna skrzywił się z bólu i wypuścił druga dłoń dziewczyny. Ta odepchnęła go od siebie i wybiegła w wampirzym tempie z pokoju, wpadając po drodze na ścianę korytarza.

Arthur rozwścieczony przywołał do siebie swojego sługę i kazał mu złapać księżniczkę, oraz przyprowadzić ją do siebie.

Wampiry szybko rozeszły się po zamku w poszukiwaniu dziewczyny, która próbowała niezauważalnie wydostać się z posiadłości.

Miała już drzwi wyjściowe w zasięgu wzroku. Pozostało jej jedynie przebiec przez korytarz prowadzący do sali gościnnej. Wzięła dwa głębokie wdechy. Miała dwie możliwości zaryzykować i móc być wolną, albo spróbować znaleźć bezpieczniejsze wyjście, narażając się na odnalezienie. Nie zastanawiając się dwa razy pędem ruszyła na przód, nie oglądając się na boki. Co chwilę później okazało sie złym pomysłem, gdyż wpadła na jednego ze sług Arthura. Młody chłopak na oko dwudziestotrzyletni, upadł na ziemię uderzając głową w kolumnę stojącą przy wejściu do salonu. Szybko otrząsnął się z szoku i pobiegł do zdezorientowanej Natalie przygważdżając jej ciało do ziemi. Księżniczką jęknęła, gdy jej biodra zostały boleśnie przyciśnięte do podłoża. Wyrywała się próbując uwolnić ręce, ale na próżno. Chłopak był za silny. Szarpnął dziewczyną podnosząc ją, przez co była zmuszona stanąć na nogach. Wampir jedną ręką trzymał jej ręce za plecami, a drugą chwycił jej podbródek odwracając jej głowę w swoją stronę.

- Szkoda będzie takiej pięknej buźki.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech na który niejednej dziewczynie zmiękłyby kolana, jednak na księżniczce nie robiło to żadnego wrażenia. Była przyzwyczajona do bezskazitelnej cery, oraz zabójczego wyglądu jej rasy. Wiedziała, że to tylko maska, która może skrywać bestie. Dlatego splunęła mu w twarz rzucając ostre spojrzenie. Mina mężczyzny stężała i wytarł policzek wierzchem dłoni, która jeszcze przed chwilą trzymał podbródek dziewczyny.

- Zobaczymy czy za chwilę dalej będziesz się tak stawiać.- zadrwił mocniej ściskając jej nadgarstki.

Położył wolną dłoń na jej ramieniu popychając ją do przodu. Nie wiedziała co się z nią stanie, bała się co z nią zrobią. Myśl o śmierci przerażała ją i sprawiała, że miała ochotę uciec stąd czym prędzej. I pewnie gdyby mogła, już by to zrobiła, w końcu taki był jej zamiar zanim została złapana. Bezradnie rozglądała się szukając pomocy. Jednak jedyne osoby które mijali byli podwładnymi Arthur'a, którzy patrzyli na nią z pogardą i obrzydzeniem. Opuściła zawiedziona głowę, oczekując na bieg wydarzeń.

W końcu dotarli do pomieszczenia, jakim było biuro króla, niegdyś jej ojciec przesiadywał tam pół dnia rozwiązując problemy królestwa, a ona jako mała dziewczynka przynosiła mu laurki, żeby go rozweselić gdy był zmęczony ciężką pracą.

Wspomnienia pojawiające się gdy weszła do pokoju przysłoniły odrobinę tragiczną sytuację w jakiej się znalazła, dzięki czemu czuła się spokojniej i bardzie panowała nad swoimi czynami.

- Nareszcie jesteście.- niestety wszystko pękło jak bańka mydlana wraz z rozchodzącym się głosem jej wuja.- I po co ci była ta ucieczka?- pokręcił z dezaprobatą głową zbliżając się do Natalie.

- I co ze mną zrobisz?- zapytała zaczepnie.- Nie boję się śmierci.- udawała twardą, ale wcale taka nie była, wewnątrz trzęsła się ze strachu. Nie wiedziała co się z nią stanie po śmierci.

Arthur zaśmiał się złowrogo i chwycił jej kosmyk ciemnych włosów owijając go wokół palca.

- To prawda, planowałem cię zabić tak jak mojego brata, ale zmieniłem zdanie.- nachylił się zbliżając usta do ucha dziewczyny.- Masz pewną rzecz której pragnę.- wyszeptał i odsłonił jej koszulę dotykając pieczęci.

Na ciele Natalie pojawiły się nieprzyjemne ciarki obrzydzenia. Zacisnęłam mocno szczękę opanowując rosnący gniew.

Jej wuj był pierwszym przypadkiem, gdy znak nie pojawił się u królewskiego wampira. A z każdym kolejnym rokiem zaczynało pojawiać się coraz więcej takich zgłoszeń.

Mężczyzna odsunął się nieznacznie i spojrzał w jej oczy. Mierzyli się ostrym spojrzeniem i chociaż Natalie wiedziała, że jest na straconej pozycji, jej duma nie pozwalała spuścić wzroku jako pierwsza. Jednak po czasie zaczęła giąć się pod jego natarczywym spojrzeniem szkarłatnych oczu. Niespodziewanie Arthur przeniósł wzrok na ścianę za księżniczką przerywając ich kontakt wzrokowy. Nie czuł się jednak przegrany, wręcz przeciwnie, jego zadowolenie było widoczne na pierwszy rzut oka.

- Widzę, że łatwo się nie poddasz. Zupełnie jak twój ojciec.- uśmiechnął się chytrze.- Zaprowadź ją do lochów.- rozkazał twardym głosem.

Chłopak trzymający dziewczynę szarpnął nią po raz kolejny, wprowadzając z pokoju.

Podczas drogi do piwnicy, chłopak nie spuszczał dziewczyny z oczu. Natalie czułam się niekomfortowo pod natarczywym spojrzeniem wampira. Nie poprawiał tego fakt, że była jedynie w koszuli nocnej przed kolana oraz koronkowe bieliźnie, swój szlafrok zgubiła przy szarpaninie obok drzwi wyjściowych. Chłopak co chwilę oblizywał swoje wargi co wywołało obrzydzenie u księżniczki. Gdyby nie sytuacja w jakiej się znaleźli, mogłaby zechcieć poznać go bliżej i przekonać się, czy na pewno jest taki zły jakiego jej siebie przedstawił.

Nie miała jednak czasu zastanowić się nad tym dłużej, gdyż dotarli do zakratowanej celi. Przednią ścianę stanowiły same metalowe pręty. Natomiast boczne, kamienne ściany oddzielające cele, które miały małe okienko pomiędzy nimi. Za panowania jej ojca nawet więźniowie nie byli całkiem pozbawieni kontaktu z innymi, co może wydawać się niezbyt dobrym pomysłem, jednak przez to więźniowie nie budowali się tak często. Nie wariowali od życia w odosobnieniu. Gregory nie chciał rządzić przez strach u poddanych, ale przez szacunek do jego osoby. Wtedy dziewczyna dziękowała za tą małą namiastkę wolności jaką był kontakt z innymi wampirami.

- Zapraszam księżniczkę do luksusowej celi.- popchnął dziewczynę z siłą, która sprawiła że upadła na podłogę zdzierając sobie skórę z kolana.- Możesz się rozgości, bo za prędko stąd nie wyjdziesz.- zaśmiał się szyderczo po czym z głośnym trzaskiem zatrzasnął kraty.

Natalie rozejrzała się po swoim nowym "pokoju". Sama cegła, stare zardzewiałe metalowe łóżko, oraz potargany materac z plamami krwi. W progu pomieszczenia była jej toaleta znajdująca się za cienką zasłonką. Przesunęła się po podłodze pod ścianę, opierając się o nią plecami. Podkurczyła nogi pod klatkę piersiową. Spojrzała na paskudną brudną ranę na kolanie. Dzięki krwi którą wypiła na kolację, skóra zaczęła powoli goić się na jej oczach. Dziewczyna westchnęła ciężko, zmęczona przeżyciami jakie przeszła tamtego dnia. Zamknęła oczy marząc, aby to wszystko okazało się jedynie koszmarem. Śmierć rodziców, jej porwanie. Dopiero kiedy została sama dała upust swoim emocjom. Kiedy była małą dziewczynką często płakała, a inne dzieci wyśmiewały się z jej wrażliwości. Co to za wampir, który płacze na widok martwego wróbla w lesie. Obiecała sobie, że nie pozwoli aby ktokolwiek więcej widział jej łzy. Ale teraz gdy była sama, mogła sobie na to pozwolić. Potok łez wypłynął z jej zaciśniętych oczu, mocząc jej jedyne ubranie. Po kilkunastu długich minutach, kiedy skończyły jej się już łzy. Zasnęła wyczerpana na zimnej podłodze.

□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□●□

Mamy następny rozdział 😀
Co sądzicie o wuju Natalie?
Jaki może mieć plan wobec niej?
co się z nią stanie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top